piątek, 16 listopada 2012

Ykhm, co?

16 listopada
Jeszcze nigdy do tej pory nie byłem tak zmęczony. Czułem, że kręci mi się w głowie, kiedy zamykam oczy, ziewałem na historii magii. Jakby tego było mało wargi strasznie mi pierzchły, pękały, bolały podrażnione. Mając nadzieję, że to coś da piłem barszcz czerwony z kubeczka, który mógłby być ciut większy. Może zwyczajnie zbyt mało piłem w te chłodne dni i dlatego mój organizm wysychał powoli? Nie wierzyłem w to, chociaż bardzo bym chciał. Nienawidziłem sytuacji, kiedy coś mi było, a ja nie wiedziałem ani słowa o przyczynie swojej niedoli. Ale czy mogłem coś na to poradzić? Nie pójdę przecież do Skrzydła Szpitalnego jęcząc, że moje usta wysychają na wiór i nie mogę całować się ze swoim chłopakiem, bo od razu pękają i zaczynają krwawić. Musiałem rozwiązać to sam. Jakkolwiek było mi trudno.
- Remi, to może być ciekawe. – Syriusz podniósł głowę znad książki, którą czytał z myślą o mnie. Co jakiś czas nadal porywał z biblioteki publikacje o wilkołakach chcąc wiedzieć o mnie więcej i więcej. Widocznie starał się także wyczuć, na co może sobie pozwalać, a na co nie. Chociaż nigdzie nie było nawet słowa o związkach z wilkołakami. Może ja i Greyback stanowiliśmy wyjątek od reguły? Ja ze względu na cudownych przyjaciół, zaś on, dlatego, że ukrył przed żoną swoją likantropię?
- Co takiego znalazłeś? – upewniłem się, że nikt nas nie usłyszy, kiedy tak rozmawialiśmy na ten niebezpieczny temat w Pokoju Wspólnym.
- Greyback jest alfą. – stwierdził konspiracyjnym tonem.
- Czym jest? – nie rozumiałem.
- Eh, ty nic nie wiesz, co? Alfą, czyli przywódcą twojej watahy. No, wiesz. Głową stada. To on cię przemienił, więc ma nad tobą jakąś tam kontrolę, a przynajmniej możesz czuć, kiedy dzieje się z nim coś niedobrego. Tak pisze w tej książce. – pomachał grubaśnym woluminem. – Może stąd wzięły się tamte bóle głowy. Greybackowi mogło się coś stać, a ty to odczuwałeś. Jesteś jednak osobnym futrzakiem, więc żyjesz, a on zginął.
- Nie wierzę w to. – westchnąłem ciężej niż on przed chwilą. – Gdyby zginął wiedziałbym o tym. Mógł mieć wypadek, ale nic więcej. Z resztą, już na pewno się wyleczył. Może zapadłbym w śpiączkę gdyby umarł? To wydaje mi się bardziej prawdopodobne.
- Paskudny wniosek. – Syri skrzywił się opierając czołem o twardą oprawę książki trzymanej na kolanach. – To by znaczyło, że nie można go zabić, bo wtedy tobie także coś się stanie. Nie troszczę się o inne futerkowce, bo na nich mi nie zależy, ale ty... To w ogóle możliwe żeby więź między alfą, a innym wilkołakiem była tak silna?
- Chyba nie mnie pytasz? – pogładziłem jego dłoń uspokajająco. – Greyback jest nie do zdarcia, więc pewnie nigdy nie zginie, a my nie dowiemy się, co by się wtedy stało ze mną. Tak jest lepiej.
- Niech będzie, ale i tak mnie to nurtuje. Nie podoba mi się ta zależność. Co by się stało, gdyby on mógł sterować twoimi poczynaniami podczas pełni, gdyby tylko znalazł się wystarczająco blisko? Z resztą, nie chcę wiedzieć. Nawet nie chcę wiedzieć. Albo chcę, ale się boję... Sam już nie wiem!
- Więc przestań o tym myśleć i nie czytaj więcej o mnie? – wziąłem książkę z jego kolan i odłożyłem na bok. Usiadłem na niej żeby uniemożliwić chłopakowi sięgnięcie po nią w przypływie ciekawości lub przyzwyczajenia i uśmiechając się pocieszająco pogłaskałem go po głowie. – Odwróć się. Zrobię ci warkocza.
- O, Merlinie. – westchnął, ale nie odmówił, co od razu zauważyłem. Nie podobał mu się pomysł, chociaż nie próbował się temu przeciwstawiać. Byłem jego panem. Czy raczej to sobie wmawiałem, bo nie byłem w rzeczywistości nikim. – Dobra, dobra. Nie rób tych płaczliwych oczu! Już się odwracam. – i rzeczywiście to zrobił.
Zadowolony zmieniłem pozycję, przeczesałem palcami jego gładkie włosy i zebrałem je w ręce. Czy ja w ogóle pamiętałem, jak robić tego warkocza? Kiedyś to potrafiłem, a przynajmniej mama męczyła mnie bym wiązał jej włosy, kiedy miałem zły dzień, a nie mogłem wychodzić na podwórze by bawić się z kimkolwiek. Było to w dwa lata po ukąszeniu, kiedy w dalszym ciągu nie nawykłem do przemian, bólu i tego, że na zawsze będę przeklęty. Teraz byłem zwyczajnie „inni” i nie musiałem przejmować się czyimiś włosami, chociaż w przypadku Syriusza mogło to być bardzo ciekawe.
- Tylko nie zrób ze mnie głupka, dobrze? Jeden z naszej grupie wystarczy. – bezsprzecznie chodziło o Pottera, który poszedł szpiegować swoje ofiary, a więc Snape’a i Evans. – W ogóle nie wiem, co widzisz w warkoczu...
- Wolisz kokardę i kucyki? – puknąłem go w kark i zacząłem bawić się na poważnie dzieląc gęste włosy chłopaka na trzy części.
Nie miałem zbyt wiele czasu by zająć się tym, jakże „ciekawym” zabiegiem, gdyż Syri, jeszcze zanim dotarłem do połowy długości jego włosów robiąc jakieś niezdarne „coś”, już kręcił się, wiercił, marudził i ostatecznie wyrwał włosy z moich rąk, a gładkie pasma rozsunęły się znowu tworząc ciemną kaskadę niczym wodospad. I pomyśleć, że to ja jestem wilkołakiem i powinienem mieć problemy ze skupianiem uwagi na jednym zajęciu...
- Mam ochotę na buziaka...
- Więc twoja ochota musi poczekać. – to Zardi przelazła przez oparcie sofy i wcisnęła się między nas, tak jak kiedyś. – Czyj to był pomysł żeby Kinn udawał zainteresowanego mną, co? Mam przez to drobny problem ze śledzeniem interesujących mnie osobników waszej płci. Nie mogę uganiać się za chłopakami z chłopakiem u boku, dajcie spokój. Chcę mu pomóc, jasne. Ale nie w ten sposób. Już mam dosyć udawania dziewczyny każdego geja w naszym domu, więc niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego padło na mnie, a nie na was? Nie mogliście mu pomóc, tylko musieliście wysłać do mnie?
W sumie miała rację i to chyba było najbardziej dołujące. Dlaczego nie wzięliśmy spraw w swoje ręce, nie pogadaliśmy z tym całym Edvinem i nie wyjaśniliśmy sprawy? A, tak. Zwyczajnie nic by nam nie powiedział, a jedynie wściekał się o nasze zainteresowanie jego chłopakiem. Przecież nawet Niholasowi nie chciał zdradzić, co się dzieje i kim jest ten cały Sebastian. Czy mogliśmy w takiej sytuacji liczyć na jego wyrozumiałość i na to, że serce rudzielca okaże się bardziej otwarte na nas niż na słodkiego Kinna?
- To by się nie udało. – mruknąłem.
- A uda się ze mną? Popatrz na mnie. Żaden chłopak się mną nie interesuje, bo sama wyglądam jak pół chłopaka. Ja rozumiem, że Ed nie wie o upodobaniach Niholasa i sądzi, że jest pierwszym facetem, jakim Nick się interesuje, ale mimo wszystko...
- Czy ty przyszłaś się wygadać, czy naprawdę chcesz wiedzieć, kto go do ciebie wysłał? – Syriusz spojrzał na nią krzywo, a ona wzruszyła ramionami.
- Prawdę mówiąc to chyba to pierwsze. Lubię peplać, a Agnes musiała lecieć na swoje dodatkowe zajęcia, więc się nudzę. – uśmiechnęła się lekko, trochę jakby zawstydzona tym, że zwala nam się na głowę zamiast pozwolić byśmy rozkoszowali się sobą.
Uśmiechnąłem się i poklepałem ją po głowie, jak wcześniej Blacka. Prawdę mówiąc była dla mnie jak siostra, chociaż nie mogłem wiedzieć, jak to jest mieć rodzeństwo. A jednak Zardi miała w sobie coś, co mnie cieszyło, co sprawiało, że po moim ciele rozchodziło się ciepło, a wszystko to, dlatego, że ona była obok, zachowywała się jak kobieca, spokojniejsza wersja Jamesa i miała dystans do samej siebie. Poza tym, jej uśmiech topił lody, jakby był promieniem słońca zatrzymanym na ziemi.
- Zaproponowałbym ci robienie warkoczy, ale nie radzę sobie na długich włosach, a co dopiero na twoich.
- TROLE ATAKUJĄ!
Syknąłem i zasłoniłem uszy, kiedy Potter wpadł do Pokoju Wspólnego wydzierając się, jakby ktoś magicznie wzmocnił jego głos.
- WSZYSTCY DO SYPIALNI I NIE WYCHODZIĆ. TROLE ZAATAKOWAŁY ZAMEK!
- Co? – po pomieszczeniu rozniosło się zbiorowe pytanie niedowierzających osób.

1 komentarz:

  1. Trole? Potter serio mówi, czy ma mroczki przed oczami? xD Jeśli to prawda... Harry musiał to dostać w genach... znaczy... Głoszenie 'dobrych' nowin, a jeśli kłamstwo... Cóż, większość pewnie właśnie tak sądzi, ale Trole w szkole? Kto by je wpuścił? No i ciekawe, co z Greybackiem. Może faktycznie coś mu jest.

    OdpowiedzUsuń