niedziela, 23 grudnia 2012

Kartka z pamiętnika (Xmas Special) - Marcel Camus

By osłodzić Wam Święta! Wesołych i do Nowego Roku, Kochani!

Musiało być stosunkowo wcześnie, kiedy zbudziło mnie pukanie do drzwi sypialni. Na zewnątrz wciąż panował półmrok, w nogach łóżka walały się większe i mniejsze świąteczne pakunki, a Fillip spał wtulony we mnie póki nie usłyszałem kolejnego cichego „puk, puk”.
- Wejdź, kochanie! – rzuciłem przecierając oczy. Dźwięk mojego głosu rozbudził mojego Anioła, który mrucząc pod nosem pozbywał się z umysłu resztek przyjemnego snu.
Drzwi uchyliły się cicho nie wydając żadnego skrzypiącego dźwięku, a między nimi, a framugą pojawiła się mała, rozczochrana główka.
- Zamknij oczka. – poleciłem chłopcu i zasłoniłem dłonią oczy kochanka, kiedy zaklęciem zapaliłem światło. Dobrze wiedziałem, jak bolesny może być ten nagły przebłysk jasności, kiedy czułe spojrzenie przyzwyczajone było do mroku.
Fillip ziewnął kładąc głowę na moim ramieniu i jeszcze chwilę walczył z sennością, która brała górę nad jego pragnieniem rozpoczęcia dnia właśnie w tej chwili. O ile dzień po dniu potrafił wyjść z łóżka bardzo wcześnie, o tyle w okresie świątecznym zamieniał się w rozkosznego lenia, który mógłby cały dzień przeleżeć w ciepłej, miękkiej pościeli.
- Był u mnie Mikołaj. – oświadczył Nathaniel, zbadał teren i uznając, że nic nie stoi na przeszkodzie wparadowania do naszej sypialni otworzył szerzej drzwi. Jak zwykle trzymał za rękę swojego misia, który najpewniej nigdy nie będzie mógł się rozstać z moim zaborczym synem. Kiedyś miś należał do mnie i był cudownym prezentem, jaki otrzymałem od Fillipa, zaś teraz należał do tego małego cudu, który go sobie przywłaszczył. Drugą dłoń chłopiec zaciskał na swoim niewielkim kocyku. To właśnie na nim do sypialni wjechały prezenty, które malec otrzymał i najwidoczniej wszystkie skrupulatnie przeniósł na koc by zabrać nierozpakowane do nas.
Malec podszedł do łóżka i odsunął prezenty, które tam leżały robiąc sobie miejsce. Najpierw wrzucił na materac misia, a następnie zebrał wszystkie końce koca i wgramolił się do mnie ciągnąć za sobą prowizoryczny worek. Przez chwilę maltretował moje kolana szukając wygodnego miejsca dla siebie, by w kocu usadowić się między mną, a Fillipem, który doszedł już do siebie. Mój kochanek pogłaskał syna po głowie, przyklepał odrobinę jego zmierzwione snem włosy i pocałował go w czoło. Chłopiec odpowiedział mu słodkim uśmiechem, posadził obok siebie misia i zabrał się za rozpakowywanie paczek.
Kiedy pytałem Nathaniela o upragnione prezenty, które powinien przynieść mu Mikołaj, malec nie miał pojęcia, czego może mu brakować do szczęścia. Naprawdę mnie to cieszyło, gdyż oznaczało, że mój syn jest zadowolony ze swojego życia i ma wszystko, o czym mógłby marzyć.
Podniecony Nathaniel rozerwał papier pierwszej paczki, którą wybrał i zapiszczał podskakując na miękkim materacu. Jego oczka były ogromne, a uśmiech nie mieścił się na jego pucołowatej buzi, kiedy zaprezentował nam zestaw dziecięcych przyborów do miotły. Miał tam ozdobne spineczki do witek z misiaczkami, pastę do polerowania, która pachniała wanilią, szmateczkę i inne drobne przybory. Mój syn nie potrafił żyć bez swojej miotełki i misiaczków, więc prezenty dla niego zazwyczaj znajdowałem w swoim sklepie. Widziałem, jak świecą mu oczka, kiedy ogląda nasz asortyment i ani przez chwilę nie żałowałem decyzji, jakie w życiu podjąłem otwierając sklep wraz z Fillipem.
Chłopiec z namaszczeniem odłożył swój pierwszy prezent na bok i zabrał się za kolejny. Tym razem było to dziecięce wydanie quidditcha przez wieki i podejrzewałem, że był to jedyny prezent, na jaki było strać Reijela, który w dalszym ciągu nie przepadał za moim synem. Oliver dosłał jednak cichcem całkiem spory worek łakoci, które Nathaniel uwielbiał. Jeśli maluch mógł być jeszcze radośniejszy niż po otwarciu pierwszego pakunku to teraz jego małe serduszko musiało dostać skrzydeł, a przecież to jeszcze nie wszystko, co otrzymał! Spoglądał błagalnie to na mnie, to na Fillipa i wymownie gładził worek słodyczy. Pozwoliłem mu zjeść tylko jedną czekoladkę by nie zapchał się słodkim przed śniadaniem. Malcowi czekoladowa ślina pociekła po brodzie, kiedy w końcu miał w ustach słodkości.
Jego kolejna paczka zawierała misiaczkowe akcesoria, jak kocyk w kształcie misia z głową i łapkami, a także karteczkę, którą miałem chłopcu przeczytać. „Mikołaj” informował, że w salonie leży wielki miś, który może zastępować chłopcu łóżko. Tylko z czystego lenistwa malec nie pobiegł do salony by na własne oczka przekonać się, że list nie kłamie.
Zamiast tego pospiesznie rozerwał kolejną paczkę. I tym razem nie obyło się bez misiów. Dziadkowie byli, bowiem bardzo praktyczni i zaopatrzyli chłopca w ciepłe skarpetki, majtusie, kilka sweterków i rozpinaną bluzę z misiowym kapturem. Nathaniel wstał by ją zaprezentować i musiałem trzymać go za biodra by nie stracił równowagi.
- Będę pierwszym misiem na miotle! – oświadczył piskliwie. Był tak podniecony, że drżał na całym ciele, a głosik mu się łamał. – Będę misiem!
Fillip powstrzymywał śmiech patrząc na chłopca z miłością w oczach.
- Tak, kochanie. Będziesz pierwszym misiem grającym w quidditcha.
- A nasz dom zamieni się w misiowe ZOO. – zauważyłem otrzymując w policzek ciepły pocałunek od mojego kochanka.
- Tatusiu, pomóż! – Nathaniel wcisnął Fillipowi w ręce bluzę i odwrócił się tyłek rozkładając rączki by Anioł mógł go ubrać.
- Najpierw zdejmij piżamkę. – poleciłem malcowi wyszukując pośród prezentów koszulki. Maluch siłował się wtedy z guzikami. Pomogłem mu i kiedy miał już na sobie bluzkę Fillip opatulił go ciepłą, delikatną bluzą misiaczkiem. Chłopiec od razu założył na głowę kaptur. Był tak rumiany z radości, że chyba sam nie wiedział, co ma robić, czym się zająć i gdzie patrzeć. Zapakował wszystkie swoje prezenty w koc, w którym je przyniósł, z czystej przekory załadował tam również swojego misia tłumacząc mu, że w ten sposób będzie im łatwiej dostać się do salonu, po czym zsunął się z łóżka.
- Tylko nie jedz żadnych słodyczy, jasne? – rzucił za nim Fillip, który ubierał się by móc towarzyszyć chłopcu w drodze po schodach.
Malec zatrzymał się nagle przed drzwiami i odwrócił powoli w naszą stronę z miną zdradzającą niezadowolenie. A więc planował objadać się z daleka od nas, ale teraz, kiedy miał wyraźny zakaz, musiał się do niego zastosować.
- Zaraz zrobię ci śniadanie, a po nim będziesz mógł zjeść trochę czekoladek, jeśli je zmieścisz, dobrze?
- Ale będzie szybko? – wolał się upewnić, a otrzymując zapewnienie Fillipa przystał na to skinieniem głowy.
Idąc za przykładem moich dwóch Cudów, ubrałem się i wraz z nimi zszedłem do salonu, gdzie rzeczywiście zastaliśmy całkiem sporego, leżącego miśka, na którego plecach Nathaniel mógłby bez problemu leżeć. Podejrzewałem, że jego łóżko pójdzie w odstawkę na najbliższe miesiące.
Całując Fillipa pozwoliłem mu zająć się śniadaniem dla nas, podczas gdy ja miałem na głowie naszego radosnego syna. Chłopcu wyraźnie spodobało się otwieranie prezentów, gdyż poprosił bym przyniósł także te należące do mnie i Fillipa, a on z chęcią rozedrze ozdobny papier by się do nich dobrać. Poddałem się bez walki i wypełniłem prośbę chłopca, który świecił jaśniej niż kolorowe światełka na choince.
Mój mały miś musiał zostawić połowię zapakowanych nadal paczek, kiedy został zawołany na śniadanie. Pamiętał, że po nim może objadać się łakociami, więc nie narzekał. Od razu rzucił się na kanapki w kształcie maleńkich kwadracików, które mógł jeść szybciej niż całe kromki. Jak na mój gust apetyt mu dopisywał, a i herbatę wypił bez szemrania by pognać do salonu nie bacząc na nic. Przez najbliższy czas był wiec zajęty prezentami i swoim szczęściem, zaś ja mogłem poświęcić kilka chwil mojemu kochankowi.
Odsunąłem krzesło robiąc mu miejsce na swoich kolanach. Usiadł na nich przytulając się mocno. Był ciepły i pachnący, a jego uśmiech mogłem porównywać tylko z tym na buzi naszego syna.
- Wesołych Świąt. – szepnął mi do ucha.
- Wesołych Świąt, kochanie. – odpowiedziałem całując go w policzek, który miałem najbliżej zaś, kiedy mój Anioł odsunął się odrobinę, mogłem sięgnąć jego cudownych warg, których nigdy nie miałem dosyć.

3 komentarze:

  1. ~Niebieski Kot23 grudnia 2012 21:38

    Wesołych Świąt i dużo prezentów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tą rodzinkę ^^
    Wesołych świąt, dużo zdrowia, dużo weny, ciekawych prezentów i piniędzy też :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tutaj, a raczej u nich to, że opisując ich, dajesz im... hmm... czas zarówno dla synka jak i dla siebie. Nie muszą się ukrywać, czy zamykać na klucz. To się dzieje tak naturalnie!!! Bardzo mi się podoba. ;)

    Wybacz, że tak późno (i że nie ma u mnie rozdziału), ale nie miałam jak go napisać... Nie miałam prądu. Jakaś awaria... Ale! Kochana moja Kirhan senpai! xD Podwójne życzenia, bo i z okazji Świąt i z okazji urodzin! xD Wszystkiego, co najlepsze, pomysłów - szalonych i spokojnych też, przypinek w konkursach (xD) i książek. Radości z działań, dobrej pracy, a i boskiego ukończenia kierunku, samych pozytywów, Świąt upływających pod znakiem ciepła, zdrowia i pomyślności... I uśmiechu wesołego! ;3 Wesołych świąt i wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń