niedziela, 16 marca 2014

Pokój u dziewczyn

Dla Jamesa i Petera nasza nowa miejscówka była istnym rajem, dla mnie stanowiła najgorsze rozwiązanie z możliwych. Dormitorium chłopców było przepełnione i jedyny pokój wolny znalazł się w części przeznaczonej dla dziewcząt. Ot i problem, ot i błogosławieństwo. O ile moi dwaj przyjaciele wyczuli w tym okazję do podglądania i swobodnego zakradania się do pokoi dziewcząt, o tyle ja wiedziałem, że i one zechcą odwiedzić mojego Syriusza, a to było przekleństwem, którego nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić. Tylko Blackowi było wszystko obojętne, jakby nie rozumiał powagi sytuacji. Może to dlatego, że żadna dziewczyna z Griffindoru nie kochała się we mnie, więc Syri nie dostrzegał z ich strony żadnego zagrożenia? Za to ja byłem bardzo zazdrosny o to, co mogło się stać. Przecież nikt nie zakładał żadnych zabezpieczeń na drzwi do pokoju chłopaków! Nikomu nie przyszło nawet na myśl, że to my możemy czuć się zagrożeni, a nie dziewczyny. Może jednak powinienem to zgłosić? Dlaczego nie? Przecież powinienem czuć się bezpiecznie w szkole, a wcale tak nie było, kiedy miałem do czynienia z bandą napalonych nastolatek, które teraz mogły otwarcie ślinić się do mojego chłopaka.
- Czym martwisz się tym razem? - zapytał Syriusz, kiedy przenosiliśmy swoje rzeczy z zalanego pokoju do nowego. - Widzę, że coś cię trapi, więc nawet nie próbuj kłamać, że to nic takiego.
- Nie podoba mi się to, że mamy spać w dormitorium dziewcząt. - wyznałem bez zbędnego owijania w bawełnę. - Wiesz, że są bardziej niebezpieczne niż my. Nas każdy podejrzewa, ale one są wiecznie święte. Nawet jeśli coś przeskrobią, to zwalą winę na nas. Zakradną się tutaj, a powiedzą, że siłą je wepchnęliśmy do pokoju.
- Remi, czy ty naprawdę musisz się tak zamartwiać głupotami?
- To nie są głupoty! To poważna sprawa! To jak wejść między stado wron w świecącym stroju! Wolałbym już dzielić spokój z innymi chłopakami przez ten czas niż narażać się na to wszystko.
- Przesadzasz. - Syriusz przewrócił oczyma, jakby miał do czynienia z głupiutkim dzieciakiem. Miałem ochotę uderzyć go za to bardzo mocno i celnie.
- Przekonasz się, że miałem rację! - syknąłem i z prychnięciem wziąłem swój kufer ciągnąć go za sobą ku schodom, a później znosząc go bez najmniejszych trudności. Byłem tak zły na Blacka, że nawet nie wiedziałem, co robię. Działałem z sposób automatyczny. Ot, złapać mocno, podnieść, zejść po schodach, pociągnąć do kolejnych, wnieść. Najlepsze było jednak to, że chyba sam nie potrafiłbym powiedzieć, czy rzeczywiście to wszystko robiłem. Może gdybym myślał jasno działając, ale nie w sytuacji, kiedy złość przejmowała nade mną kontrolę.
Już teraz widziałem te wygłodniałe spojrzenia, jakie większość dziewczyn rzucało mojemu chłopakowi. Nie podobało mi się to! Wcale! Nie ufałem nikomu poza sobą i Zardi, więc odetchnąłem z ulgą, kiedy wyszła ze swojej sypialni patrząc na mnie zdziwiona. Czy to możliwe, że nie wiedziała, co się święci?
- Mamy kryzys w pokoju, więc nas przenieśli tutaj. - rzuciłem przechodząc obok niej. - Przez jakiś czas będziemy bliskimi sąsiadami.
- Hm, to miłe, ale wybacz, że się nie cieszę. - razem ze mną weszła do naszego nowego pokoju o żółtych ścianach i kwiatowych motywach pozostawionych przez poprzednie właścicielki. - Dlaczego do nas? Przecież Potter jest niebezpieczny i zboczony, a Peter wygląda na starego podglądacza. To jak prosić wilka o pilnowanie owiec! - teraz działała na wyczucie tak samo jak ja, bo właśnie zaczęła pomagać mi w rozpakowywaniu się. Nie zwróciłem jej uwagi, jako że jej towarzystwo sprawiało mi przyjemność. Była świetnym kumplem, a poza tym kiedyś udawała moją dziewczynę. Była więc moją „ex”, chociaż rzadko kiedy w ogóle o tym pamiętaliśmy. Jako jedyna osoba z zewnątrz znała także moją tajemnicę wilkołactwa. Zresztą, dowiedziała się o tym jako pierwsza. Wtedy nawet się nie znaliśmy, ledwie ją kojarzyłem, a teraz była dla mnie kimś w rodzaju siostry, chociaż nieczęsto kręciliśmy się ze sobą, a nawet rozmowę ograniczaliśmy do minimum. Niezmiennie była jednak mi bardzo bliska i mogłem na nią liczyć, cokolwiek by się nie działo.
- Też mi to nie odpowiada. - przyznałem. - Syriusz uważa, że przesadzam martwiąc się naszą obecnością tutaj, a przecież wy jesteście niebezpieczne!
- Punkt dla ciebie, Remi. Niewielu to zauważa, a rzeczywiście nie ma nic gorszego niż baby. - dziewczyna skinęła głową. - A mściwa baba to już apokalipsa. Siemka, przygłupy. - rzuciła w stronę drzwi, w których pojawili się moi trzej przyjaciele. - Niech wam nawet nie przychodzi do głowy podglądać mnie w czasie kąpieli, bo ostrzegam, że zawsze rzucam zakazane, śmiertelne zaklęcia wkoło żeby mieć pewność, że nikogo nie ma w łazience kiedy się kąpię. Jeśli wam życie miłe to będziecie trzymać się ode mnie z daleka. Powiem o tym też Agnes, więc i ona będzie gotowa żeby was zabijać, gdyby przyszło wam do głowy coś głupiego.
Tak, chyba nawet ostrzegałem przed tym chłopaków. Widać wiedziałem dobrze z kim przyszło mi chodzić jakiś czas temu. Zardi nie ukrywała tego jaka jest i co ja bawi. Uwielbiała podziwiać facetów, miała słabość do ich ciał, szalała za indywidualistami, którzy rzucali się w oczy, a na domiar „złego”, interesowała się miłosnymi relacjami między „samcami”. To ona, jej książki i mangi uczyły mnie i Syriusza gejowskiego seksu, pieszczot, pozwalały nam oswoić się z naszymi uczuciami. Tak, Zardi była pod ręką cokolwiek by się nie działo i nie zmieniała się specjalnie. Jej czarne, krótkie włosy były tak niezmienne, jak jasne oczy i cwaniacki uśmiech na twarzy. Tyle tylko, że dawniej w jej oczach można było wyczytać samotność i smutek, teraz coś pozostawało puste, coś innego jarzyło się jasno, kiedy pozwalała sobie na krótkie szaleństwo. Caroline uważała się za osobę, której nikt nie kochał, stąd też wzięło się jej przezwisko „Zardi”.
- Kto w ogóle chciałby cię podglądać?! - prychnął poirytowany James, ale wzrok dziewczyny mówił wszystko.
- Stary zboku, - zwróciła się do niego – mam ci przypomnieć, że to ty próbowałeś mnie poderwać? Nieudolnie, ale jednak. - trafiła go chyba tym w kolano, bo jego mina zdradzała skrajne upokorzenie. - Remi, wiesz gdzie mnie szukać. - pocałowała mnie w policzek blisko ust i uśmiechnęła się słodko. Teraz dopiero zauważyłem, że nie była już tą samą dziewczyną co dawniej. Była teraz bardziej kobieca, ale w dalszym ciągu zadziorna. Może to i dobrze, bo mina Syriusza zdradzała, że poczuł się trochę niepewnie.
I to mi się spodobało. Uśmiechnąłem się chyba nazbyt zadowolony z siebie, bo wściekłe spojrzenie Blacka spoczęło na mnie, jakbym właśnie go zdradził. Czyżby uświadomił sobie fakt, że ja także jestem młodym mężczyzną i mogę trafić na jakąś adoratorkę, której się spodobam? Wątpiłem w to, ale on powinien się martwić. Przecież nie pozwolę by cieszył się moją zazdrością, a sam żył sobie bezproblemowo. Niech zrozumie, co mi nie pasuje w tym pokoju! To już najwyższy czas!
Nuciłem pod nosem rozkładając swoje rzeczy samemu i miałem ochotę śpiewać z radości. Niech Syri się z tym męczy, niech zastanawia się czy między mną a Zardi nie rodzi się jakieś uczucie.
W kilkadziesiąt minut później, odwiedziła nas McGonagall chcąc wiedzieć, czy może zamknąć już nasz pokój i sprowadzić do niego znającą się na rzeczy ekipę. Oczywiście musieliśmy jeszcze sprawdzić, czy nic nie zostało, a było to bardziej niż pewne w przypadku Pottera i Pettigrew, który musiał wydobyć wszystkie pochowane w pobliżu łóżka łakocie. Sam kilka razy sprawdzałem, czy pod moim łóżkiem nie została jakaś książka, na szczęście nie było tam nic. James spod swojego wyciągnął trzy pary skarpet i jedne slipy, Syriusz czasopismo z mugolskimi motocyklami. Teraz naprawdę byliśmy gotowi, więc nauczycielka zamknęła drzwi na zaklęcie i kazała nam iść do siebie. Mieliśmy przyszykować się na jej przyjście za kolejnych kilka minut, kiedy to zabezpieczy nasz pokój przed niechcianymi gośćmi, jak również pokoje dziewczyn przed ciekawskim intruzem, który mógłby się im narzucać.
- Nie jestem głupia. - powiedziała szczerze. - Wiem na co was stać – patrzyła na okularnika – więc zadbam byście nie mogli nawet zaproszeni dostać się do pokoi dziewcząt. Nie ufam wam, a wy wiedzieliście, że tak będzie. Nie interesuje mnie wasze zdanie, Potter. - uniosła brwi patrząc wymownie na Jamesa. - Do was także nie przyjdą, nawet zaproszone. Możecie za to podziękować Jamesowi. Jego twarz jest jak neon krzyczący, że nie wolno mu ufać bo planuje coś zabronionego, niewłaściwego. Chcecie się spotykać z koleżankami, proszę bardzo, ale w Pokoju Wspólnym.
- Jest pani niesprawiedliwa - J. wydął wargi, ale ona tylko uśmiechnęła się przymilnie, jakby zaraz miała go połknąć w całości i strawić.
- Nie jestem tu dla sprawiedliwości, ale żeby dopilnować porządku, a przy tobie jest to niemal niemożliwe. - miałem ochotę ją wycałować i dziękować jej padając do stóp. Jej zaklęcia na pewno nie zostaną przez chłopaków przełamane, a tym samym byliśmy bezpieczniejsi. Żadna nie przyjdzie do nas znienacka, nie rzuci się na mojego Syriusza. Nie potrafiłem nawet ukryć zadowolonego uśmiechu. Tego chciałem i to dostałem. Powinienem naprawdę podziękować przyjacielowi za jego wojenną ścieżkę z profesorką transmutacji.

1 komentarz:

  1. Haha xD Tego się nie spodziewałam. Fajnie rozegrane. Dobrze że Syriusz w końcu zaczyna dostrzegać 'zagrożenia', trochę zazdrości mu nie zaszkodzi ;P

    OdpowiedzUsuń