środa, 16 lipca 2014

Nie jest najlepiej

Kontynuuję uzupełnianie listy notek! Tak, już dawno powinnam była to zrobić, ale pisanie pracy licencjackiej z francuskiego dało mi w kinol mocniej niż w przypadku filologii angielskiej. Już się powoli podnoszę, leczę depresję i będzie dobrze. Mam nadzieję ==

28 maja
- Pewnie powinienem unikać tego tematu, ale nie mogę uwierzyć, że tu siedzimy. Razem, jak za... dawnych czasów. - Black powiedział głośno to, o czym ja nie chciałem myśleć, bo uświadamiało mi fakt, że między naszą czwórką nadal nie wszystko wróciło do normy. - Słońce, trawka, wolna chwila na błoniach. Niemal, jak...
- Niemal. - przerwałem mu. - Niemal. Naprawdę nie masz lepszego powodu do radości?
- Z czegoś muszę się cieszyć! Optymizm potrafi zdziałać cuda. Jeśli będę patrzył na wszystko z tej lepszej strony, wtedy los się do mnie uśmiechnie!
- Nie wierzysz w to. - powiedziałem z wahanie.
- A mam coś lepszego żeby się tego uczepić? - Syriusz wzruszył ramionami. - Lepsze to niż nic.
- Jak tam chcesz. - machnąłem na to ręką.
- Sztywniak.
- I dobrze mi z tym. - prychnąłem zamykając oczy. Powinienem przypomnieć sobie eliksiry, bo skończę jak Peter, który rzeczywiście został z nich usunięty. Cóż, jemu nie robiło to różnicy, ale mi ogromną. Nie mogłem stracić tego przedmiotu. Nie był może najważniejszy dla mojej przyszłości, ale tak jak wszystkie inne, stanowił cenny dodatek.
Wziąłem głęboki oddech czując ukłucie w piersi z lewej strony, jakby coś brało moje serce w imadło, chociaż ból nie był rozsadzający, raczej niepokojący, dziwny. Promieniował na plecy, sprawiał, że w mojej piersi było mało miejsca. Nie martwiłem się swoim stanem zdrowia, ponieważ wiedziałem, że nic mi nie będzie. Byłem wilkołakiem, czy coś gorszego mogło mnie spotkać? Nie czułem się jednak komfortowo, ale nie przyznałem się przed kolegami. Nie musieli wiedzieć wszystkiego, a już na pewno nie chciałem żeby Syriusz się martwił. W ogóle nic od niego nie chciałem. Niby mieliśmy wrócić do bycia dobrymi znajomymi, ale jak miałem to zrobić, kiedy ciągle czułem, że coś jest nie tak? Musiałem przekonać samego siebie, a to nie było wcale takie proste. To tak jakby próbować ruszyć ręką w lewo, kiedy chce się ruszyć w prawo. Nie sposób działać przeciwnie do woli naszego mózgu, bo niby jak, kiedy to on kieruje wszystkim? Czy w tym wypadku kierował? Nie wiem, ale czułem te niewidzialne łańcuchy, które przyszpiliły mnie do miejsca i nie pozwalały działać. Nie ważne, co mówiłem, na co się zgadzałem. Nadal nie byłem w stanie wybaczyć Syriuszowi i nie traktowałem Pottera po staremu. Obaj wyrządzili mi mniejszą bądź większą krzywdę. Tylko Peter był taki sam, ale teraz uświadomiłem sobie, że niewiele wspólnego z nim miałem. Razem tworzyliśmy całość, ale osobno nie mieliśmy szans. Tylko z Shevą było inaczej. Z nim było perfekcyjnie.
Czułem, że jestem niewyspany jak nigdy. Prawdę mówiąc wcale mnie to nie dziwiło. Miałem kłopoty ze snem, ponieważ padałem z nóg koło wczesnego wieczora, a kiedy już pokonałem senność, nie potrzebowałem wcale zamykać oczu. Zmuszałem się do tego koło 2 w nocy i później usiłowałem się podnieść z łóżka stosunkowo wcześnie. Nie udawało mi się czasami. I tak ciągle, od tygodnia, może nawet dłużej. Nadmierna senność, senność i brak energii na podniesienie się.
Cóż, widać czas zabrać się za siebie i ćwiczyć chociaż odrobinę. Rano, wieczorem, rano wieczorem. Dzień po dniu. Dzień po dniu. Może w ten sposób moje ciało wróci do poprzedniej sprawności? Nawet wilkołak potrzebował się podnieść na nogi tak jak należy. No i może ten ból w piersi mi przejdzie? Może nagle stanę się zdrowszy i silniejszy? Tak, to był pewien sposób. Drobne, ale codzienne ćwiczenia, ograniczenie słodyczy, ograniczenie mięsa. Jeść mniej, bo przecież nie muszę kosztować wszystkiego. Dużo warzyw. Fuj! Wilkołak i warzywa... Ależ ja miałem durne pomysły! Ale może to mi pomoże? W tym tkwi sekret mojego lepszego samopoczucia na wakacje, które miałem spędzić z przyjaciółmi nad morzem, a które przesiedzę w domu. A może ta odrobina ćwiczeń coś da i kiedy wrócę do szkoły na ostatni rok, wtedy będzie inaczej, lepiej? Nie będę już nudnym, słabym, chudym, a jednocześnie grubym Remusem Lupinem, ale kimś wyjątkowym, kto nie będzie miał problemów ze stawieniem czoła rzeczywistości? Tak, to była moja szansa!
- Remusie, zasnąłeś? - głos Blacka wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie, a czego chcesz? - uchyliłem powieki. Chłopak wpatrywał się we mnie intensywnie.
- Niczego, ale nic nie mówisz, więc uznałem...
- A powinienem coś mówić? Zamyśliłem się, nawet nie wiem, jaki temat podjęliście. Wprowadźcie mnie w niego, a może coś powiem. Chociaż nie będzie to pewnie odkrywcze. - sam zauważyłem, że się zmieniłem w stosunku do chłopaków i oni również musieli to wyłapać. Cóż, na to również nie miałem najmniejszego wpływu.
- W sumie to rozmawialiśmy o egzaminach końcowych. - zauważył okularnik.
- Och. - pewnie zrobiłem głupią minę, bo patrzyli na mnie jakoś dziwnie. - No tak, egzaminy... Zaczynają się lada dzień, prawda? W sumie sam nie wiem... Zapomniałem o nich. Ale spokojnie, damy sobie radę. Nigdy nie były przesadnie trudne. Wystarczy sobie przypomnieć to, co już się wie. - wzruszyłem ramionami.
Źle ze mną... Teraz wiedziałem to na pewno. Czy powinienem odwiedzić Skrzydło Szpitalne i powiedzieć, że moja osobowość się dziwnie poskręcała? To nie jest normalne, to nie jest nawet anomalia. Więc czym to było i co oznaczało?
- Chyba się na chwilę położę i prześpię. Miałem słaby sen w nocy. - po części skłamałem. Podniosłem się na nogi i przeciągnąłem. - Kiedy wróci mi świadomość przyjdę do was.
- Yhm, jasne. - Syriusz zawahał się, ale nie miał innego wyjścia, jak tylko zgodzić się na wszystko, co zaproponuję. Nie mogli przecież kierować moim snem, czyż nie?
Odsunąłem się od nich i ruszyłem spokojnie w stronę zamku. Naprawdę dokuczała mi ta pierś i niewiele mogłem z tym zrobić. Postanowiłem jednak powiedzieć pani Pomfrey, co jest grane i zawierzyć jej osądowi. Może się czymś zaraziłem? Przecież to możliwe! Niby nic się nie dzieje, a nagle zaczyna się człowiek zmieniać. Jakaś bakteria przejmuje władzę nad ciałem, albo guz naciska na jakąś ważną część mózgu i wywołuje niechciane reakcje. Nie żebym się uśmiercał, ale wolałem mieć pewność. Tym bardziej, że moja aktualna dolegliwość mogła być zarówno bólem serca, jak i zmęczeniem, albo jakimś innym, nieznaczącym nic szczegółem. Sam nie potrafiłem tego ocenić. Ból, jak ból, dokuczliwy, uciążliwy. Wiele bym oddał żeby to zmienić, ale nie mogłem. Ona miała tę moc. Od tego było przecież Skrzydło Szpitalne.
Wszedłem do zamku i od razu skierowałem tam kroki. W izolatce i gabinecie nie było nikogo. Pomfrey musiała na chwilę wyjść, więc postanowiłem poczekać. Rozsiadłem się pod drzwiami i zacząłem obmyślać swój plan małych kroczków mających doprowadzić mnie do szczytowej formy. Jak to możliwe, że wcześniej na to nie wpadłem?! Przecież taki nieatrakcyjny podobałem się tylko Syriuszowi, ale teraz między nami skończone, więc dlaczego miałbym w dalszym ciągu straszyć innych? Powinienem zrobić coś ze swoim ciałem, sprawić by wilkołak we mnie czuł się spokojniejszy i silniejszy. Skoro zmieniła się moja osobowość to czas zmienić także ciało. To teraz było dla mnie niewygodnym, nieatrakcyjnym i znienawidzonym, ale moje wizje podpowiadały mi, że jeśli zajmę się sobą powoli, kroczek za kroczkiem, wtedy zajmie mi to sporo czasu, ale nie będę musiał zmieniać moich przyzwyczajeń przesadnie. To byłby plus.
- Remusie? - Pomfrey była zdziwiona widząc mnie u siebie. Nic dziwnego, nie wyglądałem na chorego. Przedstawiłem jej szybko sprawę i czekałem na opinię. Zbadała mnie, ale uznała, że nie może mi pomóc tak, jakbym sobie tego życzył, gdyż to wymagało badań przeprowadzonych w Świętym Mungu. Kazała mi się jednak położyć i przespać. U siebie lub w izolatce, jeśli czułbym się lepiej pod opieką osoby, która mogłaby mi pomóc, gdyby coś się pogorszyło. Odmówiłem. Niby sam tutaj przyszedłem, ale nie chciałem robić z siebie ofiary. Byłem niezdecydowany, okropny. Gdybym był kimś innym pewnie znienawidziłbym takiego siebie. Jak można łazić i narzekać na wszystko, ciągle kręcić nosem, wyobrażać sobie, że jest się chorym, a później uciekać zamiast zostać pod okiem specjalisty?
- Gdyby coś się działo, wróć tutaj. Może to tylko niekorzystny dzień dla ciebie, albo zaczątki choroby, ale nie chcę cię niepotrzebnie straszyć. Myślę, że drobna zmiana diety i stylu życia może ci pomóc, a na pewno nie zaszkodzi. Podam Skrzatom wytyczne dotyczące tego, co powinieneś jeść.
- Dieta? - zawahałem się.
- Ona jest dobra na niemal wszystko, więc nie widzę sensu żeby się krzywić.
Co innego samemu planować dietę, a co innego być do niej zmuszonym toteż skrzywiłem się tym bardziej i nagle wcale nie chciałem odstawiać mięsa i słodyczy.
- Cokolwiek ci dolega, nie jest to choroba magiczna, więc zaufaj mi. To nie jest nawet związane z twoją likantropią. Jesteś nadal człowiekiem i dopadają cię ludzkie problemy. Jeśli się nie mylę, to wiem, co ci dolega, ale nie, nie powiem, nie straszę. Udajmy, że nic nie powiedziałam. Idź wypocząć i wróć, kiedy będziesz tego potrzebował. Zaczekaj. Połknij. To witaminki. - mrugnęła do mnie przyjaźnie. Dziwnie było ją taką widzieć. Wydawała się młoda. I była młoda, jakkolwiek nie chciałem tego czasami uznać.
Połknąłem jej ziołowe witaminki, bo tak właśnie smakowały. Popiłem je obficie wodą i poniekąd usatysfakcjonowany, postanowiłem naprawdę wypocząć i zdrzemnąć się przez chwileczkę.

5 komentarzy:

  1. :( jaki smutek, że się źle dzieje między chłopakami... mam nadzieje że jakoś się posklejają z powrotem

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi czytać jak są blisko rozpadu :-(
    Mam nadzieję że będzie dobrze
    PS: Ciekawe jakie zdanie ma na to Sheva ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno znalazłam twojego bloga i dotarłam już do tego momentu.
    Ale mam zastój, jednocześnie chcę i nie chcę czytać dalej.
    Znając życie po prostu porzucę tego bloga i nigdy go nie skończę albo znajdę go za 5 lat i spróbuję przeczytać, a i tak zatrzymam się w tym miejscu.
    To mój ulubiony blog o tej parze, jednak jak czytam co się teraz dzieje z moją ukochaną słodką parką to coraz bardziej tracę ochotę do czytania :/
    Zawsze (no prawie) byłam po stronie Remusa, ale teraz wydaje mi się, że zachowuje się jak dzieciak!
    Dobra zobaczył coś, ale Syriusz robi wszystko by mu wybaczył! Przeprasza itd. A Remus jak rozkapryszony bachor stwierdził, że oni już nie są razem! To znaczy, że po prostu go tak naprawdę nie kochał. Bo gdyby tak to tak łatwo by się z tym nie pogodził i nie przeszedł do porządku dziennego.
    Nagle Remus z mojego ukochanego bohatera spadł niżej nawet niż Dumbledore, a to oznacza, że sięgnął dna.
    Chyba zmuszę, którąś z moich koleżanek do przeczytania tego za mnie i powiedzenia mi jak to będzie dalej, bo chyba naprawdę zostawię tego bloga!
    Do (może) następnego!
    I powodzenia w dalszym pisaniu!
    ~Strzyga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, napisałam ten komentarz 3 lata temu i nadal uważam to samo.

      Trochę to niepokojące.

      Usuń
    2. Niepokojące? Ja uważam, że wręcz przeciwnie. Kiedy pisałam te notki miałam niezłą depresję, z którą nie mogłam sobie poradzić, więc w sumie cieszę się, że to, co wtedy stworzyłam w dalszym ciągu wywołuje u ludzi pewne emocje, które się nie zmieniają. W tamtym okresie Remus nie mógł wybaczyć Syriuszowi, ponieważ ja naprawdę, ale to naprawdę nie byłam w stanie fizycznie napisać tego inaczej i pozwolić Remusowi na wybaczenie. Twoje reakcje są dowodem na to, że to, co działo się ze mną w tamtych latach było cholernie złe i zauważalne nawet w mojej twórczości. Z jakiegoś powodu cieszy mnie to i pozwala zaakceptować to, co było.

      Usuń