czwartek, 3 lipca 2014

Eliksir miłości?

Czułem się poirytowany i miałem ochotę zrobić krzywdę pewnej bardzo konkretnej osobie, która wpatrywała się we mnie nachalnie, jakbym wyrządził jej krzywdę. Syriusz Black – esencja moich problemów i złego samopoczucia.
- Czego się gapisz?! - nie wytrzymałem i ofukałem chłopaka, kiedy staliśmy przed salą lekcyjną czekając na eliksiry.
- Wiesz doskonale o co chodzi. - powiedział tonem, który wskazywał na skrajne nadąsanie.
- Należało ci się! Powinieneś być mu wdzięczny, że nie dostałeś w łeb jajecznicą! Ja na jego miejscu pewnie bym tak postąpił. Ale nie byłem na jego miejscu, ponieważ chwilowo nie mam za kim się wstawiać. - wymusiłem wredny uśmiech. - Wyobraź sobie, że mój chłopak coś kręcił z nauczycielem run. Zupełnie jakby każdy przystojny profesor w tej szkole był gejem, który leci na uczniów. Może to jakaś przypadłość i powinienem to zbadać? - mina Syriusza zdradzała mi, że było w tym trochę prawdy. - Sam widzisz, że jesteś winny! - wytknąłem mu. - Więc przestań się patrzyć, jakbym to ja zawinił! - dobrze, że nie mieliśmy słuchaczy, bo pewnie stanowilibyśmy atrakcję całej okolicy tego korytarza. - Winny, winny i jeszcze raz winny. A teraz zabieraj ze mnie te swoje szacowne spojrzenie, bo zrobię ci krzywdę. Jestem zły, nasz związek jest w zawieszeniu, nadal nie wiem, kiedy mi przejdzie. A do tego czasu jesteśmy tylko kolegami. - prawdę mówiąc nawet nie czułem bólu mówiąc te słowa. Już chyba oswoiłem się z tą myślą i Syriusz również musiał, bo skinął potakująco.
- Byliśmy razem przez tyle lat, przetrwaliśmy tak wiele. Myślisz, że to jest ta ostateczna próba, która nas rozdzieli?
- Prawdę mówiąc, Syriuszu, nie mam pojęcia. Przekonamy się z czasem. - westchnąłem.
- Nie rozmawiam z Wavelem. - powiedział błagalnie. - To moja i jego wina, więc nie chcę z nim rozmawiać.
- Syriuszu, wiesz, że to nic nie da. Starło się i chociaż nie mam pojęcia, co było tak naprawdę między wami, to i tak nie potrafię przezwyciężyć samego siebie.
- Ja będę czekał.
- Dobrze już, dobrze. - machnąłem ręką. - Tylko się nie gap, jasne? - znowu uderzyłem w pretensjonalny ton. - To mnie denerwuje, kiedy się wpatrujesz i czegoś chcesz, coś ci się nie podoba, a przecież sam zawaliłeś.
- Tak, przepraszam. Razem z Jamesem wybieramy się do Hogsmeade w najbliższy weekend. Chciałbyś z nami iść? - chyba nawet nie pomyślał, jak wielką popełnił gafę.
- Między mną i Potterem jest jeszcze gorzej niż między tobą i mną. - przypomniałem mu. - Chciał mnie zdradzić przed swoją dziewczyną, tego się nie wybacza o tak sobie. Chyba prędzej potrafiłbym machnąć ręką na twoją zdradę, nawet gdybyś sypiał z Wavelem, niż na to, że on chciał powiedzieć jej kim jestem. Ona mnie nienawidzi, Merlin wie, co zrobiłaby z taką wiedzą na mój temat. Nie, na coś takiego nigdy się nie zgodzę.
- Oszalałeś?! Nigdy nie sypiałbym z nikim innym! - Syriusz naprawdę wydawał się oburzony. - Do łóżka nie poszedłbym z nikim, rozumiesz? Nawet żeby spać do rana! Ty jesteś moim jedynym, Remusie! - wydawał się mówić prawdę, ale nie chciałem ryzykować, więc przyjąłem to do wiadomości skinięciem głowy.
Uczniowie zaczęli się schodzić, więc temat był zamknięty.
- Remusie, a nie możemy być znowu przyjaciółmi? Tylko przyjaciółmi. Albo chociaż kolegami, jeśli nie potrafisz mi nadal zaufać. Proszę cię. Nie będę się narzucał, ale czasami chciałbym porozmawiać. - tego chyba nie mogłem mu odmówić.
- Pomyślę o tym i dam ci znać, kiedy już się namyślę. - to raczej nie było żadne potwierdzenie, ale wyjąłem z kieszeni kilka galaretek w czekoladzie i zacząłem je jeść by odgonić od siebie smutki, negatywne myśli i spojrzeć na prośbę Syriusza jakoś przychylniej. Mój zasłodzony organizm działał zawsze inaczej niż zasolony. Po łakociach byłem łagodniejszy i bardziej ugodowy, ale jednocześnie strasznie rozleniwiony.
Slughorn pojawił się niedługo po ostatnich uczniach. W tym czasie miałem za sobą osiem galaretek i postanowiłem zostawić sobie resztę na później. Nauczyciel wydawał się zapalony do pracy z nami, czego nie potrafiłem wyjaśnić. Zazwyczaj przypominał ociężałego hipopotama, który wściekły może zrobić ci krzywdę, ale leniwy nie wykonuje żadnych zbędnych ruchów.
- Panie, panowie, chłopcy i dziewczęta! Mam dla was znakomitą wiadomość! - zaczął świergotliwym tonem, który zmroził mi krew w żyłach. - Wracam do was prosto z cieplarni, więc jak się pewnie domyślacie, możemy w dniu dzisiejszym zająć się czymś zupełnie nowym! - czym on się tak cieszył? - Otóż... Ach, oczywiście. Wejdźmy najpierw do sali. Proszę, proszę, kochani. Siadajcie i zaraz wszystko wyjaśnię. - przepchnął swoje wielkie ciało przez drzwi i stając przed biurkiem oparł o nie ręce.
„O, nie. Błagam, nie!” myślałem, patrząc jak nauczyciel odbija się ciężko od ziemi i z plaśnięciem ląduje na blacie biurka. Drewno zaskrzypiało przeraźliwie, nogi mebla rozeszły się na boki, ale na szczęście nic się nie złamało. Gdyby pękło ktoś na pewno ucierpiałby na tym dostając odłamkiem.
- A więc, kochani! - zaklaskał w dłonie. - Dziś zajmiemy się eliksirami miłosnymi! - przez chwilę zapanowała cisza, podczas której on uśmiechał się szeroko, a ja zaczynałem rozumieć jego wyśmienity humor. A więc planował zdobyć Sprout eliksirem...
- Panie profesorze! - usłyszałem głos Evans i miałem ochotę zamknąć jej tę buźkę siłą. Może byłem uczulony na jej głos? - Sam pan kiedyś wspominał, że coś takiego nie istnieje, a wszelkie eliksiry na tyle mocne by działały, powodują okropne konsekwencje dla zdrowia.
- Tak, tak, naturalnie! - mężczyzna machnął ręką. - Ponieważ żadne zaklęcia nie mogą zastąpić prawdziwego uczucia, ale uczuciom można pomagać. Naszym zadaniem będzie stworzenie naturalnego eliksiru, który ma pobudzić ludzkie zmysły do reakcji. To coś w stylu naturalnej kuracji rozkochującej. Słyszeliście na pewno o aromatach i smakach, które uważa się za afrodyzjaki. Tak naprawdę nie chodzi tu o fizyczne, ale o doznania zmysłowe. Lubczyk, który dodaje się do zupy jest jednym z nich. I od tego zaczniemy. Waszym zadaniem będzie wykorzystać właściwości lubczyku w eliksirze miłosnym. Zapach, smak, to co uważacie za wartościowe. Ja nie będę wam pomagał, niczego nie podpowiem. Przekonamy się na ile wyczulone są wasze zmysły i czy jesteście podatni na wpływy afrodyzjaków. Nie ma nic za darmo, więc osoba, który w ciągu najbliższych tygodni tematycznych stworzy eliksir, którym zdoła zainteresować najwięcej osób, otrzyma ode mnie dodatkowe punkty na egzamin końcoworoczny. A dokładniej, zdobędzie zaliczenie już teraz, a podczas egzaminu będzie walczyć o lepszą ocenę. Myślę, że to opłaca się nawet tym, którzy woleliby nie angażować się w nic i unikać nauki.
Ktoś zapukał do drzwi. Sprout przyniosła niezbędne zielsko do naszych dzisiejszych zajęć. Slughorn rozdzielił roślinkę między wszystkie osoby na jego zajęciach i powiedział, na której stronie powinienem szukać jakiegoś stosownego sposobu. Nawet nie wiedziałem, że w podręczniku znajdują się takie podpowiedzi.
- Może zdołam cię tym przekonać. - Syriusz szepnął cicho siadając na miejscu obok mnie. Nie wyganiałem go, bo przecież musiałem mieć jakieś towarzystwa, a nie odpowiadała mi Evans, James, czy Peter. Zresztą, wolałem już kogoś znajomego, nawet jeśli pokłóconego ze mną o domniemaną zdradę. Przecież ze sobą rozmawialiśmy, chociaż rzadko.
- Nie uda ci się to. - stwierdziłem tylko i rozłożyłem swoje przyrządy i najpotrzebniejsze zioła, które czasami ze sobą nosiłem ponieważ ich zapach sprawiał mi przyjemność i zagłuszał smród niepranej od dawna torby.
- Przekonasz się! - Black był zmotywowany. Chyba sądził, że eliksir zdoła odgonić ode mnie złość na niego, żal i nieufność. Nie wierzyłem żeby głupi eliksir z lubczyku mógł mieć taką moc, ale nie rozwiewałem jego marzeń. Blackowi i tak nie sposób przegadać do rozsądku.
- Działajcie, działajcie! Wasze starania mogą przybliżyć was do egzaminu, jak także do waszej miłości życia! - nawoływał nauczyciel, który chyba naprawdę chciał żeby się nam udało. Pewnie przetestowałby nasze eliksiry ba Sprout, ale to nie była moja sprawa. Dla mnie liczył się egzamin, który chciałem zdać, a najlepszy w tej dziedzinie nie jestem, eliksiry to mój sposób na mniej nauki na egzamin, to pewność pozytywnej oceny, jaką mógłbym zdobyć.
- Nie przeszkadzaj mi więcej. - powiedziałem do Blacka i powiędnąłem rękawy koszuli aż po łokcie. - Black była zrozumiał bo odsunął się robiąc mi więcej miejsca. I słusznie, mógłbym zwalić winę za niepowodzenie na niego, a przecież to ja jestem słaby z eliksirów. Czy naprawdę oskarżyłbym go o swoją porażkę? Nie wiedziałem, ale moje humorki były okropne, więc byłem zdolny do wszystkiego.

3 komentarze:

  1. Szukasz interesującego miejsca w sieci? Ludzi do rozmowy? Sposobu spędzania czasu? A może chcesz się wygadać, wyżalić, albo pochwalić swoją twórczością?

    Zapraszamy na forum dyskusyjne: www.friends.pun.pl - rozmawiamy o wszystkim, doradzamy sobie w małych i dużych kłopotach, gramy w gry, wesoło spędzamy czas w sieci. Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz? Tak czytuję sobie twojego bloga, trafiłam na niego z pół roku temu i sobie czytuję (przeczytałam od początku, sir! ) i naprawdę podoba mi się ta historia polana lukrem, obsypana czekoladą oraz cukrem pudrem. :D
    Tyle różu, słodkości, słodyczy i ogólnie całej otoczki lovey-dovey to ja jeszcze w żadnym opowiadaniu nie widziałam! Szczerze? Nie żałuję, bo, przynajmniej mi, poprawić humor zawsze umie ten twój odrobinę że to tak nazwę "kicz", chociaż w całkowicie pozytywnym znaczeniu tego słowa! :D
    Tak więc w sumie po raz pierwszy napiszę komentarz na twoim blogu
    ( na Merlina, to mój debiut! :O ) i staram się żeby ten komentarz "wyglądał", co pewnie nie za bardzo będzie wyglądało, ale liczą się chęci, c'nie?
    W sumie mam też nadzieję, że moje bazgroły jakoś ci może humor podniosą, jeżeli oczywiście zechce ci się to przeczytać (kekeekke, dlatego piszę tak żeby trochę tego było, zobaczymy ile masz chęci! :D)
    W sumie i chyba mam nadzieję że zechce ci się to przeczytać tak samo jak mi chciało się to pisać (wierz mi, staram się.).
    Wiesz, (zapewne nie wiesz, ale się dowiesz, więc cierpliwości... :D) w sumie to kocham to love story w wykonaniu Syriusza i Remusa, (oraz wątki poboczne, co ważne!). No bo jak ich tu nie kochać... :3
    Oczywiście napomknę jeszcze do tego że twojego drugiego bloga z dziejami Marcela i Filipa również chętnie czytuję. :D (Jeszcze więcej różu, ale cóż... chyba dzięki tobie to polubiłam!)
    Masz w sumie taki lekki styl pisania, łatwo i szybko się czyta, błędów takowych nie ma zbytnio rzucających się w oczy, jeżeli nawet jakoweś błędy się znajdą, to są one nieszczególne i patrzę na nie z przymrużeniem oka. ;)
    Ale wracając wprowadzasz styl takiego lekkiego i przyjemnego w odbiorze tekstu. Chociaż lukier leje się hektolitrami, to i tak na pewien sposób jest to przemycone w "łagodny" sposób, "nic na siłę, a jak wypływa, to przełknąć i czytać dalej". :D
    Więc powtórzę iż bardzo lubię twe dzieło, wymyślone przez twój oryginalny umysł patrzący przez różowe okulary, a niech ma! ^^
    Jeszcze tak wspomnę, zraza może odrobinę z nadzieją, iż uwielbiałam twoje Kartki z pamiętnika, których to jestem wielką fanką, jakoż i mam swe ukochane pairingi do których płaczę iż ich nie widzę. :D
    Tak więc zwracam się, może tak z odrobiną nadziei na kontynuację? Umysł mój spaczony sam się stara dopowiedzieć historię, no ale cóż... Któż inny, jak nie autor, doprowadzi to do perfekcji?! Tak więc zginam się w pokłonach i z uwielbieniem i z prośbą wypisaną na mej "mordce" otóż to dodanie przynajmniej jednej kartki z pamiętnika. A gdy jeśli ma prośba zostać zostanie rozpatrzona pozytywnie, w takim bądź razie, już okrutnie samolubnie, ma osoba prosić się będzie o swoje ulubione pairingi! Tak więc gdy uznasz, że zlitujesz się nad mym marnym jestestwem i ukrócisz me jęki, proszę o jakąś kartkę może z...
    Bloodym i Alenem?
    Och, albo z Reijelem i Oliverem?! (Tak, to mój ukochany pairing, popadłam w otchłań uwielbienia dla Reijela >O<)
    No ewentualnie z Ericem i Corneliusem! (Kekekeke, tak, lubiłam jak się nad sobą wzajemnie znęcali, wydało się *.~)
    Tak więc wybacz za wywód (tak, piszę specjalnie tak długo xD).
    Jeszcze raz podziwiam za poświęcenie i wytrwałość w pisaniu tego bloga! Lata lecą i jestem wdzięczna za to ze nadal opowiadanie to kontynuujesz!
    Tak więc wiesz, GOOD LUCK, spinaj majty, dziubdziaj dalej a mi pozwól to czytać. :D
    I dzięki za wytrwałość w czytaniu, o ile to przeczytałaś. (Sprawdzam cię! :P)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraz mnie coś pierdolnie do Remusa, no naprawdę.
    Musiałam aż się przejść z zażenowania.
    Muszę sobie zrobić przerwę, bo mnie zaraz rozsadzi.
    Do zobaczenia za miesiąc

    OdpowiedzUsuń