niedziela, 7 września 2014

W końcu u Shevy

8 lipca
Miałem niebywały talent do wielokrotnego zmieniania planów, ale tym razem wszystko zostało postawione przed faktem dokonanym. Pojawiłem się na podwórku Shevy przy jego rodzinnym domu. Chłopak sam nie wiedział, co ostatecznie będzie robił, więc dopiero niedawno ustalił, że wraca do rodziców na całe wakacje i to właśnie tam powinniśmy się spotkać. Nie miałem nic przeciwko temu, więc chętnie wróciłem w znane mi już doskonale miejsce. Zresztą, rodzice Shevy mieli już w planach wielkie bale, weekend w tropikach i sporo innych planów, których nawet ja i Andrew nie mogliśmy zniszczyć swoją obecnością. Nie żeby kiedykolwiek przeszkadzało im, że się zjawiliśmy. Wręcz przeciwnie. Byli bardzo zadowoleni z tego, że ktoś pilnował domu pod ich nieobecność, ponieważ w okolicy coraz częściej dochodziło do włamań do domów magicznych rodzin. Nie chcieli stracić majątku, więc podziękowali mi wylewnie za przyjazd i sprowadzenie do domu syna.
- Trochę dziś gorąco, więc proponuję się ochłodzić. - przyjechałem może dwie godziny temu, a już siedziałem jak król na rozkładanym krześle przy stoliku pod parasolem, z chłodnym napojem w dłoni i serwowanym magicznie wielkim pucharkiem lodów. Do takiego życia mógłbym przywyknąć.
- To co my robimy, właściwie? - zapytałem nie mając ochoty się podnosić póki miałem blisko siebie dużo pysznych, słodkich lodów.
- Teraz się relaksujemy. Aby się ochłodzić zrobimy wojnę na zimną wodę. Pociągniemy ją ze stawiku i przekonamy się który z nas wolniej ucieka, bo będzie bardziej mokry.
- Przyjmuję wyzwanie! - uśmiechnąłem się szeroko i przyssałem do moich lodów. Nie zostawiłbym ich przecież na pastwę słońca i ciepła! Wszystko, ale nie lodziki! Przyspieszyłem więc ich jedzenie, co rozbawiło Shevę, ale on także postanowił szybciej się napychać.
Skończyliśmy więc nawet szybko, ale z trudem mogliśmy się ruszyć. Naprawdę się najedliśmy! A lody były wyśmienite. Teraz należało się ich pozbyć w najdogodniejszy sposób, a więc poprzez szaleństwa dla ochłody.
Zmieniliśmy ubrania na kąpielowe, zamiast trampek wsunęliśmy nogi w klapki i obciążeni szlauchami, ale naprawdę zadowoleni pognaliśmy nad staw. Sheva od jakiegoś czasu planował podobną zabawę, więc jego tata rzucił kilka przydatnych zaklęć, dzięki którym końcówki naszych wodnych broni miały od razu ciągnąć wodę ze stawu, kiedy się w niej znajdą i wypluwać ją drugą stroną. Rozpoczęliśmy więc zabawę od razu, kiedy nadarzyła się okazja. Każdy z nas chciał zaskoczyć drugiego, co naturalnie nam się wcale nie udało, ale mimo wszystko wyszliśmy z tego cało. Nie zderzyliśmy się ze sobą, kiedy pospiesznie rzuciliśmy się na wodę i „ładowaliśmy” naszą niszczycielską broń. Pierwsze strugi zderzyły się ze sobą i wywołały fontannę, która zmoczyła nas tu i tam. Musieliśmy od siebie odskoczyć zanim przypuściliśmy kolejny atak. Stanie w miejscu nie miałoby najmniejszego sensu, więc zaczęliśmy gonić za sobą i uciekać przed wodą na długość naszych węży ogrodowych.
Od dawna się tak dobrze nie bawiłem i czułem się w pełni usatysfakcjonowany, kiedy sapałem zmęczony, mokry, ale niebywale szczęśliwy. Sheva wyglądał równie zjawiskowo jak ja. Trawa i patyczki we włosach, czerwone rumieńce na twarzy, zmęczenie wypływające każdym porem skóry, ociekające wodą ubrania. To była świetna zabawa i nie mogłem już powiedzieć, że jest mi przesadnie gorąco. Było idealnie.
Do domu wróciliśmy ciągnąc się powoli i śmiejąc z naszych licznych potknięć i ślizgów na mokrej trawie, upadków, zderzeń. I pomyśleć, że teraz czekał na nas pożywny posiłek składający się z pysznych domowej roboty hamburgerów, które mama Shevt zrobiła dla nas wcześniej. Mogliśmy zjeść wszystkie, jako że rodzice mojego przyjaciela pojechali na bal charytatywny, a nas zostawili naszemu losowi.
- Z czym byś go zjadł? Mamy sałatę, pomidora, znajdzie się jakiś sos do nich i naturalnie ser. - wymieniał Andrew stojąc przed otwartą lodówką. - Podpiekę chleb tostowy zamiast bułek, będzie smaczniejsze. Na pewno ci się spodoba taki hamburger z prawdziwego zdarzenia! Kiedy mama miała dziwną manię na odchudzanie, robiła je z żab. Ble! Tylko ona to jadła, a dostała takiej niestrawności, że plany diety odeszły w zapomnienie na długi czas. Mówię ci, ojciec śmiał się do utraty tchu, kiedy mama umierała wisząc nad muszlą klozetową. A to dlatego, że ją ostrzegał przed tymi głupimi przepisami koleżanek. Wyobrażasz to sobie? Z żab! Fuj! Dobrze, że te zrobiła nam normalnie, bo możemy je zjeść jak prawdziwi ludzie.
- Myślę, że ci zaufam. - usiadłem przy stole i obserwowałem jak chłopak przygotowuje nam jedzenie. - Mam ochotę na dwa, ale powinienem zmieścić tylko jednego.
- Daj spokój! Zaczniemy się ograniczać za jakieś dwa dni, a dzisiaj jeszcze korzystamy z okazji i objadamy się nieprzyzwoicie! Też nie chcę przytyć na garnuszku rodziców, ale czasami nie mogę się powstrzymać i muszę zaszaleć z jedzeniem.
- Nie będziemy się żywić żabami. - rzuciłem by pokazać, że słuchałem i wymieniliśmy szerokie uśmiechy. Chłopak właśnie podpiekał nasze mięso i chleb. W domu nie jadałem takich kombinowanych i wieloskładnikowych kanapek ponieważ w lodówce rzadko było coś więcej niż dwa zestawy czegoś do przegryzienia. W dodatku bardzo nudne zestawy, jak chleb z pasztetem, albo chleb z serem.
- W tym czasie opowiedz mi o tym, jak teraz jest między tobą i chłopakami. - podrzucił mało przyjemny temat, ale nie mogłem go przecież uniknąć. Lepiej rozmawiać o tym z Shevą niż nosić to na żołądku i kiedyś wygadać się przypadkowo mamie. Niczego nie ukrywałem, wyznałem też, że teraz jest lepiej, że pogodziłem się z tym, co się stało. Jasne, Sheva wiedział o wszystkim, ale zupełnie inaczej było o tym pisać, a inaczej opowiadać. Ktoś taki jak on na pewno potrafił wyczytać coś z głosu, tonu, słów. Przecież Sheva był dla mnie jak przedłużenie ramienia. Był moim bratem.
Słuchał uważnie, kiwał głową, przygotowywał w międzyczasie obiad i postawił przede mną dwa szybkie hamburgery dla leniwych i rozsiadł się ze swoimi.
- Uważam, że obaj zrobili ci świństwo, ale to dobrze, że się z nimi pogodziłeś. Już jesteś w lepszym stanie niż w czasie walki z nimi, prawda? W twoich listach wyczułem, że jest z tobą kiepsko, ale niewiele mogłem na to poradzić na odległość. - miał rację. Nawet tego nie zauważyłem do końca, ale teraz znowu byłem bardziej sobą. Wrócił mi apetyt, humor, spokój ducha.
- Tak, zdecydowanie tak. - kiwnąłem głową i podskoczyłem wystraszony, kiedy coś uderzyło głucho o okno w kuchni. Sheva wyglądał jakby miał dostać zawału.
- Co u licha?! - warknął zły chyba na siebie za taką reakcję. - Remusie, wąchaj! Ktoś jest w pobliżu? - rozkazał, ale nawet nie skomentowałem tej komendy wydawanej jakby do psa strażnika ogniska domowego.
- Wybacz, ale czuję tylko nasz obiad. - odparłem po chwili. Musieliśmy wyjść z domu, więc powoli skradaliśmy się do drzwi. Sheva z patelnią w ręce, ja z widelcem i nożem. Wydawało się, że jest spokojnie i cicho, nie słyszałem żadnych podejrzanych odgłosów dochodzących z zewnątrz. Andrew na migi pokazał mi, że otworzy drzwi i ubezpiecza moje tyły, kiedy będę wyskakiwał z domu i niuchał w powietrzu. Zgodziłem się skinięciem i przygotowałem się do skoku. Niebezpiecznie byłoby ot tak wyjść, więc uznałem, że zrobię to na sposób głupi, ale czyniący mnie trudniejszym celem dla przeciwnika. Zaczęło się bezgłośne odliczanie na palcach i kiedy drzwi wystrzeliły do środka, a ja w ułamku sekundy stwierdziłem, że nikogo za nimi nie ma, wyskoczyłem robiąc przewrót do przodu i klęknąłem na kolano z bojowo uniesionymi do walki sztućcami. Zacząłem wąchać w powietrzu, kiedy nagle moje spojrzenie padło na to, co leżało pod oknem.
- Czysto? - szepnął Sheva, ale ja miałem siłę tylko żeby pokiwać głową póki nie oprzytomniałem z szoku, jaki wywołało moje odkrycie. - Cholera! - rzucił, kiedy zauważył to samo, co ja. Mamy trupa pod domem! - nie ująłbym tego lepiej. Pod oknem leżał zdechły ptak, który musiał być na tyle pijany, że wpadł prosto w okno i zabił się uderzając łebkiem o szybę.
- Ano mamy. - wydusiłem z siebie. - Twój dom zabił, musimy pozbyć się zwłok zanim nas ktoś zobaczy i zostaniemy zgarnięci przez Ministerstwo. - i nagle sytuacja niebezpieczna zamieniła się w zabawę.
- Ty tu jesteś wilkołakiem, więc ty weźmiesz trupa, a ja łopatę. - próbował mnie wrobić w brudną robotę.
- Zapomnij! Na kogo ja twoim zdaniem wyglądam?! Wolę być grabarzem, a ty baw się z trupem. - nie planowałem się łatwo poddawać.
- Nie dotknę tego! To jest martwy ptak! Nie ma mowy!
- Idź po łopatę, wiem jak to załatwimy. - wysłałem go do przybudówki żeby ochłonął. Był akurat na tyle przytomny wracając, że nie zdziwił się, kiedy wziąłem martwego ptaka na łopatę i niosłem przed sobą.
Wybraliśmy odpowiednio oddalone od domu miejsce i tam zacząłem kopać. Trudno, widać wilkołak zostaje wilkołakiem nawet wśród swoich i dlatego trafiła mi się ta parszywa robota. Sheva zaproponował jednak, że on zakopie naszego trupa, więc z chęcią oddałem mu łopatę.
- Będę miał koszmary. - stwierdził po skończeniu zadania. - Śpij dzisiaj ze mną. - mówił całkiem serio. W sumie to chyba to rozumiałem. Też nie chciałem być nawiedzany przez zjawę martwego ptaka.
- Nie ma sprawy, śpimy razem w twoim pokoju, ale nie ściskaj mnie zbyt mocno wtedy.
- Łatwo ci mówić, przez lata nie zapomnę tego paskudnego widoku! - nie chciał chyba kontynuować dalej, bo ruszył w stronę domu ciągnąć za sobą łopatę. - Mogliśmy spalić jego zwłoki. - mruknął.
- To tylko ptak, który zabił się o szybę, nie musimy być drastyczni. Zjedzą go robale.
- I tak mnie to nie pociesza. - i tu musiałem przyznać mu rację.

4 komentarze:

  1. spodziewałam się tu Syriusza z Jamesem którzy się teleportowali, a tu zdechła sowa :|

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też myślałam, że to chłopaki, no, ale pomysł z ptakiem też jet fajny. Tym bardziej ta komiczna powaga. Świetne. Bardzo fajny i przyjemny rozdzialik. Czekam na więcej!
    I mam takie głupie przeczucie, że ta noc będoe zabawna. Jak będą razem spać 0:) :3
    Pozdrawiam i życzę weny!!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Tiki Tiki Kasztanki8 września 2014 19:58

    Ja już smutna myślałam że Skonczyłaś bloga patrzę na datę '7.09' (patrzy się w monitor i szczerzy ząbki) Mam dwie prośby: Zrób coś typu spis tych kart z pamiętnika bo np. Ja chce poczytać o Andrew albo o Jamesie. Ze np wszystkie o Dennym SA w jednym linku a o kimś tam w innym sorry za błędy bo pisze na telefonie.
    Pozdrowienia od kasztanowe :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, mam nadzieję że Sheva nic Remuskowi w nocy nie zrobi, bo wolałabym x100 aby to był Syriusz. Stęskniłam się za nim i to tak bardzo :c
    Naprawdę Cię proszę, aby w końcu coś się stało (dobrego) między Remim a Syrim, taka cudowna para. Jakieś takie powitanie awwww :3
    Nie no, wyjazd z Syrim pozostawiam Ci i życzę z całego serduszka, abyś miała na tyle weny, aby coś się tam działo. A teraz dobrej nocki kochaniutka <3

    OdpowiedzUsuń