środa, 5 czerwca 2013

Kartka z pamiętnika CCXVIII - Syriusz Black

Nie powiedziałem Remusowi ani słowa o moim małym planie zabawienia go podczas pełni, ponieważ wiedziałem jaka byłaby jego reakcja. Nigdy by się na to nie zgodził, a w ten sposób udowodnię mu, że jest już dobrym, oswojonym wilczkiem i nie musi siedzieć bezczynnie w zatęchłej dziurze, jaką była Wrzeszcząca Chata. Mały wypad nocą po Hogsmeade na pewno nie mógł nam zaszkodzić, a zwierzęta tak potężne jak ja i James na pewno dadzą sobie radę z jednym słodkim wilczkiem.

Na początek upewniliśmy się, że Remi uspokoił się po przemianie, rozpoznał nas, przywitał się i poocierał o mnie, jak zawsze, gdy wilka brało na czułości. Naprawdę chciałbym wiedzieć, co wtedy sobie myślał i czy miał świadomość, że to on jest moją samicą, a nie odwrotnie. Chociaż, może lepiej było żyć w nieświadomości?

Skinąłem na przyjaciół, którzy czekali na mój znak od samego początku. Byliśmy gotowi by wyprowadzić Remusa na mały spacerek. Pchnąłem wilkołaka całym bokiem w stronę chłopaków i kiwnąłem głową wskazując na drzwi. Zrozumiał i wyszedł za mną na schody. Poprowadziłem go pod samo wejście, którym dostawaliśmy się zawsze do Chaty i wspólnie z Jamesem przepchaliśmy zagradzającą je komodę. Szczeknąłem cicho na nierozumiejącego nic Remusa, a następnie puściłem przodem Petera i pilnującego go Shevę. Uznałem, że powinienem zamykać ten nasz dziwny pochód, więc za Jamesem wysłałem Remusa. Trzymałem się blisko niego, by dodać mu otuchy i uzmysłowić, że czuwam nad jego bezpieczeństwem, więc może się rozluźnić. Nie chciałem by zdziczał, kiedy tylko wyjdziemy na zewnątrz. Złapałem go lekko za ogon, kiedy wychodził z dziury. Zapiszczał, jakby był szczurem, a nie wilkiem i wyskoczył gwałtownie na zewnątrz. Odwrócił się do mnie powarkując z wyrzutem, ale wystarczyło, że uśmiechnąłem się do niego swoim psim uśmiechem, a już było po wszystkim. Rzucił się na mnie chętny do zabawy i machał ogonem, jak rasowy szczeniak. Poświęciłem więc chwilę na tę zabawę, a następnie uspokoiłem go przygniatając do ziemi swoim psim ciałem. Kiwnąłem w stronę miasta schodząc z wyraźnie zadowolonego wilkołaka. James już zaczynał się niecierpliwić trzymając na grzbiecie Petera oraz Shevę. Dołączyliśmy do niego z Remim i powoli ruszyliśmy do Hogsmeade. Dla Remusa wszystko było inne, ciekawsze, zdecydowanie dziwniejsze niż dla nas. Nie mieliśmy jeszcze okazji podziwiać drogi z perspektywy zwierzęcia, ale na pewno pamiętaliśmy więcej szczegółów, niż wilkołak, dla którego nic nie było wystarczająco znane. Wydawał się zachwycony, rozentuzjazmowany, kiedy wyprzedzał nas odrobinę i rzucał się na krzaki dla czystej przyjemności. Jeszcze nigdy nie przebyliśmy tej drogi tak szybko, jak teraz. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w cichym, uśpionym mieście, w którym paliły się tylko nielicznie światła ulicznych latarni. Zabrałem Remusa na stację, która o tej porze była całkowicie pusta, obeszliśmy dookoła Wrzeszczącą Chatę, powałęsaliśmy się pustymi uliczkami mijając nasze ulubione sklepy, a nawet załapaliśmy się na rewię mody, gdyż przy jednym ze śmietników leżały stare, ogromne ubrania, w których zanurkowaliśmy szukając czegoś „dla siebie”. Remus wyglądał obłędnie w babcinym czepku, który od razu skojarzył mi się z bajką o Kapturku. Z resztą, sam musiałem wyglądać nie lepiej w starym, dziurawym kapeluszu. James wbił się w jakąś okropną suknię w kwiaty i tylko dla Petera i Shevy nie mogliśmy doszukać się niczego odpowiedniego.

Te przymiarki zajęły nam sporo czasu, więc postanowiłem, że powinniśmy wrócić pod Wierzbę Bijącą. Jeszcze przed przemianą Remus musiał wrócić do domku, by tam dojść do siebie, kiedy my umkniemy do zamku. Wcześniej jednak postanowiłem pogonić trochę po Zakazanym Lesie, co przecież nie było zakazane dla zwierząt. Remi był wyraźnie zadowolony mogąc przedłużyć te niezobowiązujące harce, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że niedługo trzeba nam będzie wracać.

Kolejna godzina i tym razem zostawiliśmy wilkołaka wymęczonego wrażeniami i rozleniwionego na łóżku we Chacie. Nie martwiliśmy się, że przyszłoby mu się wymknąć w ostatniej chwili, gdyż i on miał świadomość zbliżającej się przemiany. Niezgrabnie ułożył się na śmierdzącym stęchlizną materacu i zawył na pożegnanie. Otarłem się o niego nosem i wymknąłem się wraz z przyjaciółmi do zamku, gdzie chcieliśmy pospać chwileczkę, a później przywitać naszego Remusa by opowiedzieć mu o naszej dzisiejszej przygodzie. Byłem dumny z tego, jak świetnie nam poszło!

*

Remus wrócił do nas obolały, zmęczony, ale jednak wypełniony jakąś wewnętrzną siłą. Jego powrót nie uszedł mojej uwadze, gdyż trochę zbyt głośno zamknął drzwi łazienki, kiedy poszedł wziąć długi, relaksujący prysznic. Postanowiłem nie zasypiać więcej, by być z nim fair. Przecież on w ogóle nie przespał nocy, więc moje trzy godziny powinny mi wystarczyć w zupełności. Podkradłem się pod drzwi łazienki i czekałem.

Remi wyszedł opatulony ręcznikiem w pasie i na głowie, którą suszył zawzięcie. Objąłem go szybko wiedząc, że nie mogłem go tym wystraszyć, gdyż musiał wyczuć mnie jeszcze zanim otworzył drzwi łazienki.

- Jak się czujesz? - zapytałem szeptem przy jego uchu.

- Dziwnie, chociaż bardzo przyjemnie. - odpowiedział mi szczerze.

- A co pamiętasz?

- Niewiele. Tylko bezsensowne urywki wydarzeń, ale to i tak więcej niż dawniej.

- Byliśmy w Hogsmeade, wiesz? - odwrócił się do mnie gwałtownie i wytrzeszczył oczy. - Yhym. - skinąłem. - Zabraliśmy cię tak, bo uznaliśmy, że jesteś już oswojony z nami, a przecież dalibyśmy sobie z tobą radę, gdyby coś się działo. I nie myliliśmy się, bo było fantastycznie, a ty nie sprawiałeś nam w ogóle kłopotu.

Remus wahał się przez chwilę patrząc na mnie zły i jednocześnie zadowolony. Nie powiedziałem nic, ale złapałem go za policzki i przyciągnąłem jego twarz do swojej. Pocałowałem go lekko.

- Od teraz nie musisz już siedzieć bezczynnie we Wrzeszczącej Chacie, ale możemy z niej wyjść razem. Będziemy mieć cię na oku, więc nie ma obawy, że coś przeskrobiesz. Co ty na to?

Nadal nie był pewny, ale w końcu skinął głową.

- Nie mogę w to uwierzyć. - wyznał. - Nie myślałem, że mogę być w stanie zachowywać się jak przyzwoity wilk. To dzięki wam. - na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.

- O tak, a przede wszystkim to moja zasługa, bo oswoiłem swojego wilkołaka, który jest bez dwóch zdań zakochany we mnie do szaleństwa także podczas pełni. Nie mam co do tego wątpliwości. Powinienem chyba dostać za to jakąś nagrodę. Syriusz Black – pogromca wilkołaków.

- Chyba sobie zanadto schlebiasz. - Remi wrócił do łazienki i odwiesił swój ręcznik do głowy. Następnie podszedł do swojego kufra i wyjął z niego nowe, czyste ubrania. Nie odważył się chodzić nago w obawie, że chłopcy mogliby się zbudzić, a przecież niewiele dzieliło nas od śniadania i rozpoczęcia naszych pierwszych zajęć tego dnia.

Rozsiedliśmy się na jego nieruszonym tej nocy łóżku i uznałem, że wiem, jak wykorzystać pozostały nam czas. Objąłem go w pasie i przysunąłem bliżej siebie. Pocałowałem go mocno, namiętnie, w sposób, którego nie potrafiłby zignorować. Odpowiedział na tę pieszczotę z całą stanowczością. Był mój bez dwóch zdań i nie zdołałby się ode mnie uwolnić chociażby płakał, że już mnie nie chce. Jego ciało nie przetrwałoby beze mnie i nikt nie mógłby zaspokoić jego potrzeb tak jak ja. Byłem jego ideałem i nie kryłem się z tym.

W prawdzie Remus ledwie wyszedł spod prysznica, ale nie przeszkadzało mi to by trochę go podrażnić. Wsunąłem dłoń pod jego koszulkę i pogładziłem brzuch, popieściłem sutki, aż jęknął i odsunął się ode mnie.

- Nie. - zaprotestował. - Nie chcę przed lekcjami. Nie przed. - jego złote oczy lśniły w jasnym świetle wschodzącego szybko słońca.

- Niech będzie. Nic nie zrobię przed, będę tylko całował. - nie chciałem przecież by się na mnie obraził.

- Dziękuję. - wrócił do mnie blisko i znowu się całowaliśmy zapamiętale, jakbyśmy mieli się rozstać na długie dni, czy nawet miesiące.

Musiałem oszaleć, bo od razu przyszło mi do głowy, że kiedy rozstaniemy się na wakacje pocałunek nie będzie jedynym za czym przyjdzie nam tęsknić. W końcu już teraz same buziaki nie wystarczały mi bym mógł poczuć się spełniony. Potrzebowałem więcej, dużo więcej i on także tego chciał. Kochaliśmy się, a miłość potrzebowała uwolnienia nagromadzonego w nas napięcia.

- Mmm, myślę, że jest nam za dobrze i oni zaraz zaczną się budzić. Co powiesz na to żebyśmy wyszli trochę wcześniej do Wielkiej Sali? Poczekamy na nich przy stole, a przy okazji znajdziemy sobie jeszcze chwilę sam na sam w kąciku korytarza.

- Jeśli nie zasnę z rozleniwienia. - Remi uśmiechnął się do mnie lekko i złapał mnie za rękę. - Chodź.

Nawet nie przyszło mi do głowy żeby się sprzeciwić. Mój wilkołak w takiej chwili mógł przejąć inicjatywę. W końcu w każdej innej chwili był moją samica, a zasługiwał na więcej niż tylko to.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam kartki z pamiętnika Syriusza ;D
    Hm... Chociaż zastanawiam się co tam słychać u bliźniaków. I u Ryo! ;)

    OdpowiedzUsuń