niedziela, 24 listopada 2013

Kartka z pamiętnika CCXXXV - Syriusz Black

Na jakiej zasadzie ewoluują związki? Kiedy powinny się zmieniać i jak gwałtownie powinno to następować?
Remus – mój chłopak idealny. Do tej pory spokojny, raczej cichy, słodki i niewinny. Teraz – mała, wyzywająca bestia, która nie boi się pokazać mi czego pragnie. Zresztą, sam byłem nie lepszy, gdyż zrobiłem się gwałtowniejszy, może nawet bardziej namiętny, a przynajmniej w to chciałem wierzyć. Jeszcze do niedawna wystarczyły nam same buziaki, bo i pocałunkiem nie dało się nazwać tego, w jaki sposób muskaliśmy swoje usta. Kiedy chwytałem chłopaka za rękę byłem w stanie umrzeć z radości, zaś teraz nawet coś takiego miało bardziej seksualny wydźwięk. Czy zamieniałem się w zboczeńca? Nie wiem, ale niezaprzeczalnie chciałem częściej spędzać czas z Remusem na miłosnych igraszkach, które również uległy zmianie. Wszystko co nas otaczało było teraz przesycone seksem i nie potrafiłem odgadnąć, czy jest to dobry czy zły znak dla mojego związku.
Na drzwiach naszego pokoju wyczarowaliśmy z Remim znak zakazujący przyjaciołom wchodzenia do środka. Nie byliśmy pewni czy zanosi się na jakieś konkretne zabawy, ale woleliśmy dmuchać na zimne, tym bardziej, że na pieszczoty mieliśmy ochotę od rana.
Nic więc dziwnego, że wylądowaliśmy na moim łóżku zupełnie nadzy i tuliliśmy się do siebie całując głęboko, namiętnie. Czułem jak język Remusa wyczynia najróżniejsze cuda w moich ustach i sam odpowiadałem na nie w podobny sposób. To było dla nas coś nowego, gdyż zazwyczaj zadowalaliśmy się tym, co już znaliśmy, ale czasami warto było wzbogacić doświadczenia o coś nowego, innego. Tym bardziej, że uczyliśmy się wszystkiego na sobie. Może poza chwilami, kiedy dopuszczaliśmy do siebie Shevę i kiedy miałem swoje małe tajemnice z nauczycielem run.
Położyłem dłoń na biodrze Remusa i zacisnąłem na nim palce. Jego skóra była gładka, jak na męską, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie dotykałem w taki sposób nikogo, więc Remi był moim jedynym źródłem wiedzy. Lekko podniósł nogę i położył ją na moim biodrze. Przysunął się przez co nasze krocza spotkały się napierając na siebie. Nie mogłem powstrzymać odruchu ocierania się o to cudowne ciało mojego kochanka. Jego dłonie w tym czasie gładziły moją pierś i zaciekle drażniły sutki, co naprawdę mi się podobało. Lubiłem kiedy Remus był agresywny, a jednocześnie bezwarunkowo poddany mojej woli. Odsunąłem się od niego na chwilę i uśmiechnąłem, kiedy prychał rozdrażniony takim traktowaniem. Musiałem wygiąć się niewygodnie i boleśnie by dosięgnąć mojej nocnej szafki, w której ukryłem wszystko, co mogło nam się przydać do miłosnych zabaw.
Początkowe nadąsanie Lupina zmieniło się w błysk pożądania w złotym spojrzeniu, kiedy w mojej ręce pojawił się żel kupiony cichcem za pośrednictwem Victora Wavele. Nie zdradziłem nauczycielowi, kto jest moim kochankiem, ale musiałem przyznać się do związku z chłopakiem, co skwitował tylko wyniosłym, trochę perwersyjnym uśmiechem. W końcu kiedyś to on dobierał się do mnie.
- Wybaczam ci, że przestałeś mnie całować. - rzucił z udawaną niewinnością Remi i wyczekująco zacmokał.
Nabrałem na rękę odrobinę chłodnej substancji, która pachniała zniewalająco pomarańczą i koniakiem, a następnie sięgnąłem zwilżonymi palcami do pośladków mojego chłopaka. Specjalnie wypiął się i rozsunął nogi by ułatwić mi dostęp. Nie wstydził się tego tak jak dawniej, ale i ja byłem bardziej śmiały. Pocałowałem go, kiedy wsunąłem w niego palec i z satysfakcją poczułem, jak przylgnął do mojego ciała ciaśniej. Był podniecony, a ja nie pozostawałem mu dłużny, gdyż i mój członek napierał na jego krocze.
Remi nie wytrzymał. Odsunął się i ustawił na czworakach wypinając w moją stronę. Widziałem wszystko tak dokładnie, że niemal kręciło mi się w głowie. Jeśli mogłem być jeszcze bardziej podniecony to w tej chwili naprawdę pękałem w szwach i mogłem eksplodować. Tym bardziej, że chłopak zadrżał z niecierpliwości. Zmieniłem pozycję kładąc się między jego nogami, podsunąłem sobie poduszki pod głowę i unosząc ją lekko sięgnąłem wargami jego członka. Tym samym dłonią na oślep wymacałem wejście i znowu wypełniłem je palcem. Teraz było nam o wiele wygodniej, chociaż szybko rozbolał mnie kark. Wtedy Remi sam rozsunął nogi o wiele szerzej, dzięki czemu jego biodra obniżyły się i zaczął poruszać się w moich ustach. Czułem, że stajemy się perwersyjni, ale chyba zbyt długo byliśmy święci by teraz nad tym ubolewać. Zresztą, czułem się całkiem dobrze, kiedy mój chłopak wykonywał najcięższą pracę, a ja po prostu pieściłem jego wnętrze chcąc by w pewnym momencie pomieściło w sobie mój członek.
Palec, kolejny, moje usta na jego penisie, jego westchnienia, moje mruczenie. Byliśmy szaleni, ale i zakochani w sobie w sposób, o jakim inni mogli tylko marzyć.
Remus sam zabrał swoje krocze sprzed mojej twarzy, kiedy był zbyt bliski końca rozkoszy. Wtedy podniosłem się nie wyjmując przy tym palców z jego ciała i zająłem się czystym rozciąganiem go przy okazji całując drobne, jasne pośladki, które tak zawróciły mi w głowie.
- Nie jestem już przesadnie delikatny. - mruknął do mnie w sposób, który od razu zrozumiałem.
- Ależ oczywiście, raptusie. - zakpiłem lekko i zabrałem palce. Nawilżyłem swój członek chcąc mieć pewność, że wejdzie bez większych problemów. Pragnąłem tego, pragnąłem Remusa i teraz drżałem cały ze zniecierpliwieniem na myśl o tym, że wsunę się w niego głęboko, mocno, sam nie wiedziałem jak dokładnie.
Przygryzłem wargę, jak ostatni amator, kiedy patrzyłem na te kuszące, wypięte pośladki, które tylko czekały bym sprawił rozkosz ich właścicielowi. Dla takiego widoku mogłem być skończonym zboczeńcem!
Wsunąłem się w Remusa na początku do połowy, a później kolejnym pchnięciem do końca.
- Mój słodki wilczek zamienił się w pożądliwą bestię. - zamruczałem opierając pierś o jego plecy.
- I to z twojej winy. - odpowiedział mi między jęknięciami. - Ty nauczyłeś mnie odczuwać wszystkie te rozkosze, kiedy jedyną znaną mi była czekolada.
- Punkt dla ciebie. - przyznałem całując jego kark i zacząłem wykonywać powolne pchnięcia, które miały nas powoli naprowadzać na właściwy rytm. Żałowałem, że nie mogę w tej chwili całować Remusa, ale ta pozycja miała w sobie coś wyjątkowego, bardzo podnieconego. Jakby wilkołak Remiego również poddawał się mojej woli, uznawał moją wyższość nad sobą. Gdybym miał więcej czasu na zastanowienie pewnie określiłbym to inaczej, ale w tamtej chwili naprawdę musiałem się wysilić by zebrać myśli i stworzyć z nich cokolwiek zrozumiałego. Wszystko inne we mnie było podnieconym wyciem.
Nie, jednak nie wytrzymałem zbyt długo. Wysuwając się jedynie odrobinę z ciała mojego Remusa dałem mu do zrozumienia, że musi zmienić pozycję. Prychał trochę gniewnie, ale odwrócił się do mnie przodem i objął mnie ramionami. Przylgnąłem wargami do jego ust, całowałem go mocno, a moje biodra wybijały wyjątkowy rytm na jego pośladkach, kiedy wchodziłem możliwie najgłębiej i ostatecznie odnalazłem miejsce, które każdy dobry kochanek znaleźć powinien. Remi wił się teraz i pojękiwał wbijając paznokcie w moje łopatki. Nie miałem nic przeciwko takim ranom wojennym. Wydawało mi się, że to właśnie one czynią nas dorosłymi. Nawet jeśli blizny nie znikną tak jak te na mojej piersi, to i tak było warto skończyć w ciele weterana niż nie zaznać tej rozkoszy bycia maltretowanym z powodu rozkoszy.
Sam nie wiem, kiedy moje ruchy stały się szybsze, a dłoń zaczęła intensywnie pieścić krocze Remusa. Musiałem się odrobinę powstrzymywać, by nie skończyć przed nim, ale podołałem zadaniu i udało mi się szczytować w tym samym czasie, kiedy to mój kochanek wydawał z siebie głośne jęknięcie, a nasienie znalazło się na jego piersi.
Jeszcze przez chwilę byłem w nim, a moje zmęczone ciało miażdżyło jego. W końcu zsunąłem się, objąłem go i nakryłem nas prześcieradłem, które przygotowałem właśnie w tym celu. Nie odzywaliśmy się początkowo uspokajając oddechy, pozwalając gardłom odpocząć. W końcu wymieniliśmy się kilkoma pocałunkami, Remi zaklęciem otworzył okno by przewietrzyć w pokoju, zaś ja sięgnąłem pod łóżko po mugolskie czasopismo, które Victor załatwił mi od Seed.
- Co o nim myślisz? - zapytałem pokazując Remusowi wybraną i zaznaczoną starannie stronę przedstawiającą motocykl, który spędzał mi sen z powiek od pewnego czasu.
- Hm, jest całkiem interesujący. - Remi przyglądał się fotografii uważnie. - Nie znam się na tym, ale podoba mi się.
- To dobrze. - uśmiechnąłem się zadowolony. - Planuję go kupić, kiedy skończymy szkołę i udoskonalę go. Nie będzie miał sobie równych. I kiedyś zabiorę cię na nim nad morze. - zacząłem fantazjować. - Będziemy spać pod gołym niebem na piasku.
- I do tego potrzebny jest ci motocykl? - chłopak roześmiał się, a ja prychnąłem cicho.
- Oczywiście. Bez niego nie będzie tego klimatu, jaki chcę stworzyć.
- Oczywiście. - zachichotał i pocałował mnie żebym nie mógł narzekać na jego brak zrozumienia. Chyba przegrałem, gdyż poddałem się bez dalszej walki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz