czwartek, 10 lipca 2014

Eliksir?

JEŚLI KTÓREGOŚ DNIA NIE POJAWI SIĘ NOTKA, BĘDZIE TO ZNAK, ŻE STRACIŁAM NETA =3= STĄD TEŻ TO SPÓŹNIENIE. PROBLEMY NETOWE

Byłem do niczego z eliksirów i udowodniłem to sobie kolejny już raz. Jak w ogóle miałem cokolwiek osiągnąć, kiedy nie potrafiłem nawet gotować, a co dopiero mówić o eliksirach miłości na bazie... lubczyku? Przecież to szczyt bezczelności stawiać przede mną takie wyzwanie! I pomyśleć, że zacząłem zaledwie dwadzieścia minut temu, a już się poddawałem. Byłem beznadziejny. Nie miałem szans na eliksir i podejrzewałem, że Syri będzie w tym lepszy z jednego powodu – chciałby mnie nakarmić tym swoim „czymś” i w ten sposób pozbyć się mojej złości. Nie musiałem być geniuszem żeby się tego domyślić, kiedy tak się przykładał do pracy. Tylko dlaczego ja musiałem być taki beznadziejny?! Zaczynało mnie to irytować, a kiedy Remus Lupin jest poirytowany...
- Peter, co to jest za glut? - pytanie jednego z kolegów zwróciło moją uwagę, więc odwróciłem ją od mojego błotnego eliksiru, który już zdążyłem przygotować, i skupiłem na tym, co wystawało z kociołka przyjaciela.
- Czy to ma oczka? - wiedziałem, że nie powinienem zadawać tego pytania, ale nie mogłem się powstrzymać.
- Stary, to ma nawet dwie głowy! – James wyglądał na przestraszonego, kiedy to mówił. - Kiedy ostatnio Peter coś sknocił, mieliśmy problem z wydostaniem się z sali.
- To nie moja wina! - pisnął twórca kreatury, która właśnie wyłaziła z jego kociołka.
- Merlinie, to się rusza! - tym razem dziewczęcy pisk.
- Nie moja wina! Wpadły tam muchy, nie wrzuciłem ich! Same przelatywały i nagle wpadły! - nie, nie chciałem wiedzieć dlaczego. Trójkąt Bermudzki w kociołku Petera, to tłumaczyło, w jaki sposób zginęło tyle statków i samolotów! Ktoś równie nieporadny, jak Pettigrew musiał tam rozlać jeden ze swoich nieudanych eksperymentów!
- Spokojnie, to nic groźnego! - do akcji wkroczył Slighorn, który przebił się przez uczniów otaczających ławkę Petera. Kiedy oni się tam zebrali? - Zaraz to naprawimy! Ależ to ma zębiska...
- Przekonacie się, kiedyś o Peterze przeczytamy w Proroku Codziennym. Stworzył broń z niczego. Odkrył nowy eliksir na bazie rosołu. - chłopcy z mojej grupy chyba powoli oswajali się z myślą, że jakiś glut wychodzi z kociołka na stolik, bo chwilowo wcale się tym nie przejmowali.
- Nie wiem, czy jest się z czego cieszyć. To zmienia kolor. - włączył się kolejny.
- Urocze. - Zardi przerwała im zachwyty. - Profesorze, jest pan w stanie coś z tym zrobić? To chyba wcale nie jest takie bezpieczne, trochę zbyt szaleńczo kłapie zębiskami.
- Czymkolwiek jest ten mały Peterek, musimy mieć pewność, że nie zacznie się rozrastać i nie połknie żadnego z nas. - Syriusz przyglądał się glutowi z dwiema głowami i dwoma parami oczu z wyraźnym niesmakiem.
- Glutomuszilla! - Potter zabłysnął tak jak zawsze, więc nikt nie skomentował.
- Oj, przestańcie, przestańcie! Zaraz się tego pozbędziemy. - nauczyciel wyciągnął różdżkę i machnął w stronę gluta. Zielone światło wniknęło w bursztynową powłokę i teraz lśniło w środku, jak lampka.
- Żarłoczne. - mruknął Syriusz.
- Zabawa, zabawą, ale ja mam pytanie. - Zardi spojrzała na glut, który właśnie upadł na stolik. - Jak można zrobić coś takiego z rosołu? Nie oszukujmy się, to nie jest normalne? Lubczyk, woda, trochę jakiegoś tłuszczu. - zaczęła przeglądać to, co chłopak miał wyciągnięte. - Wróć. Tłuszczu? - uniosła brew pokazując pudełeczko nauczycielowi, który powąchał niepewnie zawartość.
- Z dinozaura... Chyba.
- To możliwe? - teraz to ja zostałem zaskoczony. Tłuszcz z dinozaura, bez przesady!
- Genetycznie odtwarzany. Kiedy dodasz trochę magii do mugolskich sposobów rozmnażania żywności... Ale skąd ty to w ogóle wziąłeś?! - mężczyzna spojrzał na Petera karcąco i założył pusty kociołek na pełznącego w stronę krawędzi gluta.
- Udusi go pan! - Evans musiała uderzyć się w łeb.
- Chcesz zająć jego miejsce? - warknąłem na nią. - Ja chętnie przytrzymam kociołek, kiedy pod nim będziesz. Nie zapomnij zapukać ostatkiem sił żebym wiedział, że mogę już wyluzować.
- Dzieci, dzieci, dzieci! Proszę się nie kłócić. Aby się tego pozbyć należy pozbawić to dostępu do światła. Nie ważne na jakim tłuszczu powstało, nadal żywi się za pomocą fotosyntezy, ponieważ składa się w głównej mierze z roślin! - czy on naprawdę w to wierzył? Nie było to jednak istotne. - Obawiam się, że na tym zakończymy dzisiejsze zajęcia. Nie chciałbym żeby znowu pojawił się podobny, niezidentyfikowany problem. Remusie, zostaw mi swoje... swój eliksir. - chciał powiedzieć „błoto”! Na pewno chciał powiedzieć „błoto”! I nie mogłem mu się dziwić. Moje starania naprawdę były opłakane, a teraz nauczyciel eliksirów będzie topił gluta w moim błocie. Ma się ten talent do zapobiegania kłopotom zanim jeszcze powstały.
- Chodź, Remusie. Nie ma sensu tutaj tkwić i czekać aż coś się wydarzy. Lepiej od razu się stąd zmywajmy. - Syriusz złapał mnie za ramię i pokierował moimi krokami. Nie miał odwagi chwycić za dłoń i dobrze, bo moja reakcja mogłaby być bardzo nieprzewidywalna.
- Pettigrew. - nauczyciel zwrócił się do Petera stojąc już twarzą w twarz z glutem, którego chwilowo wypuścił z kociołka. - Poczekasz na mnie pod drzwiami. Musimy porozmawiać o kilku sprawach.
- T... Tak. - pisnął chłopak i jakby zmniejszył się o kilkanaście centymetrów. Podreptał za nami i dopiero za gabinetem uderzył w lament. - Wyrzuci mnie! Jestem pewny, że mnie wyrzuci ze swoich zajęć! - łzy jak grochy wypływały z jego oczu. - To kolejny raz, kiedy robię coś nie tak, wywali mnie.
- Daj spokój, Peter. - James poklepał go po plecach. - A na co ci eliksiry? Chcesz pomagać mamie w sklepie, prawda? Więc nie potrzebujesz eliksirów. W słodyczach nie masz sobie równych, więc możesz olać eliksiry. Tym bardziej jeśli nie masz do nich smykałki. Ja to inna sprawa, bez eliksirów nie miałbym szans na bycie Aurorem.
- Potter, ale ty masz chyba zakaz, nie? Ktoś ci chyba powiedział, że masz zapomnieć o pracy Autora i uderzać do Ministerstwa? - Syriusz wydawał się usatysfakcjonowany tym, że mógł wytknąć okularnikowi ten fakt.
- Lily jeszcze zmieni zdanie, przekonasz się! - mruknął niezadowolony chłopak.
Stałem na uboczu przysłuchując się ich rozmowie. Czy detektyw potrzebuje eliksirów? Chyba tak, a przynajmniej w stopniu wystarczającym do tworzenia podstawowych mieszanek i ich rozróżniania. Do trudniejszych spraw będę musiał znaleźć sobie kogoś lepszego. Może Zardi? Tak, sądzę, że ona chętnie by mi pomogła, a jej eliksiry były zdecydowanie lepsze od moich. Może znajdzie się ktoś ze starszych roczników, przecież moi koledzy skończyli szkołę, ale nie zniknęli z tego świata. Zawsze mogłem zasięgnąć ich porady, jeśli pojawi się problem.
Te myśli mnie odprężały. Już wiedziałem, że wyślę im wszystkim moje wizytówki, kiedy otworzę swoją agencję. Będą mogli skorzystać z moich usług, ale także powinni odpowiedzieć na mój gest, a wtedy dowiem się czym się teraz zajmują i będę wiedział do kogo się zwrócić w razie potrzeby.
- Myślisz o czymś miłym? Uśmiechasz się. - Syriusz zwrócił na mnie uwagę i swoim pytaniem wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak, ale na pewno nie o tobie! - syknąłem i pożałowałem tego trochę widząc, że chłopak poczuł się dotknięty. - Myślałem o mojej przyszłości. O tym, co ostatnio postanowiłem robić. - chłopak skinął głową w milczeniu. - Naprawdę uważam, że to będzie idealna praca dla mnie. - dodałem żeby Syri mógł podjąć rozmowę. Nie musieliśmy być już parą żeby stanowić zespół.
- Ja... Ja będę tłumaczył runy. - przyznał się do tego otwarcie i popatrzył na mnie przepraszająco.
- Jesteś dużym chłopcem, więc nie będę ci rozkazywał. Będziesz robił to, co chcesz robić. - wzruszyłem ramionami, chociaż na myśl o runach coś mnie skręcało w środku. Wszystko dlatego, że to oznaczało spotkania z Wavelem, co szczerze mnie przerażało. Syriusz i Victor Wavele... było mi niedobrze na samą myśl o tym.
- Potter, co planujesz robić w ministerstwie? - odezwałem się do okularnika po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu. Był zdziwiony, już miał rzucić niemiłym komentarzem, ale powstrzymał się.
- Nie mam pojęcia, ale nie usiedzę na tyłku podpisując papiery tak, jak chciałaby tego Lily. Muszę pomyśleć o czymś konkretnym. Jakie w ogóle maja tam interesujące stanowiska?
- A mają jakieś? - na twarzy Petera pojawiło się szczere zdumienie.
- Dobre pytanie, Pet. Podejrzewam, że trzeba będzie zapytać o to McGonagall. Ona zajmuje się naszą przyszłością, więc może coś mi podpowie. - chłopak poprawił okularki.
- Wybierz coś przydatnego dla mnie. - mruknąłem niby to mimochodem. - Będę detektywem, więc przydadzą mi się wtyki i specjaliści.
- Hm, to uczciwy układ, bo mi przyda się człowiek na ulicy. - James skinął głową. Właśnie zakopaliśmy topór wojenny i zaczynaliśmy na nowo naszą znajomość. Cała czwórka jako koledzy, a może kiedyś znowu przyjaciele.

1 komentarz:

  1. Pomiędzy Syriuszem i Remusem nie może się to tak skończyć :( Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń