środa, 30 kwietnia 2014

Kartka z pamiętnika CCXLVII - Niholas Kinn

Święta zawsze tak szybko mijają, a przecież jeszcze się nie skończyły żebym miał o tym myśleć. Mogłem czerpać z nich całymi garściami mając u boku mojego słodkiego, niewinnego Edvina i mojego największego wroga – jego brata, Sebastiana. To głupie, ale naprawdę miałem nadzieję, że dzieciak pojedzie do domu. Czego ja się spodziewałem? Przecież on nie odstąpi na krok mojego Ciastka z Kremem, więc mogłem zapomnieć o romantycznych przygodach. Jednego jednak nie planowałem odpuścić.
- Obiecałeś mi wspólny rejsik łódką! - prychnąłem, tupnąłem i zmarszczyłem brwi patrząc na mojego chłopaka, do którego ramienia przyczepił się Seb.
- Ale z tobą nie popłynie, bo łódki są tylko na dwie osoby, a ja też chcę płynąć. - miałem ochotę go zabić. - Edvin płynie ze mną i koniec!
- Ed, powiedz mu coś! - znowu tupałem, a on przesunął dłonią po włosach i westchnął ciężko.
- Dobra, dobra! Wy wpłyniecie! Ja zostaję tutaj, a wy razem płyniecie na drugi koniec jeziora i wracacie do mnie. Mi nie zależy na pływaniu, a wy mówicie, że chcecie, więc...
- Ale... - Seb zawahał się.
- Żadnego „ale”. Chciałeś płynąć, to płyniemy razem. - wszystko byleby zrobić mu nazłość. Nawet podszedłem do Flitwicka zajmującego się łódkami i poprosiłem o jedną, kiedy Seb rozmawiał z bratem najwyraźniej pragnąć go przekonać, że już mu się odechciało, albo nalegając na podróż z Edvinem.
- Sebastian! - warknąłem do niego. - Pospiesz się, bo inni też chcą płynąć! - chłopak nie miał wyjścia. Posłuchał idąc jak na ścięcie, a ja odczuwałem pełną satysfakcję.
- Nienawidzę cię! - syknął do mnie, na co odpowiedziałem uśmiechem.
- Bardzo mi miło z tego powodu, a teraz wsiadaj do łódki, ja będę wiosłował. - wpakował się do środka mamrocząc pod nosem najgorsze przekleństwa, jako że brat go nie słyszał, więc chłopak nie wypadnie przed nim najgorzej.
Wypłynąłem na środek jeziora i wciągnąłem wiosła. Nie mogłem się powstrzymać przed rzuceniem komentarza, który cisnął mi się na usta.
- Jak na romantycznej randce, nie? - chłopak skrzywił się.
- Chcę już wracać. - powiedział tonem nadąsanego dziecka, co wcale mnie nie zdziwiło. Przyjąłem to do wiadomości wzruszając obojętnie ramionami.
- Twój brat nie będzie zachwycony, a nie byłoby cię tutaj, gdybyś nie zaczął zdziwiać, więc siedź na tyłku i akceptuj swój marny los.
Chyba nie mogłem dziwić się temu, że mnie nienawidzi, kiedy byłem tak paskudnym kolegą i w dodatku chłopakiem jego brata.
Uśmiechnąłem się widząc, jak nad wodą unosi się śliczny motyl. Zapatrzyłem się na niego i podrapałem się po głowie, kiedy coś jakby w nią pacnęło. Usłyszałem bzyczenie i naprzeciw mnie pojawiła się pszczoła, która wydawała się na mnie krzyczeć za wypędzenie jej z mojej czupryny. Nawet nie przypuszczałem wtedy, czym to będzie groziło, ale dowiedziałem się tego bardzo szybko, bo oto Sebastian zauważył niegroźnego, gdyż nie niepokojonego owada i podniósł krzyk. Jak opętany machał rękami chcąc odgonić pszczołę, która przecież nawet się nim nie interesowała, ale widać ten chłopak miał ten sam problem przerośniętego ego, co większość ludzi. Owad ma nas w nosie, jak długo nic mu nie robimy. Niby dlaczego celem jego życia miałoby być gryzienie głupiego człowieka?
- Uspokój się, bo trzęsiesz łódką! - krzyknąłem na niego. - Nic ci nie zrobi! - przesunąłem się bliżej w jego stronę. Chciałem złapać go za ręce i powstrzymać przed wywróceniem łódki, ale zamiast tego, chłopak stracił równowagę skacząc jak opętany i z głośnym „plum” wpadł do wody. Tam przynajmniej nie mogła go dostać osa.
To nie zakończyło niestety moich problemów, gdyż chłopak wynurzył się gwałtownie łapiąc powietrze.
- Po... Pomocy! - wydusił – Nie umiem pływać! - jak w kiepskim filmie dla dzieci, które nie zwracają uwagi na inteligentne dialogi i wydarzenia mające jakiś sens. Niemniej jednak, byłem zdziwiony słysząc coś podobnego. Na brzegu pewnie szykowali się już do akcji ratunkowej, więc wziąłem sprawy w swoje ręce by uniknąć kompromitacji przez byle idiotę. Wskoczyłem do wody i objąłem Sebastiana w pasie wyrzucając go w miarę moich mikroskopijnych możliwości na łódkę. Klepnąłem go przy tym mocno w tyłek, kiedy wisiał połową ciała poza drobną burtą. Wgramoliłem się szybko do środka, by nasza łupina orzecha się nie przewróciła i wciągnąłem chłopaka całkowicie. Kaszlał, ale był cały i zdrowy, może trochę wystraszony. Albo nawet bardziej niż trochę.
- Co za osioł wchodzi do łódki nie umiejąc pływać?! - warknąłem na niego nie mając litości i współczucia, kiedy trząsł się trochę.
- Nie wiedziałem, że wpadnę! - odpowiedział płaczliwym krzykiem. - Gdybym wiedział to bym nie wchodził!
- Więc po co kłamałeś, że umiesz pływać?!
- Nie kłamałem! Nikt nie pytał, a ja nic nie mówiłem! - bronił się.
- Jeśli się ładujesz na pokład to tak jakbyś wręcz miał na plecach baner z napisem „potrafię, cholera, pływać!”
- Nikt nie pytał! - powiedział kolejny raz i rozryczał się. Nie było sensu żebym zdejmował koszulkę i oferował ją jemu, bo była równie mokra. Złapałem za wiosła żeby przy okazji się ogrzać. Wcześniej adrenalina sprawiła, że tego nie czułem, ale teraz miałem już jasność, co do tego, że woda rzeczywiście była jeszcze zimna o tej porze roku.
- Przestań płakać, bo już i tak wyszliśmy na matołów, a jak się uspokoisz mogę powiedzieć część prawdy. I kto u licha kazał ci się tak rzucać?! - już wiedziałem, co to będzie, kiedy Edvin dowie się, co miało miejsce. Pewnie już teraz był niespokojny i zlękniony, a wcześniej sam chciał skakać po brata. Nawet nie chciałem patrzeć za siebie na brzeg. Wstyd, kompromitacja, atrakcja dnia. Jak ja spojrzę w oczy ludziom? Tak, przesadzałem, ale tacy jak ja, tak już mają.
- To była osa. - wydusił całkiem składnie Seb. - Chciała mnie ugryźć.
- Ta, jasne. - przewróciłem oczyma. - A niby dlaczego? Żywiła się ludzkim mięsem? A może krwią? Nie? To dlaczego chciała cię użreć, co?! Osa miała cię w nosie, idioto, póki nie zacząłeś się wiercić, wrzeszczeć i ją odganiać. Sam bym cię ukąsił gdybyś tak na mnie reagował. Idiota!
Usłyszałem nawoływanie Edvina z brzegu, kiedy byliśmy już na tyle blisko, że głosy dochodziły.
- Nic mu nie jest! - odkrzyknąłem. - Wystraszył się owada! - nie omieszkałem oświadczyć tego światu, a Seb spojrzał na mnie spode łba. - Jak żeś głupi to teraz za to płać. - skwitowałem.
Kolejnych kilka minut zajęło mi dobicie do brzegu i oswojenie się z myślą, że zrobiłem z siebie pośmiewisko za sprawą tego nienormalnego dzieciaka. Byłem zaskoczony stwierdzając, że nie ma wokół nas tłumu gapiów, a jedynie garstka osób, które w tamtej chwili były na pływackim stanowisku Flitwicka.
- Nic wam nie jest? - zapytał z przejęciem malutki nauczyciel, który miał nierówno zapiętą marynarkę, co powiedziało mi, że planował rzucić się do jeziora i płynąc do nas, na szczęście w porę zareagowałem i wyciągnąłem Sebastiana.
- Osioł panikował na osę i wpadł. Nic się nie stało, naprawdę. Najadł się strachu i tyle. Nie chciał wyjść z wody bo myślał, że osa nadal czeka żeby go zaatakować, więc pofatygowałem się i wyciągnąłem jego dupsko siłą. Naczytał się o uczuleniach na ukąszenia i stąd same problemy. Zastrajkował mi, ale poradziłem sobie z nim. Nic poważnego. - klepnąłem chłopaka w plecy. Gapił się na mnie i czasami trząsł, ale kiedy zrozumiał, że Flitwick patrzy na niego pytająco, w porę skinął głową.
- Tak, to prawda, przepraszam. - spuścił głowę jak przystało na winowajcę. I znowu wyglądało to jak scena z głupiego filmu dla dzieci.
- Zabiorę go do pani Pomfrey żeby się upewniła, że osa nie zdążyła go dziabnąć. - zaproponowałem – I od razu poproszę żeby zafundowała mu prelekcje na temat uczuleń. - Przepraszam za niego, tylko narobił wszystkim kłopotów i napędził stracha. To się więcej nie powtórzy, bo osobiście zadbam żeby trzymał się z daleka od łódek, wody i owadów.
- Cieszę się, że nic wam nie jest, ale zaprowadzę was do Skrzydła Szpitalnego.
- Nie trzeba, ja z nimi pójdę. - przerwał nauczycielowi Edvin. - Po drodze jeszcze wezmę sprawy w swoje ręce i nauczę Sebastiana, że nie należy tak ludzi straszyć.
Niechętnie, ale Flitwick zgodził się puścić nas samych. Szybko dowiedziałem się, co takiego zaplanował Ed w ramach naganny. Zwyczajnie sprał Sebastiana po tyłku nie przejmując się protestami i wiekiem.
- Jest ci wstyd? To dobrze bo zasłużyłeś żeby się wstydzić! - skomentował tylko błagania brata i bił póki nie stracił czucia w ręce. Wtedy uznał, że jest usatysfakcjonowany i zabrał nas do pielęgniarki. Tak na wszelki wypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz