niedziela, 13 lipca 2014

Kartka z pamiętnika CCLI - Cornelius Lowitt

UWAGA WULGARYZMY!

- E... Eric? Co... co ty robisz? - chyba pierwszy raz w życiu mój głos załamał się i brzmiał niepewnie. Ocknąłem się przywiązany do łóżka po tym, jak odleciałem po poczęstunku, jaki zafundował mi chłopak. Ale dlaczego? A, tak. Zaprosił mnie do siebie, więc skorzystałem z okazji, zjadłem jakieś ciasto, wypiłem sok i... i tyle pamiętałem, a teraz byłem związany, unieruchomiony, zupełnie ubezwłasnowolniony. W dodatku Eric patrzył na mnie w mało przychylny sposób, jak zawodowy morderca, albo wariat z siekierą. Nigdy nie byliśmy normalną parą, ale to była chyba lekka przesada.
- Eric, odwaliło ci?! Co ty kombinujesz? - byłem już trochę bardziej opanowany, ale nadal nie czułem się komfortowo.
- Coś o czym nie musisz wiedzieć dopóki nie poczujesz. - odezwał się, to już świadczyło o pewnej równowadze psychicznej.
- Co przez to rozumiesz i dlaczego jestem związany?
- Ponieważ wolny od razu zacząłbyś się wyrywać, a ja nie zamierzam ci odpuścić.
- O czym ty mówisz?
- O tym, o czym rozmawialiśmy już jakiś czas temu. - uśmiechnął się słodko, a to nie wróżyło dobrze. Co on wymyślił? - Może to odświeży ci pamięć. - wyjął z kieszeni różdżkę o dziwacznym kształcie ubrudzonej atramentem. Tego nie dało się już z niczym pomylić.
- Chyba żartujesz?! - szarpnąłem się. - Mówiłem ci, że nie chcę żadnego tatuażu! Żadnego! A już na pewno nie tamten! - cholera! Cholera! Cholera! Dlaczego nie mogłem się uwolnić?! Moja różdżka była stanowczo za daleko, a Eric zbyt blisko. - Ostrzegam cię! Odwal się ode mnie!
- Jestem po kursie, nie bój się, będzie perfekcyjny! - ten uśmiech szaleńca... Nie, zdecydowanie nie chciałem żeby był po kursach bo i tak nie miałem zamiaru się poddać! Tylko jak się wydostać z tej matni?
- Nie kręć się, bo coś zrobię nie tak! - skarcił mnie siadając na moim boku. Leżałem w niewygodnej pozycji na biodrze, moje ręce i nogi były związane tak, żeby skóra była najbardziej naturalna, kiedy zacznie mnie szpecić. Szlag! Miałem ochotę go zabić! Pedalskie kwiatki, oto co chciał na mnie wymalować! „Gałęzie kwitnącej śliwy” tak na to mówił! Biel, róż i czerń, na samą myśl o tym miałem ciarki! Może babie to pasuje, ale nie komuś takiemu jak ja! Kwiatki?! Wolne żarty!
- Zabiję cię! Zabiję cię, kiedy się uwolnię! - naprawdę bym to zrobił. Gdybym teraz mógł się uwolnić,
- Spodoba ci się, kiedy skończymy. - albo całkowicie mu odwaliło, albo nie wierzył w moje groźby.
- Nie chcę pedalskich kwiatków! - warknąłem nadal szarpiąc się, chociaż czułem tylko ból w nadgarstkach i nic więcej. Było mi tym trudniej, że Eric siedział na moim ciele.
- Cicho. To jest sztuka, urocza sztuka i chcę ją na tobie, więc będzie to czego ja chcę.
- Zabiję cię! Zrobię ci taką krzywdę, że nie pokażesz się więcej w pracy! - teraz już się wydzierałem, bo różdżka zaczęła świecić na kolor czarnego atramentu o centymetry od mojego ciała. Szarpnąłem się i dostałem z pięści w bok z taką siłą, że straciłem dech.
- Nie ruszaj się, bo to spieprzę i takie ci już zostanie!
- Nawet-nie-zaczynaj! - wydyszałem usiłując zaczerpnąć powietrza, a później wrzasnąłem wściekle, kiedy poczułem ból spowodowany wiązką palącego promienia On naprawdę to robił! Tatuował mnie na siłę! Byłem wściekły, rozgoryczony, bezsilny. Zabiłbym każdego, kto dostałby się teraz w zasięg moich związanych rąk. - Nienawidzę cię i zabiję! - znowu groziłem mu śmiercią, a on nic sobie z tego nie robił. Słyszałem, jak nuci sobie pod nosem przy tej poniżającej mnie pracy. Pieprzone kwiatki! Naprawdę tatuował na mnie pieprzone, różowe kwiatki!
- Będziesz wyglądał seksownie, nie narzekaj. - zaświergotał.
- Pójdę na dziwki! Zobaczysz! Pójdę z tym chujostwem na dziwki, a później poniżony dodatkowo wytnę to nożem. Sam! - odgrażałem się, co go wyraźnie rozzłościło, bo docisnął różdżkę do tatuażu mocno do mojej skóry. Wrzasnąłem, bo ból sięgał samych żeber, jakby to na nich wypalał mi chrzaniony obrazek. - Poużywam sobie na nich i pójdę się zajebać! Przekonasz się, że nie kłamię! - kląłem na czym świat stoi i nie kłamałem. Taki był mój plan. Jeśli on chciał mnie tak traktować, to i ja potraktuję go po swojemu.
- Spróbuj, a pożałujesz, że się urodziłeś! - syknął i teraz mało delikatnie rysował atramentową różdżką po mojej skórze. Ból był do zniesienia, ale nie świadomość, że skończę jak pieprzony kucyk pony! Gałęzie z kwiatkami? Bez jaj!
*
Nie patrzyłem na to, co mi robi. Nie chciałem patrzeć. Wolałem zamknąć oczy i czekać, a jeśli mnie w końcu wypuści, sprać go do nieprzytomności, zabawić się z grupą chętnych panienek, a później okaleczyć, tak jak mu zapowiedziałem. Niech mnie tylko wypuści. Nie miałem skrupułów, a on nie mógł mnie trzymać w nieskończoność w tym miejscu. W końcu musiał mnie wypuścić, a wtedy sam się przekona do czego jestem zdolny! Myślał, że z czasem straciłem wigor? Że im więcej lat wybija na zegarze, tym szybciej tracę siłę i zdecydowanie? Pomylił się! Jeszcze pożałuje tego, co zrobił! Będzie błagał o przebaczenie, ale będzie za późno i nie znajdzie go we mnie ani odrobinę. A kiedy wykrwawię się, albo w ranę po wycięciu oszpeconej skóry wda się zakażenie, wtedy będę go nachodził po śmierci, nie dam mu spokoju, wymuszę na nim skruchę i nie dopuszczę do tego, by mógł się związać z kimkolwiek innym. Już ja zadbam o to by nikt nie był w stanie wytrzymać z nim w jednym pokoju, a co dopiero mówić o seksie przy duchu, który rzuca komentarzami! Moja zemsta będzie doskonała i bezlitosna, bo nie uderzy w jego ciało, ale w jego zasraną męską dumę! Nie pozwolę mu wygrać! Nigdy!
- Widzisz, już po wszystkim, skończyłem. - oświadczył, a ja poczerwieniałem z wściekłości. Kiedy on ocierał twarz ramieniem, ja miałem ochotę urwać mu ten głupi łeb! Zasraniec! Złapałbym go za te blond włoski i wyrwał je razem ze skórą z durnej pały, a następnie wcisnąłbym je na siłę w tę jego pieprzoną gębę żeby je żarł! Zadbałbym żeby nie mógł stracić przytomności z bólu, więc rozkoszowałbym się jego wyciem i łzami. Może nawet zrobiłby pod siebie? To sprawiłoby mi przyjemność, nie zaprzeczę. Musiałbym go tylko dobrze nastraszyć zanim bym go zabił gołymi rękami. Ot, powiedzmy, że obciąłbym mu jaja nożem do masła, a później zamiast kutasa wyciął babską dziurę! Niech się nacieszy własną cipką! W sumie pewnie wypchałbym ją od razu jego odciętym penisem... I zadzwoniłbym po pogotowie. Tak, chciałbym widzieć minę tych wszystkich lekarzy, kiedy znaleźliby go takiego.
Tak, myślę, że to świetny pomysł. A później dopiero poszedłbym na dziwki i zabić siebie.
- Myślę, że brakuje ci jeszcze jednego na piersi. - jeśli mogłem być jeszcze bardziej wściekły, to właśnie do tego doszło. - Co sądzisz o ptaszkach? Tak, będą pasować.
Czułem, jak ogarnia mnie furia, miałem ochotę rozerwać go na strzępy zębami! Moje ciało nie było jego kartką papieru do kreślenia i bezmyślnego bazgrania! Nie dało się go zmiąć i wyrzucić wymieniając na nowe! Moja skóra była dla mnie bardzo cenna, więc dlaczego ją bezcześcił?!
- Zajebię cię! - syknąłem przez zęby, kiedy zmieniał moją pozycję uważając na przed chwilą powstały tatuaż. Nie widziałem go i nie chciałem widzieć nigdy. Czy potrafiłbym go wyciąć bez patrzenia?
- Powodzenia. Posiedzisz tutaj dopóki się nie uspokoisz. A, tak, twoja praca... cóż, pewnie się nie zdziwią jeśli nagle znikniesz, ale na wszelki wypadek osobiście ich poinformuję, że jesteś bardzo chory. A teraz nie kręć się, bo zrobię ci jakąś szkaradę na piersi, a chcę takie ładne ptaszyny. - bawił się tą sytuacją, mną, wszystkim. Słyszałem to w tonie jego głosu. Nienawidziłem go z każdą chwilą coraz bardziej, a w szczególności, kiedy zaczął na mojej piersi kreślić swoje bohomazy.
Czy skończę w Azkabanie jeśli go zarżnę? A może świat mi podziękuje? Zostanę bohaterem, jakbym powstrzymał koniec świata.
- Nie możesz trzymać mnie tu w nieskończoność, a ja i tak cię wypatroszę, kiedy się uwolnię! - syknąłem wściekle.
- Ależ, ptaszyno... - naprawdę go to bawiło. - Ja nie pozwolę żebyś się wydostał stąd w takim stanie. Cóż, może cię uśpię, wywiozę stąd i zostawię gdzieś daleko? Wrócę za kilka lat, kiedy ochłoniesz. O, więc może powinienem wytatuować ci coś wyjątkowo pstrokatego na penisie? Wtedy nie będziesz sypiał z innymi. Myślę, że kolorowa ważka posadzi cię na miejscu.
- Zrób to a nie ręczę za siebie! - teraz już sam nie potrafiłem określić swojego nastroju. O ile wcześniej byłem wściekły, o tyle teraz nie znałem słowa, który mógłby to oddać.
- Będzie bardzo, bardzo bolało, więc oszczędzę ci chociaż odrobiny tego bólu i znowu cię uśpię. - uśmiech, jaki pojawił się na jego twarzy był okropny. - Nie stawiaj oporu. - Zszedł ze mnie i wrócił ze szklanką wody. - Wypij wszystko do dna, albo wleję to w ciebie siłą. - przystawił naczynie do moich ust i przechylił.

  

1 komentarz:

  1. Ostro pojechałaś, podobało mi się :D
    Uwielbiam ten tatuaż z kwiatami, jest przepiękny *_*

    OdpowiedzUsuń