środa, 28 listopada 2012

Kartka z pamiętnika CCIII - Niholas Kinn

Rozmawiałem z Zardi od dobrych dziesięciu minut i wcale nie zamierzaliśmy kończyć naszych poważnych rozważań dotyczących zrównoważenia wyglądu i inteligencji u idealnego partnera, kiedy dziewczyna podniosła wzrok ponad moją głowę i popukała mnie w ramię nakazując niemym skinieniem odwrócenie się. Była poważna toteż przez chwilę myślałem, że to profesor, póki nie spojrzałem w te smutne, niebieskie oczy, które dobrze znałem, a których wolałbym nie oglądać.
- Poświęcisz mi chwilę, proszę? – powiedział błagalnie z szczerością, na którą było stać tylko jego.
- Przepraszam, później dokończymy. – rzuciłem do dziewczyny, a ona uśmiechnęła się do mnie przymilnie i słodko.
- Jasne. Będę czekać. – rzuciła Edvinowi długie spojrzenie i zostawiła nas samych.
Podziwiałem ją za to, że potrafi tak dobrze odgrywać swoją rolę, chociaż mogła zrezygnować z idiotycznie delikatnego głosu. To musiało przychodzić samoistnie, gdyż na co dzień mówiła całkowicie normalnie i zaskakująco głośno.
- Słucham. – zwróciłem się teraz do rudzielca, który odprowadził Zardi niechętnym spojrzeniem póki nie zniknęła nam z oczu. – Jeśli mam tutaj stać bezczynnie i czekać aż się namyślisz...
- Nie, nie! Powiedz mi, czy nadal coś do mnie czujesz. Muszę to wiedzieć. – teraz był już tylko zdesperowany i wystraszony, jakby od mojej odpowiedzi zależało całe jego życie. Lubiłem to w nim, ale po niemal trzech miesiącach, które były ciągłym kryzysem uczuciowym sam nie wiem, czy jego słodycz nadal mi się podobała, czy tylko mnie denerwowała, gdyż ktoś inny mógł dostać ten chodzący cukierek w swoje ręce, a mi wymknie się z mojej winy.
- Nie wiem. – ale czy naprawdę nie wiedziałem?
To chyba go zabolało sądząc po tym, jak pociągnął nosem, przetarł oczy ramieniem i przełknął ciężko ślinę. Chyba nie planował mu tu ryczeć?
- Powiem ci wszystko tylko nie rozchodźmy się. – jęknął, zaś ja niczym kat uniosłem obojętnie brew i skrzyżowałem ramiona.
- To my jeszcze się nie rozeszliśmy? Byłem przekonany, że już nie jesteśmy razem. W końcu od dobrego miesiąca nie odezwałeś się do mnie ani słowem... Miesiąca? Nie mylę się? – próbowałem wyglądać jakbym na poważnie nie był pewien, czy tyle czasu już minęło.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam! – przynajmniej nie rzucił się przede mną na kolana i nie obejmował moich nóg błagając żebym go nie zostawiał.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, że twoje „przepraszam” nijak nie może zmienić tego, co było.
- Powiem ci wszystko. Teraz. – obiecał błagalnie wpatrzony we mnie tymi zdesperowanymi, żywymi oczyma. Zawahał się przez chwilę, jakby chciał powiedzieć coś tak bezsensownego jak „nie wiem, od czego zacząć”, ale na szczęście tego nie zrobił. gdyby naprawdę spróbował wtedy zostawiłbym go i wcale nie chciał słuchać, nawet gdyby oznaczało to stały koniec naszego związku. – Po prostu... Sebastian to mój brat. – rzucił. – Ale nie do końca. To znaczy, nie jest moim bratem, ale... – zaczął kręcić i plątać się w tym, co mówił. – Moi rodzice go adoptowali tego lata. To mój daleki krewny, ale jego rodzice go nie chcieli i tak wyszło... To naprawdę delikatna sprawa i nie mogłem o niej mówić. Nadal nie powinienem, ale wiem, że w końcu cię stracę. Z resztą, znowu zainteresowałeś się dziewczynami, prawda? Ta dziewczyna przed chwilą... – wiedziałem! Wiedziałem, że facet może nie zadziałać tak jak płeć przeciwna. W końcu Edvin cały czas sądził, że jest jedynym chłopakiem, jaki kiedykolwiek mi się podobał i tak miało pozostać.
- To, co mi się podoba, a co nie to już nie twoja sprawa, nie sądzisz? Jasne, przykro mi, że ktoś z twojej rodziny ma trudną sytuację życiową, ale to nie usprawiedliwia tego, że mnie zostawiłeś na lodzie.
- Odpokutuje!  - zdeklarował łapiąc mnie za dłonie. – Obiecuję, że odpokutuję całe miesiące, które ci zabrałem. Znajdę na to sposób! Najlepszy sposób!
Wyrwałem mu swoje ręce i odwróciłem się do niego tyłem, ale nie potrafiłem odejść. W rzeczywistości uwielbiałem go równie mocno, co dawniej i chociaż bolało, to jednak ból ten był mi niezbędny.
- Naprawdę. – objął mnie mocno od tyłu przytulając się, najwyraźniej nie planując puścić. – Dwa kolory. – rzucił nagle – Podaj dwa kolory.
- Niebieski i pomarańczowy. – odparłem od razu. Niebieski jak jego oczy i pomarańcz najbardziej zbliżony do jego włosów. Nie musiał zrozumieć tej aluzji, ale sam zapytał przecież o kolory.
- Daj mi chwilę. – puścił mnie, ale stanął z przodu, by w razie potrzeby uniemożliwić mi ucieczkę. Klękając przede mną wyjął ze swojej torby dwie kartki papieru we wskazanych przeze mnie kolorach i sprawnie składał je by ostatecznie pokazać mu papierowy pierścionek o niebieskim oczku. – Musi pasować. – stwierdził, chociaż nie mógł mieć pewności. Podnosząc się zaczął dopasowywać swoje dzieło i odetchnął z ulgą, kiedy bez problemu spoczęło na moim środkowym palcu. – To obietnica tego, że naprawdę naprawię wszystko, jeśli mi pozwolisz.
Patrzyłem na pierścionek, który z taką starannością poskładał na moich oczach i uśmiechnąłem się mimowolnie pod nosem. Na pewno niedawno nauczył się składać właśnie to i dlatego zdecydował się na coś takiego. Był tak potwornie nieskomplikowany, że po prostu nie potrafiłem dłużej go męczyć.
- Niech będzie. Ale masz odpokutować wszystkie miesiące jak należy. A że zbliżają się święta, to chcę prezent. Taki wyjątkowy, jasne? – skinął głową, a jego twarz rozjaśnił ogromny uśmiech, blade policzki nabrały koloru, z oczu zniknął poprzedni smutek. Edvin wyglądał, jak płomyk ognia w książeczkach dla dzieci – piękny, ale lepiej go nie dotykać. Musiałem przyznać, że i mi poprawił się humor i czułem się zdecydowanie lepiej, kiedy miałem okazję widzieć go w tym stanie rozkosznej ekstazy.
Przysunął się do mnie i położył dłonie na moich biodrach. Pocałował mnie gorąco, chociaż lekko i dopiero po chwili zdecydowaliśmy się na pogłębienie buziaka, który teraz stał się czymś więcej. Od jak dawna nasze wargi nie miały okazji się spotkać? Teraz mógłbym nie tylko rzucić się na chłopaka, ale i pozwolić mu na wszystko. Nie tylko na pocałunki, czy dotyk, ale na wiele więcej.
- Ktoś może nas zobaczyć. – mruknąłem odsuwając go odrobinę, ale on nic sobie z tego nie robił. Pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Nie szkodzi. Już mi to wcale nie przeszkadza. Niech każdy wie, że jesteśmy razem.
- Głupek. – przytuliłem się do niego zamykając oczy. Było dobrze. Może nie idealnie, ale jednak dobrze. Ed naprawdę się starał, naprawdę zależało mu na naszym związku, a więc zasłużył na moją wyrozumiałość. – Nasz pokój, ten, który ozdobiłeś... – przypomniałem sobie. – Jest pusty, prawda?
- Jest taki, jaki był, kiedy cię tam zabrałem. – odpowiedział czytając mi w myślach. Złapał mnie mocno za rękę i trochę rozbawieni soją głupotą pobiegliśmy w stronę schodów odchodzących jak najdalej od dormitoriów, ale znajdujących się blisko miejsca, które było naszym małym rajem. Nie wiem, czy byliśmy gotowi by zabrnąć dalej niż dotychczas, ale na pewno obaj chcieliśmy teraz intymnej bliskości, której nie mieliśmy od tak dawna. Miałem ochotę patrzeć na nagie ciało mojego chłopaka, sprawdzać, czy cokolwiek się w nim zmieniło, całować je, pieścić i poddać się pieszczotą, jakie on mógł dać mi. A jeśli coś pchnie nas dalej, wtedy poddamy się temu. Nie ważne, czy zaboli, czy nie, czy będę mógł siedzieć, czy może zostanę zmuszony do kombinowania. Ważne, że będziemy razem i powoli naprawimy to, co zostało zniszczone przez zwyczajny zbieg okoliczności i fakt, że mój chłopak nie potrafił samodzielnie podąć decyzji, co do tego, jak najlepiej rozwiązać wszystkie te problemy, jakich dostarczyła mu rodzina.
- Na święta zrobię tam świąteczne dekoracje i spędzimy w środku uroczy wieczór. – zdradził mały sekret, na który na pewno wpadł dopiero w tej chwili.
Skinąłem głową, chociaż wątpiłem by to dostrzegł. Mimo wszystko byłem zbyt zadowolony z takiego obrotu spraw by martwić się byle głupotą. Ha, zdecydowanie zbyt często przychodziło mi do głowy to słowo, kiedy określałem moje relacje z Edvinem i nasz stan intelektualny, ale i tak byłem pełen pozytywnych myśli i energii, którą chciałem wykorzystać.

2 komentarze:

  1. Jestem trochę zawiedziona, spodziewałam się jakiejś poważniejszej przyczyny dla której Ed tak się zachowywał. To, że dorobił się braciszka, nawet w trudnej sytuacji rodzinnej, wcale NIE usprawiedliwia ignorowania Nikiego i pilnowania braciszka na każdym kroku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... okej, musiał brata wprowadzić do szkoły, ale nie mógł tego zrobić z Niholasem? Okej, rodzina nie wiedziała o jego orientacji, ale nowy brat chyba by go nie wydał... Hmm, może jeszcze to rozwiniesz? ;>

    OdpowiedzUsuń