niedziela, 27 października 2013

Kartka z pamiętnika CCXXXIII - Mikolaj

Сокровища (skarby) – niedocenione przez posiadaczy, pożądane przez materialnych i duchowych biedaków, tak dalekie i cenne, gdy już się je utraci. Przyjmują tysiące form, otwierają człowieka na miliony emocji, są powodem gwałtownych uczuć. To one budzą do życia i sprowadzają śmierć, błogosławią radością i przeklinają żalem, smutkiem, rozpaczą. Każdy skarb ma swoje imię – zemsta, wdzięczność, szczęście, miłość, zapomnienie.
Mój skarb miał dwa imiona – Raphael, Darius – i dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo był cenny, jak bliska przez lata była jego utrata na rzecz życia, które toczyło się dalej. Mój skarb starzał się razem ze mną, dorastał i ostatecznie wyfrunął z gniazda, jakie sobie uwiliśmy. Miałem go na każde skinienie przez tak długi czas, że teraz czułem się zagubiony pośród ciszy, spokoju i samotności.
Zabawne, że nie pojmowałem zmian, jakie zaszły we mnie od chwili, kiedy dwójka uczniów siłą wdarła się w moje życie. Byłem świadomy tego, że wraz z nimi wszystko zaczęło się zmieniać, ale dopiero teraz naprawdę to zrozumiałem. Zdecydowani, do pewnego stopnia bezczelni, pewni siebie i odważni, dali z siebie wszystko by wtargnąć w moje życie, dotrzeć do serca i robiąc w nim wyrwę zagnieździć się na stałe. A gdzie byli teraz?
Nie mogłem pobłażać jednemu, gdy drugi był daleko, nie potrafiłem rozpieszczać tylko jednego z nich. Beznadziejnie zakochany w obu chłopakach, niemal młodych mężczyznach, nie dopuszczałem do siebie Dariusa, kiedy Raphael był zbyt daleko by do nas dołączyć. Ryzykowałem, gdyż równie dobrze mogłem stracić ich obu z winy mojego uporu, ale nie wahałem się podejmując tę decyzję. Katowałem sam siebie celibatem, więc może gdzieś tam w środku drzemał we mnie masochista? Moje uczucie do dwóch osób jednocześnie na pewno potwierdzały tak postawioną diagnozę mojego postanowienia.
Słysząc pukanie do drzwi nie zdziwiłem się nawet specjalnie. Od czasu do czasu jeden z nauczycieli pojawiał się u mnie w takiej czy innej sprawie. Otworzyłem drzwi odrobinę ryzykując, jako że równie dobrze mógł to być jeden z uczniów, którzy nie mieli pojęcia jak wyglądam. Moje zdziwienie było jednak naprawdę szczerze, kiedy przed wejściem zobaczyłem dwie najważniejsze w moim życiu osoby. Czy mogłem się ich spodziewać? Sam nie wiem.
- Nie rozumiem. - rzuciłem głupio jakbym był dzieciakiem, a nie dorosłym mężczyzną, który powinien zachowywać się zdecydowanie rozsądniej.
- Za to ja rozumiem, że to zaproszenie do środka. - rzucił zadowolony z efektu Darius i wszedł wprowadzając za sobą Raphaela.
- Czy ty nie powinieneś przypadkiem... - jąkałem się odrobinę, kiedy patrzyłem na odrobinę niższego blondyna, który uśmiechnął się do mnie łagodnie, ale w jego niebieskich oczach pojawił się bezczelny błysk.
- Mam trochę na głowie, ale to nie znaczy, że nie znajdę czasu dla kochanka. Darius pomógł mi dostać się do środka niepostrzeżenie, więc jestem mu coś winien. - uśmiechnął się do mnie szerzej i podchodząc pocałował mnie na powitanie lekko, może nawet słodko.
Darius z miną nadąsanego dziecka nadstawił się na swój pocałunek, który dałem mu bez skrępowania. Zasłużył sobie na niego i nie tylko na niego.
- Nie mamy całej wieczności, więc rozbierajmy się. - rzucił wesoło, a zanim pierwsze zdziwienie opadło, on już zdejmował z siebie spodnie.
Nie było sensu protestować. Byliśmy mężczyznami, mieliśmy swoje potrzeby, a ich spełnianie zajmowało szczytowe miejsce na liście najistotniejszych planów każdego dnia. Niewinny mógł oszukiwać się uważając, że można żyć bez seksu, ale osoba wtajemniczona zdawała sobie sprawę z tego, że niezaspokojenie jest cierpieniem, a umysł nie spocznie póki ciało nie zostanie nasycone.
Ciemnowłosy był już nagi, kiedy postanowił przyspieszyć dopieszczanie szczegółów i sam wziął w swoje ręce rozbieranie mnie. Lubiłem to uczucie, kiedy ktoś troszczy się o moje potrzeby, dba by było mi dobrze, a ja miałem podwójny powód do radości.
Darius rzucił się na łóżko zadowolony z życia. Rozsiadł się na nim z lekko rozchylonymi nogami. Zapraszał mnie, dopominał się o nagrodę za swoje starania, za tę możliwość, jaką właśnie nam zafundował. Tak, zasłużył i teraz opierając się poczuciu wstydu i głosowi rozsądku, który nadal potrafił przebić się przez mój zamglony rozkoszami umysł, uklęknąłem przed nim sunąc dłońmi po wewnętrznej stronie jego ud, zbliżając twarz do członka.
Drgnąłem czując ciało Raphaela przylegające do mnie od tyłu. Jego dłonie lekko uciskały moje pośladki.
- Nie skrzywdzę cię. - uspokajał mnie, chociaż nie musiał tego robić.
- Wiem. - odpowiedziałem. - Po prostu mnie zaskoczyłeś. - roześmiał się zaraz przy moim uchu.
- Nie minęło tak wiele czasu od ostatniego razu. Czyżbyś był tak niecierpliwy? - uwielbiałem słuchać jego głosu, ale w tej chwili musiałem zająć się tym, który to wszystko zorganizował. Wziąłem go w usta i starałem się wynagrodzić mu wszystkie trudy, przez jakie przeszedł byśmy się dziś spotkali i mogli kochać.
W tym czasie Raphael całował i dotykał moich pleców, kąsał ramiona i szyję, ocierał się swoim członkiem o moje pośladki. Nie bałem się inwazji na mój tyłek, jako że żaden z chłopaków nie wyrządziłby mi krzywdy i nigdy tak naprawdę mi jej nie zrobili. Nawet ich gwałt nie był do końca gwałtem, gdyż pragnąłem każdego pocałunku, dotyku, pchnięcia.
Poczułem, że wargi blondyna schodzą po moim kręgosłupie w dół. Nie dotarły jednak do pośladków, gdyż chłopak położył się na ziemi, wsunął między moje rozsunięte nogi i sięgnął wargami nabrzmiałego członka, którego pulsowanie czułem z każdą pieszczotą oferowaną Dariusowi i odbieraną od Raphaela. Dopiero teraz poczułem, że ssąc mnie powoli, z wyczuciem i czułością, Raph wodzi palcami między moimi pośladkami, by w pewnej chwili zagłębić jeden z nich zdecydowanie i pewnie. Z wielkim trudem powstrzymałem wtedy jęknięcie, jako że moje wargi wypełniał drugi z kochanków. Teraz musiałem radzić sobie z jego penisem w ustach, swoim między wargami przystojnego blondyna i palcami wewnątrz. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić w jaki sposób tylko jeden mężczyzna mógłby zaspokoić moje ogromne pragnienia. A może to oni tak mnie rozpieścili, że potrzebowałem ich razem?
Doszedłem pierwszy raz tego dnia prosto w chętne i gotowe wargi Raphaela. Wydawał się tym usatysfakcjonowany, jakby właśnie po to przyszedł dziś do mnie. Głód Dariusa był jednak większy i to on odsunął moją twarz od swojego krocza oferując swoje miejsce blondynowi. Sam myślał wtedy o czymś zupełnie innym i nie broniłem mu wejścia we mnie. Wręcz przeciwnie. Bezwstydnie wypiąłem się, kiedy poczułem go za sobą i poczekałem na pchnięcie. Westchnąłem głośno, gdy był cały we mnie i wtedy przystąpiłem do pracy obsługując ustami Raphaela.
Byłem ostatnim zboczeńcem, ale nie miałem na to wpływu. To oni tak mnie rozpieścili, to oni nauczyli mnie, jak cudownie może być, kiedy czuje się w sobie dwa członki, a każdy atakuje inne wejście w moje ciało.
- Kiedy zacznę pracować. Zbiję fortunę. I kupię ogromny dom. Z wielką sypialnią. Naszą. - Darius dyszał w moje ucho krótkimi zdaniami, a jego członek chciał chyba przewiercić się przeze mnie na wylot, kiedy wchodził tak głęboko i mocno, że miałem problem z ssaniem Raphaela. - Rzucisz pracę. My będziemy cię utrzymywać. Będziesz w domu. Kiedy będziemy wracać z pracy. Zawsze blisko. Zawsze na wyciągnięcie ręki. Będziemy cię rozpieszczać. Czcić niemal. – bawiły mnie jego niemożliwe do spełnienia fantazje. Sięgnąłem ręką do tyłu i pogłaskałem go po głowie, która właśnie teraz znajdowała się blisko, gdyż całował moje ramię.
- On ma rację. - zgodził się blondyn, który wsunął dłonie w moje włosy i masował palcami skórę głowy lekko pchając biodrami w moje gardło. - Będziesz mógł spełnić marzenia. Napiszesz podręcznik astronomii, a my będziemy na każde twoje skinienie. - potrafili zasypywać mnie słodkimi słówkami, ale chyba żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że w rzeczywistości to ja będę wtedy w sytuacji bez wyjścia. Mieszkając z nimi będę musiał spełniać wszystkie ich zachcianki, może nawet kochać się z nimi dzień po dniu, a moje ciało padnie ze zmęczenia. Przecież byli niewyżyci i zakochani! Nie ulegało wątpliwości, że wracając po pracy pragnęliby komfortu w moich ramionach.
- Najpierw doróbcie się majątku. - jęknąłem liżąc członek blondyna, który uśmiechając się pod nosem był już w swoim prywatnym niebie.
Poczułem wybuch nasienia w sobie, kiedy wraz z mocnym pchnięciem Darius wypełnił mnie sobą i zajęczał przeciągle. Dyszał całując moją szyję i działał szybko, sprawnie, niemal bezlitośnie, bo już, dosłownie w mgnieniu oka, był przede mną, całował moje wargi nie zważając na to, co nimi wyprawiałem jeszcze chwilę wcześniej. Raphael zastąpił go we mnie równie sprawnym pchnięciem, co wcześniej wchodzący ciemnowłosy. Byli bezczelni, ale kochałem ich za to. Zresztą, sam jeszcze nie doszedłem po raz drugi, a więc teraz czekałem na cudowne spełnienie, którym było zaspokojenie ich pragnień.
Miałem przed sobą naprawdę długi dzień i nie krótszą noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz