niedziela, 16 czerwca 2013

Miły koniec?

- Gdzie wy się podziewaliście?! - Sheva przywitał mnie i Syriusza z otwartymi ramionami i ogromnym uśmiechem na twarzy. - Czekałem na was! - nagle trochę spoważniał i zaczął się nam uważnie przyglądać. - Wyglądacie jakoś inaczej.
- Bo jesteśmy wykąpani? - Syriusz przejął pałeczkę i całe szczęście, gdyż ja nie byłem w stanie powiedzieć ani słowa. Czy naprawdę mógł zauważyć, że coś się w nas zmieniło nie wiedząc, że między mną, a Syrim do czegoś doszło?
- Nie, to chyba coś innego... No, nie ważne! - znowu uśmiechał się radośnie. - Fabien był tu u mnie. - wyznał klaszcząc w dłonie. - Przyszedł do dyrektora porozmawiać o moim przeniesieniu, a przy okazji chciał się ze mną zobaczyć. Wprawdzie widzieliśmy się tylko pod okiem Dumbledora, ale i tak strasznie się cieszę!
Uśmiechnąłem się do niego.
- To wspaniale! - podchodząc do chłopaka ścisnąłem lekko jego dłoń. - Naprawdę. Szkoda tylko, że nie zostawił was na chwilę samych.
Sheva zarumienił się wstydliwie, co było w jego przypadku niemal nienaturalne.
- Gdyby nagle Dumbledore wszedł do środka miałbym nie lada problem żeby wyjaśnić mu nazbyt gorące powitanie z „wujem”. - wzruszył ramionami. - Przy nim się kontrolowałem. Ale i tak jestem w niebo wzięty! Miło było znowu widzieć się z Fabienem przed wakacjami. - Andrew położył się na łóżku i kręcił po nim by rozładować napięcie. - Uwielbiam go!
- Hm, to zrozumiałe. - Syri mrugnął do mnie porozumiewawczo. - Reszta nie wróciła? - blondyn odpowiedział kręcąc głową. - Więc trudno, pójdziemy na podwieczorek bez nich.
- O tak, podwieczorek! - oblizałem się. Naprawdę miałem ochotę na słodkie. Widać mój pierwszy raz z Syrim pobudzał mój żołądek do apetytu na łakocie. Bo czy mogło być coś lepszego niż bliskość ukochanego, ulubione jedzenie i najlepszy przyjaciel u boku?
- Przebierzemy się tylko i idziemy. Zamoczyłem spodnie, a nie planuję chodzić w mokrych. - Syriusz uznał, że takie wymówki będą najlepsze, gdyż nie chcieliśmy jeszcze mówić nikomu o tym, do czego między nami doszło. To miała być nasza mała tajemnica. Przynajmniej przez jakiś czas. Chciałem żeby podniecenie opadło zanim inni zostaną wtajemniczeni. Wizyta w łazience prefektów dobrze nam zrobiła i teraz byliśmy przynajmniej czyści w każdym calu. Czułem się w prawdzie niekomfortowo mając świadomość, że jeszcze niedawno Syri tkwił w moim tyłku, ale i tak dziwne uczucie zniknie.
Przebrałem się rzucając swoje brudne ubrania w kąt. W końcu spoceni musieliśmy je założyć by przejść do łazienki, a następnie wrócić tutaj. Teraz miałem zamiar wyszorowany i ładnie ubrany rozkoszować się słodkim smakiem podwieczorku.
- Remi, naprawdę jakoś inaczej wyglądasz. - Sheva nie dawał sobie spokoju zastanawiając się, jak to możliwe, że coś we mnie się zmieniło, a on nie może dotrzeć do prawdy.
- Wydaje ci się. - uderzyłem go lekko w ramię. - Chodźmy! Jestem strasznie głodny! Mam nadzieję, że będzie dzisiaj dużo ciastek z kremem, budyń, może jakiś kaszkowy kubeczek... Sam nie wiem.
