środa, 20 listopada 2013

Kartka z pamiętnika CCXXXIV - Victor Wavele

Notka bez korekty!

- Nie powinienem cię słuchać! W ogóle nie powinienem się w tobie zakochiwać! Byłbym wtedy sobą i wiedziałbym, co mam teraz robić! - Noel znowu wściekał się na mnie stojąc już od godziny przed lustrem, gdzie usilnie starał się zrobić coś, cokolwiek ze swoimi krótkimi włosami. - Popatrz na mnie! - nadąsany odwrócił się i spojrzał na mnie z żalem.
- Wyglądasz znakomicie, więc o co znowu ci chodzi? - westchnąłem ciężko i przewróciłem oczyma.
Mój kochanek wybierał się ze mną na randkę i teraz robił, co w jego mocy by wyglądać olśniewająco, inaczej niż zawsze, wyjątkowo i typowo na osobę wychodzącą gdzieś z ukochanym. Niestety, dawniej mógł układać swoje długie, piękne włosy, wykonać staranny makijaż, ubrać się w najlepsze ze swoich sukienek, dobrać dodatki, buty, lśniłby i wzbudzał zainteresowanie, zazdrosne spojrzenia innych kobiet oraz ciekawskie, napalone u mężczyzn. Teraz sprawy miały się zdecydowanie inaczej, jako że nakłoniony przeze mnie przestał udawać kobietę, jego ubrania przestały zachwycać, gdyż były po prostu zwyczajne, a włosy... Włosów nie mógł układać, gdyż były na to stanowczo zbyt krótkie. Noel był po prostu normalnym mężczyzną. Pięknym, ale zwyczajnym. To przeszkadzało mu przede wszystkim w chwilach takich jak ta.
- Wyglądam tak jak zawsze! - prychnął na mnie i znowu patrzył na siebie w łazienkowym lustrze bawiąc się włosami, kombinując, co z nimi zrobić.
Pokręciłem głową. Wyglądał wspaniale w tym dużym swetrze w paski, który odsłaniał jedno ramię i eksponował gładką szyję, w obcisłych spodniach ze sporą ilością łańcuszków i pasków, w podwijanych butach do połowy łydki. Jeśli sądził, że takie wystrojenie się to za mało, to nie chciałem wiedzieć, jak wyglądałoby wystarczające. Zresztą, był też gładko ogolony i pachniał zniewalająco.
- Noel, nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale my chyba w ogóle nie wyjdziemy do Hogsmeade jeśli nie przestaniesz się tak nad sobą rozczulać i kręcić tym wypiętym w moją stronę tyłkiem. - tym razem to ja syczałem. Złapałem go za ramię i odwróciłem gwałtownie w moją stronę. - Wyglądasz zjawiskowo, cholera! - warknąłem przyciągając jego dłoń do mojego krocza. - Tak zjawiskowo, że naprawdę stąd nie wyjdziemy.
Noel zrobił wielkie oczy uzmysławiając sobie w końcu, że jestem podniecony, a on tak narzekał na to, jak wygląda. Czy mógł cokolwiek w sobie zmienić, by nie przesadzić, kiedy mój członek już się do niego wyrywał? Na jego twarzy pojawił się teraz lekki, nieśmiały uśmiech, a policzki pokrył subtelny rumieniec.
- Naprawdę podobam ci się taki? - zadał durne pytanie i rozkładając swoje chude ramiona, co sprawiło, że sweter wyglądał na nim, jak worek, zaczął okręcać się i prezentować jak manekin. Nie byłem znawcą mody, nie przykładałem specjalnej wagi do ubrań, ale ten styl pasował do Noela do tego stopnia, że nawet ja musiałem to przyznać. Śliczny chudzielec w przydużym swetrze. Musiałem oszaleć, że ten widok tak mnie podniecił.
- Musisz pytać? Zaraz pchnę cię na podłogę w tej nieszczęsnej łazience i wezmę nawet siłą, jeśli będę musiał! - nie kłamałem. Marzyłem o tym żeby kochać się z Noelem przed wyjściem na naszą nieoficjalną randkę.
- Nie wolno! - wydął te swoje miękkie usteczka, o które nadal bardzo dbał i pchnął mnie na ścianę. - Nie możesz też wyjść taki. - zacisnął palce na moim kroczu. - Zaraz się tym zajmę. - usłużnie uklęknął przede mną i dobrał się do spodni rozpinając je, wydostając zza materiału bokserek mój wyjątkowo pobudzony członek.
Nie potrafiłem nawet określić, jak obłędny wydawał mi się w tamtej chwili mój kochanek. Elegancki, przystojny, jednocześnie męski i delikatny, klęczący przede mną, biorący w swoje ciepłe usta mój członek. Uśmiechnąłem się wzdychając. Był w tym najlepszy i mogłem chwalić się tym, że to na mnie doskonalił swoją technikę! Inni go nie chcieli, a ja przyjąłem niemal z otwartymi ramionami i teraz nie planowałem oddać nikomu. Noel był mój i zabiłbym każdego, kto próbowałby się do niego dostawiać.
Wsunąłem palce w jego krótkie, miękkie włosy i głaskałem go powoli w rytm ruchów jakie wykonywał, westchnień jakie wydawał.
- Mm, przestań się rozrastać w moich ustach! - odsunął się patrząc na mnie z wyrzutem. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. - I co cię tak bawi?!
- Jak mam się nie rozrastać, kiedy to twoja wina? Jesteś zniewalający i utalentowany. Kocham cię jak na szaleńca przystało. Muszę się podniecać, nie sądzisz? - sam nie wiem jakim cudem mogłem opanować głos by nie drżał i nie był przesadnie charczący, kiedy podniecenie brało mnie we władanie, a Noel wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi znowu przystępował do „pracy”. Jego usta sunęły ciepłem i miękkością po mojej wrażliwej skórze, jego języczek wyczyniał cuda, których nie potrafiłem opisać. Pragnął mnie równie gwałtownie, jak ja pragnąłem jego i teraz zaspokajał byśmy mogli iść na tę upragnioną randkę, na którą czekaliśmy od pewnego czasu.
W końcu moje ciało dało upust tej przyjemności i odprężyło się na tyle by pozwolić mi na pokazywanie się wśród ludzi.
- Kiedy wyjdziemy masz nad sobą panować ty pogański zboczeńcu! - zgromił mnie wzrokiem i złapał za rękę. - Chodź, nasz stolik nie będzie wolny w nieskończoność jeśli zdejmą z niego rezerwację.
Zabawne, jeszcze niedawno trzymał mnie w ustach, a teraz już chyba wcale o tym nie pamiętał.
- Może dziś powinniśmy zostać tutaj?
- Nie-ma-mowy! - palcem pukał w moją pierś. - Idziemy i koniec. Wychodź. - wypchnął mnie za drzwi i sam wyszedł za mną porywając nasze płaszcze z wieszaka.
Naprawdę straciłem dla niego głowę i teraz czułem się dziwnie mając świadomość tego, jak dalece uzależniłem się od mężczyzny, który przecież na początku usiłował mnie zgwałcić udając kobietę. W dodatku był tak okropnie głupi, kiedy starał się przypodobać zwyczajnym, durnym mężczyznom, którzy wcale do nie doceniali. Nigdy bym nie pomyślał, że dumny, chłodny i opanowany mężczyzna mojego pokroju, który dobierał się do ucznia, nagle zwiąże się na poważnie z męskim dnem. A jednak! Mało, że z nim byłem to jeszcze go zmieniłem tak, bym zakochał się bez pamięci. Widać stałem się masochistą skoro potrafiłem samemu sobie wiązać ręce i nogi.
Wyszliśmy z zamku otoczeni uczniami. Całkiem sporo osób wybierało się dziś do miasta i najpewniej miało to związek ze słoneczną pogodą. Było chłodno, ale słońce wprawiało każdego w dobry nastrój. Sam się uśmiechnąłem, kiedy drażniące, jasne promienie padły na moją twarz, zaś Noel lekko otarł się o moje ramię. Chyba nie nawykł jeszcze do faktu, że jako brat samego siebie nie może bezkarnie tulić się do mnie i pokazywać światu, że stanowimy parę. Na pewno wzbudzilibyśmy sensację, gdyby wyszło na jaw, że Victor Wavele rzucił Noelę Seed dla jej brata bliźniaka. Tak, to mogło być ciekawe. Tym bardziej, że ja byłbym zdolny do czegoś podobnego.
- Dlaczego nie masz nic pod szyją? - zapytałem obserwując, jak kochanek stara się ukryć odsłoniętą skórę przed mimo wszystko chłodnym powietrzem. Jako że zostałem zignorowany, odwiązałem swój jedwabny szalik i owinąłem nim szyję Noela nie za dokładnie, ale jednak. Nie chciałem by się rozchorował, a przecież wiedziałem, że jego sweterek nie zapewniał specjalnej ochrony przez zimnem. Postawiłem kołnierz swojego płaszcza i uśmiechnąłem się widząc, że mój facet zarumienił się najpewniej wzruszony moją czułością i troską.
Miałem w nosie fakt, że może nas zdradzić tą jawną miłością wypisaną na jego twarzy, gdyż ludzie zazwyczaj nie widzieli tego, czego widzieć nie chcieli. Nikomu nawet nie przyszłoby do głowy podejrzewać, że „działam na dwa fronty”, a tym bardziej, że moja dziewczyna była w rzeczywistości moim chłopakiem. Podejrzewałem, iż nawet nasza randka będzie miała czysto biznesowy charakter dla otaczających nas osób, gdy w rzeczywistości będziemy rozkoszować się wspólnym posiłkiem, spędzanym w swoim towarzystwie czasem, romantyczną atmosferą. Przecież nie wierzyłem, że najpopularniejsza herbaciarnia w Hogsmeade może stracić swój czarujący charakter w przeciągu chwili, a w niej każdy czuł się jak na randce – nawet jeśli na niej nie był. Podejrzewałem, że w grudniu zamieni się ona w raj dla świątecznych pasjonatów pełen dekoracji, zapachu ciast, grzanego wina, ciepłego piwa kremowego z imbirem i cynamonem. Może właśnie wtedy powinienem zabrać Noela na romantyczną kolację? Wiedziałem z góry, że to zrobiłoby na nim ogromne wrażenie. Tym bardziej jeśli w tle będą lecieć wygrywane na skrzypcach kolędy i zewsząd będzie słychać śmiech radosnych nastolatków, którzy również się tak zjawią.
- Myślę, że właśnie mam pomysł na twój świąteczny prezent. - rzuciłem z uśmiechem, a Noel obdarzył mnie pozbawionym zaufania spojrzeniem
- Ty nie obchodzisz Świąt.
- Nie, ale chyba zacznę, bo naprawdę mam świetny pomysł.
- Jesteś niemożliwy. - Noel pokręcił głową, ale widziałem, że oczy błyszczały mu radością. A więc już cieszył się na mój drobny upominek. Dobrze. Bardzo dobrze. Lubiłem kiedy było mu ze mną dobrze, bo miałem pewność, że nie zechce mnie opuścić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz