niedziela, 26 stycznia 2014

Kartka z pamiętnika CCXLIII - Victor Wavele

Syriusz na moich kolanach poruszył się gwałtownie zadzierając głowę do góry i patrząc w moje oczy swoimi wielkimi z przerażenia, o niemal oszalałym spojrzeniu. Wyglądał niepokojąco i zupełnie niestosownie do sytuacji, jeśli nie liczyć Skrzydła Szpitalnego i dwójki chorych przy nas. Hmm, może jednak pasował tu idealnie z tym obłędem w szarych tęczówkach, które były teraz jak burzowe niebo, które zaraz pociemnieje?
- Chyba coś spieprzyłem. - powiedział płaczliwie, a po jego policzkach naprawdę spłynęły wielkie łzy. Prawdę mówiąc nie miałem pojęcia, co mam robić. Syriusz, chłopak, którego nigdy nie posądziłbym o podobne zachowanie przy innych ludziach, właśnie płakał zaciskając dłonie na moim swetrze.
- Szzz – próbowałem go uciszyć zanim obudzi chłopaka na łóżku po drugiej stronie i sprowadzi nam na głowy Pomfrey. Niestety, niewiele to dało i byłem już pewny, że chory nastolatek dorabia teraz ideologię do tego, co słyszy. Wycie dochodzące sprzed łóżka chłopaka, który od kilku dni nie odzyskał przytomności? Graniczyło ze Śmiercią przychodzącą po wybranych. Nie zdziwię się, jeśli będzie przez lata sypiał przy zapalonym świetle. - Wychodzimy stąd. - szepnąłem do ucha wyjącemu Blackowi, który spojrzał na bladą twarz Remusa aż widoczną w ciemnościach i zawył głośniej. Wziąłem go na ręce przytulając by stłumić szloch. Powstrzymałem jęk, kiedy to robiłem. Był cięższy od drobnego Noela, co mnie prawdę mówiąc zdziwiło. Moje ego nie przyznałoby się jednak nigdy do tej słabości, więc postanowiłem forsować dalej mój kręgosłup niosąc wtulonego we mnie Blacka.i tym sposobem wyniosłem go czym prędzej z sali chorych, by nie narobić sobie kłopotów. Jakby tego było mało, miałem niemały problem starając się utrzymać na miejscu Pelerynę Niewidkę, którą byliśmy owinięci. Idealna sceneria żeby się przeforsować i zrobić sobie tym krzywdę.
Zabrałem chłopaka w ostatniej chwili, bo zanim dotarliśmy do końca korytarza usłyszałem, jak drzwi do sali chorych otwierają się. Byłem pewny, że Pomfrey coś usłyszała i zaczęła sprawdzać wszystkie możliwe opcje. Miałem tylko nadzieję, że nie usłyszy z tej odległości płaczu Blacka, który zasmarkał mnie już konkretnie.
Zabrałem go do siebie uznając, że zwracanie go w takim stanie kolegom byłoby nieodpowiedzialne i mogłoby wzbudzać podejrzenia. Cały Gryfindor zostałby postawiony na nogi, gdyby Syriusz tak chlipał w Pokoju Wspólnym.
- Powiedz mi co się stało. - poprosiłem kiedy miałem już pewność, że nikt nas nie usłyszy, nikt nie patroluje korytarzy i dochodziłem już do drzwi swojego pokoju.
- Ja... zabiłem go! - zawył jak alarm, stanowczo zbyt głośno – Pozwoliłem żeby zeżarł go wilkołak!
- Syriuszu, to był sen, nie możesz wiedzieć, co to oznaczało! - starałem się od razu przedostać do jego świadomości. - Uspokój się, to mogło być wszystko. - wniosłem go do pokoju i ułożyłem na łóżku okrywając kocem, kiedy zwinął się w rozedrgany, płaczący kłębek. Musiałem oszaleć, że to robiłem, ale położyłem się obok niego i ponownie przygarnąłem ramionami do siebie. Jasne, kiedyś mi się podobał i nie zawahałbym się przed wykorzystaniem okazji by go w sobie rozkochać, ale teraz był dla mnie tylko młodym przyjacielem, może kimś w rodzaju brata, ale na pewno nie obiektem romantycznych westchnień. Miałem przecież ręce zajęte Noelem i dla innych nie starczałoby mi ani czasu, ani sił.
- Ja widziałem, jak go pożera. - mamrotał załamany Syriusz. Jego oczy wyglądały jak opuchnięte żabie gałki oczne, z nosa ciekło jak z kranu. - Był w klatce. Ja go chciałem wypuścić. Spadł. I wilkołak go zaatakował. Ten, który czekał. Pod drzewem. - mówił krótkimi, szybkimi zdaniami.
- Nic nie jest pewne, mówiłem ci. - starałem się go głaskać, ale nie mogłem pozwolić by wziął mnie za ostatniego zboczeńca i oskarżył o molestowanie w takiej chwili. - Tam wszystko było możliwe i o ile ostrzegałem żebyś nie robił niczego głupiego, o tyle nie wiem, kiedy coś we śnie jest głupotą. Poczekaj kolejnych kilka dni, a przekonamy się, co dalej. - chyba mu tym nie pomogłem, bo ryczał dalej i zupełnie nie przypominał siebie, jakby to ktoś zupełnie inny wrócił do jego ciała z tych sennych ostępów.
- Syriuszu, daj już spokój...
Dlaczego miałem to szczęście, że kiedy właśnie starałem się pocieszyć Blacka i gładziłem go po wilgotnym policzku, Noel musiał wejść do pokoju bez ostrzeżenia? Czy przypadkiem nie powinien być u siebie o tak nieludzkiej porze? Szlag, to zaskoczenie nie zwiastowało niczego dobrego.
- Powiedziałbym, że to nie tak jak myślisz, ale nie wiem co teraz myślisz. - powiedziałem głupio.
- Wolisz nie wiedzieć, co myślę. - rzucił chłodno mężczyzna.
- W takim razie powiem coś zanim mi przerwiesz i zaczniesz niesłusznie oskarżać. On nie płacze przeze mnie, ale z powodu swojego chorego chłopaka, a ja go pocieszam, jako przyjaciel, nie nauczyciel.
- Och, doprawdy? A gdzie byłeś wcześniej? - czy Noel naprawdę był zazdrosny o Syriusza, czy tylko udawał żeby coś mi udowodnić? Chciałem mu odpowiedzieć, ale wtedy Black odwrócił się do mojego kochanka i pociągnął nosem.
- On mówi prawdę. - powiedział zdławionym głosem. - On chciał pomóc mnie i mojemu chłopakowi, ale ja wszystko schrzaniłem! - i znowu napad płaczu.
- Nie spodziewałem się, że tu będziesz o takiej porze, więc nie zostawiałem żadnej wiadomości, ani nie mówiłem ci o niczym. Zajmujemy się czymś nielegalnym dla małolata, a zabronionym także dorosłym, więc...
- Seksem?
- Zdurniałeś? - zapytałem tak samo ironicznym głosem, by uświadomić mu jak daleki jest od prawdy. - Teraz naprawdę nie mam czasu na zabawy, więc zostaw nas samych, dobrze? - starałem się patrzeć na niego błagalnie by zrozumiał, że nie chcę go wyganiać, ale muszę jeśli Syriusz miał się lepiej poczuć. Przecież żaden facet nie lubi okazywać swojej słabości. W ten sposób jest łatwiej utrzymać status lidera, czy wojownika.
Black zasnął zanim skończyłem się kłócić z Noelem. Usilnie chciał wiedzieć, co dokładnie mamy na sumieniu, ale to nie był mój sekret, więc nie mogłem go zdradzić.
- Nie mogę ci wyjaśnić, ale Syriusz to zrobi jeśli będzie chciał. Nie zachowuj się jak nastolatka, która przyłapała chłopaka na pocałunku z najlepszą przyjaciółką. Pomagałem mu i nadal pomagam, bo ma chłopaka, który choruje. Chodzi o Remusa, sam słyszałeś, że jeszcze się nie obudził i Pomfrey zaczyna się martwić, że będzie zmuszona wysłać go Świętego Munga.
- Nie chcę ci wierzyć, ale chyba jednak wierzę. - poddał się Noel. - Zostawię was, nie będę przeszkadzał. - prychnąłem wściekle, a on chyba wyczuł, co to oznacza. Miałem zamiar się na niego złościć, a w tym byłem zdecydowanie lepszy od niego.
Noel zmarszczył brwi, skrzyżował ramiona na piersi, wydął wargę jak obrażony kilkulatek i wyszedł z mojego pokoju odwracając się na pięcie. Chciał toczyć wojnę, a ja nie do końca wiedziałem dlaczego. Nie mogło chodzić zwyczajnie o Syriusza, który przecież nigdy mu nie zawadzał, a więc o co? Miał gorszy dzień i specjalnie szukał zaczepki? A może coś się stało i dlatego szukał mnie nad ranem, kiedy normalnie powinien spać? Teraz to ja miałem wyrzuty sumienia i obawiałem się, że zawaliłem jako kochanek. Czego chciał ode mnie Noel? Najchętniej pobiegłbym za nim ile sił w nogach, ale to nie miałoby sensu. Musiałem zostać z Syriuszem, pilnować by nie obudził się skołowany i zrozpaczony. Black walczył przecież z poczuciem winy i obwiniał się o najgorsze, choć ono jeszcze nie nadeszło. Potrzebował kogoś, kto stanie u jego boku.
- Same z wami problemy. - westchnąłem do siebie i zamknąłem oczy trzymając Blacka w objęciach. Był jak zawsze ciepły, choć wyższy i postawniejszy niż wtedy, kiedy uczyłem go podrywać.
Postanowiłem się przespać i jeśli to możliwe, pomyśleć nad sposobem ugłaskania Noela. Nie był przykładem człowieka, którego można łatwo przekonać do zmiany zdania, choć dąsał się góra trzy dni.
Prezenty to za mało, Noel nie ulegnie tylko dlatego, że dostanie ode mnie jakieś głupie upominki. Oficjalne przeprosiny też nigdy go nie kręciły. Więc powinienem dać mu siebie? Żeby mógł odrzucić jeśli znajdzie w sobie na tyle siły? To byłoby upokarzające! Ale nic poza mną samym raczej nie miało prawa do niego dotrzeć.
- Pomożesz mi, Syriuszu. - mruknąłem ziewając i wsłuchując się w oddech chłopaka, by mieć pewność, że nadal jest uśpiony i już spokojny. - Z twojej winy mam kłopoty w raju, więc ty je rozwiążesz.
Nagle poczułem się słaby i osamotniony. Nie mogłem pomóc Syriuszowi, a może nawet przyczyniłem się do jego załamania. Mój kochanek się na mnie obraził za moją przyjaźń z uczniem. Byłem w tak beznadziejnej sytuacji, że żadna inna nie mogła się z tym równać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz