środa, 10 września 2014

Noc u Shevy

Chcę Was na początku zapewnić, że zaczynając pisać ten rozdział NIE WIEDZIAŁAM, że tak się skończy... To wyszło w praniu...

Ziewnąłem przeciągle szeroko otwierając usta i starając się nie wydawać przy tym zbyt głośnych dźwięków. Byłem zmęczony, co zrozumiałe po tak intensywnym dniu pełnym zabawy i odrobiny strachu. Brrr, nadal miałem ciarki na myśl o ptaku, który zabija się o szybę. Mogłem być wilkołakiem, ale to wciąż było trochę przerażające.
Pięknie! Teraz nie zasnę. Wystarczy, że zgaśnie światło, a zacznę wyobrażać sobie niestworzone rzeczy. Paskudne sceny, gdzie cały klucz ptaków uderza w szybę, która pęka... Chyba czytałem o czymś podobnym w jednej książce. Nie chciałbym nagle stać się częścią takiej historii. Nie, dziękuję.
- Remusie, ośle, nie myśl o tym! - Sheva uderzył mnie pięścią w ramię i zmarszczył gniewnie brwi. - Teraz muszę coś zrobić żeby o tym zapomnieć! Coś dużego, co pozwoli mi oczyścić umysł! - bał się ptaka roztrzaskującego się o szybę, ale nie przeszkadzało mu przebywanie sam na sam w jednym domu, a nawet w jednym pokoju z wilkołakiem. Znajomość ze mną kompletnie spaczyła jego umysł.
- Seks odpada. - powiedziałem wyjątkowo szczerze i wzruszyłem przy tym ramionami. Zabawne, że nie wstydziłem się mówić o tym przy Andrew.
- Seks byłby najlepszym rozwiązaniem, ale rzeczywiście nie wypada. Proponuję wojnę na poduchy! Tylko taką żeby żadnej nie zniszczyć, bo mnie mama zabije. Przyjechałem na wakacje i demoluje jej dom... Tak, na pewno by mnie zabiła.
- Proponuję wojnę na poduszki na siedząco. Można co najwyżej uklęknąć i biegać na kolanach, ale nie wstawać. - uznałem, że siła uderzenia będzie wtedy mniejsza, a dzięki temu nic się nie spruje z naszej winy.
- Podejmuję wyzwanie! Ale najpierw ustalimy, kto ma pierwszeństwo zadania ciosu! - chłopak powiesił na ścianie tarczę do rzutek i podał mi poduszkę. - Musisz trafić w tarczę. Jeśli przykryjesz ją idealnie pośrodku poduchą – wygrywasz.
Zaczęliśmy więc od ustalania hierarchii, co wcale nie było takie łatwe. Kiedy trzymałem za jeden róg poduchy, jej wnętrzności przesuwały się bardziej w przeciwną stronę. Trochę zajęło nam więc znalezienie złotego środka w takim starciu, ale moja wilkołacza przewaga dała o sobie znać. Wygrałem i to ja miałem pierwszeństwo w okładaniu chłopaka.
Wojna rozpoczęła się od celnego ciosu w ramię i muśnięcia policzka. Nie mieliśmy dla siebie litości, chociaż po chwili powaga przerodziła się w głośny śmiech i ból mięśni brzucha. Nie poddawaliśmy się jednak, póki nie opadliśmy spoceni z sił. Musieliśmy wyschnąć zanim położymy się spać, więc Sheva postanowił rozpocząć starcie na wstydliwe, ale prawdziwe opowieści z dzieciństwa i okresu dorastania, jakbyśmy z niego w ogóle wyrośli.
- W ostateczności może to być historia kogoś z rodziny, albo kochanka. - zaznaczył leżąc obok mnie i zaciskając palce na moich. Obaj byliśmy w tej chwili jak dzieci i jakoś nam to nie przeszkadzało. Przy Andrew czułem się najlepiej, a on wyraźnie odwzajemniał moje uczucia.
Tym razem to on zaczynał.
- Miałem może z cztery lata i kiedy spędzałem wakacje u dziadków, a mama poszła do pracy bawiłem się sam na podwórku. Mój dziadek sprzeciwił się babci i nakarmił ich kury burakami. Waliły bomby na czerwono, a ja poszedłem się w tym bawić. Kiedy mama wróciła była przerażona, bo jej ukochane dziecko biegło do niej całe skrwawione. Niemal dostała zawału, póki nie podszedłem tak blisko, że poczuła smród kurzych kup. - zakończył.
- Nie wiedziałem, że twoi dziadkowie...
- Byli rolnikami? Dziadek uznał, że na emeryturze musi się czymś zająć, a nie ma nic lepszego niż mugolski reżim na wsi. Zaczął więc hodować zwierzęta i uprawiać warzywa. Przeszło mu po jakimś czasie, ale ja wtedy już wykorzystałem zasoby jakimi dysponował. Twoja kolei!
- No tak... - nic nie przychodziło mi do głowy, ale w końcu coś sobie przypomniałem. Starą historię, którą moja mama często przytaczała by pokazać, że nikt nie jest idealny. - Kiedy byłem malutki, mamę odwiedzili jej wujkowie z córką. Tyle, że jej kuzynka, a moja ciotka, lubiła się upijać. Pewnego dnia pociągnęła za dużo, ubrała mnie w sukienkę i nie pytaj skąd ją w ogóle wzięła. Wzięła mnie w takim stroju na zakupy. Ale sukienka była zbyt duża, a ciotka za pijana. Straciłem swoje wstydliwe okrycie i do domu ostatecznie doszedłem w samych majtkach bo sukienkę zgubiłem po drodze, a ciotka nic nie zauważyła.
- Haha! Szkoda, że tego nie widziałem! Słodki Remus Lupin ubrany jak dziewczynka!
- Nie przeginaj! - ostrzegłem go nie potrafiąc nawet zachować powagi. - Lepiej opowiadaj swoje!
- A więc... Byłem z tatą na balu mistrzów quidditcha. Dziennikarze, same sławy, Minister Magii, śmietanka! A mój tata wywinął orła w przejściu bo potknął się o stopień! Rozmawialiśmy, szedł obok mnie, aż tu nagle zniknął mi z oczu. Patrze w dół, a on leży! Pół jego ciała było w sali balowej, a drugie pół, czyli tyłek i nogi, wystawało na korytarz! Wstyd! - zaczął śmiać się głośno, a ja mu wtórowałem. Ciężko było wyobrazić sobie mężczyznę tak przystojnego, sprawnego i dostojnego, jak jego ojciec w sytuacji kompromitującego upadku. Przecież on wydawał się taki idealny!
- Oj, tego chyba nie da się już przebić. - przyznałem myśląc nad kolejną zabawną sytuacją w moim życiu lub w mojej rodzinie.
Zdołałem jeszcze odnaleźć w pamięci pięć innych historyjek, na które Sheva odpowiedział swoimi. Ostatecznie jednak zaczęliśmy ziewać przeciągle i niemal przysypialiśmy. Do czasu, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś chodzi po parterze domu. Serce podeszło mi do gardła, Sheva złapał się mocno mojego ramienia. Spojrzeliśmy na siebie, później na drzwi. Może nam się wydawało? Poprzednio obawialiśmy się ataku, a w grę wchodził głupi ptak, może teraz również nic poważnego się nie działo? Może to tylko skrzypi podłoga, bo drewno układa się i ociera o siebie.
Nie, to na pewno były kroki. Na początku ciche, ale później bardziej niezgrabne. Ktoś był na dole! Jedna osoba!
- Musimy to sprawdzić. - Andrew przysunął swoje usta do moich i szepnął najciszej jak się dało. Jego oddech był drżący, dłoń mu się spociła, ale ja nie puściłem jego palców. Skinąłem głową i powoli się podniosłem. Poszukałem po jego pokoju jakiejś broni, ale nie mogliśmy niczego znaleźć. Wziąłem więc najgrubszą książkę, jaką miał przyjaciel, a on zaopatrzył się w ostro zakończone ołówki. Miałem wrażenie, że już to przerabialiśmy, ale tym razem to było coś poważniejszego. Wyostrzyłem słuch. Ktoś krążył błędnie po salonie, wpadł na fotel, zaklął niewyraźnie. Najciszej jak tylko potrafiliśmy, uchyliliśmy drzwi i zacząłem wąchać w powietrzu. Śmierdziało okropnie alkoholem, co trochę mnie uspokoiło. Pijany napastnik był mniej niebezpieczny pod względem sprawności fizycznej. Dlaczego wszystko musiało się dziać akurat dziś? Akurat teraz, kiedy rodzice Shevy byli na balu?!
Byłem już w połowie schodów, kiedy pojąłem, że mamy do czynienia z dwiema osobami. Słyszałem wyraźnie dwa oddechy! To sprawiło, że zacząłem odzyskiwać wiarę w pomyłki. Przecież dwie pijane osoby mogły oznaczać rodziców Shevy wracających po wypiciu zbyt dużej ilości ponczu! Niemniej jednak, nadal gotowy do ataku książką lub pazurami, kierowałem się nadal w dół. Sheva szedł cichutko obok mnie i próbował nie drżeć ze strachu.
Krok po kroku, powoli i cicho, schodziliśmy w dół. Napastnicy nadal byli w salonie. Słyszałem jak rozbijają się po nim nie znając najwyraźniej tego wnętrza. Czy to włamywacze szukający na oślep cennych przedmiotów?
Moje serce biło jak oszalałe, kiedy znaleźliśmy się przy salonie. Obawiałbym się potworów, gdyby nie fakt, że one nie piją alkoholu. Jakiś potworny, tłumiony dźwięk topielca doszedł moich uszu mrożąc krew w żyłach. Przełknąłem ciężko ślinę i ścisnąłem mocniej dłoń Andrew. Uznaliśmy, że lepiej wziąć łotrów z zaskoczenia zapalając światło i kryjąc się zanim zaatakują. Książka i ołówkami mogliśmy im zrobić jeszcze mniej niż wcześniej patelnią i sztućcami. Żałowałem, że nie widzę twarzy Shevy, bo jego słodkie oblicze pokrzepiłoby mnie przed starciem z potencjalnymi rabusiami.
Nie było na co dłużej czekać. Sheva zapalił światło znajdujące się zaraz przy wejściu i obaj padliśmy na ziemię. Spoglądając w głąb pokoju by zlokalizować nieproszonych gości, spojrzeliśmy jeszcze przerażeni, ale już jednocześnie zaskoczeni na goły tyłek, który poruszył się gwałtownie między jakimiś wyciągniętymi w górę nogami. Sapnięcie, stęknięcie, konsternacja na twarzy, kiedy Goły Tyłek zaczął rozglądać się nerwowo po skąpanym w blasku pokoju. Nie wiedziałem co mam robić i Sheva chyba też nie miał pojęcia. Przyłapaliśmy jego rodziców na seksie!
Przepite, nieostre spojrzenie znajomych oczu skupiło się na mnie i na Andrew. Jego ojciec wpatrywał się w nas próbując złapać ostrość. Przesunął się trochę odsłaniając osobę pod sobą. Merlinie! To nie była matka Andrew, ale jakiś facet! Równie mocno pijany, równie goły i teraz zaczynający się śmiać, jakby było z czego. Nie chciałem patrzeć na to co działo się między jego nogami, między pośladkami, przy których nadal klęczał pan Sheva. Nie przyłapaliśmy go na seksie z żoną, ale na zdradzie!

8 komentarzy:

  1. O ku*wa.. Kirhan, o boże co ty tworzysz xD Tego się nie spodziewałam, daje sobie głowę uciąć że nigdy bym nie zgadła. Współczuję Shevie, że musiał to zobaczyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. WHAT?! Nie... Tego się nie spdziewałam!!! Jak mogłaś!! Aaa!!! XD Czo ten ojciec?! Hahah XD
    Nie, no... Ogólnie rozdział (no, poza końcem) ma fajniutki klimat. Bardzo miły.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Tiki Taki Kasztanki12 września 2014 23:04

    CO ?! Gały mi wyszły jak doszłam do końca. Tego się nie spodziewałam. Biedny Sheva... Ciekawi mnie co będzie potem. Musisz to napisać, więc nie wal mi tu jakieś kartki z pamiętnika !! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Tiki Taki Kasztanki12 września 2014 23:14

    Dobra, dobra... ja tu piszę chyba po raz drugi, nie? Ale musiałam to dopisać Czy ojciec Shevy serio uprawiał "ekhy,ekhy" z jakimś facetem a był na balu z żoną ? :o

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Tiki Taki Kasztanki12 września 2014 23:15

    Po raz trzeci:
    A co z matką Andrew !?

    OdpowiedzUsuń
  6. W niedzielę wszystko się wyjaśni. A przynajmniej tak mi się wydaje ^^"
    Przy okazji chciałabym dodać cichutko, że moje notki powstają "na żywioł". To nie jest tak, że specjalnie dodaję Kartki z pamiętnika wtedy, kiedy nie powinnam żeby czytelnik czekał. Po prostu, dzień przed pisaniem myślę, na co mam jakikolwiek pomysł, a następnie siadam i piszę znając tylko jeden szczegół z notki. Cała reszta powstaje spontanicznie w tracie tworzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. A bierzesz prośby innych do siebie? To ja proszę aby Sheva zrobił niespodziankę Remusowi i teleportował (może za pomocą świstoklika) chłopaków do siebie! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Tiki Taki Kasztanki13 września 2014 22:44

    Dobra, wiem... zpaisuje się za bardzo przy jednym rozdzialiku. Ale O.K. ( twój styl :D ) Dobra, rozumiem twoje kartki z pamiętnika, ale jak by to było możliwe zrób ciąg dalszy tej notki ;) Teraz przyszła mi na myśl głupia historia.
    A więc tak.
    MATKA SHEVY UMARŁA W WYPADKU SAMOCHODOWYM, A TATA SHEVY SKORZYSTAŁ Z OKAZJI GDY POZNAŁ FAJNEGO FACETA NA BALU. * a ten facet to jakiś nauczyciel ze szkoły* Hehe, zwariowałam :P

    OdpowiedzUsuń