niedziela, 29 czerwca 2014

To już przeznaczenie

17 maja
Miałem za sobą jedną zmianę nocnego czuwania. Kilka godzin, nudnych, ciemnych, pełnych odgłosów Domu, chrapania w pokojach, trzeszczenia podłogi, szumu wiatru za oknem. Nie widziałem potrzeby wychodzenia na korytarz. Czułem, że jest pusty, nie dochodził do mnie żaden obcy zapach poza kurzem, powietrzem wiosennej nocy, specyficzną wonią obrazów na korytarzu. Nie było tam żywej duszy, nie na mojej zmianie.
Teraz ziewając zbierałem się powoli do rozpoczęcia kolejnego dnia. Czułem się opuszczony, samotny, z każdą chwilą coraz bardziej zraniony. Syriusz nie próbował już nawet przekonać mnie o braku swojej winy. Nie wiem czy odpuścił, czy zwyczajnie coś kombinował, ale naprawdę przestał mnie zaczepiać. Już nawet nie patrzył na mnie, kiedy mogłem to zauważyć, ale czułem jego spojrzenia. Czego tak naprawdę chciałem ja i czego chciał Syriusz? Czy nasze pragnienia jakimś sposobem się schodziły? Zbliżały się wakacje, plany rozwiewały się z każdym dniem, a ja i przyjaciele byliśmy od siebie coraz dalej.
Ciągnąłem się do Wielkiej Sali z długopisem Chrisa w kieszeni. Ciągle o nim zapominałem, więc tym razem miałem go przy sobie na wypadek, gdybym spotkał chłopaka i miał okazję z nim porozmawiać. Musiałem przyznać, że w pewnym stopniu chciałem żeby do mnie podszedł i zagadnął. Byłem ciekaw, jak rozwinęły się jego problemy. Czy wyjaśnili sobie wszystko z kolegą, czy nadal tkwili w matni niedomówień. Prawdę mówiąc, życzyłem obu jak najlepiej. Bez względu na to czy dobrze domyślałem się kim jest ta druga strona sporu.
To nie był przypadek, to było przeznaczenie. Syriusz zniknął za drzwiami Wielkiej Sali, kiedy usłyszałem za sobą swoje imię. Na moich ustach pojawił się uśmiech, a energia popłynęła w żyłach. Odwróciłem się z uśmiechem na twarzy i od razu wyjąłem z kieszeni długopis by o nim nie zapomnieć. Pomachałem nim, a Christopher skinął głową i podszedł wyjmując swoją własność z mojej ręki.
- Dzięki. - powiedział raźnie, jakby coś dobrego go dziś spotkało.
- Jesteś bardzo wesoły. - zauważyłem już zarażony tym śpiewnym tonem.
- Tak naprawdę nie mam powodu, ale ten dzień wydaje się taki jakiś pozytywny. - przyznał – Idziesz na śniadanie, prawda? - nie odpowiedziałem, bo było to oczywiste. - Chodźmy razem.
- Jasne, chętnie.
Za nami rozległo się chrząknięcie, które aż nazbyt wyraźnie wskazywało kłopoty. Jak to możliwe, że wszystkie te głupie sytuacje wyjęte z kiepskich filmów zdarzały się w rzeczywistości, a ludzie naprawdę tak reagowali? Christopher myślał chyba o tym samym, kiedy odwrócił się i przesunął przepuszczając kudłatego miażdżyciela. Ten rzucił mi długie spojrzenie, w którym kryło się rozpoznanie i wyminął nas szybko.
- Czy mi się tylko wydaje, czy to jest ten od...
- Ten od braku zrozumienia. - przyznał chłopak i wypuścił głośno powietrze z płuc. - Prawdę mówiąc nie chcę z nim rozmawiać, bo nie wiem czy powinienem z nim rozmawiać o tym, co się stało, wyjaśniać to co powiedziałem. Nie widzę w tym sensu, bo mogę tylko bardziej wszystko skomplikować, a on wydaje się rozumieć, o co mi chodziło. Wydaje się, nie mam pewności, że tak jest. Zresztą, wstydzę się teraz z nim rozmawiać. To była głupia sytuacja, więc nawet nie powiem ci co się stało.
- Powinieneś z nim porozmawiać. - przyznałem wiedząc, jak dotkliwy może być brak zainteresowania ze strony przyjaciela, kiedy powinien nalegać, działać, zmuszać do wybaczenia.
- Więc dziś spróbuję, ale nie wiem czy zdołam sklecić chociaż jedno poprawne zdanie. To jest okropne. Powiedzieć coś, zostać źle zrozumianym, a później musieć znowu się tłumaczyć. Mam ciarki na samą myśl o tym.
- Przesadzasz. Jestem pewny, że przesadzasz. Nie wierzę, że mógłbyś powiedzieć coś tak okropnego żeby miał się na ciebie długo gniewać. - mówiłem całkiem poważnie. Chris był chodzącą słodkością nie ze względu na wygląd, chociaż był miły dla oka, ale nie zniewalający, ale dlatego, że miał oczy pluszowego misia. Poczciwe, słodkie, uśmiechnięte mimo problemów. Na brodzie, pod ustami miał łezkę włosków, które chyba miały dodawać mu powagi, ale zamiast tego sprawiały, że wydawał się trochę zabawny, jak dziecko pragnące stać się szybko dorosłe. Naprawdę go lubiłem.
Syriuszowi chyba nie spodobało się to, że pojawiłem się w Wielkiej Sali z Christopherem. Patrzył na chłopaka nieprzychylnie i wyraźnie był zazdrosny. Rychło w czas, biorąc pod uwagę, że dawał się macać nauczycielowi run, a o mnie kręci nosem i to tylko dlatego, że idę u czyjegoś boku. Jakim trzeba być zadufanym w sobie i ślepym osłem?
Pożegnałem się z Chrisem i siadałem na krześle, kiedy chłopak mijał Syriusza. Ten podniósł się nagle z kubkiem w ręku i odwrócił się w taki sposób, że zawartość jego kubka znalazła się na twarzy i koszulce Christophera. Zrobił to specjalnie, wiedziałem to, widziałem, byłem oburzony, ale zanim zdążyłem zareagować, Syriusz już przepraszał udając skruszonego, poczciwy Chris był zagubiony, z jednej strony wściekły, z drugiej nie potrafił się złościć o zwykły wypadek. Inaczej było z jego przyjacielem, który podszedł wyraźnie poirytowany do dwójki zamieszanej w tę całą nieszczęśliwą sytuację.
- Zrobiłeś to specjalnie! - kudłaty odrzucił włosy do tyłu, co uwydatniło wygolony kawałek jego głowy i upodobniło go do niskiego, ale krwiożerczego barbarzyńcy. Cóż, zaskoczył Syriusza i bardzo dobrze. Chrisa zresztą także, bo oto chłopak patrzył na kolegę z otwartymi ustami. - Widziałem dokładnie. Chciałeś go oblać! - jego bojowa postawa, jaką przyjął stając między Blackiem, a Christopherem była zabawna, ale także niebezpieczna, bo takich osób nie powinno się lekceważyć.
- To był wypadek! - tłumaczył się Syriusz, ale szło mu jak zawsze, czyli bardzo kiepsko. O niebo lepiej sprawy miały się z oszukiwaniem w poważniejszych sprawach, ale takie drobnostki zawsze musiał zepsuć. Tak samo było teraz, bo cała jego twarz wyrażała przyznanie się do winy.
- Też mogę ci zrobić taki wypadek! - prychnął mały wojownik i porwał ze stołu kubek kawy z mlekiem. Jedno chluśnięcie i Syriusz miał na sobie maseczkę wygładzającą zbożowo-mleczną. - To również był wypadek, taki jak twój! - prychnął. Ich mała wojna zwróciła uwagę innych i teraz otaczali tę trójkę i wyraźnie zwracali na nią jeszcze większą uwagę. Jakby krzyki nie wystarczyły. Jeśli zaraz pojawiłby się tutaj nauczyciel, pewnie całej trójce by się oberwało. Chris także to rozumiał, bo złapał przyjaciela za ramiona i odciągnął kawałek do tyłu. Słyszałem, jak go uspokaja, każe przestać, ostrzega przed problemami. Black był czerwony ze złości i miał zamiar zaatakować. Wiedziałem to, widziałem. Znałem go wystarczająco dobrze, by rozpoznawać takie emocje.
- Zrobię ci krzywdę, jeśli jeszcze kiedyś będziesz dokuczał Christopherowi! - warknął chłopak, a jego loczki podskoczyły, kiedy drgnął sypiąc groźbami. - Zrobię ci taką krzywdę, że na zawsze mnie zapamiętasz! Nie waż się tykać mojego przyjaciela, jasne?! - najwyraźniej Syriusz właśnie uleczył to, co wydarzyło się między tą dwójką.
Widząc, że Chris jest w dobrych rękach, usiadłem i nałożyłem sobie jajecznicy z bekonem. Chleb z masłem i plasterki pomidorów. Miałem zamiar zjeść smaczny posiłek, a Black niech radzi sobie sam. Nie zasłużył na moją reakcję, więc niech o niej zapomni. Remus Lupin miał swoją dumę! Czułem, że Black na mnie spogląda, najwyraźniej chciał żebym zareagował na jego krzywdę tak jak kudłaty chłopak, którego imienia na dobrą sprawę cale nie znałem. Nie planowałem, nie chciałem, nie przyszło mi nawet do głowy żeby nagle zapomnieć o naszych problemach i zasłonić go sobą. Syri sam był sobie winien, to on zaatakował niewinnego chłopaka i to tylko z powodu głupiej, bezmyślnej zazdrości o rozmowę! Za coś takiego musiał zostać ukarany. A przecież nie było tak źle, mleczko wygładzi mu cerę.
Uśmiechnąłem się pod nosem na te myśli i dołożyłem sobie jajka. Black dostał w kość i teraz potulnie siedział na tyłku kończąc posiłek, zamiast szaleć. Chyba zrozumiał, co musiał oznaczać mój uśmieszek, bo nagle przestałem czuć na sobie jego wzrok. Nawet przygłupi pojąłby, że brak reakcji z mojej strony i zadowolony uśmiech mogą świadczyć tylko o jednym: o mojej bezczelnej satysfakcji z tego, co się stało i bynajmniej nie chodziło o głupie zachowanie chłopaka.
Zabawne, ale wszystko co miało miejsce ostatnimi czasy wymazało z moich wspomnień postać Jamesa, który stał się dla mnie zaledwie larwą, której lepiej unikać, bo ma kolce i może zaatakować. Może tak kończyły się wszystkie przyjaźnie wilkołaków?
- Bywa. - powiedziałem cicho sam do siebie i nalewając sobie kawy zbożowej z mlekiem musiałem powstrzymywać uśmiech, bo oto znowu przypomniałem sobie o maseczce, którą Black miał na twarzy ze swojej własnej winy. Przerażałem sam siebie.

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że Remus otworzy oczy kiedy będzie już za późno i straci wszystko.
    I on śmie mówić Syriuszowi, że ten jest zadufany w sobie.

    OdpowiedzUsuń