środa, 2 stycznia 2013

Relaks


15 grudnia
Nie miałem ochoty wstawać z łóżka i najchętniej nigdy bym tego nie robił. Była niedziela, słońce zaczynało świecić, a śnieg topnieć, chociaż wątpiłem by ten stan utrzymał się dłużej niż przez dwa, góra trzy dni. Jednego byłem za to pewny – noga bolała mnie zdecydowanie mniej, a więc mogłem liczyć na odrobinę szczęścia w nieszczęściu.
Po zamurowaniu wejścia, co poszło nam niebywale szybko, kiedy James załatwił cały kociołek mocnego kleju, mogliśmy odetchnąć z ulgą i naprawdę odpocząć. Nawet nie wiedziałem, że mogłem tak bardzo zmęczyć się samym stresem. Teraz jednak Syri mógł w pełni poświęcić się swoim poszukiwaniom sposobu na zerwanie mojej wilkołaczej więzi z Greybackiem, co stanowiło jego punkt honoru i nie ustawał w szukaniu. Nie oszukiwałem się, wiedziałem, że nikt nie interesuje się wilkołakami na tyle by pisać o nich specjalistyczne książki, badać je i poznawać. Każdy zaspokajał się wyłącznie kilkoma podstawowymi informacjami i nic więcej się nie liczyło. Tylko dla Syriusza stanowiłem przypadek godny zgłębienia. Jeśli mu się to uda, to na pewno osiągnie ogromny sukces, niestety nie zostanie doceniony, gdyż wątpiłem, by zdradził swój sekret komukolwiek. Prędzej wprowadziłby w życie swój plan napisania o mnie książki pod głupim pseudonimem.
- Długo planujesz leżeć brzuchem do góry? – usłyszałem głos Syriusza zza zasłony łóżka. Odsunąłem ją zauważając, że chłopak leży rozłożony na swoim materacu i uśmiecha się do mnie widocznie zadowolony z życia. Tylko, czym się tak cieszył? Tego nie mogłem rozgryźć.
- Mam zamiar leżeć najdłużej, jak się da. – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Nigdzie mi się nie spieszy. Chociaż... Może na śniadanie, ale nigdzie poza tym.
- Hm, coś taki leniwy się zrobił?
- Ktoś mnie takim leniwym zrobił. – zauważyłem szczerząc się do niego, jak głupi. Było mi tak dobrze, że przez chwilę miałem wrażenie, że aż nadto. Nie planowałem jednak płakać, więc musiałem przyjąć swój dobry humor takim, jakim był, a więc idealnym. Przecież nawet ja mogłem czasami cieszyć się spokojem i relaksem nie myśląc o niczym niepokojącym.
- Czegoś musi ci brakować. – Syri wyraźnie chciał porozmawiać o czymkolwiek bardziej niż podjąć konkretny temat i drążyć go w nieskończoność. Może również był zbyt leniwy by przemęczać się mówieniem?
- Brakuje mi funduszy na nowe książki. – stwierdziłem po chwili zastanowienia. – I na słodycze. Idą Święta, więc powinienem się obłowić na tyle na ile jest to możliwe w moim przypadku. Śmiem sądzić, że nie wystarczy mi to na długo. Moje łaknienie jest ostatnimi czasy niespożyte.
- Zadbam by łakoci ci nie brakowało. Ale cała reszta należy do ciebie. Tym bardziej, że ostatnio zapchałeś cały pokój swoimi książkami. Moje dotyczą ważnych kwestii, ale twoje...
- Nawet tego nie mów! – zagroziłem. Dobrze wiedziałem, że niektóre powieści czasami można sobie podarować, ale mi przychodziło to z ogromnym trudem. – Zostańmy przy słodyczach. Lubię takie z nadzieniem, ale inne czekoladowe również. Nie jestem szczególnie wymagający, więc... Chociaż sam nie wiem.
- Czy wy naprawdę nie macie innych tematów? – Sheva ziewał odsuwając zasłony swojego łóżka. Był niewyspany, ale ktoś taki jak on najchętniej nie wstawałby przed południem. Miało to w sobie pewien urok. W szczególności, kiedy zaczynaliśmy dzień, jak grupa zwyczajnych nastolatków, którzy nie musieli martwić się o nic.
Uśmiechnąłem się do siebie układając głowę wygodniej na poduszce. Dlaczego częściej nie spędzałem czasu w ten sposób? Mógłbym zawsze cieszyć się życiem i niewinnymi porankami, rozmowami o niczym, a nawet wieczornymi pieszczotami z moim chłopakiem. Niestety, życie nie lubiło rozkosznej bezczynności, więc nie akceptowało moich małych pragnień. Tym razem było podobnie, gdyż burczenie w moim brzuchu niszczyło wszystkie piękne plany. Byłem głodny, bo niewiele zjadłem na kolację i teraz mój żołądek upominał się o swoje prawa.
- I to by było na tyle mojego leżenia. Swoją drogą, gdzie jest James? – dopiero siedząc zauważyłem, że chłopaka nie było w łóżku. Zajrzałem do mojej nocnej szafki. – Gdzie jest mój klucz do łazienki prefektów? – i wtedy pojąłem z całą powagą postępek okularnika. – Poszedł podglądać Evans podczas porannej kąpieli. – powiedziałem bardziej do siebie niż do kogoś innego.
Zerwałem się z łóżka ubierając pospiesznie. Nie podobało mi się, że James pakuje się w kłopoty, a był tylko jeden sposób by przekonać się, czy wyjdzie z tego cało. Musiałem czekać na niego w Wielkiej Sali i liczyć na wielkie szczęście. Ostatnio pozwolił się znaleźć w szafie w sypialni dziewczyn, ale teraz nie mógłby liczyć na przeżycie w jednym kawałku, jeśli Lisica dowie się, że ma w łazience podglądacza. Chłopak musiał już niejednokrotnie śledzić ją by dowiedzieć się, kiedy zazwyczaj wychodzi do łazienki prefektów. W przeciwnym razie nie ryzykowałby głowy bądź, co gorsza, wielkiej wojny z użyciem profesorów, jako tajnej broni. McGonagall na pewno byłaby wściekła wiedząc, że Potter podkrada mi kluczyk do łazienki i podgląda dziewczyny. Może i zgodziłem się na taki układ wcześniej, ale teraz dopiero docierało do mnie, że wpakowałem się po same uszy w śmierdzącą sprawę. Jeśli zabiorą mi klucz nie będę mógł kąpać się z Syriuszem w wielkiej wannie, rozpuszczać w wodzie wonności, nie będzie piany, ani pieszczot. Znowu skończymy ściśnięci w małej wannie naszej sypialni, w której Syri już od pewnego czasu nie mógł rozprostować nóg. Musiałem liczyć na zdrowy rozsądek Jamesa, o którym tylko się słyszało, ale nigdy się go nie widziało. W końcu J. to J. cokolwiek by nie robił. Jedyny w swoim rodzaju człowiek, którego inteligencję można było negować przynajmniej kilka razy w tygodniu.
Moi niezadowoleni przyjaciele z trudem zsuwali się z łóżek i zakładali na siebie, co popadnie. Syriusz obwąchiwał nawet swój sweter by mieć pewność, że może w nim chodzić drugi dzień i jeszcze przytulać się do mnie bez krępowania. Wątpiłem by musiał przebierać się codziennie, ale pozwoliłem mu na to psie zachowanie. W końcu był Syriuszem.
- Jeśli wpakuje mnie w kłopoty to będę zmuszony go zabić. – rzuciłem do chłopaków już niemal gotowy. – Będziecie musieli mnie trzymać żebym go nie zagryzł. Moje klucze... Mógł zapytać! Wtedy nie przeżywałbym tego tak bardzo.
Sheva ziewnął kolejny już raz i przeciągnął się.
- Nie martw się. Jeśli go złapią nie poniesiesz żadnych konsekwencji. Evans zadba by J. nie mógł ani chodzić, ani poruszać rękoma. Jeśli zostawi mu głowę na miejscu to będzie to wielkim sukcesem. Nie wątpię, że fanatyczne zainteresowanie Jamesa będzie jej schlebiać, ale i tak dla reguły rozprawi się z nim, jak z robakiem.
- Tym gorzej! Będziemy musieli opiekować się Potterem w gipsie. To jak biała rolada z gadającą śliwką. Założę się, że ta śliwka będzie bardzo, ale to bardzo dużo narzekać. Ani tego nie zjesz, ani się widokiem nie nacieszysz, bo ciągle będziesz słyszał to natrętne gadanie. Nie, wolę żeby nikt go nie połamał. Ale to będzie oznaczało, że musimy wymyślić coś innego żeby go zadowolić. Coś wielkiego. Może lepiej pozbawić go tej głupiej głowy?
- On jest długowieczny, Remi. – Syriusz objął mnie gotowy do wyjścia. Nie wiem ile wonności na siebie wylał, ale naturalny zapach jego ciała wcale nie przebijał się przez te sztuczne wonie, od których mogło zakręcić się w głowie.
- Podejrzewam, że jego głowę i tak opróżni, jeśli nie okaże się pusta w środku, i za rok w czasie Halloween to do niej będziemy wkładać świeczki.
- Nie przesadzaj. – rozbawiony Sheva złapał mnie za rękę. – Peter, idziemy, więc wyłaź spod łóżka!
- Czekajcie, moja skarpeta! Już idę, już, sekundę! – blondynek upewnił się, że znalazł parę do skarpetki, którą miał już na nodze i założył ją pospiesznie. Szarpał przy tym tak, że nie zdziwiłbym się, gdyby wybił piętą dziurę w materiale. – Zwarty i gotowy! – Oświadczył w końcu przylizując dłońmi włosy. Podejrzewałem, że robił to zawsze przed wyjściem w nadziei, że Narcyza zwróci na niego uwagę właśnie tego dnia, właśnie w tej chwili i to dzięki temu, że będzie wyglądał czarująco z tą znikomą grzywką równo ułożoną na czole, w tych wygładzonych spodniach i czystym podkoszulku. Przynajmniej ona nie wiedziała, że na co dzień wszystko leżało porozrzucane po jego łóżku, pod nim i upychane było głęboko do szafy. Uroki męskiego życia bez rodziców.

1 komentarz:

  1. Nie tylko męskiego... xD
    Potter kiedyś się doigra. Albo Evans go wykończy, albo Remi... tylko nie wiem, co będzie gorsze, gdy obydwoje włączą w sobie Berserka. xD

    OdpowiedzUsuń