środa, 18 grudnia 2013

Przed Świętami

30 listopada
W ostatnim liście Sheva donosił, że na Święta zostaje w szkole z przyjaciółmi, jako że Akademia umożliwiała odwiedziny rodziny i pozwalała by goście zostawali na kilka dni ze swoimi krewnymi uczącymi się w Beauxbatons. Cieszyłem się z tego powodu, bo podobnie jak przyjaciel, wierzyłem, że jego nowi koledzy polubią Fabiena i oswoją się z orientacją Andrew w takim samym stopniu, co ja i reszta mojej ekipy.
Prawdę mówiąc, sam chętnie spędziłbym te dwa tygodnie u boku wszystkich ukochanych osób, ale nie byłem w tanie pogodzić ze sobą życia rodzinnego Lupinów oraz miłosnego z Blackiem. Nawet wielkie, naprawdę smaczne bezy, którymi się zajadałem nie mogły pomóc w takiej sytuacji, a nie zaprzeczę, były wyśmienite – przesłane mi przez Shevę prosto z Francji.
- Świętujemy, chłopaki! - Potter wpadł do pokoju z wielkim uśmiechem na ustach. - Lily jednak wraca na święta do domu! Chwała za to jej rodzicom! Nie muszę zostawać z nią tutaj, ale mogę jechać do siebie i zapomnieć, że dałem się złapać w sidła poważnego związku.
- Nie cieszyłbym się tak na twoim miejscu. - Syriusz podniósł głowę nad kolorowego czasopisma z mugolskimi motocyklami. - Przyjdzie taki czas, kiedy będziesz spędzał z nią święta i będziesz musiał przedstawić ją rodzinie. I wzajemnie, swoją drogą. Ona przedstawi ciebie swoim bliskim. Widzisz, różnica między moją, a twoją sytuacją jest taka, że ja i Remi zawsze możemy udawać przyjaciół, a nasz związek nie będzie obfitował w dzieci. Jest bezpieczny i wygodny. Twój natomiast... - wzruszył ramionami. - Sam wiesz, jak to bywa. Jej ojciec będzie chciał cię zabić, jej matka będzie wybrzydzać. Za to babcia może cię polubić, kiedy schowasz się u niej w pokoju zawalonym ręcznymi robótkami, uciekając przed resztą rodziny.
- Skąd ty to, cholera, bierzesz, co? - J. skrzywił się i otrzepał. Najwidoczniej odczuwał pewien dyskomfort wysłuchując prelekcji kruczowłosego. - Nie masz żadnego doświadczenia w tych sprawach!
- Masz rację. Ale wiesz, że mówię prawdę i to cię najbardziej przeraża.
- Niech cię Krampus porwie! - James wydął wargi obrażony. - Dobra, co będzie w przyszłości jest jeszcze do zmienienia, ale w tym roku siedzę w domu, jak zawsze i nie robię nic, co mogłoby mnie wpakować w kłopoty. Następnym rokiem będę się martwił za rok. A wy także tu będziecie i razem ze mną uronicie kilka łez.
Przewróciłem oczyma i potrząsnąłem głową. Potter zawsze był niepoprawny i sprowadzał nam na głowy kłopoty, więc dlaczego nagle miałoby się to zmienić? Nawet jeśli w tym roku wszystko będzie jak należy, w następnym najpewniej coś się wydarzy i będzie błagał nas o pomoc. Chyba że wcześniej rozstanie się z Evans, a w to nie wierzyłem. Ona już się do niego dossała i nie pozwoli się oderwać. Nie znałem wiele takich dziewczyn jak ona, ale wiedziałem, jak bardzo różni się od Zardi, która na pewno nie trzymałaby przy sobie faceta siłą. Gdyby już go miała, a na to się nie zapowiadało.
- A skoro poruszyliśmy temat przyszłości, Świąt, wasz i Lily... - James uśmiechnął się do nas przymilnie, co sprawiło, że miałem dreszcze. Co on kombinował? - Kiedy skończymy szkołę, a ja zamieszkam z Lily – głos mu zadrżał, kiedy o tym mówił – na pierwsze Święta wpadniecie do nas. Nie obchodzi mnie, że jej nie lubicie i nie polubicie. Nie mam zamiaru wypływać sam na głęboką wodę, a ona już planuje nasze wspólne życie. Tyle, że ja jestem wykluczony z tych planów, jako jeden z architektów. Ja po prostu jestem w nie wliczony.
- Trafił swój na swego. - roześmiałem się widząc karcące spojrzenie przyjaciela, który nie podzielał mojej wesołości. - Daj spokój, sam się w to wpakowałeś.
- Wiesz, co jest po styczniu? - zagadnął nagle. - Luty. A wiesz, co jest w lutym? Walentynki! A wiesz, co to dla mnie oznacza? To będzie okropne! Nie muszę snuć niemożliwych do zrealizowania planów bo po prostu wiem, że ona wymyśli coś głupiego, poniżającego i w ogóle będę miał ochotę płakać.
- To dlaczego z nią jesteś? - Peter wtrącił się do rozmowy. - Wiedziałeś, że tak będzie.
- Nie wiedziałem, jasne? Zresztą, nie sądziłem, że Lily okaże się tak strasznie przywiązana do mnie i tego związku. Zanim się z nią przespałem było znośnie, ale teraz...
- Ale teraz sam sobie jesteś winien.
- Peter, dlaczego i ty jesteś przeciwko mnie? Miałem cię za kogoś, kto zrozumie moje problemy, kto będzie wiedział, co się dzieje w moim życiu.
- Ja? Serio mówisz o mnie? - na twarz blondynka wstąpiły czerwone rumieńce. - Miło mi to słyszeć, ale mamy pewien drobny problem. Ja nie mam, nie miałem i pewnie nie będę miał dziewczyny, bo miłość mojego życia umawia się z wysokim, do porzygania przystojnym facetem z porcelany. Ja się staram, jestem na diecie, przesyłam jej listy miłosne i upominki, a ona nic.
Peter był na diecie? Nie chciałem pokazywać po sobie zdziwienia, ale naprawdę nic nie zauważyłem. Może jadł trochę mniej słodyczy i rzadziej sięgał po przekąski między posiłkami, ale nie nazwałbym tego dietą.
- Nie powinieneś się tym tak bardzo przejmować. - chciałem go pocieszyć. - Może w końcu przejrzy na oczy i zrozumie, że jesteś lepszy od Lucjusza. W końcu to ty z was dwóch jesteś prawdziwym mężczyzną!
- No właśnie! Też tak myślę! - Peter ożywił się. - Ale ona wydaje się mnie nie zauważać! To poniżające! Może ma problemy ze wzrokiem? Syriuszu, Narcyza ma coś z oczami? - chyba naprawdę na to liczył.
- Yyy... - Black był skołowany. - Nie, ale na pewno ma coś z głową? - próbował wybrnąć taktowanie, a widząc spojrzenie Pettigrew od razu ciągnął dalej. - Bo jaka normalna dziewczyna wolałaby porcelanową lalkę niż takiego faceta, jak ty. Nawet Evans przejrzała na oczy i zainteresowała się Jamesem, więc i dla Narcyzy jest jakaś szansa.
- Więc myślicie, że powinienem jej wyznać, że...
- Nie! - Syriusz podniósł głos. - Nie, boooo przejdzie w fazę odrzucania prawdy. Dziewczyny tak mają. Jeśli same na coś nie wpadną, to za wszelką cenę będą odrzucać pewne fakty. Kiedy James dostawiał się do Evans ona miała go w nosie, a kiedy tylko troszkę przystopował, wtedy nagle odwzajemniła jego uczucia. - kręcił starając się by Peter uwierzył w to wszystko. - Stary, wiesz o tym najlepiej z nas wszystkich. Jesteś znawcą kobiet.
- No tak, to prawda. - próbował nieudolnie ukryć uśmiech dumy. - Jestem zbyt niecierpliwy i dlatego o tym zapominam. Kobiety zawsze postępują wbrew rozsądkowi i dopiero po pewnym czasie dostępują oświecenia.
- Jak to możliwe, że mówiąc o moim problemie nagle zamieniliśmy się w kącik doradztwa sercowego dla Petera? - okularnik wmieszał się do rozmowy jak wcześniej Pet. Najchętniej uciszyłbym go raz a dobrze, żeby uniknąć ewentualnych problemów, ale nie miałem pomysłu na dobre zaklęcie.
- Ja chyba przejdę się do biblioteki poszukać dla was jakiś poradników. - rzuciłem chcąc urwać się z tego nieszczęsnego kółka dyskusyjnego.
- Ja mam załatwienia u Victora. - Syriusz skinął głową na mój pomysł. - Miałem odebrać od niego kilka książek i w ogóle dawno go nie odwiedzałem.
- Remi, idziemy z tobą. - James chyba nie wyczuł wyraźnej aluzji do tego, że chcę się uwolnić od ich towarzystwa. - Razem łatwiej nam będzie szukać jakiegoś sensownego poradnika o dziewczynach.
- Taak... - spojrzałem błagalnie na Syriusza, ale ten wzruszył tylko ramionami. Nie miałem wyjścia, musiałem się zgodzić.
Rozstaliśmy się z Blackiem przed wejściem do Pokoju Wspólnego. On ruszył w jedną stroną, a my w drugą. Zazdrościłem mu tego, że miał dobrą wymówkę by nas zostawić, a ja musiałem użerać się z jednym niedopieszczonym blondynkiem i zapieszczonym okularnikiem. Też mi się trafili przyjaciele. Szczerze wątpiłem by nasza biblioteka była wyposażona w poradniki miłosne, ale pewności nie miałem, gdyż nigdy takowych nie szukałem. Z jakiegoś powodu miałem jednak wrażenie, że przy dyrektorze pokroju Dumbledore'a, mogłem się mylić co do zawartości naszych bibliotecznych zbiorów.
Na szczęście bibliotekarki nie było na swoim stanowisku, kiedy wchodziliśmy do środka, więc musieliśmy rozdzielić się i każdy miał przeszukać inny sektor półek. Planowałem robić to morderczo powoli, by zeszło mi jak najdłużej i nie bez ukrytej przyczyny wybrałem najnudniejszą część biblioteki, gdzie na pewno nic interesującego nie mogło się trafić. Niemniej jednak, przekonałem chłopaków, że poradniki mogą być ukryte wszędzie i nie można pominąć żadnego miejsca. Uwierzyli, jak przystało na parę naiwniaków i to dało mi możliwość odsapnięcia i zebrania myśli. Za jakie grzechy pokarano mnie takimi przyjaciółmi? Ale i tak nie zamieniłbym ich na żadnych innych. Byli przecież wyjątkowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz