niedziela, 10 marca 2013

Ser

Nie mam kompa i nie wiem, kiedy będę go miała. Nie wiadomo, co się z nim porobiło == Wracam do Was, bo dłużej nie wytrzymam bez tego ^^" Piszę na mamy sprzęcie i od razu zaznaczę, że NOTKI pojawiać się będą w ŚRODY i NIEDZIELE! Rezygnuję z piątków z wielu powodów.

2 lutego

Miałem sporo czasu na słodki odpoczynek od Syriusza, od problemów i
uciążliwości przyjaciół, którzy potrafili szaleć, jak nikt inny. Ostatnie
tygodnie mijały jednak w ślimaczym tempie zabarwionym depresją, kiedy nie
krzyczeli, nie śmiali się zbyt głośno, siedzieli, mówili, czasami się
uśmiechali, ale dalecy byli od szaleństwa. Może kiepski humor Syriusza odbił
się także na nich? Kto wie, co tak naprawdę się z nimi działo? Ja za to
musiałem walczyć z beznadzieją kiepskiej pogody, która nie wpływała na mnie
pozytywnie, ale zmuszała do lenistwa, narzekania i beznadziejnej egzystencji
nudziarza.

- Zimno mi. – rzuciłem poważnie otulając się kocem i patrzyłem w płomienie
wesoło skaczące po polanach w kominku, jakby samo to mogło mnie jakoś ogrzać.
Rozmasowałem dłonie pocierając je o siebie i objąłem kubek pełen gorącej
czekolady, która dotąd spoczywała bezpiecznie między moimi kolanami.

- Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jeśli nic nie robimy, to nie może nam być
ciepło. – zauważył filozoficznie niemal Sheva. – Powinniśmy się ruszyć. Nie
wiem, pobiegać?

Spojrzałem na niego wymownie. Nie było mowy o bieganiu, skakaniu, czy innych
szaleństwach póki się nie rozgrzeję.

- Dobra, kiepski pomysł. – przyznał poddając się.

- Mam ochotę na ser wędzony. – rzuciłem nagle, jak przystało na upierdliwca.
Chłopcy przewrócili oczami.

- Oho, zachcianka. – mruknął pod nosem James, który sam od pewnego czasu
zastanawiał się, co powinien robić. – Dobra, leniuchy! Podnosić tyłki i idziemy
po ser dla Lupina, a później pokrążymy po zamku. Czas na zwiad i szukanie
ciekawych obiektów do znęcania się, śledzenia, czegokolwiek.

- Musimy? – Peter przetoczył się na drugi bok leżąc przed kominkiem, jak domowy
wielki kocur. – Tutaj jest tak przyjemnie, tak ciepło i miło… Mięciutko…

- Dupsko i tyle! – J. już podniósł się i splótł ramiona na piersi. – Idziemy,
bez narzekania. Król Demon tak mówi i koniec! – co on znowu wymyślił?

- Jeśli to mnie rozgrzeje to jestem całkowicie za. – stwierdziłem podnosząc się
i z bólem odrzucając ciepły koc, który sam złożył się starannie na sofie. Już
za nim tęskniłem. Ponownie rozcierałem dłonie, które były zimne, jakbym wyjął
je dopiero z lodówki.

- Dawaj. – Syri mruknął łapiąc mnie za ręce i schował je w cieple swoich dłoni.
Jego palce były naprawdę gorące, kiedy zaciskały się mocno na moich. Może
właśnie tego potrzebowaliśmy by w końcu się pogodzić? – Nadal uważam, że nie
wolno ci jeść łakoci przed pocałunkami. – rozwiał moje marzenia. – Nie chcę
całować tabliczki czekolady tylko Remusa Lupina.

- Więc całować nie będziesz! – chciałem wyrwać swoje ręce z jego uścisku, ale
nie pozwolił mi na to. Wymownie spojrzał w moje oczy dając mi tym do zrozumienia,
że ma w nosie moje zdanie i tak będzie robił swoje czekając cierpliwie, aż
wymięknę i będę błagał o jego pocałunki. Sam sądziłem, że będzie odwrotnie i to
on nie wytrzyma beze mnie, ale jak dotąd obaj dawaliśmy sobie radę na nasza
mała wojna nabierała realniejszych kształtów. Chłopcy mieli nas czasami dosyć,
ale co mogłem poradzić na to, że nagle przychodziło mi wybierać między dwiema
ukochanymi różnościami? Nadal uwielbiałem Syriusza tyle, że słodycze również
były mi niezbędne do życia. Dlatego piłem dziś gorącą czekoladę, dlatego
planowałem pożreć deser podczas podwieczorku i nie przejmować się kaloriami.
Nadal było chłodno, więc potrzebowałem tego sposobu na rozgrzewanie swojego
zmarzniętego ciała. Remusa Lupina nie chroniło grube futro, na co dzień. Musiał
sobie radzić bez tej naturalnej ochrony przed chłodem.

- Chodźmy już. – Sheva skakał w miejscu przez chwilę najwyraźniej zarażony moim
zimnem, bądź samo spoglądanie na wymarzniętego mnie sprawiało, że odczuwał
podobnie niską temperaturę.

O dziwo, wszyscy zgodnie skinęliśmy głowami. Musieliśmy się ruszyć, jeśli miało
nam być ciepło. Zdecydowaliśmy się na kuchnię, gdzie miałem zamiar objeść się
serem, który nagle okazał się mi niezbędny do życia. Nawet nie chciałem
wiedzieć, jak wtedy będę śmierdział wędzonką, ale co z tego, skoro Syri i tak
mnie nie całował? Mogłem sobie pozwolić na dołujący zapaszek wędzonego sera
otaczający mnie przy każdym słowie. Remus Lupin – serowy wilkołak!

Już pierwsze kroki sprawiły, że było nam ciut cieplej, a kiedy przemierzaliśmy
korytarze już niemal czułem ciepło w każdej części ciała. Na początek jednak
rozgrzały się moje dłonie, które Syri rozcierał i na które subtelnie dmuchał
ciepłym powietrzem. Chyba powinienem mu się jakoś za to odwdzięczyć, ale
wątpiłem by tego chciał. Z resztą, ja sam nie specjalnie chciałem okazywać mu
jakąkolwiek czułość. Byłem na niego zły i wątpiłem by to mogło się zmienić. Na
pewno wolałem poczekać jakiś czas zanim znowu nasz związek wróci do
poprzedniego stanu.

Kuchnia była pełna zapachów i ciepła płynącego od ognia, na którym gotowały się
potrawy na naszą kolację. Skrzaty Domowe uwijały się w tym ukropie nawet nie
wiedząc, jak wielkie mają szczęście, że jest im ciepło i przyjemnie. Poczułem
głód, kiedy tak patrzyłem na to, co robią.

- Przepraszam. – zaczepiłem jednego ze Skrzatów. Przyjaciele zostali za
drzwiami by nie robisz sztucznego tłumu. – Mógłbym dostać kawałek wędzonego
sera? – tak, miałem zachcianki i nie dziwił mnie zaskoczony wzrok mojego małego
rozmówcy.

- Y… Tak, chyba tak… - wahał się jakby nie był pewny, czy w kuchni znajdzie się,
chociaż kawałek wędzonego specjału.

Przez chwilę zrobiło mi się przykro, że tak go poganiam i sprawiam kłopoty, ale
kiedy podał mi trzy laseczki wędzonego sera żółtego poczułem się, jak w niebie.
Powąchałem ser i uśmiechnąłem się. Zachowywałem się, jakbym był Peterem, ale
zimno zmuszało mnie do dziwnych zachowań. Tak sobie to przynajmniej
tłumaczyłem.

- Dziękuję. – posłałem Skrzatowi uśmiech i wyszedłem energicznie z kuchni
wpadając po drodze na Shevę, który drobił przed drzwiami. Widząc, co trzymam w
ręce wyrwał mi jedną pałeczkę i zadowolony odgryzł wielki kęs.

- Nie ważne, że później śmierdzi, bo kwasy rozkładają białko w żołądku.
Jedzenie rozgrzewa organizm. – wiedziałem od razu, że improwizuje i nie ma
pojęcia, co mówi. Chociaż mógł mieć rację. Jamesa mało to jednak obchodziło.

- Skoro teraz jest wam lepiej to zakładam, że możemy zaryzykować obchód zamku?
– pytał, ale nie oczekiwał naszej odpowiedzi. Zamiast tego od razu ruszył przed
siebie w stronę schodów, którymi mogliśmy wdrapać się na wyższe piętra i
sprawdzić okolice gabinetów nauczycieli. Tam zawsze coś mogło się dziać, a nic
nie było bardziej interesujące niż afery związane z profesorami. Chociaż… Jak
dotąd żadnej wielkiej nie odkryliśmy.

Raźnym krokiem ruszyłem w ślad za chłopakami. Rozkoszowałem się śmierdzącą
przekąską i zastanawiałem nad tym, czy depresja może mieć coś wspólnego ze
jedzeniem sera. Może bez Syriusza zamieniałem się w dziwnego wilkołaka
mleczno-czekoladowego? A co jeśli za jakiś czas będę chodzącym smrodem? Może
przestanę całkowicie o siebie dbać? Ale przecież nie byłem dziewczyną, nie musiałem
przesadzać! Nie mogłem też zapytać o radę Syriusza, bo przecież byłem z nim na
wojennej ścieżce, a skoro byliśmy teraz tylko przyjaciółmi to raczej mój zapach
nie powinien go specjalnie interesować. Zupełnie jakbym martwił się o to, że
James objadał się przy śniadaniu czosnkowym pieczywem, a przecież tego nie
robiłem.

Westchnąłem cicho, chociaż ciężko. Zaczynałem wariować bez Syriusza i jego
zainteresowania. Ale nie mogłem się poddać, nie mogłem ulec jego namowie!
Musiałem dać z siebie wszystko, wykazać się twardymi zasadami, których
przestrzegam!

- Jestem beznadziejny. – powiedziałem do siebie, chociaż chłopcy też to
słyszeli. Mieli jednak na tyle taktu by nie zwracać na to uwagi. Bo i po co?
Mówiący do siebie Remus Lupin to nie nowość, chyba…

3 komentarze:

  1. Cieszę się że znalazłaś czas i sprzęt żeby jednak coś napisać, dziwnie mija tydzień jak nie czytam twoich notek..
    Biedny Remi, depresja udziela się wszystkim, ale sam jest sobie winny, uparte oślątko. Ciekawa jestem kto pęknie pierwszy Syriusz czy Remus

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale łosiek z tego Remiego... uparciuch mały :P ale coś mi się wydaje że już długo nie pociągnie bez Syriusza.
    Ciesze się że znalazłaś dostęp do internetu aby coś nam napisać ^^ Bo sama się zaczęłam łapać na tym że wchodzę tu zawsze wieczorkiem z myślą że coś się tu pojawi :) kilka dni nie miałam internetu a dzisiaj wchodzę a tu bach rozdzialik jest :) Moje szczęście było nie do opisania :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Remi nie powinien być wilkołakiem, tylko jakimś upartym zwierzęciem. xD Nawet osioł ma w sobie mniej upartości, niż on. xD
    Ser wędzony? Najlepszy jest Złoty Mazur, a jak! xDD

    OdpowiedzUsuń