środa, 24 września 2014

Jest się za co mścić!

12 lipca
Potrafiłem zrozumieć, że Dymitr był stryjem Andrew i bratem jego ojca, ale dlaczego nadal pozostawał w ich domu? Sprzątał przez dwa dni, wywiązał się z kary, więc czemu nadal musiałem go oglądać? Nie mogłem ukryć, że początkowo był mi obojętny, ale teraz już mnie irytował. Za każdym razem, kiedy na mnie spoglądał wiedziałem, co myśli. Dawał mi to do zrozumienia wszelkimi możliwymi sposobami i dlatego nie mogłem zapomnieć, że podejrzewałem ojca mojego najlepszego przyjaciela o zdradę żony. Było, minęło, stało się! Ale nie! On ciągle mi o tym przypominał patrząc na mnie z kpiną i wymownym uśmiechem! Nie lubiłem go! Był tak inny od ułożonego brata, od wesołego, miłego Andrew. Niestety, matka przyjaciela nie mogła się z nim rozstać i wykorzystywała tę tanią siłę roboczą do prac domowych i w ogrodzie. Jak powiedział Andrew, od kiedy zabrakło Fabiena, nie miała się kim wysługiwać, więc najwyraźniej za tym zatęskniła.
- Spokojna głowa, Remi. On już długo nie pociągnie. Ucieknie w najbliższym czasie. Tutaj nie ma kochanków, a moja matka wymyśla mu coraz dziwniejsze zadania. Dzisiaj plewił w ogrodzie, a dodam w tajemnicy, że on nienawidzi zajmować się kwiatkami, warzywkami, drzewkami, jest antyroślinny. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby wyrwał jej kwiatki zamiast chwastów, więc głowa do góry. Wiem, że to cię trochę peszy i to moja wina, że pomyślałem o moim ojcu. Skąd mogłeś wiedzieć, że to brat bliźniak, o którego istnieniu nie wiedziałeś? Koło się zamyka, więc wyluzuj. - pogłaskał mnie po głowie jak dziecko i poklepał po ramieniu. - Na przyszłość zdradzę ci, jak ich odróżnić. Mój ojciec ma znamię na lewym pośladku. Takie cztery blizny w kształcie gwiazdek po dziobnięciach gęsi.
- Andrew, wybacz, ale... Mam odróżniać twojego tatę i jego brata po tyłkach? - uniosłem brew.
- Nie! - zaprzeczył rumieniąc się. - To na wypadek, gdybyś znowu natknął się na wypięty tyłek jednego z tych dwóch podczas seksu, czy coś. Nie chodzi mi o to żebyś miał im zdejmować spodnie i odróżniać. - uśmiechnął się rozbawiony. - Ja tak robiłem, kiedy byłem mały. Żeby mieć pewność, że rzeczywiście to mój tata. - podrapał się po brodzie zmieszany. Najgorsze było chyba to, że potrafiłem tak robić przy ludziach. Wiesz, świąteczny obiadek, a tu dziecko zdejmuje spodnie ojcu albo stryjowi. Ależ mi się za to dostawało! Miałem karę na cukierki! Tylko Dymitrowi to pasowało, bo uważał, że takim sprzętem, jaki on ma w spodniach, to wypada się chwalić nawet przy rodzinie. Wtedy nie wiedziałem o co chodzi, więc sądziłem, że chowa tam broń. Wiesz, jak to bywa z dzieciakami. Tym bardziej, że byłem bardzo seksualnie niedoinformowanym dzieckiem. Ciężko w to uwierzyć, co? Matka trzymała mnie pod kloszem i to dopiero tata cichcem, w tajemnicy przed nią, tłumaczył mi jak to jest z tymi dziewczynkami i chłopcami. O gejach nie mówił ni słowa, bo wiedział, że nie utrzymałbym języka za zębami, a matka by go zabiła.
- Więc jak się dowiedziałeś? Wiesz, kiedy pojawiłeś się w Hogwarcie znałeś już swoje preferencje, więc... - nawet nie wiedziałem jak to skończyć i co właściwie chciałem powiedzieć.
- Zgadnij. - rzucił w taki sposób jakby to było oczywiste. - Przez Dymitra. Zostawili mnie pod jego opieką, a on zaprosił sobie jednego ze swoich kolegów. Biedne dziecko, ba! biedny ja, dowiedziałem się wtedy, że chłopiec i dziewczynka to nie jedyne połączenie. Ale wracając do tematu pozbywania się Dymitra. Patrz! - wskazał za okno, a kiedy wyjrzałem zobaczyłem nielubianego przeze mnie mężczyznę, jak wściekle rzuca w grządki motyczkę, grabki i łopatkę. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Chyba naprawdę nie lubił kwiatków. Właśnie je kopał wyżywając się na nich, kiedy pojawiła się matka Shevy i to mężczyzna zaliczył kopniak. Silny, widziałem to nawet z okna domu, bezlitosny, poprawiony trzy razy kopniak w sam tyłek. Kobieta była czerwona na twarzy i wydzierała się na mężczyznę. Cóż, przecież kilka z jej cennych roślinek ucierpiało.
- Widzisz? Szybko się stąd wyniesie. Nawet on nie wytrzyma z moją matką. Tylko mój ojciec to potrafi i sam nie wiem, jakim cudem.
- Ale to bracia, może twój stryj nawet nie wie, że potrafi jednak ją zdzierżyć?
- Remi, na pewno mówimy o mojej matce? O tej samej kobiecie, przed którą ja i wujek ukrywamy, że jesteśmy gejami? Tej samej, która uważa, że Fabien to kuzyn mojego ojca?
- Yyy, tak sądzę? - zawahałem się. Jasne, że mówiłem o niej! Tylko, że chyba nie uświadomiłem sobie tego, jak bardzo jest specyficzna. Ta kobieta była przekleństwem rodziny Shevów! Ale bardzo kochanym przekleństwem, jako że zarówno jej mąż, jak i syn byli jednak do niej przywiązani i nie zamieniliby jej na nikogo innego.
- Patrz. - Andrew wskazał za ono. Wyjrzałem, chociaż przecież robiłem to przed chwilą i wiedziałem, co zobaczę. A jednak byłem zaskoczony, bo kobieta porwała z ziemi motyczkę i właśnie goniła z nią za szwagrem najwyraźniej chcąc go nieźle okładać długim kijem. Jasne, to było zabawne, ale czy było też normalne?
- Myślicie, że to już czas by sprowadzić tu kogoś ze Świętego Munga? - chociaż wyczułem już wcześniej bliskość taty mojego przyjaciela, to nie zwracałem na niego szczególnej uwagi. Był przecież kimś, kto miał prawo kręcić się po domu, jak tylko mu się podoba.
- To na pewno doskonały moment. Lepszego mieć nie będziesz, a jeśli dopadnie Dymitra to nie wiadomo, czy nie będziemy odpowiadać za współudział, albo nieudzielenie pomocy.
- O, teraz zacznie się najlepsze! - mężczyzna zatarł dłonie i patrzył z uśmiechem, jak jego żona goni brata, który nagle wpada na niewidzialną barierę otaczającą dom, o której musiał zapomnieć z wrażenia. Słyszałem, że ma ona ochraniać nas przed mugolami, jeśli tylko jacyś pojawią się w okolicy i nie pozwala na wyjście „niewolnikom”.
Dymitr zaczął na czworakach uciekać wzdłuż zapory, by oddalić się od kobiety z motyką. Bardzo niepewnie stanął na nogi i pognał dalej na złamanie karku, starając się pozbyć natręta. Nie było to jednak łatwe zadanie, gdyż matka Andrew nie dawała za wygraną i mężczyzna musiał schować się wewnątrz domku na narzędzia, do którego ona zaczęła się dobijać. Nie jakoś natrętnie, ale jednak zdecydowanie. Serhij oddalił się od nas niespiesznie, ale wiedzieliśmy jaki ma cel jeszcze zanim pojawił się na zewnątrz i zaczął uspokajać desperatkę planującą „odwdzięczyć się” troską za troskę okazaną jej roślinom. Przez chwilę myślałem nawet, że matka przyjaciela zamieni się w potwora – wielkiego, tłustego, przypominającego skrzyżowanie żaby z kretem.
- Remi, powiedziałeś to głośno... - ton przyjaciela wydawał się jednocześnie rozbawiony i upominający. Zaczerwieniłem się ze wstydu. Mogłem się tylko cieszyć, że nie słyszał tego nikt inny. Musiałem zwracać większą uwagę na to, co robię. - Chodź, uratujemy Dymitra. Nie krzyw się, Remusie. W gruncie rzeczy nie jest taki zły, przekonasz się! - złapał mnie za ramiona, odwrócił i popchnął w stronę wyjścia.
Nie byłem nastawiony do tego specjalnie pozytywnie, co było zrozumiałe po tym, co przeszedłem z tym człowiekiem, ale Andrew nie dawał za wygraną. Wyciągnął mnie tylnymi drzwiami na dwór i kazał podążać za sobą, kiedy skradał się do domku z narzędziami. Nie miałem ochoty wygłupiać się w ten sam sposób ratując skórę uciążliwca, który ciągle przypominał mi o moim wstydliwym błędzie. Tak się jednak złożyło, że ojciec przyjaciela zdołał zaciągnąć mamę do domu i teraz bez przeszkód dostaliśmy się pod azyl Dymitra.
- Stryjku! - szepnął skulony pod drzwiami chłopak – Mamy nie ma, możesz wyjść. Pomożemy ci się przed nią schować w innym miejscu!
- Gdzie? - padło jakże nieufne pytanie.
- Wybieramy się z Remusem nad jezioro...
- Idę! - wcale nie podobał mi się ten jego entuzjazm, ale nie miałem nic do powiedzenia. Przecież byłem tylko gościem w domu przyjaciela, więc nie powinienem tak kręcić nosem. Nie odezwałem się więc słowem i tylko patrzyłem, jak Dymitr wysuwa głowę zza drzwi i rozgląda się, czy gdzieś w pobliżu nie czai się bratowa. - Z całym szacunkiem dla jej możliwości rozrodczych, ale mamusia to ci się udała! - skomentował zwracając się do Andrew i odetchnął z ulgą.
- Wiedziałeś jaka jest, więc po co ją drażniłeś?
- Wiedziałem, jasne, że wiedziałem! Tylko, że nawet szaleństwo ma swoje poziomy, które twoja matka już dawno przeskoczyła. Nie widziałem jej od dawna, skąd mogłem wiedzieć, że jest jeszcze bardziej rąbnięta niż była? Naprawdę, szanuję tę popieprzoną kobietę, która zdołała wydać na świat mojego wspaniałego bratanka, który bardziej przypomina mnie, niż Serhija, ale wszystko ma chyba swoje granice, nie?
- Jesteś nie lepszy. - skomentował pewnie Andrew. Ich wzajemne układy wydawały mi się podejrzane. Niby byli na siebie cięci, ale w rzeczywistości wydawali się całkiem dobrymi kumplami, nawet jak na relacje stryj-bratanek. Zastanawiałem się nawet, czy przypadkiem to nie Dymitr uczył Andrew wszystkiego, co ten wiedział o związkach homoseksualnych. W końcu to za sprawą stryja w ogóle dowiedział się, że takie relacje także są możliwe. Cóż, nie chciałem wiedzieć, nie musiałem, wolałem nie.
- Jeśli mamy iść, to lepiej zbierajmy się od razu. Nie chcę być kolejnym, który będzie musiał uciekać przed motyką. - powiedziałem chmurnie znowu czując na sobie kpiące spojrzenie tego uciążliwego faceta, który za wszelką cenę musiał na kimś się wyżyć za to, co go spotkało. Tylko dlaczego ubzdurał sobie mnie?!
„Chyba go pogryzę.” pomyślałem „Będzie bolało, zostanie ślad, ale nauczy się nie zadzierać z ludźmi niewiadomego pochodzenia. Tak, Syriusz byłby ze mnie dumny. A może wyłupię mu oczy?” To także było kuszące, ale chwilowo postanowiłem jednak znosić dzielnie wszystkie niedogodności. Powinienem mieć sprzymierzeńca, który może więcej niż ja, a więc czas najwyższy zapoznać się bliżej z panią Sheva. Byłem mściwy. Oczywiście, że byłem! W końcu miałem w sobie wilka!

2 komentarze:

  1. ~Tiki Taki Kasztanki24 września 2014 16:07

    No,no... Przepraszam, że to napiszę, ale... Notka oczywiście cudna. Tyle, że mnie ona się wydaje ... nudna. A i super by była notka o Dymitrze i Shevie kartka z pamietnika jak to dokładnie było. A notka nudna, bo prakowało yaoi.:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tym że brakuje yaoi, i to bardzo i to bardzo brakuje YAOI SYRIUSZA I REMUSA... :))) Kirhaaaan zrób coś z tym :(

    OdpowiedzUsuń