piątek, 25 stycznia 2013

Kartka z pamiętnika CCX - Syriusz Black

Przejmujący chłód otulił moje ciało ciasnym kokonem, wdzierał się do mojego wnętrza, jakby chciał zmrozić wszystko to, co miałem w sobie. Gęsia skórka wstąpiła na całą powierzchnię mojego zziębniętego ciała czyniąc ją twardszą i grubszą, jakbym nagle zmieniał stan skupienia, wszystkie włoski uniosły się stając dęba i mogłem przysiąc, iż nawet włosy na głowie osiągnęły efekt, którego pozazdrościłaby mi nie jedna dziewczyna. Ciemność, jaka panowała wokół była nieprzenikniona, gęsta, jednocześnie przerażająca i uspokajająca.
Wzdrygnąłem się słysząc nagłe podzwanianie łańcuchami tuż przede mną, mnie i dźwięk dzieliły nie więcej niż dwa metry. Zrobiłem krok do tyłu, jakby z tego mroku coś miało za chwilę na mnie wyskoczyć i rozedrzeć na strzępy moje gardło. Z jakiegoś powodu pomyślałem o Remusie, chociaż było niemożliwym by to właśnie on czaił się w mroku gotowy by zabić.
Kolejny dźwięk rozległ się za moimi plecami. Tym razem uskoczyłem w bok, kiedy klucze podzwaniały i uderzały głucho o zamek. Tego dźwięku nie dało się pomylić z żadnym innym. Dreszcze strachu dały o sobie znać, a oczy zapiekły mnie, kiedy nagły blask dostał się do wnętrza pomieszczenia, w którym przebywałem. Z przerażeniem patrzyłem, jak do środka wchodzą dwie zakapturzone postacie świszczące przy każdym oddechu. Odsunąłem się od nich jeszcze dalej. Za nimi pojawił się niski, pulchny mężczyzna, postawny, umięśniony i pokryty bliznami człowiek, którego aparycją wskazywałaby na aurora, zaś na samym końcu wkroczył Dumbledore.
Jedno zaklęcie sprawiło, że w pomieszczeniu zapłonęły pochodnie, a ja musiałem na chwilę zamknąć oczy by powoli przyzwyczajać je do światłości, która zapanowała tak nagle.
- Mam nadzieję, że przemyślałeś sobie pewne sprawy. – podjął niski mężczyzna zwracając się w stronę wnętrza pomieszczenia. Spojrzałem tam, gdy tylko oczy przestały mi łzawić i jęknąłem z zaskoczenia, przerażenia, sam nie wiem z powodu, jakich jeszcze powodów.
Na wysokim, naprawdę dziwnym krześle siedział wysoki, szczupły mężczyzna. Jego ramiona były spięte na piersi mocnymi, grubymi pasami, jak u szaleńca, nogi przytwierdzone do siedzenia, połączone grubym łańcuchem z pasem na szyi tego człowieka. Dopiero, kiedy podniósł głowę, a długie, skołtunione i zlepione brudem włosy odsłoniły twarz ogarnęło mnie prawdziwe przerażenie. To byłem ja! W prawdzie starszy, przystojniejszy, jeśli w takich warunkach naprawdę było to możliwe, o szczęce pokrytej kilkudniowym zarostem, blady, jak trup, wściekły i zdeterminowany, ale jednak ja.
Mężczyzna, który był mną, chociaż przecież było to niemożliwe, patrzył na przybyłych chłodno, z nienawiścią.
- Czy ty wiesz, co zrobiłeś?! – wrzasnął tłuścioch i popluł przy tym swoją podwójną brodę.
- Musiałbym być szaleńcem żeby nie wiedzieć. – odpowiedziałem ja, ale nie ja, a głos, który wydobył się z moich, ale nie moich, ust był zachrypnięty, ale mocny.
- Jesteś szaleńcem! Jesteś najbardziej niebezpiecznym szaleńcem, jakiego ma na swoich usługach Czarny Pan!
Więzień uśmiechnął się pod nosem i splunął najdalej jak mógł.
- Pieprzcie się! – zawarczał i opuścił głowę, dzięki czemu włosy znowu przysłoniły jego twarz.
- Grozi ci Pocałunek Dementora, Black. – tłuścioch mówił to z pewnym ukontentowaniem. – Bardzo czuły pocałunek...
Obudziłem się zlany potem, przerażony. Nie byłem głupi, wiedziałem, czym jest Pocałunek i wiedziałem, jak się nazywam. Czego ja się nażarłem przed snem?! Moja poduszka była wilgotna, podobnie jak cała pościel. Usiadłem trzęsąc się z zimna, zdjąłem piżamę i wytarłem spoconą skórę o i tak brudną poszewkę. Otuliłem się kocem, który leżał złożony w nogach łóżka i opierając się o jedną z kolumn usiłowałem uspokoić bijące szybko serce. Może nie powinienem nocami czytać zbyt wiele o wilkołakach? A może powinienem dać sobie spokój z przesadnie namiętną nauką run? Cokolwiek było powodem mojego snu, miałem nadzieję, że więcej go nie wywoła. Nie chodziło o bycie przestępcom, o tkwienie w więzieniu, ale o to, co mogło się ze mną stać. Czy sny o Pocałunku mogły sprowadzić na mnie śmierć? Nie chciałem wiedzieć! Chyba naprawdę nie chciałem.
Wziąłem głęboki oddech i sięgnąłem po różdżkę na stoliku nocnym. Zapaliłem ją zaklęciem na tyle mocnym by rozświetliło przynajmniej częściowo mrok w okolicach mojego łóżka. Zadrżałem na wspomnienie tego snu. Zszedłem z łóżka człapiąc niepewnie do szafki Remusa. Wyjąłem z niej tabliczkę czekolady, którą chłopak zostawił i zabrałem ją mając nadzieję, że paskudnie słodki smak zabije niepewność, jaką odczuwałem.
Zajmując swoje poprzednie miejsce odpakowałem czekoladę i wsadziłem do ust dwie kostki na raz. Myślałem, że zwymiotuję ledwie zaczęły rozpuszczać się w moich ustach, ale potrzebowałem tego i teraz byłem spokojniejszy, choć nie mniej umęczony. Schowałem całą resztę tabliczki do swojej szafki i tylko na chwilę przymknąłem powieki.
- Tylko koszmarów mi brakowało. – powiedziałem do siebie ciężkim szeptem. – Tylko koszmarów... – rozmasowałem skronie. – Zacznę czytać bajki do snu. – prychnąłem do siebie i ułożyłem się zwinięty w kłębek w miejscu, które wydawało mi się jedynym wystarczająco suchym. Zwinąłem kołdrę w kłębek z jednej strony układając na niej głowę, opatuliłem się ciaśniej kocem i starając się pamiętać okropnie słodki smak czekolady chciałem zasnąć.
Niestety, nie byłem w stanie tego zrobić, jako że przez cały ten czas coś nie dawało mi spokoju. Machnąłem różdżką wypowiadając cicho zaklęcie by zapalić światło. Podrażniło oczy, ale nie miałem innego wyjścia, jak tylko zaakceptować jego drażniącą obecność. Nie mogłem czytać po ciemku, a nie chciałem też psuć oczu przy różdżce.
Nie miałem nic innego, więc skupiłem się na runach, a w szczególności tych związanych ze smokami i innymi stworzeniami magicznymi. Czy może być coś bardziej odstresowującego niż zwierzątka i roślinki?
Pozwoliłem się porwać temu, co niektórzy mogli nazywać „magią run” i zastraszająco często myślałem o nauczycielu tego przedmiotu. Nie były to bynajmniej myśli złe, czy niewłaściwe, ale odprężały idealnie. Były przecież runy odpędzające koszmary i te służące do ochrony, może nawet to właśnie wśród nich powinienem szukać takich, które pomogłyby mi zerwać więź łączącą Remusa z Greybackiem? Nagle zapragnąłem by Victor był w szkole i mógł odpowiedzieć na moje pytania dotyczące tego tematu. On nie będzie pytał, dlaczego chcę cokolwiek o tym wiedzieć, skąd moje zainteresowanie wilkołakami i runami jednocześnie. To najdyskretniejszy facet, jakiego znałem!
„Cóż, Black. Pięć punktów dla ciebie. Po czasie, ale jednak.” Pochwaliłem swoje odkrycie w myślach. Wilkołaki były tak stare, jak to tylko możliwe. Nie ważne gdzie i kiedy. One zawsze gdzieś się kryły. Musiałem tylko wykorzystać swój wrodzony talent i dowiedzieć się jak najwięcej na ten konkretny temat.
I nagle wszystkie złe myśli umknęły z mojej pamięci. Zamknąłem książkę, zgasiłem światło i zamknąłem oczy układając się do snu. Skrzaty na pewno z samego rana wymienią pościel na świeżą, zaś tę przepoconą wypiorą, więc wcale się tym nie przejmowałem. Znając życie zajmą się także moją nieszczęsną piżamą, jakby z góry wiedziały, że nocne koszmary ją zabrudziły i zwilżyły moim potem. Podejrzewałem, że sprawdzały one codziennie każde uszko ucznia, czy nauczyciela by mieć pewność, iż wszystko jest zawsze pachnące. Ale czy to miało teraz jakiekolwiek znaczenie? Odkryłem gdzie szukać sposobu na pomoc Remusowi i nawet, jeśli nie przyniesie to żadnego efektu to jednak powinno mi w pewnym stopniu ułatwić życie. Jeśli wśród run nic nie znajdę będzie to wyraźny znak, że sposób może wcale nie istnieć, a wtedy przeszukam najstarsze możliwe książki do eliksirów. Coś musi się w końcu znaleźć! Remusie, twój bohater zawsze czuwa!
Uznałem za właściwe napisać rano list do chłopaka by pochwalić się swoim pomysłem, jak także zapewnić go, że u mnie wszystko w porządku. Nie była to do końca prawda, ale nie mogłem denerwować chłopaka akurat na Święta! Za kilka godzin obudzę się otoczony prezentami, z czego te najważniejsze będą od przyjaciół. Nie mogłem dłużej narzekać na złą passę, jako że najlepsze miałem przed sobą, a im szybciej mijał czas tym bliższy byłem powrotu chłopaków do zamku i rozkosznych pieszczot z moim Remusem.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz