środa, 12 czerwca 2013

Ten dzień nadal trwa

Chciałem krzyczeć z podniecenia i ogarniającego mnie szaleństwa. Kręciło mi się w głowie, moja ślina stała się nieprzyjemnie lepka, a ciało drżało. Było mi tak nieznośnie gorąco, a Syriusz działał jak dodatkowy grzejnik u mojego boku. Wcześniejszy zdrowy rozsądek przestał już istnieć i pozostało po nim tylko niewysłowione pragnienie. Kąsałem swoje usta, kręciłem się, zaciskałem dłonie na pościeli i chciałem już mieć za sobą wszystkie te przygotowania. Dlaczego moje ciało nie mogło ot tak, od razu przyjąć w siebie Syriusza? Pragnąłem tego z każdą chwilą coraz bardziej i niemal dostawałem szału myśląc o tym z czym zwlekamy.
- Nie denerwuj się tak, bo zamienisz mi się w wilkołaka na kilka dni po pełni. - Syri potrafił jeszcze żartować, ale widziałem, że jest równie poirytowany. On także chciał to zakończyć.
Sięgnąłem po buteleczkę z fioletowym płynem, którą odłożył na bok. Wylałem na swoją dłoń kilka kropel wonności, która konsystencją przypominała oliwkę, chociaż była odrobinę gęstsza. Sięgnąłem do członka Syriusza smarując go, przygotowując. Nie mogłem dłużej czekać. Podniecenie było zbyt wielkie.
- Proszę... - wyjęczałem bezwstydnie, a Syri ze zbolałą miną sprawdził, czy podołamy temu zadaniu.
- Będzie bolało... - ostrzegł, ale widząc mój wzrok musiał się uśmiechnąć. Nie takie katusze przechodziłem każdej pełni, a on niemal skończył przygotowywać moje ciało tak, jak nauczył się tego z książek i mang Zardi. Teraz wiedzę należało przenieść na praktykę.
Podejrzewałem, że miał ochotę zapytać, czy jestem tego pewny, ale przecież wiedział równie dobrze, co ja, że obaj od dawna czekaliśmy i nigdy nie zmienilibyśmy zdania.
Pocałował mnie by atmosfera na powrót stała się intymna i spokojna. Poczułem jak unosi trochę moje biodra, przystawia się do mojego wejścia. Robiłem, co mogłem by rozluźnić mięśnie, pomóc mu wejść. Nie poszło tak łatwo, jak w książkach, ale jednak mimo bólu, kawałek po kawałku czułem go w sobie. Całowałem go namiętnie, jakby to mogło odegnać ból, który odczuwałem w nienaturalnie rozciąganym ciele. Ale w pewnej chwili było już po wszystkim, Syriusz leżał na mnie zgniatając brzuchem mój członek, a jego pulsował w moim wnętrzu. Nieubłaganie przypominały mi o tym skurcze bólu, ale przyjemnie było czuć go w sobie tak głęboko, jak to tylko możliwe przy okazji tego pierwszego razu.
Musiałem odsapnąć, zapanować nam swoim ciałem, zebrać wszystkie siły i pozwolić by Syriusz poruszył się. Jęknąłem, stęknąłem i odsunąłem go lekko.
- Możesz. - wydyszałem przymykając oczy i odchylając głowę do tyłu. Oddychałem przez usta, znowu czułem falę rozkoszy rozpływającą się po mnie i miałem świadomość, że chcę więcej. Nasz pierwszy raz, Syriusz we mnie, jego ciało tak blisko mojego, jak to tylko możliwe.
Chłopak nie pytał, czy aby na pewno wyrażam zgodę. Po prostu spełnił moje polecenie z czarującym uśmiechem. Powoli wysunął się ze mnie sprawiając, że znowu jęknąłem, ale on nie zatrzymał się. Zupełnie tak jak chciałem, zaczął sunąć biodrami w jedną i drugą stronę, powoli, dokładnie, pchnięcie za pchnięciem. To było fantastyczne. Ból ciała, wewnętrzna rozkosz, coś nieuchwytnego i ulotnego będącego dowodem na to, że zbliżam się z osobą, którą kocham. Nic dziwnego, że to uczucie uchodziło za tak szalenie podniecające.
Może byłem przesadnie sentymentalny, ale złapałem wykrzywioną przyjemnością twarz Syriusza i przysunąłem bliżej swojej. Pocałowałem go i uśmiechnąłem się krzywiąc przy każdym pchnięciu. Rozkosz była jak ból, zmuszała do reagowania na to, co się działo. Szalałem wewnątrz i na zewnątrz. Syri musiał czuć się jeszcze lepiej, gdyż już był cały spocony, a jego twarz wyrażała niemal niemożliwą do zniesienia rozkosz. Czułem się mile połechtany świadomością, że to ja jestem powodem jego szaleńczej rozkoszy.
Wsunąłem ręce między nas i zacząłem pieścić swoje ciało. Byłem realistą. Syri nie zdołałby wytrzymać na tyle długo bym mógł stracić przytomność ze zmęczenia, tak jak mój tyłek nie zniósłby godzinnej „jazdy”.
Pierwszy doszedł Syri. Jego ruchy były urywane, pełne niecierpliwości, ale bardzo przyjemne. Mogłem chełpić się faktem, że zdobyłem jego pierwszy raz i od teraz będę szkolił go w łóżku tak jak on mnie. Obaj wyrośniemy na bogów seksu, a to tylko dlatego, że będziemy uczyć się nawzajem.
Moje ciało miało dosyć naprawdę niedługo później. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że nie pomyśleliśmy o wszystkim, że poddaliśmy się magii chwili, a przecież o tak wiele można było jeszcze zadbać.
- Merlinie, Remi. Seks jest boski! - Syri wysapał mi głośno do ucha kładąc się obok i całując mój policzek raz za razem. - Chociaż mam wrażenie, że jutro obaj będziemy obolali. Ty w tyłku, a ja w udach.
- Romantyczne wyznania po upojnej nocy? - zapytałem sarkastycznie i roześmiałem się. Syri stwierdzał fakt i miałem tego świadomość. - Nie planuj w najbliższym czasie kolejnego razu, bo nie wiem, czy będę w stanie usiąść w najbliższym tygodniu. Twoje palce odczuwałem na samym początku przez długi czas, a co dopiero teraz, kiedy wsadziłeś mi cały pal.
Był wyraźnie dumny z siebie i swoich osiągnięć. Nie przytulaliśmy się do siebie, jako że byłoby nam zbyt gorąco. W końcu kochaliśmy się w biały dzień! Zabawne, ale dopiero teraz przyszło mi to do głowy. Nie wstydziliśmy się siebie mimo jasności, jaka panowała w Pokoju Życzeń.
- Czuję się mokry. - mruknąłem pod nosem. - Wszędzie. Między nogami także. - widać obaj mieliśmy talent do romantyzmu po rozkoszy.
- Wybacz, Remusie, ale ty jesteś cały mokry. Między nogami w szczególności. Wiesz dobrze, co ci zrobiłem i jak to robiłem.
- Zmieńmy temat. Powiedz mi, jak ja mam się stąd ruszyć? Muszę się wykąpać, wymyć cały, wszędzie, dokładnie, znaleźć sposób żeby nie maltretować więcej swoich pośladków, czy raczej tego, co między nimi.
- Hm, a ja bym chętnie znowu się w tobie zanurzył. - za taki uśmiech powinien dostać po twarzy. - To było obłędne! Remusie, nawet lizanie nie jest tak przyjemne. Kiedy wchodzę... - zarumienił się, co nie zdarzało mu się często. - To ciężko opisać.
- Błagam, nie każ mi mówić o tym, co czułem ja. - położyłem palec na jego piersi i przesuwałem nim po jego skórze znacząc różne wzorki na jego wilgotnej piersi. Widać obaj odnaleźliśmy się w swoich rolach. Nawet nie myślałem o tym, jak przyjemnie musi być, kiedy wchodzisz w ciało kochanka, poruszasz się w nim, czujesz to dziwne, ale rozkoszne tarcie. Wystarczało mi to, co otrzymywałem w zamian. Podobało mi się pozostawanie na dole. Syri musiał się wtedy mną dokładnie zajmować, opiekować, doprowadzać mnie na skraj szaleństwa, by wtedy samemu sięgnąć po przyjemność i dodatkowo pobudzać mnie. Bycie kociakiem w związku wcale mnie nie przerażało. Byłem przecież panem i władcą, zaś Syri tylko niewolnikiem, który może i brał wiele, ale jeszcze więcej dawał.
Przysunąłem się bliżej niego, jako że nasze ciała powoli zaczynały wysychać i robiło się chłodniej, kiedy spoceni leżeliśmy bezczynnie. Nadzy, niezasłonięci i w dalszym ciągu nieskrępowani. A może zwyczajnie byliśmy dla siebie stworzeni?
- Musimy zrobić to znowu, kiedy będę w stanie. - nie myślałem, że to powiem. - To było wspaniałe, chociaż trochę bolało i nie trwało wieki, jak pokazują wszędzie.
- Nauczę się opanowywać przez wieki i wtedy będę w tobie całymi godzinami. - Syriusz przytulił mnie w końcu, gdyż bliskość nie była już dla nas niewygodna. Okryłem nas byle jak prześcieradłem.
- Śmiem wątpić, czy mój tyłek wytrzymały taki natłok wrażeń.
- Mnie wytrzyma. Jestem tego pewny.
Pokręciłem głową z rezygnacją i położyłem dłoń na brzuchu Syriusza. Gładziłem jego skórę i miałem niejaką świadomość, że w dalszym ciągu jesteśmy w stanie się podniecić, chociaż nie było mowy o powtórce. Ręka to najwięcej na co mógłbym się teraz zdobyć, jeśli lenistwo wymknęłoby się spod kontroli.
Wodziłem spojrzeniem po pokoju, jaki Syriusz dla nas stworzył i zastanawiałem się, czy nie będzie mi w nim zbyt dobrze, czy zasługuję na takie szczęście. Przecież byłbym niemal panią Black, a to zobowiązywało do godnego życia. Kochający chłopak, który zrobiłby dla mnie wszystko, piękny dom, mnóstwo książek, poranna kawa i słodkie kanapki, które by dla mnie przygotowywał, niewielki, ale łady ogródek, Skrzat Domowy gotujący dla nas obiad, gdy my rozkoszowalibyśmy się piękną pogodą, pracowali i cieszyli sobą. Prawdę mówiąc nie miałbym nic przeciwko takiemu życiu, chociaż raz w miesiącu zamieniałbym się w bestię, którą Syri potrafił już ujarzmić. Może nic nie stało na przeszkodzie mojego szczęścia?
- O czym tak myślisz? - zapytał przy moim uchu.
- O nas. - odpowiedziałem szczerze i wtuliłem się w niego mocno.

2 komentarze:

  1. YUPI!!!! Ciepełko mi się zrobiło. Po prostu nie wiem jak to skomentować. Czekam na Sheve, który będzie skakał wokół nich i mówił "I jak?! I jak?!"

    OdpowiedzUsuń
  2. *piszczy jak mała dziewczynka*
    Mam wypieki na policzkach i czuje się jakbym fruwała sobie wśród obłoczków. Cudowny rozdział, cudowny moment w życiu Twojego Remusa i Syriusza. Panowie tak bardzo wydorośleli. ;)
    Pozostaje mi tylko na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń