środa, 19 czerwca 2013

Boli

12 maja
Powiedzieć, że wstałem obolały to stanowczo zbyt mało. Nie byłem w stanie usiąść, a chodzenie sprawiało mi nie mniejszy problem. Uznałem, że najrozsądniej będzie udać się do Skrzydła Szpitalnego, skłamać, że upadłem wczoraj na tyłek ze schodów, bądź po nich zjechałem i teraz nie mogę ścierpieć bólu. Nie pokażę tyłka pielęgniarce, a więc i tak dostanę coś na bóle, a może nawet usprawiedliwienie pozycji stojącej przez cały dzień. Tak, zdecydowanie właśnie o to musiałem poprosić!
Zostawiłem Syriuszowi karteczkę i wymknąłem się koślawo z sypialni. Przygryzłem wargę wspinając się po schodach i miałem wrażenie, że idę w rozkroku, chociaż z całą pewnością tego nie robiłem. Miałem tylko nadzieję, że mój kolejny raz będzie mniej dotkliwy.
Przybrałem cierpiętniczą minę, co prawdę mówiąc nie wymagało ode mnie żadnych starań, gdyż czułem się wystarczająco okropnie między nogami, by płakać, a co dopiero się smucić, i wszedłem do Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka od razu wyskoczyła ze swojego gabinetu najwyraźniej strasznie się nudząc bez nikogo do opieki.
- Remusie? - była zdziwiona widząc mnie, co było dosyć oczywiste. Co takiego może spotkać wilkołaka?
- Upadłem ze schodów i zjechałem na pośladkach spory kawałek. - przeszedłem od razu do meritum. - Strasznie mnie boli i z trudem się poruszam, nie mówiąc już o siedzeniu. Potrzebuję czegoś na złagodzenie bólu i może jakiegoś papierka, żeby usprawiedliwić swój stan. - starałem się być miły i przekonywający.
- Upadłeś? - wydawała się przejęta, a więc naprawdę musiała się strasznie nudzić. - Nic sobie nie zrobiłeś poza stłuczeniami? Pokaż mi najlepiej...
- Oszalała pani?! - zrobiłem krok w tył. Starałem się jak najlepiej odegrać swoją rolę. - Nie zdejmę spodni! Nie ma mowy!
- Chyba już kiedyś przez to przechodziłam. - mruknęła pod nosem. - No dobrze, dziś będę dla ciebie łaskawa. Pomyślmy, co by ci tu dać... - zaczęła przeglądać swoje buteleczki, saszetki, pastylki. Ostatecznie wybrała coś, co najwyraźniej uznała za odpowiednie i rozpuściła w wodzie okrągłą, różową tabletkę. - Wypij, to powinno uśmierzyć ból na dłuższy czas.
- Dziękuję. Naprawdę to nie był najprzyjemniejszy zjazd. - uśmiechnąłem się przepraszająco i rozmasowałem pośladki by pokazać jak bardzo ubolewam nad swoim losem. Wypiłem gorzkawy specyfik. - Będę mógł siadać? - zapytałem mimochodem. Czyżby zapomniała, że musi mi coś wypisać?
- Tak, to wystarczy by ból przeszedł całkowicie na kilka godzin, więc powinieneś do wieczora móc siedzieć. Ale jutro rano musisz przyjść ponownie, jeśli ból nie przejdzie. Chyba, że zelży i będziesz w stanie siedzieć, wtedy nie widzę żadnego problemu.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się szeroko i chyba nawet czułem się już lepiej. - Ratuje mi pani tyłek. Dosłownie i w przenośni. - nie chciałem czekać aż zacznie dochodzić do tego, w jaki sposób wilkołak mógł zjechać ze schodów na pośladkach, więc wycofałem się i pokręciłem tyłkiem, gdy już mnie nie widziała, by mieć pewność, że mogę przetrwać dzień. Nadal bolało, ale było już zdecydowanie lepiej niż wcześniej. Może przejdzie mi jeszcze zanim dzień zacznie się na dobre? Teraz mogłem wrócić do siebie i spędzić chwilę w łazience załatwiając najpilniejsze potrzeby.
Zaskoczył mnie widok kręcącego się po korytarzach Regulusa, a natknąłem się na niego niedaleko schodów do dormitorium. Chciałem się przywitać, ale wystarczyło, że nabrałem powietrza w płóca, a już było to całkowicie niemożliwe, jako że chłopak okazał się mieć towarzystwo. Podszedł do niego jakiś Puchon i objął go przyjacielsko, ale Reg odepchnął go od siebie warcząc coś najwidoczniej nieprzyjemnego. Nie sądziłem, że chłopak może przyjaźnić się z kimkolwiek, jako że zazwyczaj nie widywałem go w niczyim towarzystwie. A przynajmniej nie przypominałem sobie Regulusa w asyście osób innych niż Ślizgoni. To głupie, ale tak właśnie widziałem to, co działo się wokół młodszego brata Syriusza.
Niezrażony jasnowłosy chłopak uśmiechał się do Regulusa i nie ustawał w staraniach by poprawić mu humor. Zabawne, ale chyba naprawdę chciał to zrobić. Nie planowałem przerywać im potajemnego spotkania, tym bardziej, że kojarzyło mi się dziwnie z sytuacją z przeszłości, kiedy byłem świadkiem jak grupka Ślizgonów sprowadziła do szkoły obcego. Może teraz także na kogoś czekali? Nie, na pewno nie. Właśnie oddalili się od miejsca, w którym doszło do ich spotkania i zmierzali w kierunku schodów. Zeszli nimi na dół, a ja na palcach pognałem w przeciwnym kierunku. Mój tyłek już zupełnie przestał boleć, co mogło być związane z faktem, iż nie myślałem o nim podglądając Regulusa. Cóż, on również mógł mieć własne życie. Syri nie był jedynym Blackiem, który miał znajomych, przyjaciół i swoje szkolne życie.
Bez przeszkód wróciłem do swojej sypialni i położyłem się na chwilę na łóżku. Nie chciałem już spać, jako że i tak w przeciągu chwili musiałbym się obudzić, ale z chęcią odpocząłem i rozkoszowałem się brakiem bólu. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o zostawionej Syriuszowi wiadomości, więc wyrzuciłem ją by nie wiedział, co się ze mną działo, kiedy on smacznie spał. Wątpiłem by miał zamiar się ze mnie nabijać, ale zawsze to będzie czuł się mniej winny, jeśli nie dowie się o moich bólach spowodowanych naszym zbliżeniem.
- Hm? - coś zatłukło się cicho. Wyjrzałem zza kotar patrząc na Petera, który niezgrabnie przekradał się do łóżka. Nawet nie wiedziałem, że wyszedł! Czy spał, kiedy ja wymykałem się do Skrzydła Szpitalnego? A może wcale nie było go w nocy w pokoju? Nie mogłem zrozumieć, co się wokół mnie dzieje. Nie wierzyłem by poranne spotkanie Regulusa i tamtego chłopaka miało coś wspólnego z wykradającym się z pokoju Peterem, ale i niewiele rozumiałem z tego, co zaszło. Czyżby Pet postanowił stracić na wadze i codziennie rano biegał po korytarzach? A może kręcił się w pobliżu Pokoju Wspólnego Ślizgonów, gdziekolwiek się on znajdował? Przecież Pettigrew nie dałby sobie spokoju z Narcyzą, więc mógł ją podglądać. Ot, chociażby podczas porannych kąpieli. Nie interesowały mnie szczegóły, więc szybko dałem sobie spokój z dociekaniem. Pet nie był mózgowcem, więc cokolwiek robił musiało to być prymitywne.
Wyślizgnąłem się cicho z łóżka i wkradłem pod pościel Syriusza. Przytuliłem się do niego. Rozbudził się, ale szybko ponownie zasnął nieprzytomny. Był ciepły i przyjemny w tuleniu. O wiele lepszy niż jakakolwiek pluszowa zabawka. Uwielbiałem, kiedy był blisko, a od dnia poprzedniego byłem w raju za każdym razem, kiedy go do siebie tuliłem, czy też tuliłem siebie do niego. To nie było istotne!
Ziewnąłem i chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie zacząłem podziwiać twarz Syriusza, jego rzadki zarost, ciemne rzęsy, długi nos. Syri był naprawdę przystojny i zastanawiałem się jak to możliwe, że dziewczyny nie obskakiwały go ostatnimi czasy. Może miał jakiś sposób by je spławiać? Przecież ktoś taki musiał się podobać!
- Dyszysz na mnie, koteczku. - mruknął nagle i niemrawo otworzył oczy. - Nie mogę spać, kiedy to robisz. - przeciągnął się, ziewnął i zamrugał oczami. Przetarł je zmęczony.
- Wybacz, nie chciałem.
- Nie ma sprawy. Już i tak spałem zbyt długo. Jak się czujesz?
- Yyy... - nie wiedziałem, co odpowiedzieć. - Już dobrze. - rzuciłem trochę wymijająco. - Ale to nie ważne. - skarciłem go by więcej nie pytał o nic. Pocałowałem go w brodę. - Musisz się ogolić. - zmieniłem temat. - Drapiesz.
- Oczywiście. A niedługo ty także będziesz. - pokazał rząd równych, białych zębów, których każdy by mu zazdrościł. Poczułem jego dłoń na pośladkach, które głaskał spokojnie i lekko.
Położyłem głowę na jego piersi i słuchałem przyjemnego bicia jego serca. Powolne uderzenia kołysały mnie i uspokajały. I pomyśleć, że coś między nami się zmieniło, ale wcale tego nie czuliśmy. On był nadal opiekuńczy, a ja przesadnie łakociowaty. Może nadszedł już czas bym wydoroślał, stał się poważniejszy i męski? Czy Syri wolałby męskiego Remusa zamiast Remusa Remusowego? Przecież potrafiłem na poważnie podchodzić do życia, więc dlaczego przy Blacku stawałem się wielkim dzieckiem? Dlaczego przy nim topniałem?
Życie czasami potrafiło być takie wspaniałe, że zapominałem o wszystkich jego niedogodnościach. Syriusz, przyjaciele, nawet zajęcia w szkole – wszystko było częścią idealnego świata. Widać, gdy człowiek jest szczęśliwy, nic nie jest mu straszne. Gdybym częściej miał takie dni, mógłbym umrzeć z uśmiechem na twarzy.
- Nie chce mi się wstawać, kiedy mam cię obok. - Syriusz schlebiał mi szepcząc do ucha.
- Daj spokój, bo obaj umrzemy z powodu zbyt dużej ilości cukru we krwi. - upomniałem go, chociaż sam starałem się przecież by było nam idealnie. Czyżbym odnalazł w sobie hipokrytę?

2 komentarze:

  1. Zapraszam serdecznie - bardzo ważna wieść - przełomowa! - na Bieleckim - http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl/2013/06/20/wazne-przelomowe-wiesci/ Rafael ujrzy światło dzienne, ponieważ pojawi się nakładem wydawnictwa!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem jak to skomentować ,ale czytając to , wyglądałam tak:
    http://c.wrzuta.pl/wi7239/a68ddca50015be4250995a64/rzygam-tecza

    OdpowiedzUsuń