niedziela, 4 sierpnia 2013

Kartka z pamiętnika CCXXVII - Niholas Kinn

<------- ZAPRASZAM NA STRONĘ FACEBOOKA MOICH BLOGÓW (w panelu bocznym)
- INFORMACJE O NOWYCH WPISACH NA WSZYSTKICH BLOGACH
- MOŻLIWOŚĆ ZADAWANIA PYTAŃ AUTORCE

- Edvin, daj spokój, nie teraz. - wydusiłem z trudem między jednym zaborczym pocałunkiem, a kolejnym. - To nie miejsce i czas. - starałem się go odsunąć, ale prawdę mówiąc robiłem to bez przekonania. Nazbyt podobał mi się smak ust chłopaka i jego bliskość żebym mógł jednoznacznie wyznaczyć granice. A powinienem, kiedy atakował mnie w ciasnej, niezbyt romantycznej kabinie toalety w pociągu. Może chciałem odpokutować to, że nie specjalnie przejąłem się dwumiesięcznym rozstaniem, które wykluczało nawet przypadkowe spotkanie? W końcu Edvin miał spędzić ten czas z rodziną na ciepłych, egzotycznych plażach za granicą, pośród roznegliżowanych panien, zaś ja będę siedział cały czas w domu nie mając ochoty nawet wyjść na zewnątrz. W takiej sytuacji chyba powinienem się martwić. Tyle, że nie potrafiłem i nie chodziło bynajmniej o zaufanie, jakim darzyłem chłopaka. Może zwyczajnie nie docierało do mnie, że powrót do domu na wakacje oznaczał brak kontaktu i codziennych spotkań? Sam nie wiem.
- Nie będzie innego czasu i innego miejsca. - zauważył filozoficznie, kiedy zdołał odessać się ode mnie na wystarczająco długą chwilę. Jego dłonie nie odstępowały jednak nawet na krok moich pośladków, jakby zostały do nich przyszyte.
- Za wrześniu wracamy do szkoły, jak co roku. - pozwoliłem sobie zauważyć. - I będziemy tam siedzieć przez dobre dziesięć miesięcy.
- No właśnie, dziesięć zamiast dwunastu.
- Nie wytrzymałbyś ze mną tylu miesięcy. Z resztą, twój pupilek bardzo by nad tym ubolewał, gdybyś spędzał ze mną więcej czasu niż jesteś w stanie wykraść z napiętego grafiku.
- Niholas, proszę cię, nie zaczynaj z nim. Nie w takiej chwili. To moja rodzina i nic na to nie poradzę. Zależy mi na nim. Z resztą, jest już spokojniejszy i nie muszę spędzać z nim całych dni, mam dla ciebie więcej czasu.
- Chyba nie muszę być mu wdzięczny za tę szacowną godzinę raz na jakiś czas? Bądź teraz, za gnieżdżenie się w ciasnym kiblu?
- Cóż... Prawdę mówiąc...
- Oj, zamknij się! - tym razem to ja go pocałowałem. Mocno, możliwie najmocniej, jak się dało. Denerwowało mnie każde wspomnienie tego rozpieszczonego dzieciaka, który zagarnął wszystkie prawa do Edvina i który szczerze mnie nienawidził za uczucie, jakim darzył mnie mój chłopak. Może dzieciak mimo więzów krwi i problemu płci podkochiwał się w moim facecie? Ale tak się składa, że ja byłem wcześniej! To na mnie padło odbudowanie Edvina na nowo po jego rozstaniu z dziewczyną, to ja ciężko pracowałem na rozkochanie go w sobie, chociaż sam do końca nie zdawałem sobie z tego sprawy.
- Odpływasz myślami. - jego usta tuż przy moim uchu drażniły wrażliwy płatek, który był u mnie jednym z erogennych miejsc.
Westchnąłem i zadrżałem.
- Ale nadal uważam, że to najgorsze miejsce z możliwych. Nawet jeśli jedyne. - odprężyłem się trochę i zamknąłem oczy przywierając ustami do warg chłopaka. Pozwoliłem by przyparł mnie do ściany, która, jak wcześniej sprawdziłem, była wystarczająco czysta, jak przystało na Hogwarts Express.
Objąłem chłopaka za szyję wsuwając dłonie w miękkie, płomienne pasma, które naprawdę uwielbiałem. Gładziłem opuszkami skórę jego głowy, a mój język tańczył mając za partnera mojego Edvina. Zastanawiałem się przez kilka chwil, co mogą widzieć pod powiekami te cudowne, niebieskie oczy, które zawsze świeciły jasno ilekroć w nie spojrzałem. Czy Ed widział gwiazdy, kiedy zamykał oczy? A może mimo chwilowych ciemności potrafił dostrzec w niej zarys mojej sylwetki? Nigdy nie planowałem o to pytać, bo i nie chciałem tak naprawdę znać odpowiedzi na te pytania. Wystarczały mi same krótkie sekundy myślenia nad tym fenomenem.
Jego dłonie zacisnęły się mocno na moim ciele, moje pośladki eksplodowały falą przyjemności, a całe ciało zaczęły przenikać niemal elektrycznie naładowane impulsy rozkoszy, które nieodłącznie zmierzały w stronę wrażliwego krocza. To było niebezpieczne, bo przecież nie chciałem by Ed wziął mnie za niewyżytego nastolatka, kiedy sam właśnie nim był, co czułem wyraźnie na moim brzuchu, na który napierał sztywny pal jego członka.
- Wiedziałem, że mi się uda! - oblizał swoje lśniące od śliny usta i sięgnął moich spodni rozpinając je z zaskakującą zwinnością i wprawą. Mało tego, bez większych skrupułów, czy wstydu złapał mnie za nadgarstek i położył moją dłoń na swoim nabrzmiałym kroczu. - Nie pozwolisz mi cierpieć, prawda? Za bardzo mnie uwielbiasz.
- Mam ochotę udowodnić ci, że się mylisz. - mruknąłem nadąsany, ale obaj wiedzieliśmy, że to niemożliwe. Nie potrafiłem odmówić chłopakowi tej odrobiny przyjemności, którą on dawał także mi. Kiedy jednak moje palce plątały się walcząc z materiałem jego spodni, on już obejmowałem mocno mój członek i pocierał trzon rozpieszczającymi, dokładnymi ruchami.
- Wiesz, teraz przyszło mi coś do głowy. - szeptał mi na ucho wykorzystując tym samym moją słabość do tego niby to naturalnego u kochanków zabiegu. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że twoja pupka to tron, kiedy ja mam w spodniach króla? A król zasiada na tronie.
Byłem załamany jego perwersyjnym myśleniem, co mogłem zwalić na podniecenie wypełniające go bez reszty. Sam jednak nie mogłem oprzeć się temu porównaniu. W szczególności, kiedy jedna dłoń pieściła moje krocze, zaś druga gładziła i masowała mój tyłek. Lubiłem to uczucie bycia zauważanym z jednej i drugiej strony. Nic nie mogło się z tym równać. No, może poza pocałunkami, które potrafiły doprowadzić mnie do szaleństwa.
W końcu udało mi się dostać do członka Edvina, który objąłem dłonią czując jak pulsuje, topnieje z gorąca w moich palcach i zachwyca swoją sztywnością. Zabawne, ale nigdy nie byłem specjalnie wrażliwy na męskie walory, póki nie zbliżyłem się do mojego aktualnego chłopaka. Teraz z łatwością mogłem podniecić się na myśl o tym, co kryje w spodniach i w jaki sposób może się ze mną rozprawić przy pomocy tego sprzętu. Nie wiem, czy byłem bardziej zboczony od niego, ale na pewno zaczynałem myśleć o seksie. Nie zwykłym macaniu, ale o prawdziwym seksie, w skład którego wchodziła penetracja. Czy Edvin również zastanawiał się jakby to było, gdyby znalazł się w końcu we mnie? Nie miałem przecież złudzeń, że nie nadawałem się na osobę dominującą.
Wzdychałem i starałem się zachowywać możliwie jak najciszej, kiedy płonąłem w tej ciasnej kabince, a w każdej chwili ktoś mógł uznać za stosowne skorzystać z jej dobrodziejstwa. Już i tak mieliśmy wiele szczęścia nie natknąwszy się na nikogo i wchodząc do niej wspólnie, kiedy zupełnie nikt na nas nie patrzył. Teraz zaś dotykaliśmy się w słodkim spokoju i byłem pewny, że moglibyśmy iść na całość, a nikt nie przeszkodziłby w naszej zabawie. Niemniej jednak, gdzieś w głębi umysłu, nie ufałem do końca swojemu szczęściu.
Rozsunąłem trochę nogi, co sprawiło, że od czasu do czasu palce chłopaka trafiały na drobną lukę między pośladkami, a to naprawdę mnie kręciło. Biodra wypchnąłem jednak do przodu, by móc czuć dokładniej pieszczotę ukochanej dłoni. Sam chyba nie starałem się wystarczająco, kiedy tak zbyt wiele skupiałem się na sobie, ale co miałem z tym zrobić?
- Odsuń się trochę. - westchnąłem.
Uklęknąłem na stopach Edvina, który nie zareagował nawet na tę bezczelność. Może wiedział, że nie chciałem brudzić kolan w takim miejscu? Oblizałem wagi i sięgnąłem członka chłopaka ustami. Tym czasem on wykorzystał nadarzającą się okazję, pochylił się i na nowo umieścił swoje dłonie we wrażliwych miejscach mojego ciała. Teraz obaj byliśmy w pełni usatysfakcjonowani. Ja mogąc go lizać, rozpieszczać, dbać o niego i czując jego wspaniałe dłonie na sobie, oraz on znajdując się w takiej, a nie innej sytuacji.
- Powinniśmy robić to częściej. - wydyszał i słyszałem w jego głębokim głosie uśmiech, co zachęciło mnie do zdwojonego wysiłku.
- Yhym. - zdołałem tylko wycharczeć nie połykając go. Nie chciałem zrobić mu krzywdy, ale też nie planowałem udławić się jego penisem.
Jak długo pieściliśmy się w ten sposób, póki obaj nie osiągnęliśmy szczytu wytrzymałości? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że jego nasienie rozlało się w moich wargach, kiedy bezwstydnie je wypełnił, zaś moim ciałem wstrząsały spazmatyczne dreszcze, kiedy brudziłem jego dłoń i marzyłem by wepchnął palce w moje wnętrze, jak czasami próbowałem to robić kąpiąc się wieczorami.
- Nie zapomnij o mnie, kiedy będziesz podziwiał te wszystkie niemal nagie ciała na słonecznej plaży. - nie byłem w stanie się podnieść, więc Edvin musiał mi pomóc i przytrzymać mnie póki moje ciało nie uspokoiło się wystarczająco.
- Będę wyobrażał sobie, że jestem tam z tobą, że kąpiemy się razem w ciepłym morzu i możemy świntuszyć pod jego powierzchnią.
- Nie, lepiej nie. Nie chcę żeby ktoś widział, jak ci stoi.
Roześmialiśmy się obaj wykorzystując ostatnie wspólne chwile na drobne pocałunki i czuły dotyk. Przecież wszystko mogło się jeszcze rozsypać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz