niedziela, 4 maja 2014

Dzieje się dziecko

1 maja
Pędząc korytarzem, spieszyłem się jak tylko mogłem, by dołączyć do przyjaciół, którzy musieli opuścić Wrzeszczącą Chatę przed wschodem słońca. Chciałem podzielić się z nimi niesamowitą nowiną, bo w końcu, a dziś nastąpiło to pierwszy raz, pamiętałem, co działo się w nocy! Nasze zabawy, gonitwy po starym, zakurzonym domu. Byłem rozanielony i nie czułem nawet zmęczenia, jakie zazwyczaj wywoływała przemiana. Byłem na to nazbyt radosny.
Za nic miałem ostre zakręty i wszelkie przeszkody. Byłem dziki i szybki, niezmordowany. Byłem władcą Zakazanego Lasu!
A przynajmniej do czasu, kiedy wchodząc w zakręt zderzyłem się z kimś idącym z naprzeciwka. Było wcześnie, więc nie spodziewałem się nikogo w tej części zamku, ale widać powinienem był to wziąć pod uwagę. Przecież najgłupsze sytuacje zawsze wynikały właśnie w takim momencie. Dziewczyna wpada na przystojniaka, spotkanie znajomych sprzed lat, wielka miłość kwitnie, bo zderzyli się głowami. Tylko dlaczego akurat mi musiało się coś w ten deseń przydarzyć? A, tak. No, przecież. Bo jestem głównym bohaterem swojego życia.
Tylko skąd ten potworny huk? Wprawdzie moja radość i niespodziewane zderzenie trochę przytłumiły moje zmysły, ale i tak czułem, że to moja wina i cokolwiek upadło, było ciężkie i duże.
- Spokojnie, powoli. - usłyszałem znajomy, kojący głos dyrektora, który złapał mnie za rękę, dzięki czemu obaj ustaliśmy jakoś na nogach.
- Przepraszam, nie spodziewałem się tutaj nikogo. - wysapałem odzyskując głos i zdrowe zmysły. Szybko przypadłem do rozrzuconych książek, które przeze mnie wypadły z rąk Dumbledore'a.
- Nic się nie stało. - dyrektor również zaczął je zbierać. Nie wypadało mi chyba specjalnie się tym interesować, ale spojrzałem z uwagą na zbierane pozycje.
Ciąża?! Książki o ciąży i dzieciach?! Jak odżywiać się w ciąży? Jak przygotować się do porodu? Kalendarz rozwoju dziecka?
Przełknąłem głośno ślinę i zmusiłem się używając wszystkich swoich sił, by nie dać po sobie nic poznać i udawać, że nawet nie miałem czasu by przeczytać kilka tytułów.
- Chciałem szybko wrócić do pokoju. - wyjaśniłem wstając i podając zebrane przeze mnie pozycje, by mówieniem zagłuszyć swoje zaskoczenie, oczywisty szok i odkrycie jakiego dokonałem. - Miałem nadzieję, że wrócę zanim chłopcy się obudzą, wtedy mógłbym łatwiej wymyślić jakąś wymówkę. Uff, dobrze, że nic się panu nie stało.
- To naprawdę nic takiego, ale nie biegaj za szybko, bo jeszcze ty na tym ucierpisz, a co ja wtedy powiem twoim rodzicom? Musisz być cały i zdrowy, więc nie rozwal głowy następnym razem, kiedy na coś wpadniesz. Mogłeś przecież potknąć się o kota.
- Proszę nawet tak nie mówić. Miałbym imponujący lot przez korytarz, nie mówiąc już o konsekwencjach, jakie wyciągnąłby z tego nasz woźny.
- Dobrze, więc. Wracaj do kolegów i powiedz im, że otrzymałeś błędne informacje i w domu wszystko jest w należytym porządku i mogłeś wrócić już dzisiaj.
- Tak, profesor McGonagall także może się czasami mylić. Świetny pomysł. - uśmiechnąłem się udając jakiegoś głupka, ale jak długo mężczyzna nie wiedział o tajemnicy mojej i chłopaków, tak długo mogliśmy zajmować się jego sprawami zamiast swoich.
I w ten oto sposób, nie było sensu chwalić się moimi osiągnięciami w dziedzinie pamiętania przemiany, gdyż najnowsze wieści na temat dyrektora było zdecydowanie ważniejsze. Nie codziennie przyłapuje się nauczyciela na gorącym uczynku, kiedy starając się pozostać niezauważonym przemyka rano korytarzami obładowany książkami tak wymownymi swoją tematyką, że aż niebezpiecznymi. A więc Dumbledore będzie miał dziecko, tak jak przypuszczaliśmy i stąd ten jego świetny humor.
- Miłego dnia, Remusie.
- Dziękuję. Panu również! - uśmiechnąłem się i w podskokach, chyba nawet dosłownie, pognałem swoją drogą nie oglądając się do tyłu. Gdybym to zrobił, pewnie napotkałbym spojrzenie niebieskich oczu, które domyśliłyby się od razu, że znam tajemnicę, której nie powinienem poznać.
Wpadłem do pokoju, jak burza i dopadłem śpiącego w najlepsze Syriusza zmuszając go do powrócenia do rzeczywistości z obłoczków snu. Lepiej nawet nie wspominać określeń, jakie użył by podkreślić swoje niezadowolenie. Musiałem jeszcze obudzić Jamesa i Petera, co wcale nie było łatwiejsze, gdyż spali ciężko po nocy szaleństw z wilkołakiem. Byłem jednak uparty i powiedziałem im, że chodzi o tajemnicę dyrektora, co miało ich zmusić do otworzenia oczu. Chyba nie dotarło do nich, co mówię, bo nadal zakrywali się pościelą po uszy i wtulali w poduszki.
- Dumbledore będzie miał dziecko! - powiedziałem w końcu zrezygnowany i patrzyłem, jak moi trzej przyjaciele leżą nieruchomo ignorując moje odkrycie. Czy ja naprawdę łudziłem się, że to ich zainteresuje?
- Że niby co?! - oho, dotarło do Jamesa.
- Wpadłem na niego, cichcem wypożycza książki o ciąży, a więc musiał zmajstrować coś tej dziewczynie, z którą się spotkał kiedyś.
- A może sam jest w ciąży? - Potter odrzucił już całą senność i teraz siedział na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami.
- To facet, a faceci nie zachodzą, idioto. - mruknął Syriusz podnosząc się ze swojego ciepłego, miękkiego łóżeczka.
- Może znalazł sposób?
- Tak, zaszedł w ciążę i pije wino z uczniami, jeszcze jakieś genialne pomysły?
- Trzeba się dowiedzieć, czy to nie uczennica. - przerwałem im. - Syriuszu, pójdziesz wybadać teren w Skrzydle Szpitalnym. Masz tam wpływy. - spojrzałem na niego wymownie, by załapał, że chodzi o jego kuzynkę, która jako uczennica zaskoczyła wszystkich ciążą. Syri mógł powiedzieć, że się o to martwi i chciałby wiedzieć, czy w naszej szkole dziewczyny często spodziewają się dziecka. Może na pocieszenie wyciągnie jakieś konkretne informacje od pani Pomfrey?
- A jeśli to nauczycielka? - Peter także doszedł do siebie wracając do żywych. - To może być jedna z psorek, a licząc na oko, istnieje możliwość urodzenia dziecka w czasie świąt. Wtedy nie dowiemy się niczego. To samo z uczennicą, bo przecież nie wiadomo, kiedy doszło do...
- Nie kończ. - przerwałem mu. - Bez pikantnych szczegółów.
- No, ale rozumiecie, nie? Nie po każdej widać ciążę. Są dziewczyny, które rosną jak piłki plażowe i takie, które pozostają drobne. Gdyby to była Sprout i tak nie widzielibyśmy różnicy. Musimy ich przyłapać na gorącym uczynku. - stwierdził nasz znawca tematu.
- Nie zapominaj, że chodzi o dyrektora, a on jest cwany. - dodał James, który bezsprzecznie coś kombinował, co zdradzała jego zamyślona mina i przygryziona warga.
- Znowu będziemy musieli na zmianę czuwać przy drzwiach gabinetu jakiegoś profesora? - nie podobało mi się to, ale Dumbledore był kimś, kto nie spotykałby się z nikim nieodpowiednim w biały dzień, czego przedsmak już kilka razy mieliśmy. On wychodził nocą, kiedy szkoła spała. Co w takiej sytuacji powinienem zrobić? Poddać się, czy może jednak działać jak należy i dać z siebie wszystko?
- Warty nie miałyby sensu w tym przypadku, bo ryzyko chodzenia jest zbyt wielkie. Musimy się poświęcać. Każdy będzie miał swoją noc i przez całą będzie pilnował. Tylko bez zasypiania, bo to niebezpieczne zadanie, wiele może się nie udać. - już planował J. - Ja zacznę dzisiaj. Albo nie, zaczniemy od jutra. Dziś wszyscy jesteśmy niewyspani, a to źle wróży naszej pracy. Zaczniemy od jutra. Ja, Syriusz, Remi i Peter. W takiej kolejności. Pisz do Shevy, on może wpaść jeszcze na jakiś genialny pomysł. - zlecił mi zadanie. - Opisz mu dokładnie sytuację z dzisiaj i co planujemy. Musi być dobrze poinformowany jeśli ma się nam przydać na odległość.
- Możemy w to zaangażować Zardi, więcej osób do czuwania nocami. - mina okularnika sprawiła, że postanowiłem odwołać swoje słowa. - Dobra, nic nie mówiłem.
- Żadnych bab. One nie potrafią trzymać języka za zębami. Zawsze chcą się pochwalić koleżance, że to i tamto. Za duże ryzyko. Wiem, że Zardi dziewczyna inna niż wszystkie, ale i tak nie jest nam potrzebna. Damy sobie radę bez niej. - byłem pewny, że zatęskni do tego pomysłu po trzech nieprzespanych nocach czatowania i wtedy będzie narzekał na to, że nie ma kogo więcej przyłączyć do naszej ekipy. - Ale jestem podekscytowany. Teraz nie zasnę!
- A ja mam zamiar kimnąć jeszcze trochę. - rzucił Syriusz i owinął się kocem podciągając lekko nogi pod pierś. Sam także czułem pieczenie oczu, więc położyłem się w ubraniach na swojej pościeli i postanowiłem dać umysłowi odpocząć.
- Dajcie spokój, takie emocje, coś się dzieje, a wy śpicie?! - narzekał J.
- Dobranoc, James. - zignorował go Black i świetnie rozumiałem dlaczego. Właśnie zacząłem odczuwać zmęczenie, którego wcześniej we mnie nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz