niedziela, 6 stycznia 2013

Wyjazd

20 grudnia
Syriusz wyglądał jak kupka nieszczęść, kiedy patrzył jak każdy upewnia się, czy zabrał na pewno wszystko, co zabrać ze sobą powinien. Święta nie trwały długo, ale zawsze lepiej było mieć całkowitą pewność, co do stanu swojego kufra. Chyba właśnie to uświadomiło Syriuszowi, że nie ma odwrotu, że lada chwila nas już nie będzie, a on zostanie sam jeden z pustym, smutnym pokoju. Ja byłbym przerażony, może nawet miałbym ochotę płakać. Dwa tygodnie mogą być całą wiecznością, kiedy pozostaje się samemu, a najbliższe osoby znikają na ten czas z naszego życia. Tyle, że ja byłem przyzwyczajony do rutyny, zaś Black wolał zmiany, ruch, akcję. Nie miałem pewności, że chłopakowi będzie bez nas bezgranicznie źle, chociaż nie mogło być dobrze, co widziałem w jego posępnym spojrzeniu. Wiedziałem przecież, że nauczyciel run wyjeżdża, a więc nie dotrzyma towarzystwa Blackowi, Seed również nie będzie, co powinno mnie cieszyć, ale w tej chwili wcale nie podnosiło na duchu. Nie chciałem by chłopak źle się czuł, kiedy ja będę spędzał duża czasu z rodzicami i cieszył życiem.
- Remi, nie patrz tak na mnie, bo czuję się jak ofiara losu. – Syri usadowił się wygodniej na swoim łóżku i rzucił mi przeciągłe, poważne spojrzenie. – Zostaję sam, tylko tyle. To nie koniec świata. Z resztą, na pewno znajdzie się ktoś jeszcze, kto nie wraca do domu na święta. Ktoś poza najgorszymi Ślizgonami i dyrektorem.
- Y... A dyrektor w tym roku nie wyjeżdża przypadkiem na pewien czas? – głos Shevy był niepewny, a mina Blacka jeszcze bardziej ponura.
- Akurat w tym roku? Ze wszystkich lat, akurat teraz? – mruknął wyraźnie niezadowolony. – Jeśli nawet on ma plany na święta, to ja się załamuję!
- Daj spokój, mówił, że to tylko kilka dni. Pierwszy i drugi dzień świąt, o ile pamiętam. – Andrew starał się naprawić swój błąd. Bezpieczniej było wcale nie przypominać kruczowłosemu o dyrektorze. Przecież nawet ja zapomniałem, że mężczyzna wspomniał o swoich planach podczas kolacji, chociaż nikt go wtedy nie słuchał. Może poza Shevą.
- Nie ważne. Coś wymyślę. Będę rujnował szkołę cegła po cegle i ostatecznie jakoś mi się powiedzie. Odprowadzę was do pociągu, wpadnę do Hagrida i upijemy się jego zachomikowanym pod łóżkiem winem. Na niego zawsze można liczyć, bo nigdy nigdzie nie wyjeżdża. A przynajmniej nie podczas świąt. Pokręcę się po szkole, może zapoznam z jakimiś pierwszorocznymi, których tutaj zostawiono. Starsi są już bardziej pyskaci, więc i uciążliwi. – snuł plany by nie myśleć, jaki będzie bez nas samotny. Gdyby zostawał, chociaż J., byłoby mu łatwiej. – Ulepię bałwana, pomyślę nad rozwiązaniem Remusowego problemu i zanim się obejrzę już będziecie ze mną.
- Dzielny kłamczuch. – mruknąłem podchodząc do niego i pocałowałem go by było mu raźniej. – Wiem, że dasz sobie radę, a jeśli będzie ci strasznie przykro to skontaktuj się ze mną przez kominek. Nikt ci tego nie zabroni wiedząc, że jesteś tutaj sam. I zostawię ci klucze do łazienki prefektów żebyś mógł się nią nacieszyć.
- A ja zostawię Pelerynę Niewidkę! – Potterowi aż oczy zalśniły. – I tak nie będzie mi potrzebna, a ty możesz ją jakoś wykorzystać. – wyjął materiał z szuflady przy łóżku i położył na poduszce Syriusza. – Tylko o nią dbaj! A później opowiedz, do czego jej używałeś. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. W prawdzie większość ciekawych obiektów wyjeżdża, ale zawsze ktoś tu zostanie. Chociażby facet od astronomii. On chyba zostaje.
- Coś wymyślę. – Syri zaprezentował swoje zęby i zauważyłem, że humor mu się poprawił. – Peleryna i łazienka prefektów to idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym. – złapał mnie za biodra, aż zachwiałem się niemal tracąc równowagę. Syri przesunął się bliżej krawędzi łóżka, opuścił nogi na ziemię i przycisnął mnie do materaca między swoimi nogami, dzięki czemu nie musiał się aż tak wysilać chcąc sięgnąć moich ust.
- Tylko ani się waż podglądać kogoś, kiedy mnie tutaj nie będzie. – zaznaczyłem wisząc nad jego twarzą swoją głową. – Jeden rzut oka, a będę wściekły, rozumiemy się?
- Wybacz, Remi, ale z peleryną, czy bez, nie mogę jechać za tobą żeby podglądać, jak się kąpiesz, a bardzo chętnie bym cię zaskoczył w wannie. Moje wrażliwe oczy nie wytrzymają widoku nikogo innego poza tobą. – Wrócisz do domu, to będę cię podglądał za wszystkie czasy. – figlarny uśmiech na jego ustach świadczył o tym, że był podniesiony na duchu. Nie zostało nam już wiele czasu, więc pocałowałem chłopaka nie chcąc tracić cennych sekund na samo wpatrywanie się w niego. Za plecami usłyszałem głośne „o, mamuś!” Pottera i prychnięcie Shevy. Peter nie chciał się nawet przyznawać, że wie, co takiego robimy. On zazwyczaj udawał głuchego i ślepego ignorując uczucia, jakie sobie z Syriuszem okazywaliśmy. Był w tym mistrzem, chociaż zupełnie nie potrafiłem odgadnąć, co może chodzić mu po głowie.
Syriusz padł na łóżko, a ja na niego. Nawet nie pisnął, kiedy go przygniotłem, więc może nie odczuł mojego ciężaru na sobie. Nieprzerwanie za to muskał moje wargi z wprawą i rozeznaniem, które mnie bawiło. Wydawał się dążyć do tego żebym odrzucił całkowicie myśl o wyjeździe i zechciał zostać z nim te dwa tygodnie sam na sam w sypialni. Zrobiłbym to gdybym nie tęsknił za rodzicami.
Odsunąłem się odrobinę od Blacka i uśmiechnąłem się patrząc na jego jasną twarz i rozsypane po ciemne włosy. Zadziwiające, że były już takie długie, a przecież nawet nie zauważyłem, kiedy tak odrosły.
- Mój kudłacz. – mruknąłem cicho, po czym pocałowałem go mocno.
- Dwa tygodnie bez tej obrzydliwej słodyczy. To będzie raj. – J. zawsze narzekał i zawsze narzekać będzie. Lubiłem go za to, co najpewniej było blisko związane z faktem mojego aktualnego dobrego humoru. Zabawne, że przeszkadzała mu czułość między mną, a Syriuszem, a jego własne umizgi do innych nigdy nie byłyby mu przeszkodą. Chodzący egoista, hipokryta, jakich mało.
- Dwa tygodnie bez Pottera. To będzie raj. – przedrzeźniał go Sheva stosując przy tym tak przyjacielski ton, że nawet okularnik musiał uznać to za rozkosz dla uszu. Zadziwiające, że wyleczył się z miłości do Andrew, kiedy chłopak był z każdym dniem coraz piękniejszy i chyba powoli nawet niszczył mur, jaki zbudował między sobą, a zakochanym w nim przyjacielu. W prawdzie J. nie miał szans u zielonookiego, ale zawsze mógł się łudzić, że jednak coś z tego wyjdzie. Chociaż Evans na pewno prędzej zbliży się do Pottera niż Potter do ust Shevy.
Położyłem głowę na piersi Syriusza i wsłuchiwałem się w szybkie i mocne bicie jego serca. Moje musiało walić równie zaciekle, kiedy znajdowałem się na granicy podniecenia.
- Wiem, o czym teraz myślisz. – Syriusz przyłożył usta do mojego ucha. Wiedziałem dobrze, że nie chce by ktokolwiek słyszał naszą małą, prywatną konwersację. – Myślałeś o tym, że kiedy będziesz w domu to wieczorami myśląc o mnie będziesz się pieścił, prawda? – zachichotał wrednie, kiedy ja spłonąłem sycząc wyraźne:
- Nie! – prosto w jego ucho.
- A ja właśnie o tym myślałem. I o tym, że ja na pewno będę się dotykał, kiedy cię tutaj nie będzie i zatęsknię. Położę się na twoim łóżku, wtulę twarz w twoją poduszkę i wsunę dłoń w spodnie...
- Idiota! – warknąłem cicho i usiadłem mierząc go ostrzegawczym, groźnym spojrzeniem. – Ani się waż robić takie rzeczy na moim łóżku.
Pokazał swoje białe, równe ząbki.
- I tak będę to robił. Tak jak mówiłem, odprowadzę was, wpadnę do Hagrida żebyśmy razem coś wypili, a później wrócę tutaj i spełnię swoją groźbę. – Będę sobie wyobrażał, że na mnie patrzysz, kiedy to robię i jesteś równie podniecony, jak ja.
- Paskuda, paskuda, paskuda! – zsunąłem się z jego ciała i odsapnąłem kilka razy chcąc opanować zmieszanie. – Czas wychodzić. – oświadczyłem głośno i porwałem swoją torbę przenosząc ją za drzwi. Stamtąd Domowe Skrzaty zajmą się naszymi rzeczami, które znajdą się w pociągu. Sheva, James oraz Peter położyli swoje kufry obok mojego i musiałem przyznać, że to właśnie zielonooki miał ze sobą najwięcej bagażu. Chociaż nie musiał brać wiele na te dwa tygodnie, to jednak jego szafki były niemal puste, a walizka z trudem się dopinała.
- Wszystko może się przydać. – stwierdził, kiedy spojrzałem na niego pytająco.
Byliśmy gotowi.

2 komentarze:

  1. Aż boję się zapytać, co Sheva ma w swoich bagażach. xD Hmm, albo raczej, co kupuje, odwiedzając Hogsmade. xD
    Uuu, skoro nawet Victor wyjeżdża, to z Syrim jest krucho... nauczyciel astronomii będzie miał kogo innego na oku.. a raczej ktosiów. xD

    Zapraszam na rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Syriego, że taki sam jak palec musi zostać.
    Jak an razie plany na wypełnienie wolnego czasu wydają się w porządku ale zobaczymy co z tego wyjdzie
    Po za tym dwutygodniowy celibat zawsze spoko.
    A co do groźby to pewnie Remi też nie pozostanie świętoszkiem ;)

    OdpowiedzUsuń