niedziela, 13 października 2013

Do czego zmusza tęsknota

8 września
Chyba nie graliśmy uczciwie, ale co mogliśmy poradzić na pragnienie, które wypełniało nas od środka i emanowało na zewnątrz? James nawet nie wiedział, że Syri nosił przy sobie naszą mapę, by móc w dowolnej chwili zaszyć się w cichym kąciku, czy tajnym przejściu tak jak teraz, kiedy niemal wciśnięci w siebie nie mieliśmy więcej niż metr przestrzeni by zmieścić się we dwójkę. A jednak nie przeszkadzało mi to specjalnie. Miałem Syriusza możliwie najbliżej siebie, jego zapach wypełniał moje nozdrza, usta smakowały jego ust, a dłonie usilnie starały się utrzymać mapę na wysokości moich oczu bym miał pewność, że nikt nas nie zaskoczy – przyjaciel, czy wróg. Może i znajdowaliśmy się w tajnym przejściu, ale podejrzewałem, że James mógłby się w pewnym momencie zorientować, co do tego, gdzie nagle zniknęliśmy mu z oczu i odnaleźć uznając, iż kombinujemy coś za jego plecami. Nie chcieliśmy mówić mu o naszym nadmiernym zainteresowaniu sobą nawzajem, a bez Shevy miałem wrażenie, że obaj szukamy w swojej bliskości tego, co zastąpiłoby nam przyjaciela. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak bliski był nam Andrew.
- Uważaj na to, co się dzieje na korytarzu. - ostrzegł Syriusz, kiedy jego usta uwolniły moje i zaczęły obsypywać pocałunkami moją szyję. Sprawiał mi tym prawdziwą przyjemność toteż przymrużyłem oczy, ale otworzyłem je szybko szeroko, by mieć pewność, że nikt nam nie przerwie. Przecież zawsze pozostawali nauczyciele, którzy mogli być świadomi tego przejścia. To byłaby katastrofa! Tym bardziej, kiedy rozwiązał mój krawat i zaczął rozpinać koszulę.
- Yhym... - zdołałem wydusić i już byłem od niego całkowicie zależny.
Jego dłonie były szorstkie, ale pewne i naprawdę cudowne, kiedy wodził nimi po mojej skórze od obojczyków po brzuch. Wargi ciepłe i suche, gdy muskał te same miejsce, których wcześniej dotykał palcami. Czułem się dziwnie biorąc garściami, a nie oddając niczego w zamian. Czy Syri naprawdę mógł się zadowolić tym, że zwyczajnie byłem, gdy on działał tymi cudownymi pieszczotami?
Nie mogłem narzekać, a przynajmniej nie powinienem. Przecież uwielbiałem być pieszczonym i wstydziłem się czasami swojej chęci oddawania przyjemności Syriuszowi. Dlaczego miałbym zmuszać go do czekania, kiedy mogłem oddać się jego woli? Miał mnie całego dla siebie i mógł robić ze mną, co tylko chciał. Dzisiaj korzystał z tej okazji w tym ciasnym korytarzyku.
Mogłem być spokojny, gdyż nikt nie kręcił się w tej chwili w okolicy, a ja nie potrafiłem zatrzymać dla siebie głośnych jęknięć, jakie wywołały u mnie zabiegi Blacka, którymi obdarzył moje sutki. Może byłem zbyt zboczony, ale lubiłem, gdy bawił się nimi na ten wyjątkowy sposób, jakby miał do czynienia z... Sam nie wiem... Zaczarowanymi malinami? Obchodził się z nimi delikatnie, ale bardzo namiętnie, pieścił je długo i z oddaniem. Zagryzłbym każdą dziewczynę, która mogłaby mi go odebrać i cieszyć się jego seksualnym doświadczeniem, jakie na mnie zdobył.
Zdecydowanie byłem zboczony, skoro potrafiłem odczuwać zazdrość o coś takiego. A wszystko przez Syriusza!
- Zabijasz mnie. - westchnąłem nieprzytomny na umyśle. Gęsta, słodka mgła przysłaniała moje myśli, kiedy Black ssał moje wrażliwe sutki. To jego wina, że wystarczyło je podrażnić, a impulsy od razu dochodziły do mojego krocza! I teraz było niemal obolałe, nabrzmiałe i spragnione.
- Ja nie zabijam, ja prowadzę do zmartwychwstania. - wyjaśnił spokojnie, jakby wszystko to było tak normalne, jak zjedzenie śniadania. - Musisz wiedzieć, że dbanie o twoje seksualne potrzeby jest dla mnie ważniejsze niż troska o własne. Możesz powiedzieć, że tresuję cię na przyszłość. - wyszczerzył się z zębami zamkniętymi na moim sutku.
Westchnąłem i poruszyłem się niespokojnie, a on całował moją pierś spływając powoli niżej i niżej tymi idealnymi ustami. Pocałunki na moim brzuchu budziły do życia mieszkańców ulu, jakim był mój żołądek. Miałem wrażenie, że mieszkające tam pszczoły docierają nawet do płuc nie pozwalając mi na normalne oddychanie.
- Jesteś okropny! - syknąłem spoglądając na mapę, by niczego nie przegapić, a było to niezwykle trudne, kiedy Syri zabierał się za rozpinanie moich spodni klęcząc przede mną poddańczo.
- Masz rację, jestem potworem, bo pozwalam żebyś tak puchnął na moich oczach. - pochylił się nad moim kroczem i pocałował mnie lekko zaraz nad członkiem, który otarł się o jego gardło.
Westchnąłem głośno i zasłoniłem usta, by nie wydawać żadnych niepotrzebnych dźwięków. Na mapie ktoś, z podniecenia nie mogłem nawet przeczytać kto, przechodził korytarzem znajdującym się równolegle do naszego ukrytego. Nie było to bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale i tak wolałem się wstrzymać. Zadziwiałem samego siebie stwierdzając, że nadal jestem podniecony. Czy nie powinienem zmięknąć w takiej sytuacji? Sam nie miałem zielonego pojęcia na ten temat.
Zagryzłem zęby na swojej ręce, kiedy Syriusz wziął mnie w usta i zaczął ssać bez ceregieli przystępując do konkretów. Jego dłonie nie próżnowały, ale wsunęły się między moje nogi i odnalazły wejście między pośladkami.
Kiedy pozwoliłem się tutaj zaciągnąć nie sądziłem, że mój chłopak będzie chciał iść na całość w takim miejscu, ale nie narzekałem. Teraz gładził mnie palcami delikatnie, drażniąco, a ja czułem, że jakimś dziwnym trafem wilgotnieję. Czy to naprawdę możliwe?
- Kochanie, rochuń bahdziej nohi. - polecił niewyraźnie Syri, a jego głos dodatkowo drażnił moje wrażliwe ciało. Mimo wszystko zrozumiałem, co chce ode mnie wyegzekwować, więc stanąłem w większym rozkroku nadal maltretując swoją dłoń, która przeżywała prawdziwą rewolucję bólu.
Palec Syriusza wszedł we mnie, jak w miękkie masło. Domyśliłem się, że musiał mieć w kieszeni jakiś środek pomocniczy, gdyż nie czułem żadnego dyskomfortu związanego z jego zabiegami. Wręcz przeciwnie, czułem się, jak szaleniec, który w końcu mógł oddać się swojej chorobie. To było cudowne uczucie, tak przejmujące, że niemal od razu zapragnąłem więcej. Jeden palec to za mało, kiedy już przyzwyczaiłem ciało do seksu. Już nie mogłem doczekać się chwili, kiedy Syri wtargnie we mnie głęboko i przyspieszy tym bicie mojego serca do niewyobrażalnej prędkości.
Rzut oka na mapę i cudem skupiony na niej wzrok sprawiły, że zesztywniałem.
- Sy... Syriuszu – jęknąłem obserwując ciemną plamkę na mapie z unoszącym się nad nią napisem „Flitch”. - On... on sprawdza przejścia!
- Hm? - Black od niechcenia podniósł się i rzucił okiem na mapę. Ja w tym czasie podciągałem spodnie do góry i starałem się uspokoić jakoś swoje niedopieszczone ciało. - Szlag by go trafił! - warknął zwijając mapę. - Wynosimy się stąd. - złapał mnie za rękę. - Nie wiem, co go naszło, ale lepiej się stąd zabierać i dokończyć w jakimś innym miejscu. W przejściu, które już sprawdził. Nie będzie się przecież wracał. Nie jest tak zapobiegliwy. Chodź, bo nie wytrzymam. - przyłożył moją dłoń do swojego nabrzmiałego krocza i wymknęliśmy się z tajnego korytarza.
- Byle szybko. - mruknąłem będąc w stanie nie mniej opłakanym. Moje spodnie musiały z trudem wytrzymywać to napięcie na suwaku, a raczej nie chciałem by się zepsuł i odsuwał sam z siebie.
Z nerwów martwiłem się już najgłupszymi rzeczami, kiedy przemykaliśmy zgodnie z naszą mapą w stronę już sprawdzonych przejść, omijając woźnego wielkim łukiem. Powinniśmy podziękować Shevie za to cudeńko, które nam sprezentował, gdyż ratowało nam skórę, a w tej chwili także napięcie seksualne, które planowaliśmy rozładować.
- Tutaj. - powiedział Black i pociągnął lekko za rękę zbroi, która odskoczyła ukazując nam korytarzyk szerszy od poprzedniego.
Syri nie czekał. Pocałował mnie mocno i od razu dobrał się do moich spodni. W przeciągu chwili opadły do kostek, a ja stałem odwrócony tyłem do mojego chłopaka wypinając się bezwstydnie.
Wypełnił mnie jednym zdecydowanym pchnięciem i zabrał tym samym wysoko pod chmury. Niemal widziałem gwiazdy, gdy jego ciało wbiło się w moje w tym cudownym, posuwistym pchnięciu. Oszalałem, ale byłem już na tyle uzależniony od chłopaka, że sama penetracja sprawiała mi przyjemność. Fakt, że mam w sobie mężczyznę, którego kocham i który odwzajemnia moje uczucia doprowadzał mnie do pasji. Nie czułem nawet bólu, który zazwyczaj powinien towarzyszyć temu aktowi. Nic dziwnego, kiedy całym sobą pragnąłem i wołałem o każde pchnięcie.
Syriusz dotykał mnie swoimi niespokojnymi dłońmi, dyszał w moje ucho niemal nieprzytomnie zapewniając, że jest mu wspaniale, ubogacając swoje miłosne wyznania kilkoma zboczonymi komentarzami. Nie słuchałem go jednak oddany bezwarunkowo każdemu pchnięciu. Czułem, że Black zaledwie o milimetry mija najważniejsze miejsce w moim ciele. To, które przynieść powinno rozkosz niewyobrażalną. Nie chciałem jednak, by w nie trafił, bo to na pewno zmusiłoby mnie do szczytowania.
Dzięki temu cieszyliśmy się sobą przez dodatkowe długie minuty, może minęło nawet pół godziny odkąd znaleźliśmy się w tym przejściu, a Syriusz wszedł we mnie tak głęboko i wspaniale. A może to już godzina, bądź dwie? To nie miało znaczenia, gdyż kiedy doszliśmy nadal było nam mało i nie potrafiliśmy oderwać od siebie warg. Nadchodziła kolejna runda, której nie potrafiłem się oprzeć. Było mi mało. Ciągle mało mojego Syriusza.

1 komentarz:

  1. Jedna z lepszych erotycznych scen jakie ci wyszły, aż się zaczerwieniłam. Bardzo fajnie :D

    OdpowiedzUsuń