czwartek, 22 listopada 2012

Lepiej

Zapraszam Was na bloga z moimi recenzjami (książek, mang yaoi). Komentarze mile widziane, gdyż pomogą mi podjąć współpracę z wydawnictwami ^^

http://werewolf-rain.blogspot.com

Padłem na łóżko czując się tak okropnie, że z trudem łapałem oddech. Zdołałem się tylko rozebrać i założyć piżamę z powodu bólu głowy, który powrócił ze zdwojoną siłą. Nie miałem ochoty na nic, nawet na słodycze. Sheva wziął na siebie opowieść o tym, co się wydarzyło, kiedy ja leżałem z zamkniętymi oczyma marząc o spokoju, śnie i odpoczynku. Niestety, aż za dobrze wiedziałem, że jutro głowa będzie mnie bolała nie mniej niż teraz.
- Chwila, chwila. Chcesz powiedzieć, że mój Remi umiera z powodu głupiego smrodu?
- Nie takiego głupiego, ale tak. – Sheva przysiadł na skraju mojego łóżka. – Tutaj przynajmniej nie cuchnie tak jak na korytarzu, więc może mu przejdzie... Syri?
Zmusiłem się by otworzyć oczy i spojrzeć na chłopaka, który właśnie wykonywał brzuszki, a później kilka pompek. Co on właściwie robił?
- To wilkołak, a więc pewnie nadal pamięta ten smród. – mówił, jakby nie było mnie z nimi. Podszedł i pochylił się nade mną wciskając mój nos w swoją szyję. Moje nozdrza wypełnił jego zapach.
- Ma wąchać twój pot? – James krzywił się na pewno, kiedy to mówił, ale mi cały świat przysłoniły włosy Syriusza.
- Nie, idioto. – czułem drżenie jego ciała, kiedy mówił. – Ma wąchać mnie, a zapach ciała jest intensywniejszy, kiedy jest ono ciepłe. Na pewno lepiej żeby czuł mnie niż pamiętał to, co przykre, nie?
- Ja tu jestem. – odezwałem się w końcu i przycisnąłem nos mocniej do skóry na szyi Blacka. Jej zapach zawsze mi się podobał, bo przecież nie mogło być inaczej, kiedy kochałem się w Syriuszu. Uwielbiałem ten aromat, który kojarzył mi się z łakociami i przyjemnością. Wyglądałem jak szczeniak potrzebujący bliskości, ciepła i mojego kochanka. – Już mi lepiej. – rzuciłem ze spokojem, chociaż głowa nadal mnie bardzo bolała. Może nawet bardziej niż wcześniej?
- Wiem, że tu jesteś, ale nie wierzę, że może ci być lepiej od samego wąchania mnie.
- Mogłoby. – stwierdziłem spokojnie, ale miał racje. Wąchanie nie rozwiązywało problemu, chociaż go łagodziło.
Ktoś walnął w nasze drzwi pięścią, a następnie rozległo się nawoływanie.
- Zbiórka w Pokoju Wspólnym! – zawył nieznany mi głos, a później ktoś oddalił się biegnąc dalej. Dobrze wiedzieliśmy, co to oznacza. Nie pierwszy raz w tym roku zdarzało się coś takiego. Zwlekłem się z łóżka z niechęcią odsuwając się od swojego chłopaka. Nie miałem nawet ochoty ubierać się, czy dodatkowo okrywać szlafrokiem. Zwyczajnie wolałem wyjść, odbębnić obowiązkową zbiórkę z McGonagall i położyć się spać. Syri złapał mnie za dłoń i pocieszająco pogłaskał skórę kciukiem. Kto, jak kto, ale on wiedział, jak dalece nienawidziłem obowiązków, kiedy nie czułem się najlepiej. Odpowiadając na jego czułość uśmiechem wyszedłem z przyjaciółmi na schody. Tak jak myślałem, nauczycielka stała przy wejściu i tupała niecierpliwie nogą czekając na bandę leniwych uczniów, którzy mieli się tutaj jeszcze pojawić. Westchnąłem ciężko opierając się o Blacka, jako że mój żołądek może i się uspokoił, ale łupało mnie w boku, a obwiałem się upadku. Nie chciałem stanowić atrakcji dla całego Gryffindoru i to w obecności nauczycielki.
- To już wszyscy? – zapytała patrząc po twarzach zebranych. Dostrzegłem, że miała w ręce spinacz, którym mogła zatykać nos, kiedy opuszczała bezpieczne korytarze pozbawione trollowego smrodu. Jeden ze starszych prefektów skinął głową. Inny potwierdził to stojąc poniżej naszego stanowiska i podejrzewałem, że kolejny był za nami i sprawdził pokoje. – Dobrze. – kobieta skinęła sobie głową. – Wiecie już, że kolejny raz nasza szkoła przeżywa niechciany atak. Tym razem mamy do czynienia z trollami i z tego też powodu do jutra nikomu nie wolno opuszczać dormitorium. Dla waszego bezpieczeństwa radziłabym przestrzegać tej zasady. Pozbyliśmy się już „gości”, ale w dalszym ciągu traw wietrzenie zamku i sprawdzanie wszystkich możliwych wejść, z których mogły skorzystać te stworzenia. Podejrzewamy, że ich pojawienie się tutaj nie było przypadkowe. Nie możemy jednak wykluczyć, iż w zabezpieczeniach zamku powstała wyrwa, którą wykorzystano. Dojdziemy także do tego, jak to możliwe i zbadamy, czy ktoś z wewnątrz maczał w tym palce. Proszę państwa, to tyle z mojej strony. Proszę dostosować się do zakaz opuszczania dormitorium, a także uważać na to, co robicie. Pan Potter może odetchnąć z ulgą, gdyż nie jest o nic podejrzewany z wiadomych powodów. – jej spojrzenie było zadziwiająco ostre, kiedy spoglądała na okularnika. On ze swojej strony zarumienił się i opuścił głowę patrząc na swoje buty.
- J., mam wrażenie, że o czymś nam nie powiedziałeś. – mruknął Sheva.
- To nieistotny szczegół. – zdecydowanie się czegoś wstydził.
- Mów. – rozkazał zielonooki łapiąc Jamesa za ramię i odciągając do tyłu, gdyż profesorka wychodziła zostawiając nas z naszymi domysłami dotyczącymi osoby, która była zamieszana w aferę trollową. – Nie wyrywaj się, bo i tak nie puszczę. – syknął do ucha okularnika tak, że każdy znajdujący się wystarczająco blisko mógł go usłyszeć. Sheva pchnął Pottera tarasując sobą wyjście z pokoju i rozkazująco wskazał łóżko. – Gadaj!
- A jak nie?! – nie wiem, czy ten bunt miał sens, kiedy Andrew na pewno miał swoje sposoby zmuszania do posłuszeństwa. Nawet teraz jego mina świadczyła o tym, że nie da się łatwo pokonać.
- Dobra, dobra! – J. bardzo szybko się poddał, co było zaskakujące biorąc po uwagę jego charakter i niechęć do zwierzania się z czegoś, co uważał za wstydliwe. – Chodziło jej o to, że kiedy idąc do woźnego natknęliśmy się na trolle to omal nie zemdlałem ze strachu. Byłem przerażony i chciałem krzyczeć, ale nie mogłem wydobyć z siebie głosu, a później uderzył mnie ten paskudny smród i niemal zwymiotowałem jej na szatę. Koniec. Zwyczajnie domyśliła się, że nie byłbym w stanie niczego zaplanować, bo zrobiłbym w spodnie gdyby tylko mi się chciało.
- Idiota. – skomentował to Sheva, a ja musiałem się z nim zgodzić, chociaż sam byłem w nie lepszym stanie z powodu tego paskudnego smrodu. Tyle, że ja byłem wilkołakiem, a on zwyczajnym głuptasem.
Położyłem się w łóżku przykrywając pościelą po samą brodę. Ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że głowa boli mnie mniej niż przed chwilą, jakby samo odsunięcie myśli od tego miało lecznicze właściwości. Uśmiechnąłem się do Syriusza by pokazać mu w ten sposób, że czuję się całkiem dobrze. Chyba odczytał to jak należy, gdyż podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Naprawdę lubiłem, kiedy to robił, chociaż czułem się jak dziecko. Mogłem piszczeć z radości, kiedy miałem go blisko siebie, a jego usta dotykały mojej skóry – nie ważne, w którym miejscu.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, a następnie wspiął się na moje łóżko i uklęknął na nim zaciągając zasłony. Lekki półmrok, jaki zapanował ukoił ciężar mojej głowy, wydawał się pieścić oczy i przede wszystkim sprawiał dodatkową rozkosz, gdyż Syri mógł przysunąć się do mnie kładąc obok, całując w sobie właściwy sposób, zaś jego dłoń spoczęła na mnie, gdy mnie obejmował. Podobał mi się ten ciężar, jaki przygniatał mój brzuch. Byłem spokojniejszy i zdrowszy. Mógłbym piszczeć z zadowolenia, gdyby nie było to trochę głupim pomysłem. Zamiast tego domagałem się więcej pocałunków, kiedy przylgnąłem do mojego chłopaka. Prawdę mówiąc zaczynałem odczuwać straszne zmęczenie i powieki kleiły się do siebie im przyjemniej mi było. Wstydziłem się trochę tego, że mój chłopak musiał cierpieć całując mnie niedługo po tym, jak wymiotowałem, ale on chyba wcale o to nie dbał. Oczywiście, wymyłem się, wyczyściłem dokładnie usta, ale i tak niesmak spowodowany myślą o tamtym zajściu pozostawał. Tym cudowniejszy wydawał mi się Black, kiedy nie narzekając skakał w koło mnie by umilić mi ten kiepski dzień. Był nawet na tyle miły, że szeptem obiecał zostać obok póki nie zasnę, a jego wargi muskały moją twarz, w każdym miejscu, które wydawało się wyjątkowo ich stęsknione.
Nic, więc dziwnego, że zasnąłem bardzo szybko, a sny nie przychodziły pozwalając mi wypocząć tak, jak tylko tego chciałem. Było lepiej.

1 komentarz:

  1. Zawsze uważałam, że jeśli zasypiamy obok kogoś bez przeszkód, to musi nas dzielić z ta osoba jakaś zażyłość.
    Potter wymigał się od podejrzeń w bardzo stanowczy, acz mało subtelny sposób. xD Gdyby jednak żołądek go zawiódł, McGonagall nie byłaby taka szczęśliwa xD

    OdpowiedzUsuń