środa, 23 lipca 2014

What's going on?

- Może powinniśmy wyjść oknem? - zaproponowałem, kiedy Pomfrey wiedziała już wszystko i od pół godziny siedzieliśmy milczący.
- Po moim trupie! - pielęgniarka wstała ze swojego miejsca wściekła. - Nikt nie będzie wychodził oknem! Wiem, że młodzi zawsze o tym marzą, ale to ryzykowne i nieodpowiedzialne! Nawet nie wiem, czy utrzymałabym was wystarczająco długo zaklęciem żebyście znaleźli się bezpiecznie na ziemi! Żadnych więcej głupich pomysłów! Niedługo wszystko się uspokoi, a teraz zajmijcie się czymś!
- Czymś czyli czym? - Chris zmarszczył brwi zadumany.
- Nie wiem! Zagrajcie w coś! Ruszcie mózgownicami! - jeszcze niedawno była taka miła, a teraz się wściekała. To było jasnym dowodem na to, jak bardzo się denerwowała. I chyba się jej nie dziwiłem. Ale i tak byliśmy w najlepszej sytuacji. Mieliśmy opiekę dorosłego, leki, wodę zdatną do picia. Wszystko, co mogłoby nam pozwolić przetrwać, gdyby sytuacja miała utrzymywać się dłużej.
Głupi! O czym ja w ogóle myślałem?! Przecież Skrzaty Domowe przemieszczały posiłki z kuchni do Wielkiej Sali i do pokoi bez najmniejszych przeszkód, nie musiały nawet wychodzić ze swojej kuchni. Oczywiście, że jedzenie i picie będziemy mieć zawsze pod ręką! Ale i tak zacząłem myśleć o chłopakach. Czy Syriusz nie umiera teraz z niepokoju gdzie się podziałem i czy nic mi nie jest? Czy żaden z chłopaków nie wyszedł przypadkiem z pokoju i nie został zaskoczony w jakimś nieludzkim miejscu? Naprawdę zaczynałem się o nich bać. Nawet o Pottera. Przecież tyle lat przyjaźni nie mogło tak szybko pójść w zapomnienie. Syri pewnie umiera ze strachu. Będę musiał go przeprosić jeśli rzeczywiście tak jest. Chociaż... Jeśli się dowie, że byłem tu z Christopherem to na pewno będzie wściekły i nie przyzna się do swoich obaw.
Martwiłem się! Naprawdę się o nich martwiłem! O to gdzie są i co myślą o moim zniknięciu! Ale nie mogłem ich poinformować o niczym dopóki ktoś nie zacznie działać i naprawiać szkody niewiadomego pochodzenia. Byłem w kropce!
- Zamartwianie się nic ci nie da. - Chris poklepał mnie po ramieniu przyjacielsko. - Lepszym sposobem będzie myślenie o czymś innym.
- Więc, w co chcesz grać żeby nie zadręczać się myśleniem? - polegałem na nim w pełni. Wiedziałem, że mogę mu zaufać.
- W najstarszą grę świata. Wszystkie dzieci w to grały. Ja powiem słowo, a ty kolejne na ostatnią literę mojego. Ale to będzie zbyt łatwe, więc będziemy mówić kategoriami i dopiero jeśli kategoria się wyczerpie, zmieniamy ją. Jeśli uznamy, że kategoria się skończyła, ale drugie ma odpowiednie słowo, to dostaje dwa punkty dodatkowe.
- Nie masz litości. - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Zgadzam się, ale wcześniej... Opowiedz mi o tym swoim kudłatym koledze. - zaryzykowałem, bo prawdziwym powodem mojego pytania była ciekawość. - Spotkałem go kiedyś i wpadliśmy na siebie tak trochę nieszczęśliwie.
- Raczej szczęśliwie skoro jesteś cały. - Chris zaśmiał się nerwowo i zmierzwił dłonią swoją i tak rozrzuconą na boki czuprynę. Zawsze widziałem go z ułożonymi zgrabnie na bok włosami, ale dziś wiele się wydarzyło, więc obaj wyglądaliśmy tak, jakbyśmy dopiero wstali z łóżek. - Widzisz... David to trudny przypadek. Nie nazwałbym go w prawdzie rozdwojeniem jaźni, ale to coś zbliżonego. Jego humor potrafi się zmienić w przeciągu kilku chwil i skacze z chmurki na chmurkę. Raz jest rozanielony i uśmiechnięty, innym razem strasznie się dołuje żeby znowu wściekać się na cały świat. Zresztą, sam widziałeś co zrobił twojemu koledze. - no tak, przypomniał mi nieszczęśliwy „wypadek”, który Syriusz sam zapoczątkował. Było mi za niego wstyd! - Nie martw się, on zawsze jest taki, kiedy ma gorsze dni. - Chris poklepał mnie po głowie, jak dziecko. - No i dzięki temu zdołałem się podnieść i stanąć na nogi, pogodzić się z nim.
- Cóż, w takim razie cieszę się, że Syriusz mógł pomóc. Ale naprawdę ciężko było mi uwierzyć, że twój przyjaciel to taki demon. Jest niziutki i w sumie wygląda niegroźnie. Takie trochę większe dziecko. Wybacz.
- Nie, nie. Nie przepraszaj! To prawda. Wygląda jak dzieciak, więc próbuje grać twardziela i dorosłego, ale czasami mu się nie udaje. Wtedy jest tym wesołym chłopakiem, którego zna niewiele osób. Najczęściej jest sceptykiem i tyle. W dodatku bywa nieodpowiedzialny i głupi, ale udawaj że nic o tym nie wiesz. On nie lubi o tym rozmawiać. - skinąłem głową.
- Rozumiem i nic nie powiem nikomu. Zresztą, z nim nie rozmawiam, jakoś tak mnie całkowicie ignoruje.
- Więc sam widzisz jaki jest. Większość ludzi nie może liczyć na jego zainteresowanie. Sam jestem zaskoczony, że udało mi się z nim zaprzyjaźnić. Wiesz, on jest w rzeczywistości bardzo miły i nawet słodki. - i kto to mówił? Chłopak, którego można było do rany przykładać dla złagodzenia bólu. - Chociaż ma jedną okropną wadę. Za długo śpi, a jeśli go obudzisz to jest niemal brutalny. Kilka razy od niego oberwałem zanim nauczyłem się uciekać. - uniosłem brew słuchając. Widać lubił opowiadać o przyjacielu. Nic dziwnego. Dawniej też lubiłem opowiadać o swoich. Teraz niestety mniej.
- Ciekawy typ. - stwierdziłem by pokazać, że słuchałem.
- Tak, to prawda. - przytaknął z uśmiechem. - W takim razie zacznijmy grę od jego imienia, jeśli to ci nie przeszkadza. Kategoria imiona męskie, pierwsze to David.
- Świetny pomysł! - pochwaliłem. Imiona to najłatwiejsza ze wszystkich kategorii, więc mogłem grać oszczędzając sobie wysiłku. Miąłem przecież na głowie zbyt wiele zmartwień żeby móc myśleć racjonalnie nad grą i jeszcze o wszystkich znajomych uwięzionych w całym zamku.
Z głośnym trzaskiem w izolatce pojawiła się wysoka postać dyrektora.
- Widzę, że tutaj spokojnie. Całe szczęście. - odezwał się do pielęgniarki, która w mgnieniu oka znalazła się obok niego. - I masz tutaj chłopców, doskonale.
- Co tutaj się właściwie dzieje?
- Spokojnie, to tylko wypadek przy pracy. Wiesz, że czasami ktoś coś pomyli i różnie t bywa w naszej szkole. Ale nie ma się czym martwić. Możemy być spokojni, bo wszystko już powoli wraca do normalności. To wina jednej z książek z naszej biblioteki. Upadła i cóż... sama widzisz, jaki jest tego efekt. Na szczęście wszystkie zamknięte pomieszczenia są nietknięte. Zdjąłem ze szkoły zaklęcia, które przeszkadzały nauczycielom, więc teraz możesz przenosić się między pokojami. Uczniowie są uziemieni, ale my nie, więc gdyby coś się działo to pojaw się w moim gabinecie. Jeśli nie będę obecny to poczekaj kilka minut.
- Ykhm, przepraszam, ale co my mamy robić? - Chris wymusił słodki uśmiech na twarzy.
- A to musicie coś robić? - dyrektor wydawał się zdziwiony. - Zalecam siedzieć i zająć się czymś lekkim. Nikt z was i tak nie może wychodzić, więc lepiej żebyście naprawdę nic nie robili. Kiedy ustalimy z innymi nauczycielami co dokładnie się stało i jak temu zapobiec, wtedy poinformuję was wszystkich. Będziemy musieli zadbać o to żebyście nie wychodzili na korytarz, kiedy już zaczniemy proces pozbywania się tej bujnej roślinności z naszego zamku.
- A, ja... Ja jeszcze mam pytanie. - wciąłem się do rozmowy. - Chodzi o moich kolegów. Syriusza...
- A, tak, tak. Syriusz Black bardzo się o pana martwi. - wiedziałem! - Przekażę mu zaraz, że jesteś tutaj, więc bez obaw. Cała ta niepokorna grupa ma się naprawdę dobrze, więc proszę się nie martwić.
- Dziękuję! - odetchnąłem z ulgą. A więc Syriusz się martwił, tak jak myślałem. Ale jeśli się dowie o Chrisie od razu mu przejdzie. Niestety, jak potrafi kręcić z innymi tak jest zaborczy i zazdrosny. No tak, im więcej miał na sumieniu, tym bardziej czepiał się szczegółów i tego co nieistotne. Ten mój Syriusz był taki uciążliwy, że z trudem powstrzymywałem się przed westchnieniami ilekroć o nim myślałem. Ehh, a już myślałem, że w końcu mi przeszło! Ale jednak nadal byłem na niego wściekły! Może w odrobinę inny sposób, ale jednak.
- Nie ma sprawy, a teraz muszę dotrzeć także do innych, więc siedźcie tu grzecznie i nie sprawiajcie problemów. - pogroził nam palcem, jakby miał do czynienia z małymi dziećmi i z trzaskiem zniknął. Dziwne, ale przez te wszystkie moje problemy całkiem zapomniałem o tym, że mieliśmy dowiedzieć się z kim dyrektor będzie miał dziecko! O ile będzie je miał... W ogóle zapomnieliśmy o wielu rzeczach tylko dlatego, że nagle pojawiały się jakieś problemy. Ten był jednak najpoważniejszy i sam już nie wiedziałem, jak sobie z nim poradzić. Gdyby był tu Sheva... Tak, wtedy na pewno dałbym radę znieść wszystko, a on pomógłby mi tak, jak miał to w zwyczaju. Listownie nie było łatwo przekazać wszystkiego i dowiedzieć się tego, czego się chce. No i był uzależniony tylko od mojej wersji wydarzeń. Już wiedziałem, że Syriusz nie przyznał mu się do niczego. Cóż, ja nie planowałem tego ukrywać! Masz za swoje zdradliwy zazdrośniku!
Dobrze było przestać się już martwić o chłopaków. Naprawdę dobrze! Mogłem zająć się sobą i swoim humorem, który poprawił mi się dzięki obecności Christophera.
- Przerwano nam grę. - zauważyłem mało odkrywczo. - Na czym stanęło?
- Dobre pytanie. Chyba musimy zacząć od nowa. - chłopak uśmiechnął się, a ja musiałem przyznać z całą powagą, że podobał mi się ten uśmiech. Chris miał w sobie to coś. Był fantastyczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz