niedziela, 30 marca 2014

Pokoiczek

Kochani, niestety jestem zmuszona na 2 tygodnie zostawić Was bez notek. Nie chcę, ale muszę. Moja praca licencjacka już stoi nade mną z kijem i doprasza się o uwagę T3T Wracam do Was 13 kwietnia i uczcimy to winem ;)

31 marca
Pokój! Mój kochany pokoik, za którym tęskniłem otoczony nazbyt często obserwującymi nas babami. Nie lubiłem tego przesadnie słodkiego pokoiku, w którym przyszło mi spędzać noce, od kiedy nasz był remontowany. Teraz wracałem do niego z rozkoszą. Wzdychałem z przyjemnością, kiedy spakowany taszczyłem kufer po schodach i wchodziłem do pachnącego nowością i farbą pokoju.
Był taki jak wcześniej. Dosłownie identyczny! Nie zmieniło się nic. Podobnie sprawy się miały z łazienką. Wcale nie było widać by zaszły w niej zmiany, by cokolwiek było inne, nowe, udoskonalone. Trochę mnie to załamało, bo naprawdę liczyłem na coś innego, lepszego, ładniejszego. Nie żeby wcześniej było źle, ale jednak wszelkie odnowienia chyba powinny być widoczne?
- Taaak, nie ma to jak stary-nowy pokój. - Syriusz najwyraźniej również liczył na coś więcej. - Przynajmniej nie otaczają nas kobiety, ale swojscy, spoceni faceci.
- Jakkolwiek głupio to brzmi, zgadzam się z tobą. - przesunąłem dłonią po włosach. - Dobra, nie ma sensu narzekać. Musimy w miarę szybko uwinąć się z rozpakowaniem naszych rzeczy. - od razu zabrałem się do pracy. Nie byłem może człowiekiem kochającym porządek, ale musiałem mieć wkoło siebie przynajmniej minimum przejrzystości powietrza i przestrzeni. Nie potrafiłem tego inaczej określić. Po prostu lubiłem mieć wszystko na swoim miejscu, a myśl o niepotrzebnie zapakowanych ubraniach doprowadzała mnie do szaleństwa. Nie byłem pedantem, ale i nie potrafiłem na wzór Jamesa wszystkim rzucać, a później szukać swoich skarpet, czy podkoszulków.
- Niech ktoś zrobi to za mnie – jęk Jamesa słyszano chyba nawet w dormitoriach innych domów. - Nienawidzę wszystkiego, co wiąże się z porządkami!
- To chyba nie świadczy zbyt dobrze o mężczyźnie, Jamesie. - nawet ja podskoczyłem wystraszony, kiedy za naszymi plecami rozległ się głos dyrektora. Jak on to robił, że potrafił tak się skradać?!
- Ależ nas pan wystraszył! - Syriusz wziął na siebie obowiązek nawiązania rozmowy z dyrektorem, który uśmiechał się do nas ciepło. - Jamesem niech się pan nie przejmuje. Kiepski z niego facet, ale Lily Evans się tym będzie martwić, nie my. Ona go takim chce, nasz problem to dotrwać z nim do ostatniego roku. - uśmiechnął się i wyjął ze swojej torby swoje rzeczy. Pewnie chciał pokazać, że on jest inny.
- No dobrze, chłopcy. A jak wam się podoba nowy pokój?
- Ykhm. - odchrząknąłem by zyskać na czasie.
- Jest taki sam jak wcześniej. - zauważył otwarcie J. - Nic się w nim nie zmieniło.
Dumbledore roześmiał się głośno i szczerze.
- O to chodziło. - przyznał – Gdybym zmienił coś w waszym pokoju, inni również chcieliby odnowy. Dlatego naprawiliśmy, co było do naprawy, a resztę doprowadziliśmy do odpowiedniego stanu. - no tak, specjalnie zadał takie pytanie. - A właśnie, zapomniał bym! Jamesie, chciałeś ze mną rozmawiać, prawda?
- Tak! Prawda! - okularnik ożywił się. - Mam pewną sprawę, a raczej propozycję.
- Wspaniale. Więc po obiedzie przyjdź do mojego gabinetu. Hasło to bomba kaloryczna. Tak, widzę wasze miny i zgadzam się z niewypowiedzianą jeszcze opinią, ale zostałem zmuszony do tego. Poranne ćwiczenia, obiad niskokaloryczny, więc nie mogłem już sobie pozwalać na desery w haśle żebym nie kusił innych. - na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiego ubolewania. - Dobrze, że pani Sprout nie wprowadziła jeszcze kontroli pokoi i gabinetów, bo wtedy zapewne zapanowałaby ogólna panika. Nawet nie chcę myśleć o tym, co by się stało z moimi ukrytymi skrzętnie czekoladowymi żabami. - naprawdę musiał się tego obawiać, bo jego przenikliwe, niebieskie oczy zdradzały wszystko.
- Doskonale pana rozumiem. - postanowiłem przyznać mu rację by wiedział, że nie jest sam ze swoim problemem. Przecież musiał czuć dyskomfort na myśl o tym, że może jako jedyny poza Peterem stanął między ideą odchudzania i rozkoszą jedzenia bez umiaru.
- Myślę, że każdy tęskni też za odrobiną niezdrowego, tłustego posiłku. To było przecież cudowne, kiedy wchodziło się do Wielkiej Sali czując zapach mięsa i frytek, nakładało się wszystkiego bez umiaru i jadło do upadłego. - podejrzewałem, że Blackowi brakowało przede wszystkim tego mięsa, kiedy wspominał o dawnych obiadach. Teraz przeważał drób na grillu bądź gotowany, zabrakło aromatycznych sosów, ziemniaków z cebulką, boczku, żeberek. Wszystko było zdrowe, nisko-tłuszczowe, pozbawione smaku. Tak, tęskniłem nie tylko do słodkich deserów, ciast z kremem, ciastek, gorącej czekolady, ale także do pieczeni, do kawałka pełnowartościowego steku. Sałatki owocowe nigdy nie zastąpią budyniu, a herbata owocowa nie może się równać z czekoladą.
- Miejmy tylko nadzieję, że pani Sprout szybko przejdzie i postanowi wrócić do normalności. Obawiam się tylko, że jej dieta przyniesie efekty, a wtedy na pewno wzrośnie jej entuzjazm i chęć zrzucenia wagi. Wasz profesor eliksirów czasami wpada do mnie podjadać to co przemycił z Miodowego Królestwa, bądź sam wymyka się ze szkoły i je obiad w Hogsmeade. Tylko nikomu tego nie zdradzajcie, bo jeśli dojdzie to do Najwyższych Władz Dietetycznych naszej szkoły, zostanie ukarany postem. Zresztą, nawet piwo kremowe zostało nam odebrane, więc Horacy musi nadrabiać innymi słodkimi trunkami. Szkoda, że nie mogę was zaprosić na wino, ale gdybyście tak przypadkiem wpadli do profesora Slughorna... Tak, powiedzmy... Dziś koło 19. Tak, wtedy na pewno wypadałoby was poczęstować.
- Czy pan nas zaprasza? - Syriusz zaskoczony spojrzał na nauczyciela.
- Prawdę mówiąc, zapraszam po kolei wszystkich chłopców. Dziewczyny to niebezpieczna grupa, nigdy nie wiem, czy nie postanowią poskarżyć na mnie, jeśli się dowiedzą, że nie trzymam się zasad diety. Dlatego teraz padło na wasz pokój, ale nie chwalcie się nikomu. Nigdy nie wiadomo, kto przez przypadek się wygada.
- I tu się z panem zgadzam! - James niemal klasnął w dłonie. - One ciągle są na diecie, nagle przestają, znowu wracają do odchudzania. Nie można im ufać. Przyjdziemy przypadkiem do profesora Slughorna. O ile się nie mylę, miał jakieś ciekawe pozycje o eliksirach rozweselających, a śmiech to zdrowie i pozwala spalać kalorie.
