środa, 3 lipca 2013

Kartka z pamiętnika CCXIX - Oliver Ballack

Kirhan ma praktyki w hotelu na recepcji i robi za pokojówkę. Za 6 tygodni będę wyglądać jak kulturysta. Wszystko mnie boli! Nie ma to jak udane wakacje XDD 

Wchodząc do sypialni rzuciłem okiem na łóżko i skotłowaną pościel, w której nadal spał Reijel. Westchnąłem podchodząc bliżej i przysiadając z skraju materaca. Nic dziwnego, że mężczyzna nie miał sił by podnieść się rano. Wrócił do domu bardzo późno, był naprawdę zmęczony, ale nie położył się spać. Zamiast tego rozbudził mnie swoimi pocałunkami, niespokojnym dotykiem, a później nie pozwolił zmrużyć oka do samego rana. Gdybym przynajmniej wiedział cokolwiek o jego pracy... Niestety, on otulił ten temat ciasnym, nieprzeniknionym kokonem tajemnicy i ignorował wszystkie pytania, które mogłyby tego dotyczyć. Już jakiś czas temu nauczyłem się powstrzymywać swoją ciekawość.
- Wstawaj, zrobiłem śniadanie. - odgarnąłem z jego czoła długie, białe pasma włosów, a on nawet nie zareagował. Podejrzewałem, że nie śpi zbyt dobrze, gdyż między jego regularnymi brwiami widniała głęboka zmarszczka. Dotknąłem jej opuszkami palców, starałem się wygładzić, jak pomięty materiał. Bezskutecznie.
Przysunąłem się do mężczyzny jeszcze bardziej i przyłożyłem usta do jego czoła. Już dawno przestałem bać się Reijela, chociaż przerażeniem napawała mnie niepewność naszego wspólnego życia. Mój kochanek należał do osób porywczych, dumnych i upartych. Dobrze pamiętałem dzień, w którym zazdrosny o kilkuletnie dziecko chciał mnie opuścić i nie dał się przekonać o niewinności Nathaniela. Moje życie z Reijelem było szczęśliwe, ale niepewne. Nie wątpiłem w miłość mężczyzny, niestety nigdy nie byłem pewien jego przywiązania do mnie.
- Reijel, wstawaj. Muszę iść do pracy, nie mogę niańczyć cię przez cały dzień. - powiedziałem trochę głośniej i podrapałem go za uchem. - Eh, paskudo jedna! - już miałem zamiar zostawić go w spokoju, kiedy złapał mnie gwałtownie za rękę i przyciągnął do siebie brutalnie. Powstrzymałem pisk, ale i wylądowałem na jego szerokiej piersi i byłem pewny, że może wyczuć na sobie szaleńcze bicie mojego serca. Przestraszył mnie!
- Kogo nazywasz paskudą, co? - jego oczy w dalszym ciągu zasnuwała mgiełka snu, kiedy usiłował skupić na mnie spojrzenie. - Robiliśmy to przez tak długi czas, a tobie nadal mało? - kuszące usta mężczyzny wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. Potrafił być okropny, kiedy tylko tego chciał.
- Będziesz jadł zimną jajecznicę. - ostrzegłem. Nie była to specjalnie wyszukana potrawa, ale pamiętałem, że mój chłopak miał słabość do tego dania, w szczególności, kiedy jajko było wymieszane z cebulą, pieczarkami i pomidorami. Reijel lubił tę mieszankę smaków.
- Mogę zjeść zimne, kiedy ty jesteś taki ciepły. - zamruczał mi do ucha. Najwidoczniej dochodził do siebie, gdyż jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach. Poczułem przyjemny dreszcz przechodzący przez każdą komórkę mojego ciała. - Chociaż, dostrzegam także inną opcję. Nie mniej kuszącą. - złapał mnie za włosy i podciągnął moją głowę wyżej, bym spoglądał mu w oczy. Polizał moje wargi i uśmiechnął się prowokacyjnie. - Nie odmówię, jeśli zaoferujesz, że ogrzejesz moje śniadanie w swoich usteczkach.
- Potrafisz być obrzydliwy. - zmarszczyłem brwi, a on roześmiał się głośno.
- Ja? Robimy razem tak wiele zbereźnych rzeczy, że nie widzę problemu w tym żebyś karmił mnie bezpośrednio ze swoich ust. Z resztą, miałem wczoraj kiepski dzień, więc dzisiejszy musi być lepszy. Nie pójdziesz do pracy. Skontaktujesz się z kim trzeba, powiesz, że się rozchorowałeś i spędzisz ze mną cały dzień. - to było polecenie. - To tylko twoja wina. Niepotrzebnie przychodziłeś tutaj w fartuszku. Wiesz, że mnie to kręci.
- Co?! - prychnąłem głośno, jak wściekły kocur. - Nie mogę pamiętać o wszystkim, co cię podnieca! Ty reagujesz na wszystko w zależności od dnia!
- I tu się mylisz. - uniósł brew, a jego twarz przybrała przemądrzały wyraz. - Reaguję zawsze na ciebie. To istotne, nie sądzisz?
I jak ja miałem z nim walczyć? Westchnąłem i poddałem się.
- W nocy zrobiłeś ze mnie chodzące rafaello, więc nie oczekuj, że dzisiaj zdołasz mnie chociażby podniecić. - ostrzegłem poważnie. Porównanie to było jak najbardziej trafne, jako że byłem wypełniony kremem Reijela, zaś moje ciało było zaledwie kruchym andrutem obtoczonym w tym samym aksamitnym kremie. - Jestem opuchnięty, obolały i nie wiem, czy zdołałem cię dokładnie z siebie wypłukać.
Na ustach mężczyzny pojawił się zadowolony uśmiech. Gwałtownie zmienił pozycję zrzucając mnie z siebie na łóżko i pochylił się nade mną, jak drapieżnik nad zdobyczą.
- Nie widzę problemu. Nikt cię nie dotknie, bo zaznaczyłem swój teren, masz wymówkę żeby nie iść do pracy, a ja zaopiekuję się tym, co należy do mnie. - pocałował mnie nadzwyczajnie miękko i delikatnie. - Pokaż mi, co ci zrobiłem. - odwrócił mnie tyłem i zsunął z moich pośladków spodnie. Nie wiem, czy opieranie się jego woli miałoby jakikolwiek sens. Tym bardziej, że wydawał się być w doskonałym humorze, jak na kogoś kto spał źle i krótko. - Jest bardzo rumiana i opuchnięta. - stwierdził nagle językiem fachowca, kiedy jego spojrzenie penetrowało moje intymne miejsca między pośladkami, ale nadal jest piękna. - zbereźnik pochylił się i pocałował moje wejście, co doprowadzało mnie do szału, zawstydzało, ale także cieszyło w pewnym stopniu. Świadczyło, bowiem o uczuciach Reijela i niegasnącej pasji. - Kocham cię, Oliverze. - jego usta obsypywały lekkimi pocałunkami moje pośladki. Po chyli jednak znowu odwrócił mnie przodem, a na jego ustach igrał pewny siebie uśmiech. Dawniej Reijel był najczęściej poważny i rzadko pozwalał sobie na okazanie swojego ciepła. Teraz nie krył już swoich uczuć, co miało związek z faktem, iż zdecydowanie rzadziej spotykałem się z Nathanielem.
- Nie potrafię z tobą wygrać. - wyciągnąłem dłoń gładząc opuszkami palców aksamitny policzek mężczyzny. Jego skóra zawsze była gładka, jasna i przyjemna w dotyku. Nie wiem jak to możliwe, ale tak naprawdę nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałem. W rzeczywistości także jej temperatura była niższa niż u większości ludzi, ale mnie parzyła, jakby pod cienką powłoką płonął ogień.
- Nie musisz ze mną wygrywać. Ważne, że mam cię przy sobie, wykonujesz moje polecenia i szalejesz za mną. W przeciwnym razie byłbym zazdrosny i brutalny. Nie lubię się dzielić tym, co kocham. Bestii nie ujarzmisz.
- Bestii? - prychnąłem. - Jesteś zaledwie kociakiem. Małym, białym tygryskiem.
- Nie igraj z czymś czego nie rozumiesz. - ostrzegł mnie mrużąc groźnie oczy.
- Nigdy cię nie rozumiałem, a jednak to ty siłą zdobyłeś całe moje jestestwo, więc mój Biały Króliczku nie zgrywaj niebezpiecznego. Nie skrzywdzisz mnie przecież, prawda? - patrzyłem na niego poważnie i chciałem znać odpowiedź na to pytanie. Reijel rozumiał, że nie obawiałem się jego siły fizycznej, ale faktu, że mógłby zniszczyć mnie od środka, rozerwać na kawałki moje serce, unicestwić duszę.
Cisza zawisła między nami jak ciężka, gruba kołdra, która odgradzała nas od siebie, a jednak nie była niezniszczalna. Reijel wpatrywał się we mnie, chociaż nie potrafiłem stwierdzić, czy myśli w tej chwili nad odpowiedzią, czy zastanawia się nad czymkolwiek.
- Straciłem już swoją szansę. - powiedział nagle. - Zawróciłem, gdy mogłem odejść, a teraz nie ma już dla mnie powrotu od tego kim byłem wcześniej. Nie jestem w stanie cię zostawić. - był tak poważny, że zadrżałem odczuwając chłód jego tonu. - Nie potrafię od ciebie odejść. Nie próbowałem tego więcej, ale i tak wiem, że nie jestem w stanie. Z resztą, nie chcę odchodzić. Obrosłem w rozkosz i szczęście. Wracam do domu, kocham się z tobą, rano budzę się mając gotowe zwyczajne śniadanie. Nie, Oliverze. Nie potrafię cię już krzywdzić. - westchnął ciężko. - Masz rację, straciłem pazur. Z bestii stałem się kociakiem. - zmarszczył brwi niezadowolony i odsunął się ode mnie siadając na łóżku ze skrzyżowanymi nogami. Był nagi czego wcześniej nie zdołałem nawet zauważyć.
- Jeżeli cię to pocieszy to dla Nathaniela zawsze będziesz krwiożerczą bestią. - objąłem go mocno czując jak sztywnieje w moich ramionach na samo wspomnienie syna mojego kuzyna. Pocałowałem go w szyję, specjalnie zassałem ją by zostawić ślad w widocznym miejscu, którego mężczyzna nie zdoła ukryć. - Tygrysku, kiedy się nauczysz, że wolę taką oswojoną bestię, jak ty niż pluszowego misia? - ugryzłem go w ucho. Chyba nie powinienem go prowokować, kiedy moje wejście było w takim stanie, ale czy mogłem pozwolić by Reijel zadręczał się głupotami? - Jeśli chcesz żebym kłamał przełożonym i został dziś w domu, musisz mnie do tego zmusić. Aj! - tym razem nie zdołałem powstrzymać krzyku, kiedy mężczyzna złapał mnie za ramię i przewrócił na swoje kolana. Po jego twarzy znowu błąkał się uśmiech satysfakcji.
- W takim razie wiedz, że nie mam najmniejszej ochoty ubierać się dzisiaj i będę przypominał ci moim ciałem, że musisz jak najszybciej dojść do pełnej sprawności. A że nie zapomniałem o fartuszku, będę patrzył na ciebie pożądliwym wzrokiem i podniecał się za każdym razem na nowo ilekroć spojrzę na ciebie. - tak, to zdecydowanie był Reijel, którego znałem i kochałem. Miłosny sadysta, który nigdy nie miał mnie dosyć. Czyżbym był większym szczęściarzem niż Fillip?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz