niedziela, 3 lutego 2013

Co?!

Bardzo możliwe, że będę musiała zmniejszyć liczbę notek w tygodniu o piątkową. Muszę jeszcze pomyśleć, czy muszę.


4 stycznia
Ciekawość zaczęła mnie pożerać od środka i kierowała się na zewnątrz. Jak to możliwe, że kuzynka Syriusza nie była obłożnie chora, a jednak chłopak odwiedził ją także dzisiaj i najwidoczniej planował częściej? Jeśli była niemal zdrowa to dlaczego bywał u niej równie często, co u mnie, kiedy chorowałem? Nie byłem zazdrosny, a przynajmniej nie sądziłem, że chodzi o zazdrość. Byłem zwyczajnie ciekawy, tylko ciekawy. A może wręcz przeciwnie? Może ściskało mnie w żołądku właśnie dlatego, że chciałem mieć chłopaka tylko dla siebie?
Westchnąłem głośno i ciężko. Najwidoczniej zbyt głośno i zbyt ciężko by umknęło to uwadze Syriusza.
- Chyba nie martwisz się moją kuzynką? Rozumiem, że to nietypowa sytuacja, ale...
- Skąd ci to przyszło do głowy?! - zarumieniłem się, co zdradzało całą prawdę. - To nie tak. Przecież to twoja kuzynka! Musiałbym...
- Blackowie mają nawyk wżeniania się w swoją rodzinę. - mruknął pod nosem Potter. - Podobnie jak Malfoyowie.
- Dzięki, J. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. - syknąłem na chłopaka, który wzruszył ramionami i wrócił do lektury książki, którą wypożyczył z biblioteki. Na początku byliśmy zaskoczeni widząc go z woluminem pod pachą, ale wystarczyło, że wyjaśnił dlaczego ją ma, a wszystko było jasne i klarowne. Ot, Evans wcześniej czytała to romansidło, więc okularnik zabrał się za książkę chcąc mieć o czym z nią rozmawiać.
- Nie ma za co. Zawsze do usług, zwarty i gotowy. - uśmiechnął się przebiegle i wrócił do przerzucania kartek trochę znudzony. - Jak można czytać takie szmatławce? - nie zamknął się nawet na pięć minut. - Tutaj nic się nie dzieje. Tylko się migdalą, wzdychają i znowu wzdychają i myślą o tym, jak bardzo się kochają, a jak bardzo nie powinni się kochać. A kto im zabronił, ja się pytam! Nikt im nie zabraniał! Sami sobie wymyślili, że im nie wolno. Zresztą, robią taki dramat z tego, że on jest od niej starszy o dwa lata. Co tu przeżywać?! Sheva ma faceta, który mógłby być jego ojcem, a nikt nie ma im tego za złe.
- Poza tobą. - zauważył zielonooki.
- Ja to co innego. Ja jestem zazdrosny, a nie przeciwny. To różnica. Sam powinienem pisać takie głupoty i zrobić karierę grając na uczuciach biednych, naiwnych i kompletnie skretyniałych dziewczyn.
- Śmiem twierdzić, że one inaczej by to nazwały. Oskarżyłyby cię o nieczułość. - Syri uśmiechnął się pod nosem, jak zwykł to robić, kiedy obdarzał przyjaciela soczystszym komentarzem dotyczącym jego zachowania, charakteru, czy poziomu inteligencji.
- Jestem czuły, ale inteligentny. - uparł się chłopak. - Inteligencja wyklucza czytanie takich szmir!
- W sumie... - Sheva zastanowił się pocierając palcami o brodę. - Myślę, że niektóre romanse są całkiem znośne, a nawet fajnie. Inne to chodząca masakra, przyznaję. Podpowiem ci jaki przeczytać i będziesz mógł zabłysnąć przed Evans jeśli jeszcze tego nie czytała.
James chyba nie do końca ufał Shevie, ale ostatecznie przytaknął zgadzając się na taki układ. Syriusz wrócił do zabawy palcami na moich ramionach, kiedy nie pozwalał mi na skupienie uwagi na notatkach z eliksirów, które chciałem sobie przypomnieć.
- Jesteś zazdrośnikiem, więc zdradzę ci sekret. - szepnął mi w ucho, kiedy odgarnął z niego włosy. - Wiem przecież, że nie mogłeś znieść myśli o moich spotkaniach z Seed, więc nie chcę żebyś i teraz się wściekał. - prawdę mówiąc powinienem teraz zaprzeczyć, zapewniać, że to nie zazdrość, że nie musi zdradzać mi cudzych tajemnic, a najlepiej by zupełnie się mną nie przejmował, ale nie szło mi łatwo. W ogóle nie udało mi się powiedzieć słowa za to serce zatrzymało swoje bicie pragnąc dowiedzieć się więcej. Byłem chodzącą ciekawością i mogłem za to nienawidzić tylko samego siebie. Tyle, że nie potrafiłem walczyć z uczuciami, które mnie wypełniały. Może to wina braku Blacka przez ostatnie dwa tygodnie? Lub sam byłem sobie winien pozwalając by mało pozytywne cechy rozwinęły się wie mnie przesadnie.
- Ona jest w ciąży. - jego szept wywołał u mnie dreszcze, ale słowa przerażenie. Miałem ochotę odwrócić się gwałtownie, spojrzeć na niego i wykrzyczeć, że to niemożliwe, że jest za młoda, a co ze szkołą...
- Właśnie dlatego to taka delikatna sprawa. Straciła przytomność bo była zbyt przejęta, ale dziecko ma się dobrze. - kontynuował. - Jej... chłopak siedzi przy niej niemal cały czas. To jakiś Puchon z jej rocznika. Profesorowie nadal nie wiedzą, co mają zrobić. Andromeda błaga by nie informowali jeszcze jej rodziców, a jest już na tyle dorosła, że profesorowie mogą ulec jej namowom. Ten też jest pełnoletni, ale jego rodzice wiedzą już o wszystkim. Mówi, że matka się cieszy, a ojciec sam nie wie, co o tym myśleć. W sumie jest równym gościem i nawet go lubię. Nie jest w typie Andromedy, ale widać miłość nie wybiera.
- Nie... Nie mogę uwierzyć. - przyznałem. Nie mieściło mi się w głowie, że można mieć dziecko w tak młodym wieku. Przecież ona była ode mnie niewiele starsza! Chociaż ona była kobietą, mogła zajść w ciążę, a nam nic nie groziło. Przecież to ten sam wiek, powtarzałem w myślach. Gdyby Sheva mógł rodzić pewnie już dawno miałby brzuch jak balon. - To dziwne wiedzieć, że ona będzie miała dziecko.
- Mnie to mówisz? Andromeda wygląda jakby wygrała los na loterii i sama chce powiedzieć o wszystkim rodzicom kiedy skończy szkołę. Ma zamiar zagrać im na nosie. Tedowi się to nie podoba, ale nie ma wyjścia. Jest całkowicie uległy wobec Andromedy. Gdybyś ich widział... Idealna para, chociaż Andy zawsze lubiła twardych facetów, takie mroczne typy, a Ted to dziecko słońca. Jasne włosy, oczy jak czekolada, jasna cera i ciepły uśmiech na twarzy. Nigdy bym go nie posądził o sypianie z moją kuzynką. Uff, o wiele mi lepiej, kiedy ci to powiedziałem. Potrzebowałem tego małego monologu. Tylko nie mów nikomu, że wiesz o wszystkim, jasne? Udawaj zaskoczonego, jeśli ktoś zdradzi się chociażby słowem, nauczyciel, czy przypadkowo ja.
- Yhm, jasne. - skinąłem głową nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to słyszałem. Nie wiem, czy powinno mnie to specjalnie dziwić, ale jednak... Nie co dzień dowiadujesz się, że kuzynka twojego chłopaka, dumna Ślizgonka, zaszła w ciążę z Puchonem. Nagle doceniałem fakt, że jestem chłopakiem. Nie musiałem martwić się jak Andromeda i Ted, że w pewnym momencie coś pójdzie nie tak, przypadek sprawi, że dalsza edukacja zawiśnie na włosku, a oczy wszystkich osób w szkole będą zawsze skupione na osobach, o których najwięcej się mówi.
- Co powiecie o spędzeniu odrobiny czasu na schodach do zamku? Dla relaksu, polenienia się w słoneczku? - James uśmiechał się leciutko, kiedy to proponował.
- Jestem za. - odpowiedziałem od razu i ścisnąłem rękę Syriusza odrobinę. - To zrobi dobrze nam wszystkim, a J. odpocznie od romansidła.
- Dokładnie, Remi. Właśnie dlatego to proponuję! - okularnik uśmiechnął się zamykając książkę i rzucając ją na swoją poduszkę. - Dokończę to później, ale dzisiaj chce już się rozluźnić. Co za dużo to niezdrowo. Nie polecam wam takich książek, a przynajmniej nie tą jedną.
Zebraliśmy się powoli, chociaż niewiele robiliśmy by być gotowi do wyjścia. Zabraliśmy co trzeba, opatuliliśmy się ciepło, bo chociaż na zewnątrz świeciło słońce, a śnieg topniał, to jednak nadal było chłodnawo. Nie chciałem się rozchorować. Nie kiedy wiedziałem kto i dlaczego leży w skrzydle szpitalnym. Bo co jeśli obecność wilkołaka może zaszkodzić w jakiś sposób dziecku? Nie znałem się na tym!
Wyszliśmy z pokoju całą naszą małą grupką. Wiele osób musiało wpaść na ten sam pomysł, co Potter, gdyż niewiele znajomych twarzy zostało w Pokoju Wspólnym. W większości nawet osoby z ostatniej klasy wolały uciekać niż siedzieć bez przerwy w zamkniętych pomieszczeniach. Jeśli nawet ja potrzebowałem odetchnąć świeżym powietrzem to tym bardziej należało się to innym. Byłem przecież zwierzątkiem domowym i potrafiłem bez przerwy przesiadywać w swoim pokoju, bądź w bibliotece, ale od czasu do czasu nawet ja musiałem wyrwać się z tej ciasnej przestrzeni.
- Ty, Syri, to nie przypadkiem Andromeda? - J. dźgnął idącego obok mnie Syriusza w bok.
- Wypuścili ją? - byłem zaskoczony, ale nie mniej niż Syri, któremu szczęka odtworzyła się szeroko. Zostawił mnie biegnąć do nastolatki, która przechadzała się po błoniach ze swoim chłopakiem. Ona była wysoką, szczupłą i bardzo ładną dziewczyną o długich, kasztanowych włosach i czarującym, chociaż trochę okrutnym uśmiechu, zaś Ted naprawdę przypominał dziecko słońca. Obskakiwał Andromedę ze wszystkich stron, jak proszący o pogłaskanie piesek, uśmiechał się i musiałem przyznać, że był całkiem przystojny. Z trzech sióstr Black tylko Bellatrix miała na oku chłopca o ciemnych włosach i tym wyróżniającego się z innych wybranków pięknych panien. Syri na swój sposób naprawdę pasował do swojej rodziny.

2 komentarze:

  1. Nie żebym była jakaś wścibska czy coś... Ale czy coś się poważnego wydarzyło że musisz zrezygnować z piątkowej notki czy brak czasu ci doskwiera? Bo jak masz problemy zdrowotne czy jakiekolwiek inne to lepiej abyś (z bólem serca to mówię) zrezygnowała z tej jednej notki a zajęła się rozwiązaniem problemów:) Aby się nie nagromadziły bo potem ciężko z nich wyjść.
    A co do notki jak zawsze super^^ Andromeda w ciąży nie powiem że nie ciekawie:3 Mnóstwa weny i czasu życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bella od zawsze lubiła mroczniejsze typy. xD
    Łohoo, niezła wiadomość. Andromeda w ciąży... Cóż, raz, że powiedziała o tym Syriuszowi (choć jedna normalna w tej rodzinie), a dwa - jest prawie dorosła. Raczej nie byłaby w ciąży z chłopakiem, którego nie darzyłaby uczuciem. Tak sądzę.

    Sesja... Moja niby się skończyła, ale we wtorek mam połówkę... Pasowałoby zacząć się uczyć, czy coś... xD
    U mnie nowy rozdział i wyjaśnienie, o co chodziło z ucieczką. XP

    Właśnie... co do piątku - to coś poważnego?

    OdpowiedzUsuń