niedziela, 28 kwietnia 2013

Znowu on

20 kwietnia
Ostatnie dni były najspokojniejszymi, jakie trafiły się nam w przeciągu miesiąca. James uspokoił się o sporych problemach z żołądkiem, które męczyły go na tyle długo, że skapitulował, a dieta weszła mu w nawyk. Nie specjalnie chciał się wtedy spotykać z Evans, ale kiedy jego tyłek odpoczął po rewolucji, chłopak odzyskał władzę w swoim ciele i przestał bać się Lisicy. Nic więc dziwnego, że spędzał wiele godzin z dziewczyną, chociaż jakimś cudem znajdował także czas dla nas. Widać był lepiej zorganizowany niż my, kiedy przychodziło co do czego.
Zamknąłem oczy i rozmasowałem je chcąc pozbyć się pieczenia. Byłem trochę zmęczony, jako że miałem drobne problemy z wyrabianiem się na czas, ale dzisiejszy dzień miał być wyjątkowy, więc zobowiązałem się do wytrzymania i spędzenia go z Syriuszem. Z tego też powodu czekałem na niego pod naszym dormitorium. Sheva obiecał, że on i Peter zajmą się czymś, gdy my będziemy na naszej randce w pokoju, zaś James wyciągnął Evans na długi spacer po błoniach. Miał zamiar chwalić się swoimi umiejętnościami szukającego o ile dobrze pamiętałem.
Black pojawił się o czasie, tak jak obiecał. Załatwił swoje sprawy z Wavele i teraz mógł zająć się mną. Nie miałem nic przeciwko jego spotkaniom z profesorem przed naszymi randkami, ale miałem małą nadzieję, że nie wypytuje mężczyzny o rady, jakie ten mógłby mu dać w takiej sytuacji. Nie chciałem by nauczyciel wiedział, co robię z Syriuszem, nawet jeśli było tego niewiele, a najistotniejsze rzeczy kruczowłosy raczyłby ukrywać.
- Nie czekałeś zbyt długo? – zapytał z czarującym uśmiechem, ale zignorowałem to durne pytanie. Kto w ogóle je zadaje wiedząc, że w takich wypadkach nie mówi się prawdy? Z resztą, wiedział ile musiałem na niego czekać, gdyż sam zostawił mnie przed schodami chcąc bym nie wchodził do pokoju sam. – Dobra, niepotrzebnie pytałem. Zapomnijmy o tym.
- Słusznie. – złapałem go za rękę. – Teraz możemy wejść do środka? – chyba zachowywałem się jak dzieciak, ale po prostu chciałem mieć już Syriusza pod ręką i móc zapomnieć się na chwilę przy jego boku.
Pokój wyglądał zupełnie tak samo, jak zawsze, chociaż zasłony wszystkich łóżek były zasunięte poza jednym – tym Syriusza. To właśnie do niego się skierowaliśmy.
- Nie wiem jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, ale chciałbym spróbować. – Syri patrzył na mnie błagalnie. Ileż wysiłku musiało kosztować go powstrzymywanie się przez cały ten czas… Może naprawdę było to już ponad jego siły?
- Wiosna. – wzruszyłem ramionami – Nie mam nic przeciwko. – usiadłem na łóżku i uśmiechnąłem się trochę niepewnie. Czy ja byłem gotowy by posunąć się dalej?
Usiadłem na łóżku podciągając się tak by nogi nie wisiały, a tym samym bym mógł położyć się w razie potrzeby. Syri usiadł po turecku przede mną i pocałował mnie lekko na początek. Musieliśmy wyczuć klimat, zapomnieć się, pożerać.
Uśmiechając się pod nosem przytuliłem się mocno do Syriusza i oddałem pocałunek. Byłem gotowy by zaryzykować i oddać mu się w całości w zaledwie jednej chwili. Najwyższy czas by nie musiał na mnie czekać, ale otrzymał to czego zapragnął.
Przysunąłem się bliżej, pocałowałem chłopaka kolejny raz i wdrapałem się na jego uda tak, że swoimi oplatałem go w pasie. Od razu zdjąłem jego koszulkę, a później swoją. Syriusz czekał grzecznie, jakby nie był pewny, czy dobrze robi współpracując ze mną aż do tego stopnia. Tyle, że musiał mi zaufać. Nie miał innego wyjścia, jeśli chciał wyjść z tego cało i mieć mnie nadal dla siebie. Zawsze mogłem przecież się obrazić uznając, iż chłopak mnie nie chce, że go nie pociągam.
- Naprawdę myślisz, że to dobry dzień? - chłopak się wahał.
- Nie. Moim zdaniem to wcale nie najlepszy dzień na zbliżenie, ale to ty kazałem się tyle czekać przed drzwiami. Myślę, że możemy to odłożyć na inną okazję, a teraz skupić się na niewinnych pieszczotach. O takich. - zademonstrowałem pochylając się i wkładając ręce w spodnie Syriusza. Zacisnąłem ręce na jego pośladkach, chociaż musiałem się wysilić by wepchnąć je między jego tyłek, a materac łóżka. Black śmiał się kiedy to robiłem, jakby był przekonany, że wcale nie uda mi się tego osiągnąć. A jednak! Syri nigdy by się do tego nie przyznał, ale był bardzo wrażliwy na dotyk na zewnątrz, podczas gdy ja szalałem, kiedy pieścił moje pośladki od środka, choć niewiele miało to wtedy wspólnego z pośladkami.
Śmialiśmy się, kiedy przyszło nam dopieszczać się wzajemnie. Jego ciało blisko mojego, jego krocze topiące moje i odwrotnie. Zabawne, ale mężczyźni zdecydowanie wiedzieli jak się bawić. Wystarczyły im ciała i bliskość. Tak jak teraz kiedy miałem Syriusza na wyciągnięcie ręki i korzystałem z tego pieszcząc go, gdy on pieścił mnie. I pomyśleć, że jeszcze niedawno obaj zjawiliśmy się tutaj z chęcią oddania się sobie w całości, jeśli tylko byłoby to możliwe...
Tuliliśmy się niewinnie do siebie, kiedy ktoś zastukał do drzwi.
- Nie chciałem przerywać, ale mamy problem z Potterem. - to Sheva. Biedny pewnie sądził, że przerwał nam nasz pierwszy raz, ale to znaczyło, że sytuacja musiała być poważna.
- Co się dzieje? - Syri nie brzmiał na zadowolonego.
- Że co?! - poderwałem się z łóżka i zacząłem pospiesznie zakładać koszulkę. Było miło, ale teraz już nie mógłbym skupić się na niczym, kiedy miałem świadomość, że mój przyjaciel jest w potrzebie. - Jak do tego doszło?!
- To zabrzmi dziwnie, ale z lasu wybiegł jeleń... I rzucił się na niego. Był wyjątkowo agresywny i...
- I skąd to wiesz? - Syri również zakładał na siebie porzucone wcześniej ubrania. Wyglądał jakby przed chwilą odzyskał ochotę na konkretne pieszczoty, a teraz musiał porzucić wszystkie ambitne plany na rzecz całkowicie beznadziejnych i polegających na trosce o Pottera.
- Jedna gryfonka ze starszego rocznika widziała wszystko. Mówiła, że przez chwilę obawiała się, że ten jeleń nadzieje Jamesa na poroże, ale obeszło się bez tak drastycznych metod. Zderzyli się dosyć konkretnie, obeszło się bez rozlewu krwi, ale J. upadł konkretnie i walnął się w łeb. Teraz jest nieprzytomny, a przynajmniej chwilowo.
- Będzie żył? - Black otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz, a ja podążałem za nim.
- Oczywiście, że tak. Potrącił go jeleń, a nie usiadł na nim Hagrid. Z tego, co słyszałem musimy się pospieszyć jeśli chcemy wiedzieć, co z nim.
- Animag przybierający postać jelenia potrącony przez jelenia. Wcale mi się to nie podoba. Podejrzewam, że ktoś maczał w tym palce, a naszym zadaniem jest to udowodnić i ukarać winnego.
- Jelenie nie wyskakują z lasu atakując ludzi. - przyznałem, chociaż nie miałem pewności, czy był to atak, czy też przypadkowa kolizja. Musieliśmy dowiedzieć się wszystkiego z pierwszej ręki, a więc od Evans, która musiała być z chłopakiem w tamtej chwili. - Chodźmy do niego. Może się ocknie i będzie mógł nam powiedzieć, co się stało.
- Dwa razy w Skrzydle Szpitalnym w przeciągu jednego miesiąca. Nieźle sobie radzi. - mruknął pod nosem Syriusz i złapał mnie za rękę nie przejmując się ludźmi, których było przecież pełno w Pokoju Wspólnym. Może uznał, że nikt nie zwróci na nas uwagi? A może wręcz przeciwnie? Kto to wie? Najważniejsze było teraz dotarcie do Pottera i odkrycie tajemnicy kryjącej się za jego wypadkiem.

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny. Miałam nadzieje, ze to będzie ich pierwszy raz. Biedny James. Troll już drugi raz w Skrzydle Szpitalnym. Pozdrawiam i życze wenki.

    *****Reklama*****
    Zapraszam na bloga opowiadania-yaoi.blog.onet.pl blog z moimi opowiadaniami yaoi. Nie HP.
    ***** Koniec Reklamy*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Potter od młodości wykazywał skłonności do tego, że jego przyszłość długa nie będzie... Ten chłopak przyciąga kłopoty jak magnes. xD Żadna atrakcja go nie ominie. xD

    OdpowiedzUsuń