niedziela, 26 maja 2013

Buziaki, tulenie i mmm

4 maja
Objąłem mocno mojego chłopaka, kiedy siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym, a on zajmował miejsce między moimi nogami na ziemi. Szybko pocałowałem go w głowę i przytuliłem policzek do pachnących, gęstych włosów. Byłem w wyjątkowo dobrym humorze, ponieważ właśnie dziś James miał do nas wrócić w porze kolacji. Czuł się na tyle dobrze, że szkolna pielęgniarka nie widziała potrzeby by w dalszym ciągu się z nim męczyć. Nie żebym tęsknił za chrapaniem przyjaciela, jego skarpetami, które czasami znajdowałem nawet pod swoim łóżkiem, czy mówieniem przez sen, ale i tak byłem w doskonałej formie na myśl o tym, że będziemy w komplecie. Z resztą, między mną, a Syriuszem układało się coraz lepiej. Byliśmy już naprawdę blisko pójścia na całość i wychodziłem z założenia, że jeszcze przed końcem roku zdołam zdobyć mojego chłopaka w całości, czy też on zdobędzie mnie, ciężko było mi określić tę zależność. W końcu zarówno on miał być mój, jak ja jego.

- Myślisz o czymś niegrzecznym, prawda Remusie? - głos Syriusza wyrwał mnie z zamyślenia. Chłopak uniósł głowę i spojrzał na mnie uśmiechnięty. - Wodzisz palcami p mojej szyi i wsuwasz je pod koszulkę, więc na pewno masz w myślach jakieś zbereźności.

Speszył mnie, więc szybko odsunąłem się od niego. Najprawdopodobniej tylko podkreśliłem tym słuszność domysłów kruczowłosego, ale czy mogłem dalej pozwalać mu na odczytywanie moich bezmyślnych zachowań? Oczywiście, że myślałem wtedy o moim pierwszym razie z nim, a więc o czymś mało grzecznym, ale żeby od razu macać Blacka? To raczej wykraczało za zwyczajne zamyślenie.

- O niczym istotnym nie myślałem. - skłamałem nieumiejętnie.

- Jasne. To przecież normalne, że Remus Lupin siedzi rozkojarzony i szuka sposobu by dotykać swojego chłopaka.

- Przesadzasz, Syriuszu. To tylko jeden raz!

- Ale będą kolejne. Mam nadzieję, że będą. - jego uśmiech był onieśmielający.

- Chłopaki, wybaczcie, ale chcecie flirtować to idźcie w jakieś inne miejsce. Rozpraszacie Petera i nie wie już nawet jak poruszają się piony po szachownicy. - Sheva wzruszył przepraszająco ramionami i wycofał ruch zrobiony przed chwilą przez swojego przeciwnika. - Ja naprawdę mam dzisiaj ochotę na grę, więc...

- Jasne, już nas nie ma. - Syriusz podniósł się z miejsca. - Wychodzimy i nie wiem, kiedy wrócimy.

- O, nie, nie, nie. Masz przyprowadzić moją córkę przed ciszą nocną!

Przewróciłem oczami i wyprzedziłem odpowiedź Syriusza.

- Jasne. Zadbam by wróciła na czas cała i zdrowa. - uśmiechnąłem się do chłopaków i nie troszcząc się wiele o Blacka podszedłem do przejścia za portretem. Syri pospieszył za mną. Czasami lubiłem przewodzić i bawić się w lidera naszego stada, ale w tej chwili chciałem tylko znaleźć się w jakimś ustronnym miejscu nie będącym naszym pokojem, gdzie mógłbym rozkoszować się moim idealnym chłopakiem. Z resztą, sypialnia zaczynała mnie denerwować. Była miejscem, które kojarzyło mi się raczej z naszą całą grupą i idiotyzmami, jakie wymyślaliśmy, nie zaś z intymną atmosferą sam na sam.

- Szukamy najmniej uczęszczanego korytarza? - Syri zrównał się ze mną bardzo szybko i wyjął z kieszeni spodni złożoną mapę, którą tworzyliśmy z chłopakami. Nie była jeszcze kompletna, ale zdołaliśmy zaznaczyć na niej najistotniejsze miejsca i przejścia.

- Zdecydowanie. Nie chcę zbyt często korzystać z Pokoju Życzeń, bo ktoś mógłby nas tam kiedyś nakryć, a w korytarzu będzie idealnie. Będzie miejsce żeby się schować i uciec w razie potrzeby.

Pomogłem Syriuszowi w przeglądaniu mapy i w końcu ustaliliśmy, gdzie najlepiej zorganizować naszą schadzkę.

Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy byliśmy na miejscu. Wcisnęliśmy się w szczelinę między jakimś paskudnym posągiem sam nie wiem czego, a ścianą wnęki i bez zastanowienia przylgnęliśmy do siebie wargami. Byłem spragniony pocałunków, którymi chłopak mógł mnie obdarzyć. Chciałem czuć go więcej i dłużej. Zarzuciłem dłonie na jego szyję stwierdzając, że wcale tak wiele już nas nie różniło pod względem wzrostu. Widać nawet ja ostatecznie zacząłem kwitnąć, jak przystało na późny kwiat – jak nazwałaby to moja matka.

Wargi Blacka były cieple, szorstkie, ale bardzo przyjemne. Bardzo szybko straciłem cały kontakt ze światem, kiedy zamykając oczy oddałem się we władanie uczuć, emocji i pragnień. Moje ciało samo naparło na Syriusza, a krocze pragnęło jego zainteresowania, kiedy wsunął kolano między moje nogi. W pewnym stopniu drażniło to przyjemnie zarówno mnie, jak i jego, więc wsunąłem się bardziej na jego udo. Podniecenie powoli we mnie narastało, kiedy całowaliśmy się, a jego noga wykonywała dziwne ruchy przypominające taniec. Już byłem od tego uzależniony.

Miałem ochotę gryźć i wściekać się, kiedy Syri odsunął się ode mnie.

- Jesteśmy ze sobą tak długo, że chcę wypróbować taką jedną nudną pozycję. - wyjaśnił.

Nie miałem zamiaru się na to zgadzać, ale kiedy przycisnął mnie do ściany i pogroził palcem nie myślałem racjonalnie i pozwoliłem by zsunął się na kolana. Jak ostatni zboczeniec patrzyłem na niego, kiedy klękał, sięgał moich spodni i rozpinał je. Nie byłem takim ignorantem by nie wiedzieć, co chłopak zamierza zrobić. Moje ciało zareagowało entuzjastycznie na samą myśl o tym, co nastąpi i chciałem tego.

Przygryzłem wargę, westchnąłem i oddychając przez usta utkwiłem spojrzenie w Blacku, kiedy ten bez skrępowania przysunął usta do mojego krocza i już samym oddechem doprowadzał mnie do wrzenia. Byłem w niebo wzięty, kiedy zaczął mnie lizać i muskać tymi swoimi cudownymi ustami. Nie mogłem wyobrazić sobie nic lepszego, kiedy on starał się by było mi dobrze. Syri był czarodziejem, ale nie potrzebował do tego różdżki, wystarczały jego usta. Czułem, że tracę kontrolę nad swoimi biodrami, które poruszały się samoistnie w rytmie, który wcześniej wyznaczył Black. Słodycz rozlała się po mnie, jakbym zanurzał się w miodzie. To było niesamowite!

- Ykh. - stłumiłem jęknięcie i zasłoniłem usta dłońmi by nie zdradzić się z naszą kryjówką, nie zbawić ciekawskich poszukiwaczy przygód.

- Możemy to robić częściej. - Syri wysunął mnie ze swoich warg i szeptał dotykając nimi trzonu członka. Umierałem powoli i rozkosznie.

- Nie... teraz... - wyrzuciłem z siebie z trudem. Nie miałem głowy do myślenia o czymkolwiek. Chciałem więcej przyjemności, a on dawał mi ją całymi garściami.

- Myślę, że to odpowiednia pora. Masz taki piskliwy głos, że nie potrafię mu się oprzeć. - drażnił mnie.

- Kopnę cię! - ostrzegłem sycząc. - Zamknij tę niewyparzoną buźkę mną i pozwól jeszcze powzdychać. - ciężko uwierzyć, że naprawdę to powiedziałem, ale brak spełnienia powodował frustrację, a Syri wyraźnie cieszył się z takiego obrotu spraw.

- Nie potrafię ci się oprzeć, kiedy tak mi rozkazujesz. - roześmiał się, ale zanim zdążyłem go kopnąć, on już ssał mnie zapamiętale.

Gdyby nie moje zęby to ja teraz to ja klęczałbym przed Syriuszem i pieścił go wargami. Niestety nie byłem pewny, czy należy kusić los, kiedy raz udało mi się zrobić to nie czyniąc mu krzywdy. To byłaby najgłupsza przemiana w wilkołaka jaką widział świat. Wilk przypadkiem kąsa swojego chłopaka w członek, kiedy miał go w ustach i tak oto ślina wilkołaka wchodzi do krwiobiegu chłopaka i zamienia go w mi podobną istotę. Przyjaciele padliby ze śmiechu i nigdy nie przestali się nabijać z podobnej atrakcji. Nawet turyści chętnie odwiedzaliby miejsce, gdzie dokonałaby się ta przypadkowa przemiana.

- Dosyć. - jęknąłem. - Dość już. - chciałem nawet uciec biodrami, ale jak miałem to zrobić, kiedy za mną znajdowała się tylko lita ściana?

- Nłe pfełmuł fie. - tym razem Syriusz nie miał najmniejszego zamiaru się odsunąć i masował językiem mój członek, trzymał w cieple swoich warg i jeszcze drażnił zębami, kiedy mówił. Tego było za wiele. Bezczelnie wylałem się w jego usta tak jak tego najwidoczniej chciał. Było mi wstyd, ale co mogłem zrobić? Do najbardziej wytrzymałych w łóżku nie należałem.

- A widzisz? Chcesz to potrafisz. - Syri uśmiechnął się oblizując i wstając z kolan. Nie chciałem wiedzieć, co stało się z moim nasieniem. Wolałem nie znać szczegółów. - Musimy robić to częściej. - przytulił mnie do siebie mocno. Na pewno mógł wyczuć na swojej piersi gwałtowne bicie mojego serca, może nawet widział, jak koszula klei mi się do pleców. Na korytarzu panował teraz ukrop, jakby smok przypiekał zamek od spodu czyniąc z niego wielką, rozgrzaną patelnię.

- Może masz rację. - odetchnąłem próbując się rozluźnić całkowicie i uspokoić. - To nie byłoby takie złe. Znasz się na rzeczy.

- Znam się na tobie. - poprawił mnie i zaczął całować po wilgotnej szyi. Zabawne, że nic mu nie przeszkadzało, nic nie mogło go zniechęcić. Widać naprawdę mnie chciał, chociaż w to od wieków już nie wątpiłem.

2 komentarze:

  1. No, Remi nam dorasta coraz bardziej ;>
    Wiec i pierwszy raz naszych zakochanych jest coraz bliżej. Może zakończenie tego roku szkolnego będzie dla nich wystarczającą okazją do świętowania i nacieszenia się sobą przed wakacyjnym rozstaniem.. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihihi... Padłam XD Rozdział jak zwykle cudowny =^.^= Czytałaś o figurach woskowych X Japan? Moim zdaniem powinni zrobić figurę hide,
    Weny życzy
    ~*~ Czarna Lady

    OdpowiedzUsuń