sobota, 22 czerwca 2013

Co robić?

14 maja
- Nie jestem przekonany, czy to aby na pewno taki dobry pomysł. - kręciłem młynki kciukami patrząc to na swoje dłonie, to znowu na Syriusza. Jego pomysł nie był rewelacyjny, wiedziałem o tym, ale czy mogłem go całkowicie odrzucić? Chodziło przecież o coś więcej, niż moja niechęć do kogokolwiek. Chodziło, bowiem o pogodzenie się z Evans i zaprzyjaźnienie z nią, zanim zaczniemy obrzucać się błotem na jej ślubie z naszym przyjacielem, do której przecież dojdzie. J. był tego pewny.
- To dziewczyna Jamesa, a my jej nie lubimy. Wszystko byłoby całkiem nieźle, ale mamy problem. On z niej nie zrezygnuje, a ona najwidoczniej też jest w nim zakochana. To tłumaczyłoby fakt, że zawsze się na niego o wszystko czepiała.
- I w tym celu mamy ją zaprosić do Hogsmeade na wspólnie spędzony dzień? Pamiętasz jeszcze, że jej zdaniem jestem chodzącym zboczeńcem, który wyrywa chłopaków po całej szkole, prawda? I ciebie uwięziłem w swojej sieci kłamstw, pułapek i sam nie wiem czego jeszcze? O czymś zapomniałem?
- Ykhm, chyba nie, ale mimo wszystko...
- Nie wiem, co cię napadło. - stwierdziłem bez przekonania. Syriusz nigdy nie planował się z nikim godzić, aż do teraz. Czyżby nagle coś się zmieniło?
- Ja też nie wiem, co mu się stało, ale jestem całkowicie za! - J. zatarł dłonie. - Lily na pewno to doceni i polubicie ją! - nie wiem, czy chciałem lubić kogoś takiego. Przecież dla niej nie znaczyłem nic. Ot, równie dobrze mógłbym gonić nago po zamku i gwałcić wszystkich chłopców w okolicy. Naprawdę czułem, że to jest jej opinia na mój temat.
- Ja jestem po stronie Remusa. - Sheva wzruszył obojętnie ramionami. - Nie podoba mi się ten pomysł, nie podoba mi się Evans, ale kiedy wyjadę Remi zostanie sam z tym problemem. Może lepiej rozwiązać go póki tu jestem? - spojrzał na mnie pytająco. Gdybym odmówił, wtedy na pewno wstawiłby się za mną. Nie niego mogłem zawsze liczyć.
- Zajmijmy się tym od razu. Pójdziemy wszyscy do Evans i Syriusz powie jej to, co powiedział nam. - Potter naprawdę cieszył się z takiego obrotu spraw.
- Tylko nie oczekujcie, że będę się uśmiechał. - mruknąłem, ale zostałem zignorowany. Syriusz już ciągnął mnie za rękę, zaś James popychał od tyłu. Nie miałem wyjścia.
Klnąc pod nosem na swój brak zdecydowania pozwoliłem się podprowadzić do schodów i dalej już zupełnie naturalnie udałem się za chłopakami do miejsca, w którym siedziała Evans. Denerwował mnie fakt, że jej koleżanki spoglądały pożądliwie na mojego Syriusza. Jeszcze niedawno zastanawiałem się jak to możliwe, że trzymają się od niego z daleka, a teraz mógłbym rozerwać im zębami gardła za to, iż w końcu zwróciły na niego uwagę.
- Część. - rzucił zwyczajnie Black. - Lily, znalazłabyś dla nas chwilkę? - jego głos był łagodny, a to sprawiało, że dziewczynom płonęły oczy.
- Myślę, że znajdę dla was minutę, czy dwie. - rzuciła tonem łaskawej królowej ruda, co przypomniało mi dlaczego tak jej nie lubiłem.
Odeszliśmy kawałek od jej rozchichotanych koleżanek i wtedy dopiero Black przeszedł do sedna proponując wyjście do Hogsmeade w ramach zacieśnienia więzi, pogodzenia się dla dobra Jamesa.
- Możesz zabrać koleżanki, jeśli chcesz. - dodał, co sprawiło, że miałem ogromną chęć kopną go w tyłek i obrazić się na cały świat. Przecież było oczywistym, że Evans je zabierze, a one zaczną łasić się do mojego chłopaka. Kolejny raz zastanawiałem się, czy to aby na pewno taki dobry pomysł, a teraz miałem poważne obawy, iż wdepnąłem w coś śmierdzącego. Przecież nie panowałem nad swoją bestią zawsze i wszędzie, a już na pewno nie będę w stanie jej powstrzymać, kiedy te larwy zaczną wchodzić na moje terytorium. Zmusiłem się do zachowania normalnego wyrazu twarzy, gdy miałem ochotę krzywić się i rzucać wściekłe spojrzenia na wszystkie strony.
Evans wahała się, ale tylko przez chwilę. Skinęła głową zgadzając się na wszystko. Widać uznała, że to dodatkowo zjedna jej chłopaka, co mnie doprowadzało do białej gorączki. Naprawdę nie mogłem jej znieść.
- Idę na spacer po błoniach. - rzuciłem, kiedy była wystarczająco daleko. Nie potrafiłem jej znieść, więc nawet nie próbowałem wracać do siebie. Musiałem rozładować jakoś gromadzącą się we mnie niechęć.
- Pójdę z tobą. - od razu zaoferował się Syri.
- Nie ma takiej potrzeby. - odpowiedziałem chyba zbyt szybko przez co od razu zrozumiał, że coś ze mną nie tak.
- Nalegam.
- Dobrze już, dobrze, ale pospiesz się, bo chcę iść już teraz. - ruszyłem w stronę przejścia za portretem. Potrzebowałem świeżego powietrza, odrobiny spokoju i przede wszystkim siły by opanować swoją złość. Czyżbym stał się bardziej zaborczy od chwili, kiedy spędziłem z Blackiem te cenne, intymne chwile w Pokoju Życzeń? Miałem wrażenie, że o wiele trudniej jest mi teraz wytrzymać bez niego, ale przecież mogłem się mylić.
Wyszliśmy z zamku w niespełna kilka minut i już oddychałem głęboko świeżym powietrzem. Byłem zdenerwowany, ale bardzo szybko przechodziła mi cała złość na świat i jego lokatorów. Ruszyłem w stronę jeziora, gdzie rozłożyłem się pod starym dębem i zamknąłem oczy. Gdzieś z oddali dochodziły mnie śmiechy uczniów bawiących się na zewnątrz, Syriusz oddychał siedząc obok mnie i nie odzywał się ani słowem. Przynajmniej przez pewien czas, gdyż w końcu nie wytrzymał.
- Nie rozumiem, o co może ci chodzić. Dlaczego tak się piekliłeś?
- Dowiesz się, kiedy będziemy w drodze do Hogsmeade. - nie spojrzałem nawet na niego nadal mając opuszczone powieki. - Jestem pewny, że wtedy zrozumiesz wszystko.
- Chciałbym zrozumieć teraz. Nie chcę żeby coś się między nami zmieniło, czy zepsuło zaraz po tym, jak w końcu staliśmy się sobie skrajnie bliscy.
- Jestem zazdrosny, tylko tyle. - westchnąłem przyznając się otwarcie do swoich uczuć. - Zwyczajnie zazdrosny. Wiem, że będziesz otoczony jej koleżankami przez całą drogę z zamku i denerwuje mnie to.
- Powiem im, że mam już dziewczynę, ale jest starsza i już się tutaj nie uczy. Wyglądam na takiego, co to byłby skłonny chodzić ze starszą dziewczyną i podoba się takim, nie sądzisz? Z resztą, zadbam o to by nie miały żadnych wątpliwości, co do mojej prawdomówności.
- Jak?
- Przekonasz się w swoim czasie, a teraz przestań się dąsać! Jesteś na to za duży i zbyt słodki! Mam ochotę zdobyć dla ciebie waniliowo-czekoladowy koktajl i udowodnić ci, że nie masz o co być zazdrosny, bo to z twoich warg potrafię spijać nawet słodycze. Nawet jeśli zarzekam się, że nie chcę tego robić.
- Koktajl? - od razu otworzyłem oczy i usiadłem gwałtownie. - Naprawdę zdobędziesz dla mnie taki koktajl? - oblizałem się mimowolnie. Chyba właśnie dałem się uwieść marzeniu o słodkim, gęstym napoju, ale czy nie każdy ma jakieś słabostki?
Syriusz roześmiał się głośno i przysunął się do mnie bliżej. Jego usta dotknęły moich w mocnym pocałunku. Niestety, szybko odsunął się upewniając, że nikt nas nie widział. Żałowałem, że przerwał, ale przecież równie dobrze mógłbym zająć wargi czymś równie apetycznym.
- Ten koktajl... - zauważyłem.
- Tak, tak. Poczekaj tutaj, a ja skoczę do kuchni i wyproszę coś dla ciebie. Z odrobiną cynamonu?
- Mmm, tak. - znowu się oblizywałem, a na jego ustach wykwitł uśmiech nie tylko wesoły, ale nawet trochę zarozumiały. Widać był dumny z tego, jak dobrze mnie zna. Cóż, moim zdaniem nie było to jakieś specjalne osiągnięcie, jako że każdy mógł się domyślić moich preferencji słodyczowych, ale nie miałem zamiaru mu tego mówić. Patrzyłem jak dochodzi szybkim krokiem i miałem na końcu języka liczne westchnienia. Syriusz był idealny, naprawdę przystojny, a ja miałem okazję podziwiać jego cudowne ciało zupełnie nagie, spięte rozkoszą, a później całkowicie rozluźnione po tym, jak stało się jednym z moim.
Nie, zazdrość była w takim wypadku czystą głupotą. Syriusz był cały mów, a inni mogli z nim wyłącznie rozmawiać. Wszystkie te dziewczyny, które robią do niego słodkie oczy, nie mają szans nigdy zobaczyć go takim, jakim ja widuję do w chwilach największej rozkoszy. Nie, one nigdy go nie dostaną, a ja mogę w każdej chwili poprosić o zbliżenie, o kolejne intymne chwile spędzone sam na sam. Tak, to one powinny zazdrościć mi, a nie ja przypadkowym koleżanką najgorszej wiedźmy w szkole. Syriusz był mój w każdym calu, mogłem całować i dotykać nawet najbardziej skrytych skrawków ciała, a on nigdy by mi tego nie zabronił. One powinny zazdrościć, że mam na własność obiekt ich westchnień.
Nagle byłem rozpalony i przeszła mi myśl o koktajlu. Pragnąłem tylko Syriusza, wyłącznie jego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz