środa, 19 grudnia 2012

Kuśtyki

10 grudnia
- Potrafię zrozumieć, że ja jestem obolały po pełni, ale Peter? – rzuciłem do przyjaciół, kiedy miałem pewność, że nikt z nas nie ucierpiał specjalnie podczas pełni, która podobno minęła całkiem spokojnie. Nie mogłem tylko zrozumieć, w jaki sposób wszystko mogło być w najlepszym porządku, kiedy mój przyjaciel jęczał i syczał obolały.
- To nic takiego. – Syri uspokoił mnie kładąc dłoń na plecach, głaszcząc je. – Wypadek przy pracy. Peter znalazł się wczoraj w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Był ostatnim wolnym bastionem między tobą, a ścianą, kiedy się turlałeś.
- Że co, proszę? – zamrugałem oczyma bez zrozumienia.
- Bawiliśmy się trochę i Peter został... Zgnieciony przez ciebie? – Sheva podrapał się po głowie. – No wiesz, ty i ściana. – zamachał lekko rękoma. – I nagle PLASK! – klasnął. – A że Peter był wtedy za tobą... Trochę go uszkodziłeś, ale wszystko było pod kontrolą. Wiemy, jak walczyć z chęcią powrotu do naszych normalnych postaci. Ćwiczyliśmy bardzo długo i wytrwale by osiągnąć perfekcję. Nic nam nie groziło... Poza potłuczeniem.
- W co mu się bawiliśmy? – skrzywiłem się wyobrażając sobie, jakim wilkołaczym idiotą musiałem być, kiedy oni rozmyślnie ogłupiali mnie zabawami.
- Ja cię łaskotałem, a ty starałeś się mnie pozbyć?
Nie chciałem wiedzieć nic więcej. A przynajmniej, nie na ten temat. Gdybym nie musiał stawić się u McGonagall przed śniadaniem na pewno powiedziałbym im, co sądzę o tego typu zabawach, które robią z wilkołaka głuptasa. Przecież byłem złym wilkiem, a nie szczeniakiem! Musiałem jednak przyznać, że mi ulżyło skoro nie skrzywdziłem, za bardzo, żadnego z przyjaciół. Musiałem im ufać, jako wilkołak tak samo, jak jako człowiek. To napawało mnie optymizmem i wywoływało dobry humor.
- Spotkamy się w Wielkiej Sali. – pocałowałem Syriusza w policzek i trochę kuśtykając, jako że musiałem nadwyrężyć nogę w którymś momencie przemiany i dlatego tak bardzo mnie bolała, pognałem, o ile można było w ten sposób nazwać moje niezgrabne podskoki, do przejścia za portretem. Musiałem wyglądać komicznie, kiedy próbowałem się przez nie wygramolić nie nadwyrężając swojej nogi. Już wiedziałem, że muszę odwiedzić panią Pomfrey przed samym posiłkiem. Mogłem przyznać się do bólu, kiedy byłem u niej zaraz po przemianie chcąc się pokazać i zapewnić, że nic mi nie jest.
Miałem nie lada dylemat. Czy zacząć od McGonagall, czy może od Skrzydła Szpitalnego? Uznałem, że obie kobiety na pewno będą w jakimś kontakcie, więc jeśli zacznę od pomocy samemu sobie, wtedy na pewno szkolna pielęgniarka przekaże nauczycielce transmutacji, gdzie mnie znaleźć, gdyby okazało się, że moja noga to coś poważnego. Niestety bolała coraz bardziej z każdym krokiem i po prostu musiałem zasięgnąć fachowej porady.
Trochę ciągnąc za sobą nogę, trochę skacząc na tej zdrowej skręciłem w korytarz prowadzący prosto do Skrzydła Szpitalnego. Po drodze minąłem jakiegoś chłopaka o owiniętej bandażem głowie, którą pewnie rozwalił z powodu nieuwagi, albo nazbyt żywych snów. Miałem szczęście, gdyż docierając do gabinetu byłem w nim sam z zajętą sprzątaniem buteleczek z lekami kobietą.
- Jednak potrzebują pomocy. – powiedziałem nie witając się z nią kolejny raz. Wiedziałem, że rozpozna mnie po głowie i rzeczywiście tak było.
- Co się dzieje, Remusie? – zapytała nawet na mnie nie patrząc, kiedy upychała środki dezynfekujące i przeciwbólowe do szafki.
- Boli mnie noga. – zacząłem banalnie. – Wcześniej nie czułem tego, później trochę, ale ostatecznie coraz bardziej mi dokucza i już z trudem na niej stoję. – dopiero teraz kobieta spojrzała na mnie.
- W którym miejscy boli? – wskazała mi stojącą przy ścianie leżankę. Dotknąłem palcem miejsca, w którym moja miednica łączyła się z udem. Właśnie tam, na zgięciu, bolało najbardziej i promieniowało w dół. – Zdejmuj spodnie.
- Co proszę?!
- Chyba nie sądzisz, że cię zbadam przez spodnie? – kobieta przewróciła oczyma. – Nie musisz zdejmować bielizny, więc w czym problem? – westchnęła ciężko patrząc na moje niezdecydowanie. – Nie interesuje mnie to, co masz w spodniach, naprawdę. Chcę tylko zbadać twoją bolącą nogę, więc albo opuszczasz gacie, albo radź sobie sam!
- A gdyby tak pani najpierw poinformowała panią McGonagall, że tutaj jestem? Chciała ze mną rozmawiać, ale nie mogę przyjść skoro jestem tutaj i... – kobieta napisała coś szybko na karteczce, a kiedy dotknęła jej końcem swojej różdżki sprawiając, iż papier zwinął się w papierowego ptaka, który odfrunął machając swoimi drobnymi skrzydełkami. Nie spodziewałem się, że załatwi to tak szybko, a chciałem zyskać na czasie. Upewnić się, że podołam rozbierając się przy kimś obcym.
Nie zostawiała mi wyboru, kiedy tupiąc czekała na mój ruch. Czerwony na twarzy, zawstydzony, jak nigdy, zdjąłem z siebie spodnie i naciągając sweter starałem się pod nim ukryć.
- Kładź się i przestań niszczyć ubrania. – skarciła mnie sięgając po mały młoteczek, którym zaczęła opukiwać moje kolano, kostkę, a następnie spojrzała na miejsce, które było powodem moich problemów ruchowych. – Wątpię by powodem było złe zrastanie się kości po przemianie, jako że do tego nigdy nie dochodzi. Musiałeś się wyjątkowo paskudnie nadwyrężyć podczas pełni, może nawet trochę skręciłeś staw i teraz wszystko odczuwa twoje dziwne nocne wygibasy. Chciałabym cię zostawić dzisiaj w Skrzydle Szpitalnym żebyś nie musiał za dużo chodzić.
- Nie! Nie mogę! Mam zajęcia! I nawet nie jadłem! – nie wiem jak ta kobieta wytrzymywała przy uczniach takich, jak ja.
McGonagall weszła do gabinetu pukając krótko, ale mocno. Pisnąłem naciągając swój sweter jeszcze bardziej na nogi, jak skończona dziewica w towarzystwie obcego mężczyzny. Coś strasznego i strasznie wstydliwego, a sądząc po tym, w jaki sposób nauczycielka pokręciła głową musiała myśleć o mnie to samo, co wcześniej Pomfrey.
- Remusie, chciałam cię tylko poinformować, że nic podejrzanego nie działo się podczas pełni, więc podejrzewam, że Fenrir Greyback zrobił to, co miał do zrobienia w Hogsmeade i wyniósł się stąd, a spotkanie z tobą było przypadkowym zbiegiem okoliczności. Nadal staramy się upewnić, co do tego, ale możesz być spokojny. – skinąłem głową by pokazać, że rozumiem. – Co się z nim dzieje? – już przestała się mną bezpośrednio interesować.
- Właśnie go badała i chciałabym zostawić tutaj żeby nie chodził niepotrzebnie, ale się na to nie zgadza. Rozważam podanie mu leku przeciwbólowego, nasmarowanie nogi maścią i założenie opatrunku rozgrzewającego. Będzie też zmuszony korzystać z pomocy kuli podczas chodzenia żeby móc odciążyć nogę. Nie wiem na ile mu się to opłaci, ale nic więcej w tej chwili nie zrobię. Tym bardziej, jeśli nie usiedzi na tyłku. – obie kobiety spojrzały na mnie, kiedy zakładałem spodnie nie chcąc dłużej paradować w bieliźnie w misiaczki, którą dostałem na święta od Syriusza jakiś czas temu. – Wieczorem chcę cię tutaj widzieć. – ostrzegła i zdjęła z jednej z półek pudełeczko, które otworzyła podając mi je. – Weź trochę na palce i rozsmaruj w okolicach, które cię bolą. – zajęła się szukaniem czegoś na mój ból, zaś McGonagall litościwie dobrała kulę odpowiednią do mojego wzrostu i wagi.
- Mam nadzieję, że zjawisz się tutaj po zajęciach, jak należy i pozwolisz się przebadać. – wyraziła swoje nadzieję. – I nie życzę sobie, by twoi przyjaciele wykorzystywali twój stan w jakikolwiek sposób, rozumiemy się? – mogłem tylko skinąć głową. Wyszła mając świadomość, że w przeciwnym razie nigdy nie nasmaruje swojej nogi. Za bardzo się wstydziłem. Także pielęgniarka zajmowała się przygotowywaniem odpowiedniej mikstury by dać mi czas na zabieg polegający na wtarciu dziwnie pachnącej maści w staw.
Musiałem przełknąć wstyd i dumę, kiedy kobieta owijała bolące okolice ciepłym bandażem, a kiedy miałem w końcu spodnie na tyłku, podała mi flakonik okropnie śmierdzącego specyfiku.
- Radzę zjeść dużo smacznego śniadania żeby zabić ten smak. – poleciła. – I widzę cię tutaj zaraz po zajęciach lub wcześniej, gdyby coś było nie tak.
Skinąłem głową, obiecałem głośno i dziękując Marlinowi za kulę wykuśtykałem z gabinetu.

1 komentarz:

  1. Za bardzo się turlał, albo Peter zawsze był takim wielkim szczurkiem. xD Hehehe, zarówno Syri jak i Remi mają jakiegoś pecha z McGonagall... ona jest normalnie podglądaczką! XDD

    OdpowiedzUsuń