niedziela, 2 lutego 2014

Wrócić do życia

31 stycznia
To dziwne by w przeciągu kilku lat po raz kolejny budzić się po wielu dniach nieprzerwanego snu, stracić kawałek i tak krótkiego życia, stanowić atrakcję dla innych uczniów, którzy dobrze wiedzą, co działo się przez cały ten czas z twoim ciałem i nic więcej. Zresztą, nie mniej irytujący był fakt, że Pomfrey trzymała mnie w Skrzydle Szpitalnym przez kolejne długie dni i niekończące się godziny badając mnie w każdym możliwym calu. Chyba liczyła na to, że czegoś się doszuka, bo nie była zachwycona, kiedy wypuszczała mnie nie mogąc już dłużej przetrzymywać, jako chorego.
I wpadłem z deszczu pod rynnę. Syriusz traktował mnie teraz jaj jajko, które może w każdej chwili spaść i rozbić się o twardą podłogę. Nie mogłem zaprzeczyć, że jest to całkiem przyjemne, chociaż na dłuższą metę czułem się zmęczony ciągłym doglądaniem, rozpieszczaniem i wykonywaniem za mnie wszelkich cięższych prac – przez cięższe prace Syriusz rozumiał nawet noszenie książek na zajęcia, więc targał za mną torbę i sam wyciągał moje podręczniki. Nie mówiąc już wizycie w bibliotece, gdzie miałem siedzieć na tyłku i czekać aż on znajdzie i przyniesie mi wszystkie potrzebne materiały do nadrobienia zaległości. Nie wiem jak książęta mogą to wytrzymać, ale ja byłem w pewnym momencie bliski płaczu, kiedy Syri poderwał się na równe nogi tylko dlatego, że wstałem i chciałem wyjść do łazienki. Nawet tam nie mogłem liczyć na spokój, gdyż Black odprowadzał mnie pod same drzwi i nie chcąc przeginać, stał na korytarzu czekając aż wyjdę. Dawał mi dwie minuty na załatwienie moich potrzeb, bo po tym czasie krzyczał pytając, czy jestem cały. Kto nie zdenerwowałby się mając taką obstawę?
- Czy to naprawdę konieczne? - zapytałem siedząc i pisząc zaległe wypracowanie z eliksirów, których nadal nie opanowałem w stopniu, który zadowalałby mnie wystarczająco. Syriusz przewracał kartki książki, widząc, że po nie sięgam. Musiało mu się nudzić skoro zabierał się nawet za coś tak głupiego.
- Remusie, ktoś musi cię pilnować i doglądać. Niedawno opuściłeś Skrzydło Szpitalne, możesz w każdej chwili źle się poczuć. Wiesz doskonale, jakie niebezpieczne było to, co cię spotkało. - mówił mentorskim tonem, który doprowadzał mnie do szału. Czy on naprawdę sądził, że kiedy już się obudziłem, to tak łatwo pozwolę sobie na kolejne kłopoty? Mój wilkołak miał się teraz całkiem dobrze, bo pokonany niespodziewanie przez Blacka mógł tylko siedzieć cicho gdzieś wewnątrz mnie i nie miał prawa głosu, aż do pełni. Podejrzewałem, że chciał się wyrwać spod kontroli cyklu księżyca i praw natury, ale nic nie osiągnął, a teraz był wycieńczony, poniżony i może nawet obolały. Przecież go rozerwałem na strzępy, kiedy dostałem się do klatki, w której tkwił. To głupie traktować tamte wydarzenia, jak prawdziwe, kiedy miały miejsce wyłącznie we śnie, ale cóż to za problem? Musiałem tylko zapomnieć. Tak, łatwo mówić, Remi. Pocieszaj się dalej.
- Mam obie ręce i obie nogi, nie mdleję, moje zmysły są tak samo wyostrzone, jak dawniej. Nie rozumiem w czym doszukujesz się teraz problemu, Syriuszu. - próbowałem zapanować nad nerwami. - Chcę już być całkowicie zwyczajnym nastolatkiem. Jeśli ty nie możesz zapomnieć, o tym co się stało, to jak mają zapomnieć inni? Nie chcę żeby ciągle się gapili, a będą się gapić, jak długo mi matkujesz.
- To dlatego, że się o ciebie martwię! - próbował się wytłumaczyć w oczywisty sposób.
- Obawiam się Syriuszu, że martwisz się trochę przesadnie. Nie potrzebuję niańki, ale chłopaka. - patrzyłem na niego wymownie. - Mojego chłopaka, Syriuszu. Nie musisz mnie wyręczać we wszystkim. Może w całowaniu, bo jednak przytulanie się i rozpieszczanie własnego odbicia to lekka przesada. - mruknąłem i mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie. - Więc? Jak będzie?
- Postaram się, ale nie oczekuj, że nagle przestanę cię rozpieszczać. - pogładził palcami moją dłoń, a jego usta wygięły się lekko ku górze. - Pozwolisz, że zacznę od razu? Skończysz szybko swój referat i będę mógł zabrać cię w jakiś kącik i całować, dotykać, może pomyślę o czymś więcej, jeśli tylko mi pozwolisz i obiecasz, że krew nie uderzy ci do głowy. Nie chcę żeby coś ci się stało, tylko dlatego, że cię podniecę.
- Znowu przesadzasz! - puknąłem go lekko w pierś. - Myślę, że już skończyłem swoje wypracowanie, więc możemy zrobić sobie małą przerwę. Mało romantycznie, ale blisko biblioteki, w łazience.
- Robisz się niegrzeczny, Remusie. - pogroził mi palcem. - Bardzo niegrzeczny, bo powinieneś teraz wstydliwie poprosić o małego buziaka, a ty chcesz od razu wszystko. - widziałem po jego oczach, że pragnął tego samego. Przytulić mnie, pocałować, dotykać i otrzymywać to samo ode mnie. Nie mogłem mu przecież odmówić, kiedy sam również tego chciałem. - Niech będzie, Remi. Chodźmy. - pomógł mi się spakować i wziął moją torbę. Widać na to nie miałem już wpływu.
Syri wyszedł jako pierwszy, a ja podążałem za nim. Oglądał się za siebie cały czas by mieć pewność, że podążam za nim. Głuptas zachowywał się jak mityczny kochanek wyprowadzający ukochaną z Podziemi.
- Idę za tobą, idę. - roześmiałem się łapiąc go w pewnej chwili za rękę.
Zamknęliśmy się w kabinie, gdzie Syriusz usiadł na zamkniętej klapie sedesu i wciągnął mnie na swoje kolana. Siedziałem na nim okrakiem bawiąc się jego włosami, które na karku splótł w warkocz. Wyglądał naprawdę obłędnie, inaczej niż zawsze, seksownie i męsko, trochę egzotycznie. A może to tylko ja się tak za nim stęskniłem, że wydawał mi się być cudownym herosem?
Pocałowałem go lekko w nos, a później w czoło i brodę. Tak za nim tęskniłem, chociaż zawsze był blisko mnie. Zamruczałem całując go głębiej, namiętniej i wsunąłem dłonie głębiej w jego gęste włosy. Niechcący zrujnowałem jego fryzurę, ale raczej wcale się tym nie przejmował. Byłem dla niego ważniejszy niż jakieś tam włosy. W końcu sięgnąłem też jego ust rozkoszując się smakiem, który tak uwielbiałem. Powstrzymałem mruczenie i uśmiech. Było nam tak przyjemnie, rozkosznie. Syriusz był ciepły, idealny do tulenia się i pieszczenia. Uwielbiałem go! W końcu był moim kochankiem. Nie bez przyczyny go wybrałem. Był lepszy od innych. Najlepszy w całej szkole!
Nawet nie zauważyłem, że ssę jego język zapamiętale.
- Taki spragniony? - rzucił z uśmiechem i sięgnął do swojej torby wyjmując z niej cienki wagonik łakoci. Otoczone pyszną, mleczną czekoladą miękkie, piankowe, kakaowo-alkoholowe nadzienie. Nie mogłem uwierzyć, że sam mi daje łakocie, kiedy tak nie lubił słodkiego, że unikał nawet całowania mnie, kiedy obawiał się czuć słodycz na moich ustach.
Musiał dostrzec moje zaskoczenie bo z uśmiechem odpakował łakocia i urwał kawałek wsuwając mi go w usta. Nie mogłem powstrzymać mruczenia, kiedy tylko poczułem ten wspaniały smak. Doskonały.
- Zacznę otaczać się w czekoladzie, żebyś i na mnie tak pomrukiwał. - Black mrugnął do mnie i kolejny kawałek ptasiego mleczka włożył do swoich ust. Skrzywił się, ale zjadł cały i pocałował mnie słodkimi, czekoladowymi ustami. Oddałem buziaka chętnie i zamruczałem tak jak chciał tego chłopak. Pewnie nadal nie był całkowicie zadowolony, jako że teraz to on smakował słodko, ale obiecałem sobie nie powstrzymywać więcej wyrazu aprobaty, cokolwiek by nie robił. Tak bardzo się dla mnie poświęcał, że nie potrafiłem uwierzyć w swoje szczęście. Ze wszystkich osób w Hogwarcie ja na pewno miałem najwspanialszego chłopaka. Prawdziwy ideał.
Dokończyłem moja przekąskę i oblizałem się nie potrafiąc zapanować nad swoim językiem. Teraz był pełen energii po takiej dawce kalorii, a wewnątrz siebie czułem przyjemne, znajome ciepło.
- Kiedyś zrobię coś dla ciebie, Syriuszu. - obiecałem obejmując go ponownie ramionami i całując mocno. Wiem, że nie lubił słodkiego, ale nie mogłem pozwolić by jego usta zmarnowały się na samo gadanie. Zasłużył na pieszczotę, a ja zasłużyłem na to by móc mu ją dać.
Dłonie chłopaka gładziły teraz moje pośladki, ściskały je lekko i zdawały się walczyć z potrzebą ich masowania. Podobał mi się ten dotyk, ta delikatność i zdecydowanie, kiedy chłopak to robił. Sam przecież uwielbiałem jego pośladki, więc nie mogłem odmawiać mu moich. Widać niektóre fetysze dzieliliśmy ze sobą. Zresztą, z jego dłońmi na sobie czułem się bezpieczny i kochany, więc mógł mnie dotykać więcej i więcej. W nieskończoność.
- Moja śpiąca królewno, nie zasypiaj więcej na dłużej niż osiem godzin. Jestem od ciebie uzależniony, więc nie rób tego nigdy więcej.
- Obiecuję. Ale pamiętaj, że nie robię tego rozmyślnie. To wszystko przypadek i co najgorsze, niezależny od mojej woli.
- O to bym cię nie posądzał. - Black pocałował mnie w czoło, tak jak wcześniej ja jego. - Wiem, że nigdy rozmyślnie byś mnie nie niepokoił. Jesteś zbyt delikatny i odpowiedzialny, by bawić się kimkolwiek. Po prostu musimy obaj uważać, bo bez ciebie nie potrafiłbym nawet swobodnie oddychać.
Ktoś wszedł do łazienki, więc zamilkliśmy niepewni, zawstydzeni, bo dopiero teraz dotarło do nas, co właściwie robimy. Dwójka chłopaków w jednej kabinie? To było aż nazbyt podejrzane, może nawet bardzo wymowne. Nie chciałem by mówiono o mnie więcej niż do tej pory.
- Musimy stąd uciekać. - szepnąłem Syriuszowi do ucha. - Wrócić do biblioteki i zaczekać z kontynuacją do wieczora. - pocałowałem Blacka mocno w usta i zacząłem nasłuchiwać, czy niechciany gość opuścił już łazienkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz