środa, 11 grudnia 2013

Kartka z pamiętnika CCXXXVI - James Potter

Byłem palantem, wiedziałem o tym nie od dziś i nie od wczoraj. Nie zasługiwałem na nikogo, to również nie stanowiło dla mnie nowości. W swojej beznadziejności byłem też bardzo samotny i wybredny, co skłaniało się do tego, że dopiero teraz mogłem w pełni odetchnąć i poczuć się pewnie. Miałem dziewczynę, która była we mnie zakochana do szaleństwa, sam czasami za nią szalałem, a później zastanawiałem się, jak w ogóle wlazłem w to paskudne błoto dziwnego uczucia. Jakkolwiek jednak nie pragnąłbym Lily i jak dobrą dziewczyną by nie była, nadal miałem jedną ogromną słabość, która spędzała mi sen z powiek i nie pozwalała oddychać – Severus Snape. Naprawdę za nim szalałem i myślałem o nim codziennie. Czy to dlatego, że nie mogłem go zdobyć? A może zwyczajnie znalazłem sobie ofiarę, która nie potrafiła się zbyt zaciekle bronić? Nie byłem przecież normalny.
Spędzając każdy dzień blisko Evans stęskniłem się za Ślizgonem, dla którego nie miałem ostatnio czasu. Od kiedy przespałem się z moją dziewczyną, stała się jeszcze bardziej zaborcza i coraz częściej mówiła o dzieciach, jakby sądziła, że będę na tyle głupi żeby zostać przedwcześnie tatuśkiem. Jasne, kiedyś i ja żartowałem na temat swoich bachorków, ale w tej chwili wcale nie było mi do śmiechu. Chciałem się jeszcze wyszaleć korzystając z okazji, że byłem dopiero na szóstym roku.
W tym tygodniu na zewnątrz zrobiło się chłodno, wiał okropny wiatr, zaczął prószyć pierwszy śnieg. Z tego też powodu wszystkie okna na korytarzach przysłonięte były przez grube zasłony w kolorach czterech domów Hogwartu. To podsunęło mi pewien pomysł, do którego realizacji brakowało mi tylko mojej ofiary. Wiedziałem jednak, gdzie jej szukać, więc nawet nie kryjąc się specjalnie po kątach, przyczaiłem się jak zawsze w pobliżu biblioteki. Nie chciałem by widziały mnie jakieś koleżanki Lily, czy sama dziewczyna, więc nie wychylałem się przesadnie ze swojego stałego miejsca obserwacyjnego, ale uznałem, że jeśli coś pójdzie nie tak, to los chciał bym dał spokój Snape'owi i skupił się na mojej rudowłosej.
- Znowu ty?! - usłyszałem za sobą pełne wściekłości warknięcie i po prostu musiałem się uśmiechnąć rozpoznając ten głos. A więc nie bał się zwrócić na siebie mojej uwagi. Tym lepiej. Może gdzieś w głębi duszy miał nadzieję, że będę go gnębił?
- Tak się składa, że się stęskniłem i czekałem na ciebie. - odwróciłem się z szerokim uśmiechem i od razu sięgnąłem po niego dłonią. Zrobił gwałtowny krok do tyłu, ale i tak go dopadłem i pchnąłem w stron okna. Odsunąłem zasłony, ukryłem się za nimi z trzymanym mocno za nadgarstki Severusem, a następnie znowu uśmiechałem nie pozwalając by mi się wyrwał. Szarpał się, jak zawsze zresztą na początku, ale był zdecydowanie zbyt słaby, a może to ja stałem się jeszcze silniejszy niż ostatnio?
- Puszczaj! - warknął patrząc na mnie złowrogo tymi ciemnymi, jak węgiel oczyma.
- Nie zamierzam i wiem, że ty też tego nie chcesz. Gdyby było inaczej uciekłbyś zamiast mnie zaczepiać. - byłem przekonany o swojej racji i nie planowałem zmienić zdania na ten temat, cokolwiek by nie mówił Ślizgon.
- Nie jestem tchórzem żeby przed tobą uciekać! Nie pochlebiaj sobie! - osyczał mnie, jak wąż uciążliwy bucior, ale nie ukąsił.
- Nie bądź taki. Powinno ci schlebiać, że się za tobą uganiam. - prychnął w odpowiedzi na mój słaby flirt. - Mam dziewczynę, a jednak nie daję sobie z tobą spokoju, to o czymś świadczy. - ostatnio zachowywałem się jak gnojek, więc teraz postanowiłem postawić na kilka miłych słówek. - Gdybyś się nie opierał i chciał ze mną być rzuciłbym dla ciebie Evans, zdajesz sobie z tego sprawę? Zrezygnowałbym z niej dla ciebie, gdybyś tylko chciał. - starałem się by mój głos wibrował hipnotyzująco i dotarł do tego twardego, upartego łba. - Lucjusz tego dla ciebie nie robi, a ja mógłbym. - widziałem błysk w oczach Seva. Niezidentyfikowany błysk, który mógł świadczyć o wszystkim. Czy go dźgnąłem tymi słowami, a może Lu był bardziej cwany niż sądziłem i wymyślił coś, co pozwalało mu być z Narcyzą i Severusem jednocześnie i satysfakcjonowało chłopaka do tego stopnia, że nie potrzebował go na wyłączność?
- Puść mnie! - jego chęć walki najwyraźniej trochę opadła, bo nie wyrywał się już tak zaciekle, a jedynie starał się wściekłym wzrokiem zmusić mnie do posłuchu. - Musiałbym zdurnieć żeby chcieć być z kimś takim jak ty!
- Powiedz, zostajesz w tym roku na Święta w Hogwarcie? - tym razem przez jego twarz przeszedł skurcz, który w pełni potwierdził moje domysły. Ślizgonowi nie układało się w domu. - Zostałbym tu z tobą, udowodniłbym ci, że warto na mnie postawić w tym wyścigu. Może nawet bym cię rozpieścił. Więc? Zostajesz?
- Nie, nie zostaję. - na jego bladej, drobnej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. - Lucjusz zaprasza mnie do siebie na całe Świąteczne wolne, więc co mi po tobie tutaj, kiedy on oferuje mi cały wielki pałac Malfoyów? Jedna uroczysta kolacja z jego rodziną, a później zostaniemy sami na całe długie dwa tygodnie. Zamiast z Narcyzą spędzi ten czas ze mną. - nic dziwnego, że jego głos nabrał powagi i dumy, że już nie starał się nawet wyrwać, chociaż mógłby to zrobić bez przeszkód, gdyż jego słowa wywarły na mnie spodziewane wrażenie. Byłem zaskoczony, prawdziwie zszokowany, nie mogłem uwierzyć, że Lu zaprasza do siebie Seva i planuje zapoznać go ze swoimi bliskimi.
- Nie szkodzi. - odezwałem się w końcu. - Gdybyś jednak czuł się źle i chciał odetchnąć, ja jestem do twojej dyspozycji. - puściłem go, złapałem lekko za zasłony i odsłoniłem nas z zamiarem odejścia, ale wcześniej przycisnąłem usta do czoła Severusa całując go. - Pokażę ci, że możesz mi zaufać i nie chcę cię gnębić, ale przekonać do siebie. - moje usta wygięły się, miałem taką nadzieję, w przekonującym, zachęcającym uśmiechu.
Sev nie wydawał się przekonany, co do moich solennych zapewnień, chyba nie wierzył mi w takim samym stopniu, co wcześniej, ale przecież starałem się być miły.
Po chwili namysłu znowu zasunąłem złote kotary, które chroniły nas przed ciekawskimi spojrzeniami i złapałem dłonie chłopaka w swoje. Kilku sztuczek nauczyłem się od Syriusza, który od zawsze wiedział, jak postępować z Remusem żeby go w sobie rozkochać.
- Dla ciebie rzucę Lily, zrezygnuję ze wszystkiego, ale musisz oddać mi się w całości. Nie chodzi mi o ciało, ale też o serce, którego uczucia źle ulokowałeś. - chłopak skrzywił się na moje słowa.
- Powinieneś się leczyć, Potter. - jego głos znowu nabrał sykliwego tonu. - Sądzisz, że ktokolwiek poza tą naiwniarą Evans mógłby cię chcieć? Jesteś beznadziejny, nie masz nikomu nic do zaoferowania. Nie potrafisz nawet dochowywać wierności. Lucjusz jest z Narcyzą bo tego wymaga od niego rodzina, zobowiązania względem rodu, ale przy okazji jest ze mną, bo mnie pragnie i kocha. A ty? Dlaczego jesteś z Evans? Kochasz ją? A może musisz podtrzymać linię swojego rodu? Wątpię by tak było. A więc jesteś z nią z wyboru, a przy okazji dostawiasz się do mnie. - widziałem pogardę na jego twarzy, słyszałem ją w jego głosie. Severus Snape był dziś wyjątkowo rozgadany i szczery, a najgorsze, że miał rację.
Czy naprawdę mogłem zaoferować mu swoje uczucia, skoro nawet teraz mając Lily, o którą zabiegałem, szukam sposobu by dobrać się do spodni Ślizgona? Czy chodząc z Niholasem nie marzyłem o Severusie?
- A może to ty jesteś moim problemem? Może nie chodzi o mnie, ale o ciebie? Skoro wszystko kręci się ciągle wokół ciebie, a moje myśli zawsze powracają do twojej bladej skóry, niesamowitych oczu, drobnego ciała, do głosu, który starasz się opanować, kiedy rozmawiasz z innymi.
- Może Evans się na to łapie, ale ja nie. - powiedział poważnie i wyszedł zza zasłony. Złapałem go raz jeszcze, przyciągnąłem do siebie, objąłem jedną ręką w pasie, kiedy tracił równowagę i pocałowałem w usta. Mocno, ale krótko. Nie pozwoliłem mu odejść, gdyż tym razem to ja się oddaliłem. Nie było sensu dłużej ciągnąć tej rozmowy, nawet gdyby Sev był nastawiony do tego przychylnie. Nie mogłem go zanudzić swoimi wyznaniami i flirtem, na który nie dawał się złapać. Miał rację, Evans miękły kolana, kiedy mówiłem do niej w podobny sposób, ale on był inny, był ponad tym. Widać Lucjusz nieźle go wyszkolił, skoro tylko na niego potrafił reagować słodkim rozmarzeniem. Przecież widziałem, jak na niego patrzy, jak lśni, gdy z nim rozmawia. Narcyza także musiała to zauważyć, ale albo bezgranicznie wierzyła Lucjuszowi, albo uważała Severusa za osobę niewartą uwagi do tego stopnia, że Lu litując się nad nim podtrzymywał ich znajomość, zaś w rzeczywistości nie czuł zupełnie nic względem tego mizernego chłopaczka, który przygarbiony przeciskał się między innymi uczniami i krył twarz za kurtyną gładkich, ciemnych włosów. Byłem ciekaw, co tak naprawdę myślała na ten temat bladolica, jasnowłosa panna Black, która kochała się w swoim równie jasnym chłopaku i oddałaby mu wszystko. Które z dwójki kochanków Malfoya było bardziej naiwne? A może to ja nie potrafiłem knuć wystarczająco przebiegłych intryg?
- Ja nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. - mruknąłem do siebie odchodząc w kierunku przeciwnym do tego, który na pewno obrał już Severus.

1 komentarz:

  1. Kirhan, wybacz, że wtrącę nie na temat. Myślałaś może o tym by w wolnej chwili zrobić drobniutki porządek w linkach po lewej? Sporo podlinkowanych blogów jest zawieszonych od nawet 2 lat. Przydałyby się jakieś dopiski w nawiasach, ze coś jest zawieszone, przerwane itp. (w sumie nie wiem po co w ogóle trzymać link do opowiadania, na którym pojawiły się np 4 rozdziały a w piątym informacja o przerwaniu opowiadania, ale moze to sentyment, solidarność autorów czy coś, więc nie wnikam). Po prostu byłoby wygodniej gdyby aktualizowane opowiadania (o, taki bielecki dla przykładu) były wyżej od przerwanych i zawieszonych, a te drugie jakoś oznaczone. To taka tylko drobna sugestia, że wypadałoby wreszcie posprzątać ;) pozdrawiam i czekam na następny rozdział (wiem, że nie komentuję, ale naprawdę, czytam wszystko)

    OdpowiedzUsuń