czwartek, 13 grudnia 2012

Kartka z pamiętnika CCV - Regulus Black

- Dlaczego mi to robisz? – przerwałem pisanie spoglądając na siedzącego obok, zamyślonego Barty’ego. Jego jasne oczy były zamglone myślami, które wypełniały głowę, nawet usta wydawały się senne z powodu jego stanu pośredniego między jawą, a snem.
- Co robię? – nie zrozumiał, ale rozbudził się przynajmniej na tę jedną chwilę. – Co ci robię?
- Głaszczesz moją dłoń, kiedy pisze. To mnie rozprasza, bo twoje palce palą. Nie masz gorączki? – przysunąłem się do niego trochę bardziej i wsunąłem dłoń pod jego grzywkę dotykając czoła. Nie wydawało się gorące, a jednak nie mogłem być o tym całkowicie przekonany ponieważ nigdy wcześniej nie sprawdzałem w ten sposób czyjejś temperatury. Nawet porównywanie go z moją nie byłoby mądrym posunięciem. Przecież Barty zawsze wydawał się cieplejszy ode mnie, jakby płonął gdzieś w nim ogień, gdy ja zamarzałem począwszy od serca.
- To twoje dłonie są zimne. – zauważył obejmując moje palce swoimi i przyłożył do swoich ust chuchając na nie.
- Fuj! – syknąłem i wyrwałem mu swoją rękę wycierając ją o jego spodnie z miną ukazującą moje zniesmaczenie. – Chcesz na nią napluć przez przypadek?
- Nie miałem takiego zamiaru. – prychnął w odpowiedzi i przesunął mój pergamin bliżej siebie. – I nie szukaj wymówki żeby usprawiedliwić swój kiepski sposób na rozgryzienie tego eliksiru. Slughorn to zagmatwał, ale odpowiedź jest banalnie prosta. Zastanów się nad składnikami, jakich używasz do tych wszystkich mikstur. Powtarzają się. Kiedy pomyślisz o środkach przeciwdziałających też zauważysz, że się powtarzają. To banalne, ale trzeba pomyśleć, co pomoże, a co mogłoby zaszkodzić. Tak jak z transmutacją. Albo ci się uda, albo mamy problem, rozumiesz? – w jego spojrzeniu było tyle szczerości, że z trudem mogłem przebić się przez nią ze swoim zwyczajowym chłodem i markotnym nastawieniem do wszystkiego. Ostatnimi czasy byłem chodzącym niezadowoleniem i narzekaniem, co miało zapewne związek z kiepską pogodą, masą śniegu i nachodzącymi mnie co noc snami. Nienawidziłem pamiętać nocnych omamów, jako że nigdy nie mogłem się wtedy wyspać, a dzisiejsze były dla mnie szczególnie wymęczające psychicznie. Dziewczyna popełniła samobójstwo zostawiając w żałobie swojego chłopaka i przyjaciółkę. Spotkałem ich wychodząc z domu, jak siedzieli na moich schodach zagradzając przejście. Chłopak domyślił się, że musi odejść, toteż pospieszył swoją koleżankę, a gdy koło mnie przechodził słyszałem, jak mówi do dziewczyny, że teraz to oni muszą umrzeć by do niej dołączyć. Miałem ochotę płakać. Złapałem go za rękaw zatrzymując.
„Nie możesz” powiedziałem zanim w ogóle zdołałem się powstrzymać. „Nie została jeszcze nawet pochowana. Nie możecie teraz.” Starałem się ubrać swoje myśli w słowa, które dotarłyby do tego desperata. „Pozwólcie jej najpierw w spokoju odejść. Nie możecie zasmucać jej po śmierci.”
Chłopak rozpłakał się w pewnym momencie opadając na mnie. Siedziałem otulając go swoim ciałem, jego głowa spoczywała na moich kolanach. Łkał zwinięty w kłębek i byłem w stanie objąć go, poczuć, jak w moich ramionach tuli się, szuka pocieszenia.
„Gdyby chciała żebyś umarł wraz z nią już teraz by cię ze sobą zabrała.” Mówiłem kiwając się lekko z nim w objęciach. Wtuliłem twarz w miękkie, ciemne włosy, gładziłem jego plecy, ramiona. „Ale ona tego nie chciała i dlatego nie możesz tego zrobić. Jej duch nadal tu jest i nie chce żebyś i ty umierał”.
Kiedy się uspokoił pogładziłem go po głowie i widziałem, że jest zmęczony, śpiący i przygnębiony. Pocałowałem go w czoło mając nadzieję, że moja troska złagodzi jego cierpienia. Było mi go tak bardzo żal, że sam już nie wiedziałem, co czułem dokładnie. Chciałem tylko by przestał myśleć o własnej śmierci, by się uśmiechnął, zapomniał o przykrościach.
- Wypisz wszystkie składniki tych pięciu eliksirów. – Barty zwrócił na siebie moją uwagę wkładając pióro w moją dłoń i podsuwając mi pergamin. Zabrałem się za to, chociaż moje myśli nadal wypełniał dziwny sen.
- A to o czym myślałeś? – podjąłem by odpędzić własne zamyślenie. Zacząłem powoli przywoływać w pamięci wszystkie składniki jednego z eliksirów, które podał nam nauczyciel pod koniec zajęć.
- Tak naprawdę to nie pamiętam. – powiedział patrząc na mnie i dźgając palcem moją dłoń. – Pisz, bo nie mamy całego dnia. Swoją drogą, słyszałem o jakimś wielkim czarodzieju, który zbiera swoich sprzymierzeńców by walczyć z mieszańcami i mugolami.
Podskoczyłem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że będzie o tym wiedział. Nie powinien. A może wręcz przeciwnie? Może powinien wiedzieć, powinien się nad tym zastanawiać, przystąpić do tego nowego społeczeństwa, które powoli powstawało pod władzą jednego człowieka?
- Tak. Wiem o czym mówisz. Ale nie chcę teraz o tym rozmawiać, jasne? Staram się skupić na zadaniu.
- Kłamiesz. Siedzisz w tym po uszy i dlatego nie chcesz rozmawiać.
- Dokładnie, a teraz zamknij się z łaski swojej, albo zrób za mnie to głupie zadanie. – zacząłem się irytować. – Daj mi święty spokój, bo mam cię dosyć.
- Dobrze, przepraszam. – podniósł ręce w obronnym geście i wymienił kilkanaście składników do stworzenia eliksiru, którego szukałem analizując te, które miałem. – Koniec. Rozwiązałeś zadanie.
Spojrzałem na niego i westchnąłem głęboko.
- Naprawdę czasami cię niecierpię, wiesz? Jesteś irytujący, uciążliwy, nieznośny i mam cię dosyć. W dodatku sam się do mnie przykleiłeś, a ja nadal nie wiem jakim cudem to zaakceptowałem.
Jego uśmiech był rozbrajający, kiedy prezentował pełne uzębienie, a kąciki jego ust wydawały się nienaturalnie rozciągnięte. Wyglądał paskudnie. Chociaż na pewno niektórym musiał się podobać. W szczególności dziewczynom z jego domu, które znały go na tyle dobrze, że wiedziały jaki jest, a to najwidoczniej dodawało mu uroku w ich oczach. W moich raczej go tracił. Był przecież chodzącym wrzodem.
- Jesteś niesprawiedliwy w tym, jak mnie traktujesz. – powiedział nagle i łapiąc mnie za krawat pociągnął do siebie, odrobinę poddusił zmuszając do podniesienia się z krzesła. Jego usta nagle naparły mocno na moje posyłając drażniące, elektryczne bodźce wzdłuż mojego kręgosłupa. Zamarłem nie rozumiejąc, nie mogąc się zmusić do ruchu. Byłem zaskoczony i sparaliżowany z tego powodu. Byłbym w stanie paść teraz nieprzytomny, gdyby nie fakt, że adrenalina wiedziała, jak powstrzymać mnie przed utratą świadomości. Przez chwilę przeszły mnie dreszcze obrzydzenia, ale szybko ustąpiły zwyczajnemu szokowi. Tak naprawdę już sam nie wiedziałem co czuję, co się ze mną dzieje. Patrzyłem zszokowany na rozmazaną z bliska twarz Barty’ego, na jego jasną skórę, blond włosy i czułem jak powietrze, które wypuszcza przez nos łaskocze moją twarz.
Kiedy się odsunął nadal nie byłem pewny, co mam robić. Czy płakać, czy może się roześmiać, czy chce mi się wymiotować, czy może zupełnie nic nie czuję, a jedynie wymuszam to wszystko chcąc jakoś zareagować ciałem, a nie tylko duchem, który właśnie został spetryfikowany, umysłem, który zawiesił swoją działalność na te kilkanaście chwil, jak mi się zdawało.
- Rozumiem aluzję i już mnie nie ma. – rzucił wesoło, jakby nic się nie stało, jakbym naprawdę właśnie się odezwał i dał mu jakąkolwiek odpowiedź na to, co właśnie zrobił.
Siedziałem niczym pusta skorupa na swoim miejscu, kiedy on odchodził prezentując mi swoje całkiem szerokie plecy, poplątane włosy, których najwidoczniej nie miał okazji uczesać zaraz po przebudzeniu. Na ramieniu wisiała mu torba, z której wystawały podręczniki. Nie odwrócił się do mnie, nie zmienił zdania, a jedynie zniknął za regałami. Poczułem lekki przeciąg, kiedy najpewniej otworzył drzwi by wyjść z biblioteki. A może zwyczajnie mi się to zdawało? Miałem w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie. Musiałem się poruszyć, wrócić do sprawności ruchowej, umysłowej, intelektualnej. Barty musiał być trucicielem, który właśnie wolał we mnie swój jad i teraz powoli umieram tracąc wszelkie władze. Tak, musiał to tak rozegrać.

2 komentarze:

  1. To ostatnie zdanie, jakie kiedykolwiek miałabym tu napisać, ale... ja się boję Regiego! Jak słowo daję... Myślałam, że jednak będzie tym... grzeczniejszym, że jednak nie stanie po stronie rodziców... A jednak się pomyliłam. Szkoda, bo wydawał mi się taki spragniony miłości, a ktoś taki nie mógłby przyłączać się do tak brutalnego stowarzyszenia.
    Cóż, ale przynajmniej miał sensacje w sercu. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;)
    Nominowałem Cię do Liebster Blog Award
    Więcej informacji na blogu ;p

    OdpowiedzUsuń