niedziela, 14 lipca 2013

Kartka z pamiętnika CCXXII - Thomas Mares

- Nic nie rozumiesz mamo! - Karel skrzywił się jakby rozmawiał z wyjątkowo upartym dzieckiem. - Jak mam sobie znaleźć dziewczynę na poważnie, kiedy one wszystkie albo mylą mnie z Thomasem, albo planują umawiać się z nami oboma, bądź chcą być ze mną, a przy okazji zdradzać mnie z Thomasem? Mówiłem ci przecież, jaka była sytuacja z moją ostatnią dziewczyną, prawda? Rzuciła się na Thomasa, kiedy wyszedł z łazienki! Wiedziała, że to nie ja!
- Nie każda jest taka! Na pewno znalazłaby się jakaś odpowiednia! - matka nie dawała za wygraną utrzymując, iż ja i Karel powinniśmy w końcu związać się z kimś i skończyć raz na zawsze ze wspólnym mieszkaniem. Podejrzewałem, że była żądna wnuka i tylko dlatego nie dawała nam spokoju.
Położyłem kubek z herbatą przed rodzicielką, zaś drugi wręczyłem bratu, który uparcie starał się przekonać kobietę do swoich zmyślonych racji.
- Nie mam zamiaru wiązać się z kimś, kto mnie nie uszczęśliwi! Nie będę całe życie pokutował za to, że ty masz swoje potrzeby! Jest mi dobrze, tak jak jest! Jeśli dziewczyny mają sobie ze mną pogrywać, to ja wolę być sam! - prychnął nadąsany, jakby nadal był małym dzieckiem. Prawdę mówiąc, ciężko było mi uwierzyć, że to właśnie on kłóci się z matką, ale na pewno dzięki temu niecodziennemu zachowaniu było łatwiej uwierzyć w to, iż został zdradzony przez dziewczynę, która mu się podobała.
- A co ty masz do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie? - tym razem matka naskoczyła na mnie, ale wcale nie mogła mnie tym zaskoczyć.
- Tak się składa, że nic. - rzuciłem wzruszając ramionami. - Mam kogoś na oku, ale ona ma już faceta, więc czekam na dogodny moment, a wszystko wskazuje na to, że niewiele trzeba do rozstania. Z resztą, czy ja naprawdę muszę zdradzać ci moje plany poderwania dziewczyny? I tak ich nie zrozumiesz, a tylko będziesz krytykować, więc zostaw wszystko swojemu biegowi, dobrze? Wiesz najlepiej ze wszystkich, że żaden ze mnie gentleman.
- I dlatego się martwię! - naciskała.
- Stara kobieto, jeśli już na pierwszej randce zaproponuje się dziewczynie spotkanie z moją matką... Ucieknie! - Karel spojrzał na swoją herbatę i oddał mi kubek. - Wypij, a mi zrób coś słodkiego. Czekoladę, albo budyń. - wyraził swoją zachciankę, co tym bardziej pasowało do obrazu chłopca o skrzywdzonym sercu. Odebrałem od niego kubek i powoli sączyłem aromatyczny napój.
- W tym wypadku Karel ma rację. - skinąłem głową. - Nie możesz od razu poznać dziewczyny, z którą chodzę ja, czy on. Możesz płakać do woli, krzyczeć, a nawet nas okładać, ale nie zmienisz faktu, że nikt nie chce się wiązać na poważnie już przy okazji pierwszego spotkania. Nawet rok czasami nie wystarcza. A twoja nachalność może tylko odstraszyć kandydatkę, więc weź na przystopowanie. - wstałem z miejsca i udałem się do kuchni by zrobić bratu odrobinę łakoci, o które prosił.
- Wiem jak to wygląda, ale mimo wszystko...
- Mamo, błagam. Daj nam spokój, bo już czuję pulsowanie w skroniach, a będzie tylko gorzej. Nie wiem, może poproś tatę żeby był bardziej romantyczny i jakoś zdołał zaspokoić twoje niezdrowe ambicje i plany. Wyraźnie brakuje ci miłosnej przygody w życiu i dlatego czepiasz się nas.
- Ty sobie uważaj. - kobieta na pewno pogroziła mu palcem, ale wątpiłem by taki gest w jakikolwiek sposób mógł zmusić go do zmiany swojego nastawienia. W końcu za każdym razem, kiedy odwiedzała nas matka musieliśmy znosić jej uwagi i dobre rady dotyczące dziewczyn. Czasami miałem ochotę powiedzieć jej prawdę, ale szybko mi to przechodziło, kiedy na nią patrzyłem. Ona nigdy nie przebolałaby faktu, iż jej synowie są nie tylko gejami, ale także stanowią całkiem udaną parę. Nie, na pewno nie ona. Dlatego prześcigaliśmy się w wymyślaniu kłamstw, które mogłaby zaakceptować.
- Jestem zmęczony, idę do siebie. - Karel podniósł się, ale daleko nie zaszedł. Zbyt dobrze znałem moją matkę, która na pewno złapała go za rękę i siłą posadziła przy sobie. Nie, z jej macek nikt nie mógł się wyrwać.
- Karel, musisz wiedzieć, że martwię się o ciebie i dlatego tak nalegam. Kto zajmie się tobą na starość?
- Thomas. On mnie nie zostawi na lodzie nawet jeśli założy rodzinę. - mogłem to udowodnić w minimalnym stopniu podając mu salaterkę z upragnionym budyniem.
Prawdę mówiąc rzadko trafiał się dzień, kiedy mój brat miał jakiekolwiek zachcianki, więc cieszyłem się tymi, które mogłem spełniać. Tym bardziej, że od chwili, kiedy zmieniając fryzury znowu byliśmy identyczni, nie mogłem nadziwić się temu, jak bardzo zadłużyłem się we własnym bracie. Zabawne, ale to uczucie miało swoje lepsze i gorsze dni, chociaż nigdy nie znikało. Ot, czasami mieliśmy depresję uświadamiając sobie, że nasze życie uczuciowe nie ulegnie wielkiej zmianie, zaś w dzień później byliśmy w stanie przenosić góry całkowicie pochłonięci tym, co działo się między nami.
- Mamo, nie powinnaś wracać do domu i przygotowywać obiadu dla ojca? Będzie głodny i zmęczony, kiedy wróci. - rzuciłem mimochodem za co oberwało mi się po głowie.
- Starą matkę wyganiasz z domu?!
- Tak, bo planowaliśmy zjeść dzisiaj coś na mieście żeby poprawić humor siedmiu nieszczęściom, które znasz jako mojego brata, a swojego syna. Sama widzisz, że Karel nie jest sobą. Zrobił się drażliwy, a takie wyjście zwiększy prawdopodobieństwo spotkania kogoś interesującego. Może to właśnie dzisiaj natknie się na miłość życia. - nikt poza moją matką nie uwierzyłby w podobne banały.
Kobieta złapała przynętę jak należy i marszcząc brwi skinęła głową. Podniosła się z miejsca i podreptała do niewielkiego korytarza, gdzie zostawiła buty i żakiet. W ciszy zbierała się do wyjścia.
- Chyba się nie obraziłaś? - wolałem upewnić się, co do jej humoru.
- Nie, ale chyba macie rację. Za bardzo się mieszam i mogłabym odstraszyć wam dziewczyny. Poza tym wyjście na miasto na pewno jest doskonałym pomysłem żeby zapomnieć o złamanym sercu. Bawcie się dobrze i nie wracajcie zbyt późno. Powiem tacie, że dobrze sobie radzicie, a w następnym tygodniu wpadniemy do was wspólnie. - taaa, już nie mogłem się doczekać.
- Do zobaczenia, mamo. - uśmiechnąłem się do niej i pomachałem. Za moimi plecami Karel również wymachiwał dłonią by ją pożegnać.
Wystarczyło, że drzwi zamknęły się za nią, zabezpieczenia znalazły się na swoim miejscu, a ja już czułem ciepło brata, który wtulił się w moje plecy i położył głowę na moim ramieniu. Wizyta rodzicielki musiała go rozregulować i teraz szukał zaciekle sposobu by przywrócić swoje nerwy do poprzedniego stanu.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Lubiłem, kiedy Karel stawał się wyjątkowo przytulaśny, chociaż zdarzało się to niebywale rzadko. Teraz za to mogłem rozkoszować się jego bliskością i dziecinnym niemal zachowaniem. Gładził mój brzuch swoimi chłodnymi rękoma, które wsunął pod moją koszulę.
- Jestem zazdrosny nawet kiedy kłamiesz, że ktoś ci się podoba. - mruknął mi w ucho i zaczął obsypywać drobnymi buziakami.
Odwróciłem się do niego i złapałem jego usta w sidła swoich. Czułem słodki, czekoladowy smak na jego wargach i musiałem się odsunąć by mnie nie zemdliło. Pod względem kulinarnych preferencji byliśmy jak niebo i ziemia. Ja lubiłem ostre dania, umiarkowanie słodkie desery, zaś Karel uwielbiał przesłodzoną czekoladę i delikatny, dobrze słony smak wszystkiego innego. Chyba właśnie dlatego często jedliśmy poza domem, gdyż wtedy każdy z nas mógł zamówić coś odpowiadającego indywidualnym preferencjom. Z resztą, nie często mieliśmy wolny dzień, który dane nam było spędzić we dwójkę. Zupełnie jakby w Ministerstwie każdy chciał by moje wolne nigdy nie zbiegało się w czasie z wolnym Karela, by nie mieli wątpliwości kto w danej chwili pracuje, a kto przesiaduje w domu. Jakby to naprawdę było potrzebne w przypadku pracy w różnych wydziałach.
- Jestem śpiący. - stwierdziłem z przerażeniem, gdyż takie sytuacje zdarzały się coraz częściej i to nie z winy mojego brata. Nie chciałem by uznał, że go zdradzam i dlatego potrzebuję tak wielkiej dawki snu. A przecież niektóre dni spędzam w całości w biurze, co mogłoby niepokoić.
- Wizyta mamy musiała wyczerpać także ciebie. Prześpij się chwilę, a później wyjdziemy coś zjeść. Słyszałem, że w okolicy otworzyli niezłą indyjską knajpkę. Z resztą, dziś mój dzień sprzątania, więc ogarnę nasze miłosne gniazdko. I pamiętaj, masz śnić o mnie, a nie o innych! - pogroził mi palcem.
- Tak jest, kapitanie. - pocałowałem jego dłoń w jej wnętrze i uśmiechnięty potoczyłem się do sypialni, chociaż nie wiedziałem dlaczego nagle mój humor okazał się dopisywać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz