niedziela, 28 września 2014

Kartka z pamiętnika CCLVI - Dymitr Sheva

Nie ma nic łatwiejszego niż wykiwanie bratanka, który święcie wierzy, że masz dobre intencje. Jak można być tak naiwnym? I to w stosunku do mnie? Biedak nawet nie wiedział, że postanowiłem się ulotnić wykorzystując fakt, że sam wyprowadzi mnie z „terenu jego matki”. Wiedźma rzuciła zaklęcie nie pozwalające mi samemu opuścić ich podwórka, więc skorzystałem z oferty Andrew i poszedłem z nim i jego przyjacielem nad jezioro. Po drodze ukradłem im różdżki, z których nie mogli korzystać, ale jakoś się tym nie przejmowali nosząc je przy sobie. Wolałem mieć pewność, że nie dostanę niczym w plecy, kiedy będę nawiewał. Obiecałem im je oddać, kiedy wpadnę na kolację, jako że rzeczywiście wrócić planowałem. A raczej musiałem. Tak się składało, że chwilowo nie miałem innego dachu nad głową. Harry mieszkał z siostrą, więc nie zmieściłby mnie nawet w swoim małym pokoiku, a z poprzedniego lokum zostałem dosłownie wypieprzony na zbity pysk za sprowadzanie sobie kochanków i zakłócanie ciszy nocnej. Stara właścicielka chyba nie rozumiała, że każdy zdrowy mężczyzna potrzebuje czasami wypuścić z siebie napięcie w formie płynnej, gęstawej i białawej, a najlepiej, kiedy wypuszcza się napięcie prosto w chętny, zgrabny tyłek. Cóż, za te tyłki zapłaciłem brakiem domu, więc będę musiał ukorzyć się przed moją walniętą, sadystyczną bratową. Teraz nie miałem jednak czasu na myślenie o przyszłości. Ważniejsze było dorwanie Harry'ego w domu zanim wyjdzie do pracy. O ile się nie myliłem to miał dzisiaj drugą zmianę w Świętym Mungu, więc powinien znaleźć dla mnie czas. Jeśli sobie go nie zajął innym partnerem. Miałem nadzieję, że nie postawił na mnie kreski tak szybko. Tym bardziej, że jeszcze się nim nie nacieszyłem. Był słodki, na swój sposób najporządniejszy ze wszystkich moich dotychczasowych kochanków. Pracował jako pielęgniarz, miał mieszkanko, nawet jeśli dzielone z siostrą, był przystojny, napalony i czarująco się uśmiechał. Zdecydowanie nadawał się na kochanka, z którym powinienem być dłużej niż przez miesiąc czy kilka namiętnych nocy.
- Puk, puk, mój drogi. - powiedziałem waląc do drzwi jego mieszkania. Jego siostra pracowała od rana do wieczora, więc nie musiałem się przejmować, że wejdzie mi w paradę, bądź ja wejdę w paradę jej. - Puk, puk, cholera! - zirytowałem się, bo ze środka nie doszedł mnie żaden konkretny dźwięk. Przecież musiał być w domu! A tu zaraz pojawi się za mną z jakimś nowym fagasem... Jak w kiepskiej szmirze dla zapracowanych gospodyń domowych, które myślą, że mąż ich nie zdradza. Aż się odwróciłem i rozejrzałem żeby mieć pewność, że nie jestem częścią takiego chłamu. - Harry, wywarzam drzwi! - krzyknąłem wystukując pięściami jakiś bliżej nieokreślony rytm. - Jeśli jakiś obleśny gość właśnie ubiera swój owłosiony tyłek żebyś mógł mnie wpuścić...
- Byłem pod prysznicem, skończony idioto! - drzwi otwarły się gwałtownie, a mokry, owinięty na słowo honoru ręcznikiem mężczyzna rzucał gromami w moją stronę. - Wejdź i zachowuj się! - prychnął odsuwając się i człapiąc mokrymi stopami w stronę łazienki. - Możesz się rozwalić jak u siebie! - rzucił zanim trzasnął drzwiami wyraźnie niezadowolony z mojego ekstremalnego pojawienia się w jego przyciasnym królestwie.
Od razu obsiadłem kuchnię przygotowując kawę dla siebie i dla niego, opróżniłem lodówkę i zadowolony rozsiadłem się w salonie, który równie dobrze mógłby być pokojem dziecięcym.
- A więc? Czemu zawdzięczam tę wizytę? - Harry pojawił się w pokoju zupełnie nagi. Zanurkował do jednej z szuflad i wyciągnął z niej bieliznę. Nie narzekałem na widoki, jakie mi pokazywał, jako że bez ubrania wyglądał nawet lepiej niż ubrany. Nawet jego pielęgniarski strój nie mógł mnie tak kręcić jak nagie ciało. - Zadałem ci pytanie, Dymitrze. - odwrócił się do mnie przodem i złapał się pod boki. Mój dobry przyjaciel ukryty wewnątrz spodni drgnął przypominając mi o tym, że nie skończyliśmy ostatnio zabawy.
- Tak się składa, że całkiem zapomniałem, kiedy zobaczyłem cię takim apetycznym. To jak kłaść kawał mięsa przed głodnym lwem.
- Ten lew nie pojawił się tutaj od czasu wielkiej wpadki w domu brata. - pozwolił sobie przypomnieć mi o tym z przekąsem.
- A, tak. Prawda. - lizałem jego ciało wzrokiem i czułem, że jeśli zaraz nie zrobię tego językiem to zacznę powoli umierać. - Moja popieprzona bratowa mnie uwięziła w swoim domu jako tanią siłę roboczą. I nie kłamię. - musiałem wyglądać jak warujący pies, który błaga o plasterek szynki. - Dopiero dzisiaj udało mi się uciec, ale muszę tam wrócić. Wiesz, że nie mam się gdzie podziać, a tam przynajmniej nie kapie mi na głowę.
- Nie jestem pewny, czy ci wierzę.
- Nie musisz mi wierzyć. Kochaj się ze mną. - zawsze miałem tyle taktu. Pewnie dlatego to mój brat był tym lepszym, a mnie starało się zakneblować podczas rodzinnych spotkań. Jego uniesiona do góry brew sprawiła, że szalałem. Jeśli mi odmówi to rzucę się pod pociąg z żalu i niezaspokojenia! - Błagam, błagam, błagam! - nie należałem do osób dumnych, więc nie wahałem się nawet paść na kolana i zbliżać do niego z błagalnie utkwionym w ni wzrokiem. Zresztą, wykorzystałem tę chwilę żeby rozpiąć rozporek spodni i uwolnić drzemiącą w bieliźnie Siłę. - Jestem twoim pokornym sługą i zrobię ci dobrze, bardzo dobrze przed pracą. - tak, właśnie żebrałem o seks i w moim przypadku nie było to dziwne. Zdarzało mi się czasami.
- Dam ci szansę. Wyliżesz mnie i jeśli mi się spodoba, to pozwolę ci na więcej. - Harry też miał na mnie ochotę, wiedziałem o tym po jednym rzucie oka na jego pęczniejące przyrodzenie. Aż się oblizałem na ten cudowny widok. Uniosłem wzrok spoglądając w ciemnozielone oczy mojego faceta i palcem pokazałem mu by się schylił. Zacisnąłem dłoń na jego kasztanowych, falowanych włosach i przyciągnąłem do pocałunku. Mocnego, ale krótkiego, bo już chwilę później zająłem się jego ciałem ocierając policzkiem o prężący się członek. Wodziłem po nim ustami, drażniłem końcówkę i w końcu zacząłem lizać. Kiedy wsunąłem go sobie do ust, a Harry oparł się o szafkę miałem pewność, że mogę zająć ręce czymś innym, więc sięgnąłem do swojego członka pieszcząc go równymi, mocnymi pociągnięciami w dół i w górę, starałem się jak najlepiej zakosztować w słodyczy penisa kochanka i drugą ręką sięgnąłem do jego jąder. Bawiłem się nimi przez chwilę, a kiedy moja ślina spłynęła po członki właśnie na nie, mogłem zwilżyć palce i odszukać drogę do drżącej, spragnionej dziurki, z którą tak brutalnie pożegnałem się ostatnio. Zaciskała się na mnie tak ciasno, że nie musiałem pytać. Nikt jej nie miał od tamtego czasu.
Zamruczałem z aprobatą i odsunąłem się na chwilę by przełknąć ślinę i zwilżyć wargi. To wystarczyło by Harry jęknął niezadowolony, więc wróciłem do pieszczenia go zdecydowanie, z niewyobrażalną żarłocznością. Norweski kochanek to lepsze niż wędzony łosoś. Chyba naprawdę oszalałem, bo w pewnym momencie byłem dosłownie spragniony nasienia chłopaka, który ledwie stał na nogach i jęczał cudownie. Jego tyłek był ciaśniejszy i ciaśniejszy, połykał moje palce zachłannie, tak jak ja połykałem jego członek.
Nektar. Moje usta wypełnił ten miodowy nektar, który z taką rozkoszą przełknąłem. Wstałem podtrzymując kochanka i uznałem, że nie ma sensu zmuszać go do zbędnego wysiłku. Wziąłem go na ręce łapiąc za pośladki i czując, jak obejmuje mnie nogami. Rozpiąłem guzik spodni, zsunąłem je niezgrabnie niżej i nieskrępowany nadziałem Harry'ego na siebie. Jego dyszenie przy moim uchu było niezłą pieszczotą, więc po prostu brałem go idąc jednocześnie w stronę tego jego małego pokoiku, gdzie musieliśmy pomieścić się na jednoosobowym łóżku. Nie było to najlepsze miejsce na ostry seks, ale lepsze niż żadne. Zresztą, nie miałem zbyt wiele miejsca w moim zamglonym rozkoszą umyśle na roztrząsanie takich głupot. Byłem jak zwierzę, które stało się pchnięciami, posuwistym ruchem, łaskotaniem orgazmu, ciężkim oddechem i pragnieniem, niezaspokojonym pragnieniem. Więcej, więcej i więcej, mocniej i mocniej, szybciej, coraz szybciej. Mój język stapiał się z językiem mojego chłopaka, jego jęki wypełniały moje usta, jego słodkie biodra były jednym z moimi, wilgotna od potu pierś zlewała się z moją piersią. Uwielbiałem to uczucie, kiedy twarde sutki Harry'ego ocierały się o moją wyjątkowo wrażliwą skórę, chciałem je kąsać, podszczypywać, ale nie mogłem oderwać się od tych cudownie spragnionych warg, a dłonie miałem pełne jego pośladków. To było błogie uczucie, kiedy mogłem je ściskać i masować. Najlepszy tyłek świata należał do mnie.
Harry wgryzł się w moje ramię dochodząc, co tak mnie podnieciło, że sam nie mogłem utrzymać mojego członka w ryzach. Plunął spermą głęboko w ten raj błogości i rozgościł się nie zamierzając wychodzić. Kurczył się, wiotczał, ale tak dobrze mu się leżało w tej ciepłej, wilgotnej dziurce, że nie miałem serca go zabierać. Zresztą, chłopak też nie wydawał się gotowy na wypuszczenie go z siebie.
- I jak się spisałem? - wymruczałem zachrypnięty w jego ucho, a on skorzystał bo ukąsił moje.
- Myślę, że wystarczająco dobrze żeby zasłużyć sobie na wyłączność.
- Więc nie pójdziesz do pracy?
- Idiota! Oczywiście, że pójdę bo ty mnie nie utrzymasz jeślibym ją stracił. Przypominam, że nie masz nawet mieszkania, a co dopiero mówić o stałej pracy. Jesteś beznadziejnym kandydatem na stałego kochanka.
- Może to zmienię jeśli będziesz grzeczny?
- Nie jestem naiwny, zwierzaku. - miał rację. Byłem beznadziejny i sprawdzałem się tylko w łóżku. Nikt nie był tak zdesperowany by trzymać kogoś takiego w domu, jak wyjątkowo dużego psa, którego trzeba karmić, wyprowadzać na spacery, sprzątać po nim i dopilnować żeby nie szlajał się po innych domach. Nie, utrzymywanie mnie byłoby kłopotliwe. Nic dziwnego, że bratowa mnie nie lubiła.

049

1 komentarz:

  1. Pierwszy raz pokazalo mi sie na tym blogu ze jest on od 18 roku życia xD wtf, kazdy powinien to przeczytac wiec niech sobie ten zakaz w dupsztala wsadza

    OdpowiedzUsuń