niedziela, 2 grudnia 2012

Zły

27 listopada
Po chwilowym spokoju, jaki miałem z moimi licznymi dolegliwościami, znowu przychodziło mi zmierzyć się z bólem głowy, zawrotami i brakiem czasu na oddychanie. Od czasu wielkiego włamania trolli miałem na głowie o wiele więcej, jako że bycie prefektem oznaczało odpowiedzialność za masę drobnych i ciut większych rzeczy. Syriusz był z tego powodu bardzo niepocieszony i zrobił się mrukliwy, niemiły dla otoczenia, może trochę brutalny dla rzeczy martwych, co odczuły najdotkliwiej jego podręczniki. Oczywiście, nie chciałem by mój chłopak uchodził za chodzącego zbója, ale jak miałem na niego wpłynąć, kiedy to ja byłem powodem jego niedoli? Gdyby tylko mój dzień miał dobre dziesięć godzin więcej...
- Remi, twój facet zamienia się w bestię. – Sheva dopadł mnie ledwie skończyłem swój mały obchód zamku w poszukiwaniu problemów i niechcianych gości, jacy jeszcze mogli nas odwiedzić.
- Co zrobił tym razem? – westchnąłem ciężko i przetarłem oczy, które piekły mnie lekko z niewyspania. Może powinienem w końcu popracować nad moją umiejętnością godzenia obowiązków z przyjemnościami? W końcu objadanie się słodkościami po nocy wcale mi nie służy.
- Zamordował poduszkę. Jej flaki są wszędzie i teraz usiłuje posprzątać bałagan, jakiego narobił. Tyle, że tej poduszki nie da się już naprawić, więc Skrzaty będą musiały załatwić mu jutro nową. Dziś już nie będą wpadać do nas na małe sprzątanie, a więc pozostaje nam tylko dzień jutrzejszy.
- Czy ty się obawiasz, że zabierze ci twoją? – tak jakoś przyszło mi to do głowy.
- Trafiłeś w sedno. On jest ostatnio niemożliwy, a więc kiedy poczuje, jaką krzywdę sobie wyrządził rozwalając tę biedną poduchę może zabrać komuś z nas...
- Nie ukradnie wam poduszki. Porozmawiam z nim. – obiecałem i klepiąc Shevę po ramieniu pociągnąłem swoje nogi siłą woli w stronę naszej sypialni. Miałem serdecznie dość obowiązków, które mnie przerastały, a Syri nie ułatwiał sprawy. Jeśli nie znajdę mu jakiegoś zajęcia zrujnuje nasz pokój.
Zamknąłem oczy i westchnąłem zanim otworzyłem drzwi sypialni. Mogłem spodziewać się wszystkiego, kiedy tylko przejdę przez próg, więc wolałem przygotować się na to psychicznie. I naprawdę tego potrzebowałem, gdyż zaglądając do pokoju miałem przed sobą masę pierza na podłodze i siedzącego między tym bałaganem Syriusza, który magicznie podpalał każde piórko. Miał na tyle taktu, by otworzyć okno, więc smród nie był aż tak ogromny, ale jednak wyraźnie wyczuwalny.
- Czy tobie naprawdę trzeba przyłożyć, Black? – warknąłem wchodząc do środka i stając przed chłopakiem z dłońmi na biodrach. – Mam cię związać, zamknąć w szafie i dokarmiać przez rurkę wsuniętą w dupsko, czy będziesz na tyle łaskaw, by nie rujnować pokoju, który dzielimy?
- Ja sprzątam. – rzucił urażonym tonem.
- Ty robisz tu śmietnik i palarnię kurzych pozostałości! Czy ja naprawdę muszę ci przypominać, że mój wyjątkowo czuły węch nie znosi takiego smrodzenia? Naprawdę, Syriuszu, zajmij się czymś pożytecznym. Chociażby odwiedzaniem Wavele i pożyczeniem od niego książek o runach, jak dawniej. Nie wybrałem sobie obchodów kilka razy dziennie po zamku, dobrze? Gdybym mógł wolałbym siedzieć z tobą, ale nie mogę.
- Idź do McGonagall i powiedz jej, że twój chłopak jest nieznośny i zamiast zajmować się szkołą powinieneś opiekować się nim. – był łaskaw odłożyć różdżkę i zbierać pióra do resztek materiału, jakie pozostały z jego poduchy.
- Masz rację. – skinąłem głową. – Od razu zapytam, czy pamięta tego gołodupca, którego miała okazję oglądać kilka lat temu, jak paradował świecąc dupskiem po pokoju. – Syri skrzywił się na wspomnienie przykrego incydentu, który ciężko przeżył zarówno on, jak i nauczycielka transmutacji. Obszedłem chłopaka dookoła, pochyliłem się nad nim opierając dłonie o jego ramiona i pocałowałem w policzek. – Nie możesz się dąsać na cały świat tylko dlatego, że mam odrobinę mniej czasu dla ciebie. Kiedy wszystko ucichnie, a nauczyciele dojdą do tego, kto namieszał w zaklęciach ochronnych zamku, wtedy będę mógł poświęcać ci każdą wolną chwilę. Z resztą, przed świętami wszytko musi się rozstrzygnąć. Tym bardziej, że wracam do domu w tym roku, a ty mój biedny zostaniesz tutaj. – tym razem pocałowałem go w głowę. – Więc jak będzie, mój pieseczku? Przestaniesz bałaganić i postarasz się sprawiać przyjemność swojemu przepracowanemu chłopakowi, który chciałby cię jakoś nagrodzić zanim wyjedzie i zostawi cię samego?
- Specjalnie to robisz. – mruknął nadąsany. – Chcesz mnie uspokoić obietnicami buziaków?
Objąłem go mocno klękając na piórach, które miał za plecami, a jeszcze nie zdążył ich pozbierać i przyłożyłem usta do jego karku.
- Obiecuję, że zanim wyjadę sam ci prezent świąteczny, co ty na to? Na pewno ci się spodoba i będziesz się cieszył, że byłem grzeczny żeby zasłużyć. Mogę ci dawać buziaka za każdym razem, kiedy będziesz blisko, a nikt nie będzie podglądać. – pogładziłem jego miękkie włosy i przytuliłem się mocno. Nawet nadąsany Syriusz był jak najlepsze lekarstwo na wszystkie bóle i inne dolegliwości. Gdybym tylko mógł na pewno spędzałbym z nim całe dnie na słodkich pocałunkach, tuleniu się, śmiechu. Nie chciałem zostawiać Blacka sam na sam z jego znudzeniem, ani pozwalać by spędzał święta sam jeden, ale czy miałem jakieś wyjście? Mogłem tylko zadbać o to żeby uśmiechał się, wyczekiwał mojego powrotu i narzekał na dłużący się czas, ale wytrwale trwał. W końcu kochałem go tak mocno, że nie mogłem patrzeć na to, jak męczy się znudzony życiem.
- Może powinieneś badać w dalszym ciągu wilkołaki? To przypomni ci o mnie i pomoże w zagospodarowaniu czasu. Kiedyś mógłbyś opublikować książkę z wynikami swoich badań pod jakimś krzykliwym pseudonimem.
- „Seks z wilkołakiem” autor Were Talbot. – rzucił nagle rozplatając nogi i wyciągając je przed siebie i oparł się całym ciężarem swoich górnych partii ciała o mnie. – Albo „Przemiana z wilkołakiem”, „Święta z wilkołakiem”. Całą serię mogę napisać, jeśli mnie najdzie. Jak myślisz? – uniósł głowę patrząc na mnie zadowolony, co powinno mnie cieszyć. – Pierwsza jest najlepsza i chyba taką wydałbym w pierwszej kolejności. Później delikatniejsze dla uspokojenia oburzonego Ministerstwa Magii.
- Tyle, że jeszcze nie wiesz, jak wygląda seks z wilkołakiem, więc skąd pewność, że to materiał na książkę? – jak to możliwe, że się nie zarumieniłem? – Nawet pieszczot nie doświadczyłeś na tyle by zrobić z tego całą książkę, więc jak sobie to wyobrażasz?
- Wszystko w swoim czasie. – machnął ręką z rozmarzonym wyrazem twarzy. – Myślę, że to całkiem niezły pomysł żeby jednak się tego podjąć. Opiszę nasz związek od jego początków aż do ostatecznego stadium, w jakim się znajdziemy, a później wydam, jako Were Talbot.
- Ale posprzątasz to, co naświniłeś zanim zaczniesz nad tym pracować, prawda?
- Dobrze, posprzątam. – odparł z niezadowolonym mruknięciem. – Później. – dodał szybko, przekręcił się i ułożył z głową na moich kolanach. Objął mnie ramionami, przytulił twarz mocno do mnie, uśmiechnął się i zamknął oczy. – Idealnie. – stwierdził głośno. – Gdybym miał cię częściej przy sobie, wtedy nie musiałbym rujnować pokoju. Stęskniłem się za tobą.
Dlaczego musiał tak się kręcić i drażnić moje krocze?! Wyprostowałem się jak struna oddychając głośno i mając nadzieję, że to jednak mi nie zaszkodzi, ale nie miałem możliwości nic z tym zrobić, a moje krocze zareagowało wbijając się w głowę zadowolonego chłopaka, który nagle zastygł w bezruchu.
- Coś mnie gniecie... – mruknął i pchnął głową mój członek. Westchnąłem, gdyż nie mogłem tego znieść. – Już wiem, co mnie gniecie. – przynajmniej Black był szczęśliwy i uśmiechnięty, gdyż ja nie mogłem liczyć na siebie, kiedy moje ciało zdradzało mnie na każdym kroku. Ale czy to nie normalne, że się podniecam, kiedy mój kochanek wyjątkowo niestosownie kręci się na moich kolanach? Ostatecznie nawet Remus Lupin był chłopakiem, a więc nawet jemu „coś” musiało stanąć, a teraz tym „cosiem” należało się jak najprędzej zająć.

2 komentarze:

  1. Przy Shevie? xD Heheh, Remi to jednak ma dryg do związku. Naprawdę potrafi Syriego tak fajnie ułaskawić... i to nie tak, jak rodzic - dziecko, ale jak partner - partnera. Super :3 (heeh, "lubię to" xD)
    Uwielbiam końce miesiąca... mm, 3 notki na raz ;3 (Ai no Tenshi, I wtedy zapadła cisza... oraz Remi ;3)

    OdpowiedzUsuń
  2. Darek "obsłuchał się" japońskiego, bo niekiedy napisy nie współgrają z dźwiękiem (to jest męka ;/). Ja się w ten sposób poduczyłam kilku słówek, o angielskim nie wspominając, a on, działając już kilka lat w tym "biznesie" miał okazję lepiej poznać japoński. xD
    Wróciłam, wróciłam, a i tak nie dałam rozdziału na ten tydzień... bo obecny jest zaległy. Święty Mikołaju, w tym roku proszę Cię tylko o dodatkowe 10 godzin w ciągu doby. xD

    OdpowiedzUsuń