środa, 17 lipca 2013

Kartka z pamiętnika CCXXIII - Lucjusz Malfoy

Stałem niedaleko korytarza prowadzącego do Pokoju Wspólnego Slytherinu tupiąc bezmyślnie nogą, jakby to mogło ukoić moje nerwy i narastającą frustrację. Byłem skończonym osłem mieszając Severusa do moich układów z Tomem Riddle'em, czy też Lordem Voldemortem, jak kazywał mówić na siebie od pewnego czasu. Nadal pamiętałem przecież sposób, w jaki na moim przedramieniu stworzono znak Śmierciożerców – właśnie to miano nadał swoim zwolennikom Mroczny Pan. W podobny sposób odbyło się to w przypadku Rudolfa, a ja jak skończony matoł oddałem do dyspozycji coraz dziwniejszego i bardziej szalonego dziwaka, mój największy skarb – Severusa Snape'a. I dlaczego właśnie w tej chwili tak to przeżywałem? Było tyle innych okazji, a ja właśnie dziś musiałem upaść na tyle nisko by być zazdrosnym o swoje przeszłe błędy! Dziś, kiedy miałem spędzić trochę czasu z zawsze zaszywającym się w bibliotece Severusem, kiedy moja nieszczęsna dziewczyna leżała w łóżku zmożona chorobą. Powinienem ubolewać nad jej grypą, kiedy na dworze słońce przygrzewało mocno, a delikatny wiatr chłodził rozpaloną skórę.
- Spóźniłem się, przepraszam! - Snape przybiegł w końcu zasapany. Jego włosy były w nieładzie, oczy zaczerwienione. Musiał przysnąć nad książkami. Nie potrafiłem pojąć dlaczego spędza nad nimi tyle czasu, kiedy mógł z powodzeniem odpuścić sobie ten, czy tamten przedmiot. Był ambitny, to fakt, tylko co chciał osiągnąć w przyszłości? Tego nie zdradzał nawet mi.
- Nic się nie stało. - rozejrzałem się szybko by mieć pewność, że nikt nas nie dostrzeże i złapałem Severusa za rękę przyciągając go do siebie. - Wiesz, że na ciebie mogę czekać latami. - przylgnąłem mocno do jego ust całując je zapamiętale. Zadbałem by były rumiane i lekko opuchnięte, kiedy już wypuściłem go ze swoich objęć. Wyglądały jeszcze bardziej kusząco na tej jasnej twarzy. Wsunąłem palce w miękkie, delikatne włosy chłopaka i zaczesałem mu je do tyłu. Były już stosunkowo za długie, więc zdejmując gumkę ze swoich spiąłem ciemne pasma odsłaniając całkiem uroczą twarz Snape'a. Pomyśleć, że lubił ukrywać swoje delikatne rysy i ciemne oczy bez dna za zasłoną ciemnych pasemek, a ja szalałem na punkcie jego uroku. Nie każdy potrafił go dostrzec, co naprawdę mi odpowiadało. W prawdzie Sev lubił się garbić, co sprawiało, że inni nie mogli dostrzec jego twarzy, gdy spuścił głowę, ale i tak uważałem jego chude ciało za wyjątkowo ponętne. Nawet idealnie proporcjonalna, urocza i kobieca Narcyza nie mogła równać się z Severusem.
- Mamy wolną rękę, dlaczego nie zaszyjemy się w jakiejś łazience na kilka chwil, a później może pokręcimy się po błoniach? - zaproponowałem, a Snape zarumienił się zawstydzony moją propozycją, bądź faktem, że nie może ukryć się za włosami, kiedy na niego patrzę.
- Od dawna nie miałeś dla mnie czasu przez Narcyzę. - zauważył rozżalony, a w jego czarnych oczach dostrzegałem złość i zazdrość, które naprawdę mi się podobały.
- Kiedyś pozwolę ci ją otruć, ale teraz jest mi potrzebna. - pogładziłem jego w dalszym ciągu miękki policzek. Sev był późnym kwiatem, który nadal nie zakwitł dzięki czemu mogłem czerpać z jego młodości. - Musi dać mi potomka, to staromodne, ale konieczne.
- Gdybym urodził się kobietą...
- To nie byłoby to samo. Nie byłbyś już sobą. - objąłem go w pasie i poprowadziłem do najbliższej opuszczonej łazienki. - Te wszystkie przeszkody dodają pikanterii naszemu związkowi, nie uważasz? Jest ciekawiej.
- Nadal byś tak uważał gdybym znalazł sobie kogoś na boku? - Sev spojrzał na mnie pewnie spod ciemnych brwi. Nie podzielał mojego zdania, a może nawet był dodatkowo rozżalony tym, że nie przykładam wielkiej wagi do faktu, iż walczę na dwa fronty? Nie mniej jednak pewność i wyzwanie w jego czarnych oczach sprawiały, że uczucie wściekłości rosło we mnie z każdą chwilą. Musiał widzieć to na mojej twarzy, gdyż uniósł wysoko brew i uśmiechnął się nieprzyjemnie. - Sam więc widzisz, że mam powody do niezadowolenia. - odparł buńczucznie i ruszył przodem wchodząc do łazienki dziewcząt, z której nigdy nikt nie korzystał.
Objąłem go od razu i wtuliłem nos w zagłębienie szyi chłopaka. Była tak cienka, tak krucha, że nie rozumiałem, jak może utrzymać na sobie głowę tak pełną wiedzy.
- Nie podoba mi się to, jak się do mnie zwracasz. - szepnąłem mu na ucho gryząc je lekko. - Nie lubię, kiedy wzbudzasz we mnie zazdrość. A byłeś takim słodkim chłopcem, kiedy zaczynałeś szkołę...
- Byłem naiwny, bo myślałem, że coś się zmieni w moim życiu na lepsze. - wyznał szczerze. - Ale wcale się nie zmieniło, a tylko bardziej skomplikowało. Mam chłopaka, ale on musi udawać, że nic nas nie łączy poza zwykłą znajomością. Mało tego, ma dziewczynę, którą zaspokaja w łóżku, a później szuka mnie żeby zmyć z siebie wspomnienie tamtego dotyku. - był bezlitosny.
- Nie chcę, ale muszę z nią być. - całowałem jego szyję, jego jasny kark. - Tego wymaga mój status społeczny, ale to nie znaczy, że nie jesteś dla mnie ważny. Daj spokój, Severusie. Musimy się o nią kłócić akurat teraz, kiedy zachorowała?
- Mogłaby chorować częściej gdybyś poprosił. - rzucił mimochodem, a ja wiedziałem, że ma rację. Wystarczyłoby słowo, a Sev znalazłby odpowiedni eliksir, który osłabiłby Narcyzę.
- Musi dać mu zdrowe dziecko, Severusie. Ale nie rozmawiajmy o niej teraz. Nie odwiedzałem jej dziś i nie zamierzam, bo przeznaczyłem ten dzień dla ciebie. Wykorzystajmy to jak należy.
Skinął głową, chociaż najpewniej chętnie ciągnąłby ten ciężki, nieprzyjemny temat nadal. Snape szczerze nienawidził Narcyzy i unikał jej jak ognia. Czasami jego usteczka były tak niewyparzone, że mógł przez przypadek powiedzieć dziewczynie, że ją zdradzam, a wtedy na pewno miałbym nie lada problem. Musiałem więc dbać o to by był ze mnie zadowolony, nie czuł się poszkodowany bardziej, niż to konieczne.
Odwróciłem go przodem do siebie i pchnąłem całym sobą na ścianę. Przywarłem do jego warg mocno, zdecydowanie. Lubiłem go całować. Wsunąłem dłonie pod jego koszulę i pogładziłem płaski, miękki brzuch. Już robiło mi się gorąco, więc z niechęcią oderwałem się od niego na kilka chwil i zdjąłem górę swoich ubrań, by mieć większe pole manewru. Rozebrałem przy okazji chłopaka zostawiając go wyłącznie w bieliźnie. Podobał mi się, kiedy wyglądał na niewinnego, słabego. Jego ciało było jasne, niemal białe, skóra delikatna i cienka jak papier, sutki różowe, a paskudne znamię – tatuaż Śmierciożerców – szpeciło cały ukochany przeze mnie obraz. Moim największym błędem było wprowadzenie Seva w to szalone towarzystwo, a teraz musiałem pokutować.
- Nigdy więcej nie będę się tobą dzielił. Z nikim! - syknąłem niemal miażdżąc go między ścianą a sobą. Kolejny raz całowałem go gwałtownie, moje palce błądziły po tej chłodnej skórze, która pokrywała go całego. Dłonie Severusa wsunęły się w moje rozpuszczone włosy. Ciągnął za nie lekko, masował mój kark, przyciskał mnie mocniej do siebie. Byliśmy dla siebie stworzeni.
Wsunąłem kolano między jego uda, złapałem za pośladki i podciągnąłem wyżej rozkoszując się westchnieniem jakie wydał.
Coś zatłukło się na zewnątrz, poza łazienką, a tym samym przerwało nasze ledwie rozpoczęte pieszczoty.
- Szlag! - warknąłem cicho i odsunąłem się od Severusa zbierając nasze porozrzucane po podłodze ubrania. Złapałem chłopaka za rękę i wciągnąłem do jednej z kabin. Zamknąłem ją od środka, wspiąłem się na nieczynną muszlę i podsadziłem chłopaka, chociaż wcale nie musiałem tego robić. - Ciii... - szepnąłem w jego usta, które nadal kusiły mnie swoją czerwienią i wigocią.
Do łazienki weszły co najmniej dwie osoby. Miałem świadomość, że przyszły tu z tego samego powodu, dla którego znalazłem się tutaj ja w towarzystwie Snape'a.
- Myślisz, że to rozsądne? - słyszałem niepewny głos chłopaka, który został stłumiony przez pocałunek, jak wywnioskowałem z późniejszych odgłosów.
- To najlepszy pomysł na jaki wpadłam w ostatnim czasie. - znałem ten głos i szybko domyśliłem się, że musiała to być Andromeda. Słyszałem plotki jakoby spotykała się z jakimś parszywym szlamą, a teraz mógłbym przyłapać ją na gorącym uczynku, gdyby nie fakt, że sam nieźle bym się wtedy urządził. Półnagi Lucjusz Malfoy zamknięty w kabinie nieczynnej łazienki z niemal nagim Ślizgonem? To na pewno byłaby atrakcja roku.
- Ale dziecko... - chłopak wydawał się zaniepokojony.
- Daj spokój, Ted. Jest jeszcze tak maleńkie, że nie możemy mu zaszkodzić. Z resztą, będziesz delikatny... Dobra, dobra, widzę ten wzrok. - dziewczyna westchnęła, a ja nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie słyszałem. Dziecko?! - Kiedy już się urodzi nie dam ci spokoju. Ostrzegam. - kolejne mlaśnięcie i drzwi łazienki otworzyły się by po chwili cicho trzasnąć.
Siedziałem w ciszy nie chcąc wykonać nawet najmniejszego ruchu, jakbym nie był pewny, czy dwójka kochanków naprawdę wyszła.
- Zaczniemy od spaceru. - mruknął z westchnieniem Severus i zaczął się ubierać. Nie tak wyobrażałem sobie nasze wspólne spotkanie po dobrym miesiącu abstynencji, ale pech widać nas prześladował. - Później zaszyjemy się gdzieś, gdzie naprawdę nikt nas nie zaskoczy. - chłopak pocałował mnie szybko. - Zbieraj się, Lu. Nie będę na ciebie czekał.

1 komentarz: