niedziela, 16 lutego 2014

List Shevy 5


Remusie!

Nie ma sensu bawić się w przydługie wstępy. Jak się czujesz?! Wiem od chłopaków o wszystkim, co się do tej pory działo i żałuję, że nie było mnie przy tobie, kiedy leżałeś nieprzytomny. Syriusz odwiódł mnie od planu powrotu i czuwania przy Tobie i chyba miał rację. Nie zdołałbym Ci pomóc, ale myślałem o Tobie przez cały czas. I martwiłem się strasznie! Mroczny i Szerszeń mogą zaświadczyć! Trochę zmartwień im przysporzyłem, ale patrząc na to w tej chwili, odczuwam pewną satysfakcję. Nawet nie wiedząc wykorzystałem ich miękkie serca i przyjaźń. Przez cały ten czas, kiedy chodziłem załamany i zmartwiony, oni robili co w ich mocy, by mnie rozbawić i poprawić mój kiepski humor. Pewnie zastanawiasz się w jaki sposób, a ja chętnie odpowiem Ci na to pytanie.
Okazuje się, że ugadali się jeszcze tego samego dnia, kiedy przyszła do mnie informacja o Twoim złym stanie zdrowia. Nie miałem o tym zielonego pojęcia, aż do chwili, kiedy pojawili się w pokoju z talerzem pokrojonych drobno owoców i dziwnymi uśmieszkami na twarzach.
- Kładź się. - Aaron potrafił mówić ostro, rozkazująco i podniecać samym głosem. Nie mów tego przypadkiem mojemu Fabienowi. Nie chciałbym go zdenerwować, a pewnie połamałby chłopakowi kilka kości, gdyby wyczaił, że się nim czasami zachwycam.
- Mam się kłaść? - uniosłem brew przyglądając mu się pytająco. To twarz Szerszenia wszystko zdradzała, kiedy próbował ukryć uśmiech. Coś kombinowali, a ja naprawdę chciałem wiedzieć, co.
- Tak, masz się kłaść, a jeśli będę musiał to powiedzieć raz jeszcze, wtedy siłą zmuszę cię do tego. - ta wrednota naprawdę mi groziła i wiem, że dałby mi popalić, gdybym nie wypełnił tego dziwnego polecenia. Wyłożyłem się więc na swoim łóżku i poczułem, że chłopak siada na moich pośladkach podciągając moją koszulkę.
- Hej!
- Spocznij żołnierzu! - poklepał mnie po nagich plecach. - Nie gram w twojej drużynie, więc możesz czuć się bezpieczny. - nie dał mi zareagować, bo oto Szerszeń uklęknął przed moją twarzą wystającą niemal za łóżko.
- Otwórz buzię. - powiedział łagodnie, zupełnie inaczej niż dosiadający mnie, jak chudej chabety, Mroczny. Wtedy dopiero pojąłem, co dla mnie szykują. Kiedy okularnik karmił mnie owocami, wielki, czarny i niebezpieczny masował moje ramiona i plecy! To było niesamowite, bo nigdy nie sądziłem, że ktoś taki jak Aaron zna się na masażu.
- Moja ciotka zajmuje się tym profesjonalnie, więc matka wysyłała mnie do niej na naukę. Wiesz, jak to jest. Mnie wyszkoli, a sama będzie z tego korzystać. Nie sądziłem, że mi się to przyda, ale oglądanie cię w takim stanie nie jest wcale zabawne. - wyjaśnił mi szybko i chyba musiał pokazać coś Szerszeniowi, bo chłopaczek podniósł się z kawałkiem ananasa w palcach. Widać nie tylko ja miałem na tym skorzystać.
Przyznaję, Mroczny naprawdę ma nieziemskie palce i potrafi zrobić z nich użytek. Żal by takie przyjemności zmarnowały się na byle dziewczynę. Niestety nie wiedziałem już, czy aby na pewno powinienem podsyłać mu Szerszenia. Jasne, Cyrille był słodki, ale czy nadawał się na partnera dla kogoś za kim może nie nadążyć?
Zjadłem chyba cały, wielki kosz owoców, bo w pewnej chwili byłem już tylko śpiący i najedzony, a do tego przyjemnie zrelaksowany. Nadal myślałem o Tobie i Twoim stanie, ale nie mogłem nie czuć się przynajmniej odrobinę lepiej dzięki staraniom chłopaków. Byłem im dłużny ogromną przysługę. Sam w to nie wierzę, ale zasnąłem wtedy! Rozumiesz, Remi? Zasnąłem jak dziecko pod wpływem ich rozpieszczania. Wstyd, wstyd, wstyd! Gdyby Fab wiedział, że pozwalam sobie na utratę czujności rozebrany do połowy i z przystojniakiem siedzącym na moim ciele, pewnie byłby wściekły przez tydzień albo dwa.
Podobne usługi chłopcy serwowali mi przez cały okres Twojego snu, bo tak właśnie nazywał to Syri w swoich listach. Teraz przestali bo wiedzą, że nic ci nie jest, a ja byłem dzięki temu zdecydowanie weselszy. Nie potrzebowałem już sztucznych poprawiaczy humoru i odstraszaczy niechcianych łez.
Mniejsza o to, chociaż sądzę, że to niezwykle ważna część mojego listu. Chcę Ci jeszcze opowiedzieć zdarzenie nieco późniejsze, gdyż sprzed dwóch dni. Mój plan zeswatania ze sobą Aarona i Cyrille'a niedługo legnie w gruzach. To smutne, nawet jeśli wątpiłem, czy tych dwoje do siebie pasuje. Ale powoli. Szerszeń chyba zakochał się w jednej dziewczynie z młodszego rocznika. Zupełnie przypadkowo nakrył ją jak czyta jeden z jego ulubionych komiksów i zaczepił ją. Zabawne, prawda? Ktoś taki jak on – spokojny, cichy i dziecinny, nieśmiały jak roczne dziecko – znalazł w sobie na tyle sił by podejść do dziewczyny i wypytać ją o komiks! Sam w to nie wierzyłem, kiedy podniecony opowiadał o swoim odkryciu. Tak się składa, że ten chodzący cukierek toffi znalazł bratnią duszę i stracił dla niej głowę. Kiedy słyszy się od niego „jest czarująca”, „ma naprawdę ładne oczy” i „mam jej pożyczyć kilka numerów” wie się od razu, że nie jest dobrze.
Zresztą, Szerszeń pokazał mi tę dziewczynę przy okazji wizyty w bibliotece, gdzie szukaliśmy Aarona. Cóż, Mroczny wcale nie był nią zainteresowany i nie obchodziło go, jak wygląda. Chyba bał się trochę, że straci przyjaciela tylko dlatego, że ten zakochał się w jakiejś lasce, a to znaczyłoby, że więcej czasu będzie spędzał z nią niż z nami.
Okazuje się, że dziewczyna ma na imię Tennsy i jest niewiele wyższa od Cyrille'a. A może nawet są tego samego wzrostu? Tak czy siak, jest niska, chociaż całkiem szczupła. Ma długie, kasztanowe włosy i łagodne, orzechowe oczy. Nie podoba mi się, ale w tym wypadku ja nie mam nic do powiedzenia. Nie jest zła, jak na dziewczynę, ale nadal jest za mało urocza by równać się z chłopakami.
W takiej sytuacji musiałem zadbać, by związek Cyrille'a szybko się rozpadł lub potrzebowałem środków, by to jednak Mroczny znalazł się na pierwszy miejscu listy kandydatów do wspólnego życia, jaka właśnie powstawała w rudej głowie komiksowego chłopaka. Drugie rozwiązanie również nie należało do najprostszych, gdyż wymagało tego, by to Aaron zakochał się w kimś innym i zaczął życie na nowo. Nie nazwałbym, bowiem jego codziennej miny zbyt kuszącą, a wszystko z wiadomego powodu.
W tej chwili jestem już trochę zmęczony, ale obiecuję że napiszę ci więcej o sprawie Szerszenia i jego koleżanki, kiedy pozwolę sobie odetchnąć.

Mm, dziwnie się czuję po tej chwili zapomnienia i locie przez senne przestworza, ale już jestem cały i zdrowy, więc zacznę raz jeszcze. Nasz mały Cyrille jest zakochany do szaleństwa w Czerwonym Kapturku! Ta dziewczyna jest tak niska, że nie mogę zrozumieć, dlaczego nie rośnie. Dziewczyny powinny szybciej startować w górę, nie?
Ale, nie skończyłem najważniejszego. Udało mi się poznać tą dziwą drugą połowę Szerszenia, ale nie przypadła mi do gustu. Nie specjalnie mówi po angielsku, a mój francuski nie pozwala na prowadzenie zbyt długich konwersacji. Swoją opinię potrafię wyjawić, ale reagować w czasie konwersacji? Odpada! Mogę kręcić i kiwać głową, ale nie mogę inteligentnie podjąć rozmowy i jej podtrzymywać. Nic dziwnego, że szybko zdeklarowałem się poszukać Aarona i zostawić te dwa krasnale sam na sam.
Szukanie Mrocznego trwało krócej niż sądziłem, bo oto chłopak był w pobliżu i po prostu podglądał nas zza półek z książkami. Tak, nie chciał poznać tej... nie pamiętam już jak miała na imię. Ale i tak nie chciał się do niej zbliżać.
- Nie ufam jej. - tyle mi powiedział, kiedy go znalazłem. Nie zechciał odpowiedzieć na pytanie „dlaczego”. Czy to zazdrość? A może rzeczywiście, coś było nie tak, a ja jako nowy nabytek w tej szkole nie wiedziałem, co tu nie gra?
Dopiero dziś dowiedziałem się, dlaczego Aaron nie lubi koleżanki Cyrille'a. Uważa, że normalne dziewczyny nie zadają się ze skończonymi osłami i dzieciakami, a tak właśnie opisałby Szerszenia. Skoro ta była podobna do naszego niskiego przyjaciela, to znak, że coś się święci.
- Ktoś może chcieć sobie z niego robić jaja. Nie interesujesz się hienami, ale może na tyle je znasz. - wyjaśnił mi. - Mam wrażenie, że tu coś nie gra. Nie zdziwię się, jeśli to intryga uknuta tylko po to żeby zranić jakiegoś niemęskiego, miękkiego głąba dla żartów. Musisz mieć ją na oku. Ja wolę się nie zbliżać, bo jeśli coś jej powiem niemiłego, to cała wina spadnie na mnie. Cyrille uzna, że to ja ją odstraszyłem, a to ukróciło jego możliwość odnalezienia miłości. Tak czy inaczej, dowiem się, co się tu święci i wyleczę go z tej dziwnej choroby.
- Nie jesteś aby na pewno zazdrosny? - pożałowałem, że to powiedziałem, kiedy spojrzał na mnie tym swoim morderczym wzrokiem.
- Możemy się założyć, jeśli to ci odpowiada, ale stawka będzie wysoka. - spasowałem i chyba nie żałuję swojego tchórzostwa.
Dobra, na dzisiaj to tyle żeby Cię za bardzo nie przemęczać, Remusie. Obiecuję pisać codziennie, jak przed Twoją chorobą. Na pewno będę Ci donosił, co dalej dzieje się z chłopakami i ich życiem uczuciowym, bo w sumie to najciekawsze elementy mojego życia teraz.

Całuję, tulę, ściskam i nie chcę puścić,
Sheva

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz