środa, 9 stycznia 2013

Kartka z pamiętnika CCVII - Syriusz Black

Patrzyłem za odjeżdżającym pociągiem, jakbym mógł przebić się wzrokiem przez czerwień wagonów, które skrywały w sobie moich przyjaciół, mojego Remusa. Dwa tygodnie bez chłopaków zapowiadały się okropnie. Dobrze wiedziałem, że nie wytrzymam przesadnie długo z Hagridem, ale był on moją jedyną szansą na spędzenie świąt w jakimkolwiek towarzystwie, nawet jeśli było nieokiełznane i bez najmniejszego wyczucia stylu.
- Ruszaj, Syriuszu. Czas zatopić smutki. – powiedziałem do siebie, kiedy pociąg zniknął całkowicie z mojego pola widzenia. – W najlepszy znany mi sposób. – z ciężkim, głośnym westchnieniem odwróciłem się tyłem do torów, co wcale nie przychodziło mi z łatwością. Nazbyt uzależniłem się od rozkoszy chwil spędzanych w otoczeniu przyjaciół, którzy nigdy nie milczeli, zawsze byli gotowi pomagać, wspierać, bawić się, gdy zaszła potrzeba. Gdyby Wavele nie związał się z Seed na pewno zostałby w zamku, a wtedy mógłbym odwiedzić go, nakłonić do czegokolwiek, a on uległby moim namowom, gdybym tylko odrobinę z nim poflirtował. I pomyśleć, że jakiś czas temu byłem poirytowany jego zainteresowaniem moją osobą...
Czując, że nadchodzi stan całkowitego załamania i beznadziei, ruszyłem z miejsca planując zrealizować swoje dotychczasowe zamierzenia w całości. Hagrid był łatwowierny i prostolinijny toteż nie mógł opierać się długo namowom kogoś takiego, jak ja. Byłem przekonany, że nie tylko pozwoli mi się napić, ale wspólnie osuszymy przynajmniej jedną butelkę wina, co dla mojej głowy będzie wystarczające, a dla niego oznaczać będzie rozgrzewkę.
Życie potrafi być czasami takie beznadziejne, myślałem ogarnięty melancholijnym nastrojem, którego nie sposób się pozbyć, a który denerwował mnie i załamywał jednocześnie. Nie miałem się przecież z czego cieszyć. W zamku została nas zaledwie garstka, która w większości składała się z przygotowujących się do egzaminów siódmoklasistów. Jakież to było skrajnie beznadziejne! Gdybym chociaż znał bliżej Ryo Nakamurę, który nie palił się wcale do szukania towarzystwa... Niestety. Ze znajomych mi twarzy pozostał wyłącznie on, a nie byłem na tyle zdesperowany by wciskać się na siłę w jego mały świat, do którego nie dopuszczał niepowołanych osób.
Hagrida dostrzegłem z daleka, kiedy z wielką łopatą w rękach odśnieżał wszystkie drogi, jakie prowadziły z jego chatki do różnych zakątków okolicy. Praca była na ukończeniu, kiedy ostatnia wielka kopa śniegu wylądowała z boku i mężczyzna bez trudu mógł dostać się do Zakazanego Lasu. Osobiście wolałbym nie wiedzieć CO poza wielkim mężczyzną może teraz z niego bezkarnie wyłazić, bądź do niego wchodzić. Nie ufałem tym starym, powykrzywianym drzewom, które wydawały mi się niedołężne i chore, kiedy patrzyłem na ich dziwne, skręcone pnie.
Przeszedł mnie zimny dreszcz i nie chciałem więcej o tym myśleć. I bez atmosfery horroru nie byłem w humorze.
- Siemka, Hagrid! – rzuciłem z wymuszonym uśmiechem i fałszywą nonszalancją nastolatka, który spotyka dobrego kumpla.
- Oh, Syriusz! – gajowy odwrócił się w moją stronę zarzucając łopatę na ramię. – To ty nie w drodze? – policzki zarośniętego wielkoluda były czerwone od mrozu i intensywnej pracy.
- Nie tym razem. – stanąłem przed jego domem. – Wracasz do siebie? Zostałem sam i prawdę mówiąc bezczynność mnie zabija.
- Tak, tak, idę! – Hagrid raźnym krokiem ruszył w moją stronę, jak wielgachny niedźwiedź zbudzony przedwcześnie ze snu. – Więc mówisz, żeś został sam? – łopata opadła ciężko na ziemię i naprawdę ciekawiło mnie, jak to możliwe, że jej ciężar nie przepchnie całego lichego domku gajowego o dobre kilka metrów. – Dotrzymamy sobie towarzystwa, bom już się bał, że zostanę w tym roku całkiem samiuśki. Dyrektor wyjeżdża, a zawsze wpadał na szklaneczkę.
- Skoro o szklaneczce mowa. Ja mogę ci dotrzymać towarzystwa przy winie. – przeszedłem do ataku. – Możesz mnie wypróbować teraz.
- No, nie wiem, Syriuszu... – wahał się, ale dobrze wiedziałem, że tak będzie.
- Myślisz, że u Blacków do obiadu pije się wodę? – rzuciłem mu trochę ironiczne spojrzenie i wszedłem do śmierdzącego, dusznego domku. „Jeśli się nie napiję to zdechnę w tym smrodzie” pomyślałem mimochodem. – Z resztą, nie planuję pić na umór, a jedynie zamoczyć usta w jakimś słodkim winie. To nas rozgrzeje i nie będziemy myśleć o tych, których nie będzie z nami w czasie świąt. – ależ ja mówiłem głupoty... Tylko Hagrid mógł uwierzyć w coś takiego.
- No... W sumie... – był niemal mój.
- Dzisiaj spróbujemy, czy się nadal. Daj szklanki. – musiałbym być niesamowicie naiwny by wierzyć, że ktoś tak barbarzyński jak on pija wino z kieliszków. – Albo nie. Ty wyjmij wino, a ja wyciągnę szklanki.
- Yyy... Mam tylko kubki. – Hagrid zawstydził się trochę przez co bardzo niezgrabnie zdejmował swoje paskudne futro. W tym czasie ja zarzuciłem kurtkę na oparcie wielkiego krzesła, które planowałem zajmować i kiwnąłem głową wielkiemu psu śpiącemu koło kominka. – Przypadkiem żem je rozwalił.
- Heh, więc kubki... – westchnąłem podchodząc do jednej z szafek i wyjąłem z niej dwa wyszorowane dokładnie naczynia. Opłukałem je jeszcze pod wodą, żeby mieć pewność, co do niezakłóconego niczym smaku wina i położyłem na stole. Uśmiechnąłem się do siebie lekko widząc, jak wielkolud wciska się pod łóżko i wyjmuje spod niego jedną z nowszych butelek. Ha! Wiedziałem, że tam je trzyma. To jedyne miejsce, którego nigdy nie mieliśmy okazji zbadać dokładnie, a Hagrid lubił popijać od czasu do czasu.
Rozsiadłem się na wcześniej wybranym krześle i zachęciłem mężczyznę pewnym siebie uśmiechem.
- Nie martw się. W razie czego zabierzesz mi wino i wyślesz do zamku. Przecież zawsze mógłbym zakraść się do kuchni i wykraść co lepsze trunki, których Skrzaty używają do przyrządzania posiłków. – a przynajmniej wierzyłem, że tak jest.
- Może... – chociaż nadal nie był pewny, czy słusznie postępuje, rozlał wino do kubków i wcale nie żałował mi słodko pachnącego trunku.
- Za Święta inne niż wszystkie. – powiedziałem podnosząc swoją porcję i uderzyłem lekko o kubek Hagrida. Mężczyzna nie zastanawiając się więcej nad niczym pociągnął ogromy łyk. Sam nie żałowałem sobie tego pierwszego, który okazał się słodko-kwaśny, ale gładko przechodził przez gardło. Ciepło od razu rozlało się po moim wnętrzu, głowa stała się lżejsza, myśli jaśniejsze, a mrowienie w podbrzuszu całkiem przyjemne. Tego było mi trzeba dzisiejszego dnia. Nie byłem może znawcą win i koneserem alkoholu, ale przeczucie nie zawiodło mnie, kiedy mówiło, że ten rodzaj „rozrywki” pozwoli mi zapomnieć o smutkach. Już czułem się lepiej, a wraz z kolejnym łykiem wina było jeszcze lepiej.
- Więc, Hagridzie, wiesz gdzie w tym roku wybiera się nasz znamienity dyrektor? – podjąłem uznając, że cisza nie jest odpowiednim towarzyszem przy pijackiej zabawie dwóch samotnych ludzi. – Zawsze siedział w Hogwarcie, więc wydaje się to dosyć nieprawdopodobne.
- Cholibka, nie mam pojęcia! – zagrzmiał mężczyzna, który najpewniej był już bliski dna swojego kubka. – To dziwne, ale nie dziwne. Przecież Dumbledore też ma prawo do zabawy. Może ma kogoś... – on naprawdę w to wierzył sądząc po jego uciekającym na boki spojrzeniu.
Wziąłem kolejny łyk alkoholu i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Dumbledore i miłość... To dziwne zestawienie. – stwierdziłem. – Nie wyobrażam go sobie z kimkolwiek.
- Może o to mu chodzi. – Hagrid już brał dolewkę. – Tutaj jest tylko psorem, a poza Hogwartem kto wie? Na pewno nie jedna by go chciała. To wielki człowiek.
- Hm, w takim razie chciałbym wiedzieć z kim się spotyka. – przyznałem pijąc. – I gdzie spędza wakacje. – nuda sprawiała, że stawałem się ciekawski.

3 komentarze:

  1. Nie wiem, czy chciałby wiedzieć. xD Ale z pewnością mocno by się zdziwił - nie osobą, ale jej, czy też jego płcią. :D
    Hahah, u Blacków pija się bardziej znamienite trunki, ale Syri wolałby pić wodę z Remim niż wino z rodziną... tak myślę. A Victor mógł go zabrać chociaż na kilka dni... xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy widziałaś, ale u mnie nowa notka (już od kilku Cię nie widziałam. ;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Syriusz, zupełnie jak zostawiony w domu szczeniaczek :(
    Ale przynajmniej z Hagrida równy chłop i się gorzałką podzielił, no i pewnie spotkanie z przyjaciółmi i Remusem będzie mu milsze po takim rozstaniu :D

    OdpowiedzUsuń