środa, 30 stycznia 2013

Wracamy już, już!

3 stycznia
Po całkowicie spokojnych świętach, o których naprawdę niewiele można było powiedzieć poza zachwycaniem się jedzeniem, ciepłem, towarzystwem rodziców, prezentami i raz jeszcze jedzeniem, wróciłem w końcu do Hogwartu, gdzie czekał na mnie Syriusz. Cudownie było spotkać chłopaków już w pociągu i porozmawiać o tym, co działo się do tej pory, ale tęskniłem za Blackiem, który był dla mnie swoistą ostoją spokoju, relaksu i pozytywnego myślenia. Byłem ciekaw jak poradził sobie beze mnie, jako że niewiele pisał w swoich rzadko wysyłanych listach. Miałem nadzieję, że nie przesadził z towarzystwem Hagida, którego znałem może nie najlepiej, ale który lubił wypić i gotować, jak wiedziałem. Nie chciałbym dowiedzieć się nagle, że Syri nie przetrwał świątecznych wypieków gajowego. Tym bardziej, że mama zapakowała mi po kawałku każdego z placków, które przygotowała na te dwa tygodnie mojego powrotu do domu.
Przez całą drogę siedziałem jak na szpilkach czekając z niecierpliwością na chwilę, kiedy spotkam się z moim chłopakiem, z cudownym, zanudzonym Syriuszem, który usilnie starał się znaleźć sposób, by zniszczyć więź między mną, a Greybackiem. Z tego, co wiem, nie udało mu się jak dotąd znaleźć sposobu, ale próbował nieubłaganie dając z siebie wszystko. Byłem mu za to niesamowicie wdzięczny!
- Spokojnie, czeka na ciebie. Nie musisz wyglądać ciągle przez okno. - Sheva roześmiał się wyraźnie rozbawiony moim zachowaniem. - Zresztą, z tej odległości go nie dostrzeżesz. Jesteś wilkołakiem, ale nie cudotwórcą. Zdziwiłbym się gdybyś miał taką siłę w oczach.
- Nie śmiej się ze mnie. - mruknąłem pod nosem.
- Daj spokój, Remi. Ja ze swoim facetem nie widzę się przez całe miesiące, a ty ubolewasz nad dwoma tygodniami? - chłopak uniósł brew rzucając mi bardzo wymowne spojrzenie.
- Tak wiem, wiem. - znowu wzdychałem. Najpewniej wejdzie mi to w nawyk. - Po prostu... Ciężko tak wytrzymać bez niego.
- Kiedyś ci się może znudzić. - rzucił mimochodem Potter, który właśnie objadał się łakociami, które ja chomikowałem na bardzo długo. Nie mogłem pozwolić sobie na żywiołowe połykanie wszystkiego, kiedy w grę wchodziły jeszcze długie, chłodne miesiące.
- To niemożliwe. - prychnąłem. - Tobie by się znudziło? - to pytanie zainteresowało nawet Shevę, w którym J. przecież kiedyś się kochał.
- To nie tak... - okularnik poczuł, że dał się zapędzić w kozi róg. - Co za dużo to nie zdrowo. - usiłował wybrnąć z sytuacji, w jakiej się znalazł. - Dobra, nic nie mówiłem! - machnął na nas ręką, jakby chciał odgonić natrętne muchy. - Nie ważne, nie istotne, nie było tematu. Czasami się nie nudzi, o!
- Bywasz czasami beznadziejny. - podsumowałem go i nie potrafiąc się doczekać zacząłem już zabierać swoje rzeczy z półki nad głową. Może czekała nas godzina jazdy, może już tylko pół, ale najważniejsze dla mnie było to, żeby jednak być gotowym i móc wyskoczyć z pociągu prosto w ramiona Syriusza. Było to niemożliwe i nie pozwoliłbym sobie na tak otwarte okazywanie uczuć, ale i tak marzyłem o tego typu powitaniu. Marzyć przecież mogłem.
Zanim wjechaliśmy na stację w Hogsmeade ja już od dobrych kilkunastu minut okupowałem drzwi. Rozumiałem Shevę, który miał większe ode mnie prawo tęsknić za swoim chłopakiem, ale to nie zmieniało faktu, że i mi było przykro bez Syriusza obok. Może mi to przejdzie w najbliższym czasie, a może nie, ale na pewno uwielbiałem Blacka i czas z nim spędzany.
Jeszcze zanim wysiadłem już widziałem Syriego, jak czeka wytrwale na zaśnieżonym peronie.
- Już myślałem, że nigdy nie przyjedziecie! - powitał nas prychnięciem. - Zamarzam tutaj, a wy sobie siedzicie w ciepłych przedziałach! - z jego twarzy nie schodził uśmiech, a ramiona otworzył szeroko w zapraszającym geście. Przytuliłem go mocno, w formie powitania, co nie powinno wzbudzać sensacji. Naprawdę był zimny, więc podejrzewam, że nie kłamał mówiąc, jak długo tu na nas czekał. Zresztą, sama droga stąd do zamku musiała być dla niego męcząca. Najchętniej witałbym go w cieple, ale na to musiałem poczekać.
Nie martwiąc się o moje rzeczy, które skrzaty zabiorą do zamku, podążyłem za Syriuszem ścieżką w stronę obiecująco otwartych bram.
- Powiedz, działo się coś ciekawego? - zachęciłem chłopaka do zwierzeń, ale ten pokręcił głową i wzruszył ramionami.
- Nie specjalnie. Hagrid czeka na was u siebie. Chce się przywitać, a przeziębił się dokładnie dwa dni temu i nie opuszcza swojej chatki. Sądzę, że za dużo wypił beze mnie i spał na podłodze, kiedy spadł z krzesła. To przypuszczenia, ale są prawdopodobne. Przywitacie się z daleka żeby nas nie pozarażał. Poza tym, nic nowego, nic ciekawego. Same stare nudy. Ale dobrze, że jesteście, bo i profesorowie wrócą, a mam załatwienia do Wavele. Pisałem ci o tym, Remi. - przytaknąłem dodatkowo potwierdzając jego słowa.
- Zajęcia zaczynamy od jutra, więc nie ma wiele czasu na odrabianie zadań, nie? - Peter zapytał mimochodem, kiedy toczył się po śniegu. Gdyby upadł sturlałby się z górki i zamienił w wielką, śnieżną bombę. W sumie, nie wiem dlaczego przyszło mi to do głowy.
- Jeśli o to chodzi, to rzeczywiście nie ma wiele czasu. Ale dziś na późny obiad pieczeń, więc będziesz miał sporo czasu. Dyrektor czekał na was z ucztą, więc na pewno nie będziesz myślał o nauce, ale o drzemce po obfitym, wyśmienitym posiłku.
- Specjalnie mi to mówisz! - mruknął z wyrzutem blondynek, co Syri potwierdził ciepłym śmiechem.
- Jesteś bardzo dobrze poinformowany. - pozwoliłem sobie zwrócić na to uwagę chłopaka.
- Tak. Żeby ci zaimponować. - wyszczerzył się spoglądając na mnie słodkimi oczyma.
Złapałem go za rękę, kiedy miałem pewność, że mogę sobie na to pozwolić, a nikt poza moimi bliskimi przyjaciółmi nie zdoła tego zauważyć.
- Prawdę mówiąc nie udało ci się, ale cieszę się, że tu jesteś. - przyznałem.
- I dostanę nagrodę? Może nie dziś, ale niedługo? W łazience prefektów? - ależ on się dopraszał mojego zainteresowania i pieszczot, których i ja chciałem, a które były dla mnie w dalszym ciągu dziwne, zawstydzające, a tak wspaniale przyjemne. Przygryzłem wargę zastanawiając się, czy będę bardziej skłonny przystać na wszelkie propozycje Blacka jeśli dostanę dziś na deser gorącą czekoladę z kandyzowanymi wiśniami.
- Na pewno. - odpowiedziałem od razu, a nawet zamruczałem. - Ale nie za darmo. Jeśli załatwisz mi ciacho z czekoladą, kremem i wiśniami, wtedy będę dla ciebie bardzo, ale to bardzo miły. Muszę nadrobić to, co straciłem... A właśnie! Wiem, że nie lubisz łakoci, ale... Moja mama wysłała ci kilka. Nie wierzyła, że możesz nie znosić słodkiego. Uważała, że kłamię by mieć więcej dla siebie.
Mina Blacka zrzedła. Skrzywił się, ale i uśmiechnął.
- Dziękuję. Jej również ode mnie podziękuj w liście, dobrze? I nie mów, że oddałem ci wszystkie te łakocie. Sam oceń co o nich napisać ode mnie.
Uśmiechnąłem się jakbym na nowo odpakowywał świąteczne prezenty. Uwielbiałem ciasta mojej mamy nie mniej niż te robione przez Skrzaty Domowe.
- Napiszę, że ci smakowały, chociaż nie lubisz słodkiego. - stwierdziłem mało odkrywczo. - A później pozwolę ci na buziaki. Kilka takich wyjątkowo ciepłych i miłych, dobrze? A właśnie! Dostałem od rodziny baaardzo ładnie i słowo pachnący szampon do włosów. Teraz będę na co dzień pachniał, jak chodzący torty z kremem.
- Ykhm, może to zdzierżę i nawyknę.
- Nam o tym nie wspominałeś. - rzucił z wyrzutem Sheva. - Za karę musisz dać mi powąchać. Jestem ciekaw co to za zapach.
- Taki mleczny. Jak krem z mleka i wanilii. Tak mi się wydaje. - zadziwiające, że nagle mój humor był wręcz cudowny i wszystko wydawało się inne. Nawet rozmowy prowadziłem na niezobowiązujące tematy.
Puściłem dłoń Blacka, kiedy wchodziłem do zamku. Ciepło uderzyło mnie w twarz z taką mocą, że nagle dotarło do mnie, jaki chłód panował na zewnątrz. Nic dziwnego, że Syri tak przemarzł. Powinien teraz się rozgrzać i zadbać, by choroba nie zagnieździła się w jego organizmie. Ja zimno leczyłem czekoladą, on musiał herbatą z cytryną, może miodem, ale jeśli tego odmówi, wtedy wmuszę w niego czosnek i cebulę. Nie ważne jak bardzo będzie mi śmierdział pod nosem. Musiał być zdrowy, abym ja mógł się nim nacieszyć. Skrzydło Szpitalne odpadało! Niedopieszczony Remi wrócił do zamku i musiał, ale to musiał zaspokoić wszystkie swoje fantazje dotyczące Syriusza Blacka, jego ust, ciepłych dłoni i słów, którymi by mnie rozpieszczał.

2 komentarze:

  1. Dziękuje za kolejną wspaniałą notkę:)
    Niedopieszczony Remi wrócił do zamku:P Już nie umiem się doczekać następnej. Mnóstwa weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wymagający i stęskniony Remi to bardzo miły obraz ;3
    Nareszcie wrócili. Syri chyba nie miał zbyt wielu pomysłów na urozmaicenie sobie dni, choć z każdym kolejnym szło mu dobrze - był dzielny ;3 Należy mu się za to obfita nagroda. xD

    OdpowiedzUsuń