- Możesz zjeść moją porcję. - Syri wyszczerzył się do mnie i pocałował mnie lekko w policzek. Widać nie przeszkadzało mu już to, że będę się objadał, a tym samym nie będzie miał okazji mnie całować. Chociaż... Po dzisiejszym dniu mogłem przysiąc, iż chłopakowi wcale nie będzie przeszkadzać, że jem słodkie, a później daje mu buziaki.
Wspólnie wyszliśmy z naszego pokoju i witając się przelotnie z Niholasem wyszliśmy na korytarz. Chłopak wyglądał naprawdę dobrze od kiedy umawiał się ze starszym od siebie kolegą z naszego domu. James nawet nie wiedział, co stracił.
Wielka Sala była pełna uczniów, którzy dziś wykazywali wyjątkowe zainteresowanie posiłkiem. Może coś się szykowało, a może zawsze było nas tak dużo, ale nie zwracałem na to uwagi? Rozsiadłem się możliwie najwygodniej na krześle czując lekkie pieczenie w dolnych partiach ciała i zabrałem się za dobieranie łakoci, które miały zadbać o moje samopoczucie, które już i tak było wyjątkowe, jak również pomóc w odzyskaniu sił utraconych podczas „zabaw” z Blackiem. Byłem w niebie, kiedy po moich ustach rozszedł się cudowny smak kremu i gorzkawej czekolady. Biszkopt ciastka był aksamitny, miękki i nie mniej apetyczny. Nie wiem jak to w ogóle możliwe, ale wszystko zdawało się smakować inaczej niż dawniej. Intensywniej, lepiej. Czy to możliwe aby seks miał aż takie znaczenie dla organizmu? A może to poziom radości we krwi sprawiał, że świat nabierał intensywniejszych barw, smaków, woni?
- Co cię tak cieszy? - Sheva nadal nie mógł pogodzić się z tym, że coś było ze mną nie tak, a on nie pojmował, co takiego.
- Po prostu jest mi dobrze, tylko tyle. - odpowiedziałem dokładając sobie ciasta i przygarniając bliżej siebie inne łakocie, które planowałem dziś zjeść.
- Niech ci będzie, chociaż i tak ci nie wierzę. Ważne, że jest ci z tym do twarzy.
Z coraz większym trudem przychodziło mi ukrywanie przed nim tego wszystkiego, ale przecież nie byłem jakąś durną nastolatką, która opowiadałaby przyjaciółce o swoim pierwszy razie.
- Lepiej powiedz gdzie zatrzymał się Fab. - mrugnąłem do chłopaka porozumiewawczo. Pod stołem Syri maltretował moje kolano swoją dłonią.
- To tajemnica. - Andrew od razu zapomniał o mnie i rozmarzył się. - Dziś nie śpię w swoim łóżku, więc po kolacji widzimy się ostatni raz dnia dzisiejszego. Zmieniam się i sfruwam.
- A skoro o fruwaniu mowa... - Syriusz wciął się w naszą rozmowę. - J. musiał zapomnieć, że kopytne nie latają i ostatecznie wylądować na twarzy. - skinieniem głowy wskazał kierunek, w którym mieliśmy patrzyć. Tak, James, który właśnie wszedł do Wielkiej Sali, prezentował sobą naprawdę ciekawy widoczek. Był trochę opuchnięty na policzku, na którym widniał wyraźny ślad czerwonej dłoni. To musiało boleć. U jego boku szła wyraźnie zmartwiona Evans, która zdawała się go przepraszać, co nie pozostawiało wątpliwości, że ślad ręki należał do niej i najwidoczniej powstał dosyć przypadkowo. Potter musiał być jednak zły skoro nie zwracał uwagi na jej przeprosiny.
Dziewczyna dostrzegła, że się im przyglądamy i szybko zamilkła oddalając się do Jamesa, który z kolei się do nas zbliżał. Klapnął ciężko przy Shevie, a za nim usadowił się Peter. Chłopak nic nie mówił, więc pewnie J. był w najgorszym z możliwych humorów.
- J., coś się w tobie zmieniło, ale nie mam pojęcia, co takiego. Może zmieniłeś fryzurę? - Syri nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się z wyższością, kiedy James piorunował go spojrzeniem.
- Objąłem ją znienacka i dostałem po gębie. Muszą ją często obłapiać skoro jest taka wyczulona na najście od tyłu. - wyznał zbolałym głosem. - Boli jak jasna cholera, ale przynajmniej zębów nie straciłem. Ta dziewczyna mnie kiedyś zabije. Teraz niby przeprasza, ale mogła o tym pomyśleć zanim mnie tak obiła. A ten tutaj – wskazał na Petera – nawet jej nie ostrzegł, że to ja, ale stał, gapił się i śmiał głupio! - to tłumaczyło, dlaczego Pet był tak spokojny. - Strach pomyśleć, co mi zrobi, kiedy pójdę z nią do łóżka. - J. znowu wracał do głównego tematu. - Może mi nawet skręcić kark. To babsko jest takie irytujące i takie słodkie, że nie wiem jak się jej oprzeć. Ale i tak udaję zagniewanego. Chcę żeby pomyślała, jak mnie przeprosić. Jeśli jej powiesz to zawiśniesz na wierzbie bijącej trzymany za jaja, jasne? - okularnikowi musiało bardzo zależeć skoro był skłonny do wulgaryzmów. Nabierał sobie właśnie czegoś niezobowiązującego na talerz by nie było potrzeby gryzienia. Jak zauważyłem zagustował w kaszy z sokiem, co mogłem w pełni zrozumieć, jako że sam czasami lubiłem tego rodzaju desery, zaś dziś był to tylko jeden z licznych, jakimi się objadałem. - A z wami, co? - J. podniósł wzrok na naszą wpatrzoną w niego trójkę.
- Nic. - mruknął Sheva. - Podziwiamy twoje barwy wojenne. Całkiem ci w nich do twarzy, chociaż z opuchlizną już mniej. - widziałem, że James ma ochotę coś powiedzieć, ale Sheva nie pozwolił mu dojść do słowa. - Nie denerwuj się tak bo tylko bardziej będzie cię bolało. Powinieneś wcześniej pomyśleć o tym, że możesz oberwać jeśli rzucisz się na Evans od tyłu. Dziewczyny tego nie lubią. Z resztą, zasłużyłeś na to żeby ci przyłożyć także z drugiej strony, bo jesteś okropny. Chcesz teraz wykorzystać biedną, niewinną dziewczynę, która złamie swoje śluby czystości by przeprosić cię za lekki policzek. To nie do pomyślenia. Jak możesz być tak nieczuły?
- I mówi to największy zboczeniec zaraz po mnie. - mruknął złowrogo okularnik. - Nie ważne, jedzmy, a później zabieram się za okładanie mojego policzka zimnymi okładami. Już i tak nie mogę liczyć na wiele, ale zawsze to może trochę ulży. Dobrze, że mi szczęki nie złamała. To byłoby w prawdzie mniej bezlitosne niż wybicie zębów, ale i tak...
- Oj, zamknij się i jedz. - mruknął Syriusz i wmusił w Syriusza łyżkę deseru. Odrobina ciszy i spokoju na pewno była nam potrzebna. Tym bardziej, że właśnie zaczynałem odczuwać niewygodę związaną z siedzeniem. Byłem pewny, że jutrzejszego cierpienia nie będzie się dało porównać z dzisiejszym, ale i tak już mnie bolał tyłek. Syri mi kiedyś za to zapłaci, chociaż nie miałem pojęcia w jaki sposób powinien. Sam się przecież o to prosiłem i całkiem mi to pasowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz