niedziela, 2 czerwca 2013

A więc on

Nota na Ai no Tenshi!

.

6 maja

Nauczyciele zebrali nas wszystkich w Wielkiej Sali na śniadanie, które miało poprzedzić ważne przemówienie dyrektora. Nie oszukiwałem się, wiedziałem, że w końcu jakiś rąbek tajemnicy ostatnich miesięcy zostanie nam wyjawiony. Gdzieś głęboko bałem się poznać prawdę, ale z drugiej strony tylko ona mogła mnie uspokoić, gdy się z nią oswoję. Widać czasami ciężko mi dogodzić.

Złapałem pod stołem dłoń Syriusza, splotłem nasze palce ze sobą i wspólnie czekaliśmy na przemówienie Dumbledore'a. Mężczyzna podniósł się, kiedy tylko wszyscy zajęli swoje miejsca.

- Wiecie, że od dawna wiele się dzieje w szkole i poza nią. - zaczął. - Zapewne nie każdy z was słyszał o Lordzie Voldemorcie. Musicie znać jego imię by wiedzieć kogo należy unikać. To bardzo niebezpieczny czarodziej, który już zdołał zwabić pewne grono popleczników. Musicie wiedzieć, że nie można mu ufać, a jego wizja idealnego świata to czysta kpina. Między nami jest wielu uczniów pochodzących z niemagicznych rodzin i to nie czyni ich innymi od nas! Nasze dwa światy współpracują ze sobą, współistnieją i tak było od zawsze! Nie dajcie się zwieść człowiekowi, który nie wie, co robi, który chce zniszczyć świat jakim go znamy. Podejrzewamy, że Voldemort chce przeniknąć do naszej szkoły by także tutaj rozpocząć poszukiwania swoich ludzi. I dlatego musicie być czujni! Ten człowiek wyznaje zasadę czystej krwi, co jest wierutną bzdurą! Dlatego chciałbym byście mówili mi o wszystkich podejrzanych wydarzeniach, jakich będziecie świadkami, czy też, o których usłyszycie!

Zacisnąłem mocniej dłoń na ręce Syriusza. Obaj wiedzieliśmy, co to oznacza. Syriusz wywodził się z rodziny w pełni magicznej, starej i szanowanej, zaś ja miałem w sobie nie tylko krew mugoli, ale także wilkołaka.

Po mojej lewej stronie Evans wychyliła się zza pleców swoich koleżanek i spojrzała na Jamesa zaniepokojona. Chłopak uśmiechnął się do niej krzepiąco i wyciągnął dłoń. Zaledwie musnęli się palcami, ale miałem świadomość, że to wiele im daje.

- Zbliżają się egzaminy i wasze wakacje, dlatego chciałbym byście uważali na siebie przez te dwa miesiące. Nie pozwólcie się okłamywać! A teraz jedźcie i mam nadzieję, że mimo tych pesymistycznych wiadomości na początek dnia, posiłek i tak będzie wam smakował. - mężczyzna zajął miejsce za stołem nauczycielskim i klasnął w dłonie. Przed nami w końcu pojawiło się śniadanie. Podejrzewałem, że nie każdy ma na nie ochotę, ale wątpiłem by głodówka w jakikolwiek sposób wpłynęła na poprawę sytuacji w naszym świecie.

Sięgnąłem po kromkę chleba i posmarowałem ją masłem, a później obficie dżemem.

- Myślisz, że to będzie miało jakiś wpływ na naszą przyszłość? - burknąłem w stronę Blacka.

- Jak długo konflikt nie obejmie Upadłego Rodu tak długo nie musimy się nim przejmować. - Sheva wydawał się mówić bardziej do siebie niż do nas. Obawiał się, że jeśli sytuacja się pogorszy, jego kochanek będzie zmuszony podjąć działania, podobnie jak w czasie przed ich spotkaniem. Wtedy także Camus musiałby opuścić swoją rodzinę by walczyć w imię większego dobra.

- Uspokójcie się. Dyrektor mówił o tym, że ten cały Voldemort zbiera popleczników, nie wspominał o rozpętaniu wojny.

- W sumie, coś w tym jest. - skinąłem głową.

- Bylibyśmy skończonymi osłami, gdybyśmy martwili się o coś, co może nigdy się nie wydarzyć. Teraz, kiedy wiemy, co się dzieje, wystarczy być czujnym. Nie musimy zmieniać naszego życia, chociaż dziwnie jest mieć świadomość, że robi się niebezpiecznie. Traktujemy to zbyt poważnie. Polecam zapomnieć o tym i cieszyć się chwilą! - Black miał całkowitą rację i byłem dumny, że mój chłopak trzyma nas w ryzach byśmy nie panikowali niepotrzebnie. Przecież to istna głupota!

- Jaki masz więc plan na życie? - James odzyskał nagle apetyt i z wielkim uśmiechem zabrał się do rozcinania na kawałeczki pieczonej kiełbaski.

- Mam zamiar dobrać się do gaci mojemu chłopakowi, skończyć szkołę, zacząć pracę i zamieszkać z Remusem przez cały ten czas utrzymując kontakt z Wavele'm. Poza tym wpadnę na twój ślub z Lisicą, będę podziwiał wasze dzieci i nakłaniać je do złego żeby matka miała pełne ręce roboty. Myślę, że to niezły pomysł na przyszłość, nie? - uśmiech chłopaka był niepoprawny, jak i jego słowa, ale naprawdę nie mogłem powstrzymać cisnącej się na usta radości. Syri miał wiele racji w tym, co mówił. Najpierw musieliśmy się do siebie zbliżyć, później skończyć szkołę i powoli popychać nasze życie do przodu.

- Chwila, chwila. Masz zamiar zaakceptować mój związek z Lily? - oczy Jamesa były równie wielkie, co jego okulary.

- A mamy inne wyjście? Wszyscy go zaakceptujemy prędzej, czy później. Nie będę bawił się w swatkę szukając ci innej naiwniary. Jeśli Evans chce się z tobą męczyć, niech się męczy. Z resztą, ty nie szturmowałeś przesadnie mojego związku z Remusem.

- Jak cudownie. To może teraz się obejmiemy i pocałujemy?

- Jasne, J. Na oczach twojej dziewczyny, co się będziemy ukrywać. Niech wie z kim chodzi. - Syriusz mimo wszystko nie mógł się powstrzymać przed drobnymi złośliwościami. Miało to swój urok, ale i było pewnie irytujące dla Pottera.

- Taki z ciebie cwaniak? Idę o zakład, że szybciej prześpię się z Evans niż ty z Remusem. - i nagle zostałem wmieszany w to wszystko.

- Ha! Chętnie, ale tak się składa, że nie planuję spowiadać ci się z mojego pierwszego razu z Remusem kiedykolwiek nastąpi. To tylko nasza sprawa, więc odmawiam.

I tak byłem czerwony na twarzy i załamany. Targowali się o wiedzę, o pierwszy raz, o swoje ego. Para paskudnych wariatów.

- James, gdyby nie fakt, że nie lubię Evans już dawno bym jej powiedział, co planujesz. Nie byłaby zadowolona z takiej propozycji zakładu, nie sądzisz?

Syriusz położył dłoń na moim kolanie i ścisnął je lekko. Chyba lubił, kiedy znęcałem się nad okularnikiem, jakkolwiek powinien trzymać się od tego z daleka i upominać mnie bym przestał być mściwy. Niestety, to co go kręciło, różniło się od rzeczy, które ja uważałem za seksowne.

Zamachałem nogami i kopnąłem lekko siedzącego naprzeciwko mnie Shevę. Chłopak stał się markotny i cichu, a nasze argumenty chyba do niego nie przemówiły. Jego kochanek był dorosłym mężczyzną odpowiedzialnym za życie i szczęście wielu ludzi. W prawdzie dział teraz z ukrycia domu Andrew, ale i tak musiał trzymać rękę na pulsie.

- Porozmawiaj z nim jeśli to cie uspokoi. - zaproponowałem wiedząc, że zrozumie, co mam na myśli. - Nie wiem jak, ale coś wymyślimy żebyś mógł się z nim skontaktować bezpośrednio.

- Nie, nie. To nic takiego. Napiszę do niego dzisiaj i dowiem się tego i owego. Macie rację, to głupie martwić się czymś, co nie jest z ogóle pewne. Może po prostu mam gorszy dzień?

- Gorszy tydzień. - poprawił go Peter. - Od kiedy nie ma słońca, ale zrobiło się deszczowo jesteś marudny i wyprany z energii.

No tak, było w tym wiele prawdy. Od dawna nie mieliśmy do czynienia ze słońcem i ciepłymi dniami. A przecież zbliżała się pełnia i już niedługo mieliśmy spędzić kolejną noc we Wrzeszczącej Chacie szukając sposobu na zabicie nudy. W prawdzie Syri ostrzegał, że ma w planach coś ciekawego i wielkiego, ale nie chciał mi zdradzić szczegółów. Mogłem tylko mieć nadzieję, że niczego nie przeskrobie i nie zmusi mnie do robienia jakiś głupich rzeczy, kiedy nie będę w stanie racjonalnie myśleć. Oczyma wyobraźni już widziałem wilkołaka ubranego w różowy strój baletnicy i tańcującego po zakurzonym domu. Padłbym ze wstydu gdybym później usłyszał o tym, co robiłem! Zabiłbym chłopaków gdyby zrobili mi takie świństwo!

- Oj, słońce. Tęsknię za nim. - Sheva pociągnął nosem. - Brakuje mi ciepła i słoneczka. Od razu byłoby nam lepiej. Mam ochotę się podwędzić na trawie z książką w ręce. Marzę o słonecznej pogodzie!

Pokiwałem smętnie głową. Ja również stęskniłem się za słońcem i tak jak on, chętnie wystawiłbym swoje wilkołacze kości na działanie ciepłych promieni.

- Jeśli będzie lało przez kolejny tydzień zaczniemy tonąc na błoniach w drodze na zielarstwo. - pozwolił sobie zauważyć Syriusz. Chciał chyba całkowicie zmienić temat na warunki atmosferyczne by nie wracać do tematu niejakiego Voldemorta i szykującego się zamieszania na szczeblach najwyższej władzy. W końcu Ministerstwo nie pozwoli by ktoś niszczył pokój jaki panował od tak dawna między mugolami, a magicznym społeczeństwem.

- Te, Sheva, może powinieneś odprawić jakieś swoje czary, co? W końcu masz w sobie coś ze starego szamana o ile pamiętam. - zabawne, ale James pamiętał o wiele więcej faktów z życia Andrew niż nasza reszta razem wzięta.

- J. to taka mała bujda, wiesz o tym, nie? - zielonooki uśmiechnął się niepewnie jak do chorego.

- Spróbować możesz! Tańce, wycie i te sprawy. Ja dałbym temu szanse.

- Chcesz go widzieć wyrozbieranego, zboczeńcu. - syknąłem na okularnika, ale było pewne, że on się nie podda i Sheva będzie musiał spróbować odegnać deszcz.

 

 

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Nieeeeee Sheva czemu ty odejdziesz. buuuuuuuu. W końcu dowiedzieli się o Voldku. Troll znowu chciał sie zakładać. Eh... wiadomo że Syriusz i tak by wygrał XD WENKI ŻYCZE CI KOCHANA

    OdpowiedzUsuń