- Dokładnie! - Dumbledore uśmiechnął się szeroko. - Że też o tym nie pomyślałem! Właśnie dlatego wszyscy powinniście przeczytać tę książkę od profesora Slughorna. - wyglądał wiele lat młodziej, kiedy uśmiechał się z tym chłopięcym, zadziornym błyskiem w oku. - W takim razie chłopcy, nie zapomnijcie wpaść po książkę lub poradę, a teraz idę dalej i po obiedzie oczekuję cię w swoim gabinecie, Jamesie. Jestem pewny, że cokolwiek chcesz mi zaproponować będzie znakomitym pomysłem. Nie na darmo masz w sobie krew Potterów. - uśmiechnął się kolejny raz i machając nam wyszedł skocznym krokiem.
Czy on już coś wypił? Nie czułem od niego alkoholu, ale wyczuwałem wyraźną radość. Wystarczyło wsłuchać się w jego głos, a było jasne, że mężczyźnie musiało się przytrafić coś wyjątkowo dobrego. Przecież nigdy nie zdecydowałby się na zapraszanie uczniów na wino, gdyby nie chciał świętować czegoś, co miało pozostać jego tajemnicą. Może chodziło o jakieś miłosne podboje? Przecież widziałem go z jakąś nieznajomą osobą.
- Myślicie, że się zakochał? - podjąłem.
- Nie, raczej był już zakochany, ale teraz spełnił jakieś swoje marzenie. - James podrapał się w zamyśleniu po brodzie. - Człowiek nie może być tak wesoły i pełen życie w wieku dyrektora, dajcie spokój. Kochał się w kimś i to z wzajemnością, a teraz... Może się oświadczył?
- Albo zrobił dziecko? - tylko Peter mógł walnąć czymś takim prosto z mostu.
- W jego wieku? - skrzywiłem się – To niemożliwe. To znaczy, możliwe, ale wątpię. Chociaż na pewno by się tym cieszył. Tak w ogóle, ile on ma lat? - zabawne, że komentowaliśmy jego wiek, a nie mieliśmy pojęcia jaki jest on naprawdę.
- A może to prawda, chłopaki. - Syriusz skrzyżował ramiona na piersi. - Przecież ta broda może go postarzać, a siwizna nie oznacza wcale podeszłego wieku. Jeśli jest młodszy niż się nam wydaje, jego dziewczyna również może być w wieku reprodukcyjnym. A to tłumaczyłoby ten jego humor. On zawsze jest zadowolony i uśmiechnięty, ale raczej rozsądny do granic. Jeśli popija cichcem z Slughornem, to znaczy, że w jego życiu zaszła jakaś ogromna zmiana.
- Więc dziecko? - zapytałem by ustalić fakty. Przecież wiedziałem, że nasze domysły oznaczają dochodzenie. Nawet ja musiałem wiedzieć na pewno.
- Dziecko! - zgodził się James, a reszta pokiwała głową. - Musimy donieść o tym Shevie, może on będzie wiedział jak to sprawdzić. - wszyscy byliśmy zgodni, co do tego. Musieliśmy poznać tajemnicę Dumbledore'a, a nie było lepszego sposobu niż wspólne popijanie wina!
- Panowie – oświadczyłem – czas zacząć nasze nowe śledztwo!
- Hip, hip hura! - zaśmiał się Peter.

2 komentarze:

  1. Ale.. jak to? 2 tygodnie? Przecież to jak cała wieczność!
    A gdzie jakieś wskazówki.. jak żyć bez rozdziałów? Jak żyć...
    Mam nadzieję, że zleci ten czas jakoś szybko, a i naszym Huncwotom szybko uda się rozwiązać chociaż część zagadki i śledztwo przyniesie jakieś rezultaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak żyć panie premierze.. no ale cóż, rozumiem cię, mnie licencjat też daje nieźle w kość :(
    Dumbledore z dzieckiem? Czemu nie xD podoba mi się!

    OdpowiedzUsuń