niedziela, 20 października 2013

Kartka z pamiętnika CCXXXII - James Potter

Byłem szalony, lekko zamroczony, albo bezdennie głupi. Bardzo trudno było mi to ocenić, chociaż przyjaciele na pewno zarzuciliby mi wszystko to naraz, gdybym wyspowiadał się im ze wszystkich swoich grzeszków. Jasne, ufałem im, kochałem ich, ale nie byłem przekonany, co do tego, że powinni wiedzieć o mnie więcej niż to naprawdę konieczne. Zresztą, na pewno czuli się lepiej nie mając pojęcia o tym, kim naprawdę jestem. A byłem kimś okropnym i godnym pożałowania, ale taki właśnie był James Potter i tego zmienić się nie dało.
Lily była przekonana, że siedzę w swoim pokoju i uczę się na taki, czy inny przedmiot. Zabawne, że potrafiła w coś takiego uwierzyć, kiedy miała do czynienia z leserem mojego pokroju. Jak zaślepiony musi być człowiek, jeśli nie zauważa oczywistego kłamstwa? Niemniej jednak, pozwoliło mi się to wymknąć z dormitorium i teraz przemierzać korytarze pod Peleryną Niewidką. Nie robiłem tego bezmyślnie, co to to nie. Moim celem od samego początku był Severus Snape, który powinien kręcić się gdzieś w pobliżu biblioteki. Podsłuchałem zupełnie przypadkowo, jak wspominał Lucjuszowi o swoich planach napisania wypracowania na eliksiry.
Tak, miałem kochającą dziewczynę, która jakimś cudem szalała za mną teraz, jakby wypiła dziwny „napar babci Danusi”, który sprowadził na nią zgubne zadurzenie w niewłaściwej osobie. W prawdzie naprawdę mi się podobała i może nawet czułem do niej coś na kształt miłości – jakkolwiek wyglądało takie uczucie – ale i tak potrzebowałem Severusa. Nie potrafiłem znieść myśli o tym, że miałbym oddać się cały jednej osobie i zapomnieć o innych swoich potrzebach. A jako przerażająco biseksualny facet miałem dwa różne pragnienia.
- Gdzie jesteś mój Czerwony Kapturku w czerni? - mruknąłem do siebie kolejny już raz patrolując ten sam korytarz i zastanawiając się, czy jakimś dziwnym trafem chłopak mógł przede mną umknąć nawet nie wiedząc, że się na niego zaczaiłem. To była jedyna okazja by go dorwać i nie natknąć się na Lucjusza, który podobnie jak ja grał na dwa fronty. Tyle, że on robił to legalniej, niż ja. Narcyza była zachwycona wizją coraz bliższego ślubu, zaś Sev musiał pogodzić się z wizją dzielenia swojego bladego kochanka. Tymczasem James Potter miał swoją zakochaną i wierną dziewczynę, a w międzyczasie planował wykorzystywać siłą niechętnego mu Ślizgona. Wstydziłem się za siebie, ale co niby miałem na to poradzić? Taki już byłem!
I doczekałem się! Właśnie zaczynałem znudzony kolejną rundkę, kiedy dostrzegłem idącego w moją stronę chłopaka. Nie mógł mnie zobaczyć, więc poczekałem, aż minie miejsce mojego postoju i wtedy zaatakowałem. Zrzuciłem z siebie Pelerynę, złapałem chłopaka za rękę i stawiając na szybkość oraz siłę, przycisnąłem go do ściany. Zaryzykowałem pocałunek i przynajmniej przez pewien czas mogłem kosztować jego suchych, ciepłych warg zanim nie ukąsił mnie brutalnie. Syknąłem, ale nie przejąłem się specjalnie. Oblizałem wargę, uśmiechnąłem się do siebie i wepchnąłem kolano między uda chłopaka. Byłem z siebie dumny, jako że moje dłonie były jak kleszcze, a on niczym w imadle znalazł się między ścianą, a moim ciałem. Nie na darmo ćwiczyłem trochę ostatnimi czasy. Był zupełnie bezbronny biorąc pod uwagę moją aktualną siłę i zdecydowanie. Nie mogłem go może całować, ale nie musiałem kosztować ust, kiedy tak wyrywał się i próbował uwolnić. Z zadowoleniem stwierdziłem jednak, że nie krzyczał. Nie miałem wątpliwości, że wstydził się wołać o pomoc. Gdyby ktoś wiedział, że Severus Snape jest napastowany przez innego chłopaka, oznaczałoby to wstyd i problemy, a na dwa lata przed końcem szkoły nie chciał sobie raczej narobić przesadnych problemów.
Przylgnąłem wargami do jego szyi. Starałem się zlizywać krew, jeśli tylko zauważyłem, że jakiś jej ślad zostawał na jasnej, niemal białej skórze Snape'a. Był całkiem kuszący, chociaż przez te lata zmienił się trochę. Był wyższy, ale nadal ustępował mi kilkoma centymetrami, brakowało mu krzepy, gdyż okazał się naprawdę chudy pod tymi jego grubymi ubraniami. W dodatku zapuścił jeszcze bardziej włosy i krył za nimi twarz i te swoje czarne, bezdenne oczy, które teraz rzucały gromy w moją stronę.
- Zabiję cię, Potter. - syczał nie poddając się ani na chwilę. To utrudniało mi zabawę, ale także czyniło ją bardzo interesującą.
- Nie zdołasz, a nawet nie będziesz chciał, kiedy z tobą skończę. - zamruczałem starając się być uwodzicielskim.
- Tknij mnie, a nie ręczę za siebie! - ostrzegł, chociaż wydawało mi się, że tym razem w jego pełnym nienawiści głosie usłyszałem także odrobinę strachu. Czyżby tak bardzo obawiał się moich łóżkowych możliwości? Przyznaję, że wcześniej wcale nie myślałem o tym, by iść z nim na całość, ale teraz... Teraz z chęcią sprawdziłbym na co go stać i jak daleko sam potrafię posunąć się w swoim szaleństwie. Nie chciałem być gwałcicielem, ale przecież bez tego Severus nigdy nie dowie się, jak dobrze może mu być, kiedy jestem z nim. Odwaliło mi już chyba kompletnie.
- Hm, nikomu o tym nie powiesz, bo będziesz się wstydził swojej słabości. - mówiłem pewnym siebie głosem. - Nawet Lucjusz śmiałby się z tego, że nie potrafisz skorzystać ze swoich umiejętności. To takie żałosne, nie uważasz? - spojrzałem mu w oczy i widziałem w nich wściekłość, ból, potwierdzenie swoich słów. - Więc po co stawiasz opór skoro wiesz, że to nic nie da? Po co w ogóle robisz cokolwiek? Mógłbyś się przecież poddać i pozwolić, że zaprowadzę cię w miejsca, których nigdy nie odwiedzałeś.
Roześmiał się zimno, głośno, pusto. Aż przeszły mnie ciarki.
- Ty?! - kpił. - Nie masz o sobie zbyt wysokiego mniemania, Potter? Nigdzie mnie nie zabierzesz! Zwymiotuję jeśli nadal będziesz mnie dotykał, bo brzydzę się tobą!
- Skąd ta pewność? - nie dałem się sprowokować. - Nigdy ze mną nie byłeś, więc nie możesz wiedzieć, co mam do zaoferowania.
- I nie chcę być! - znowu wyrywał się, jak demon.
Nie zaprzeczę, że jego upór zaczął mnie denerwować, więc złapałem go za krocze i ścisnąłem je mocno, ale w sposób, który na pewno sprawił mu przyjemność. Musiałem wiedzieć, czy jestem w stanie w jakikolwiek sposób go podniecić, czy może nie ma sensu nadal się za nim uganiać. Problem tkwił jednak w tym, że ja, James Potter, szalałem za tym chłopakiem od pewnego czasu i byłem w nim beznadziejnie zakochany. Czy bardziej niż w Evans? Możliwe, chociaż nie miałem pojęcia na jak długo.
Zaciskałem i rozluźniałem palce, starałem się wykonywać koliste ruchy, które mogłyby go pobudzić. Czułem jednak, że to nic nie da i muszę posłużyć się podstępem. Pochyliłem się nad jego uchem i muskałem je wargami, kiedy szeptałem:
- Jestem ciekaw, jak robisz to z Lucjuszem. Też lubi, kiedy stawiasz opór? A może woli żebyś leżał grzecznie, kiedy cię ssie i wypełnia sobą? No dalej, powiedz mi, jak to jest pozwalać się pieprzyć Lucjuszowi. - Ha! Wiedziałem, że na najmniejsze nawet wspomnienie swojego faceta Sev zacznie reagować i miałem rację. W jego spodniach coś zaczęło się dziać. Może i należałem do osób przesadnie zakochanych w samym sobie, ale nie na tyle, by podstępem nie wymusić na kimś spełnienia mojej woli. - Tylko popatrz, co się z tobą dzieje! - udałem zaskoczenie, o czym dokładnie wiedział. - To moja zasługa, czy może właśnie pomyślałeś o tym, jak robi to Malfoy? Czyżby też przyciskał cię sobą do ściany i kusił? A może to twoja wyobraźnia wysyła tam na dół obrazy Lucjusza? Między mną, a nim jest jednak pewna zasadnicza różnica. Ja byłem skłonny rzucić dla ciebie wszystko i pewni nawet teraz potrafiłbym zerwać z Lily gdybyś powiedział chociażby słowo. Ale Lu nigdy nie zerwie zaręczyn ze swoją śliczną, daleką kuzyneczką, a wiesz dlaczego? Bo tak naprawdę nie jesteś dla niego, aż tak ważny. A może się mylę?
Spojrzał na mnie wyraźnie zdegustowany, a ja nie planowałem już tego zmienić. Puściłem go i porwałem z ziemi Pelerynę Niewidkę.
- Nie zaprzeczysz nawet. - powiedziałem z wyjątkowo wrednym uśmiechem. - I nie próbuj, bo obaj wiemy, że mam rację.
Oszalałem! I już kolejny raz dzisiaj mówiłem to w myślach do samego siebie. Miałem taką okazję i zmarnowałem ją z powodu własnej dumy, głupoty, a może coś innego podkusiło mnie by zdenerwować chłopaka zamiast go wykorzystać?
Nie wiem, czy coś odpowiedział, czy raczej mnie zignorował, bo nie bacząc na nic otuliłem się Peleryną i biegiem ruszyłem w stronę dormitorium. Nie miałem ochoty natknąć się tam na Lily, nie chciałem rozmawiać z chłopakami, tym bardziej nie planowałem zabierać się za naukę, czy cokolwiek z nią związanego. Chciałem tylko położyć się na łóżku, zasnąć i nie myśleć o tym, że sam już nie wiem czego chcieć od życia. Miałem tyle okazji na poważny, szczęśliwy związek i wszystkie marnowałem tylko dlatego, że zawsze podobam sobie niedostępny ideał. Niholas zerwał ze mną przez Severusa, Sheva wcale nie chciał ze mną chodzić, była chyba nawet jakaś dziewczyna, którą odrzuciłem, Ryo nie chciał ode mnie niczego poza jednorazowym seksem, podobnie mój starszy i bosko sławny kochanek sprzed lat. Teraz miałem Evans, a jednak nadal wzdychałem do Ślizgona, który mnie nie chciał, a nawet mną gardził.
Czego ty chcesz od życia, Jamesie Potterze?

1 komentarz:

  1. Potter jest okropny. Lily też jest okropna, więc nieźle się dobrali, ale Potter jest okropniejszy. Choć z drugiej strony trochę mi szkoda że tak wzdycha do Snape'a bez wzajemności. Poza tym męczy mnie jakaś świadomość, że w oryginale Snape kochał się w Lily. Pokręcone to wszystko, ale całkiem fajnie pokręcone. Ale nie o tym chciałam pisać.

    Kirhan, ja naprawdę uwielbiam Twoje opowiadania. Czytam moonlight-secret i ai-no tenshi (próbowalam też hanna-no-blood, ale nie jestem w temacie Supernatural, wiec nie rozumiałam wszystkiego). Nie komentuję, wiem, ale czytam wszystkie rozdziały, niektóre z wypiekami na twarzy, przeżywam losy bohaterów, uwielbiam braci Mares (o których już niestety niewiele słychać) oraz Gabriela i Michaela, nałogowo wracam do starszych rozdziałów, w których występowali, rozdział "Ai-no-tenshi" (ten na moonlight) znam już niemal na pamięć i nadal mi się nie nudzi. Naprawdę uwielbiam i szanuję Twoją twórczość, ale muszę Cię skrytykować, bo popełniasz błędy, które najbardziej mnie denerwują i szlag mnie trafia kiedy je widzę. Wybacz i nie bierz tego do siebie, potraktuj to jak drobne zastrzeżenie i uwagę. Przede wszystkim chodzi mi o to, że Lily "zadłużyła się" w Jamesie. Zadłużyć się można nie w kimś, ale u kogoś, np. w banku biorąc kredyt albo u sąsiadki pożyczając pieniądze i robiąc sobie długi. Jeżeli chodzi o zapałanie miłością do kogoś, to zadurzenie się. Myślę, więc, że Lily wcale się nie zadłużyła tylko się zadurzyła ;-)

    Tak na marginesie, podoba mi się Twoja koncepcja Severusa jako osoby zbyt słabej by się bronić, ale zbyt dumnej by prosić i wołać o pomoc. Taka postawa zdecydowanie do niego pasuje.

    OdpowiedzUsuń